niedziela, 30 października 2016

Jesienny motacz szalikowy.

W smutnym miejscu wylądował, w sklepie rzeczy odrzuconych, ktoś go po prostu już nie chciał. Istniała jednak taka szansa, że może ktoś go jeszcze zechce. Nie był brzydki, w kolorowe paseczki, a na jednym końcu miał aplikację z Kubusiem Puchatkiem. Dodatkowo ciepły był, potrafił tak miękko otulić szyję. A jednak już się komuś znudził. No trudno poczeka...szaliki potrafią czekać, czekają przecież na odpowiednie pory roku.
No i doczekał się, przyszła taka jedna i go kupiła, za jakieś kilka groszy. Nie wycenili go zbyt wysoko, a i tak jeszcze musiał czekać, aż jego cena spadnie do minimum i dopiero wtedy zjawiła się Ona. No ale kupiła właśnie jego, a miała wybór, kupiła go więc bo jej się podobał, no ale przecież ładny był, w kolorowe paseczki i ten Kubuś Puchatek na dodatek. Ta co go nabyła miała już swoje lata, a nawet i więcej, a przecież na jednym jego końcu ten żółciutki miś. Czy jest jakaś szansa, że będzie cieplutko otulał jej szyję, że będzie się mógł do niej przytulić...?
Zabrała go do domu, powiedziała, że trzeba go wyprać i wsadziła do pralki. Tak bardzo niepokoił się co z nim dalej będzie, że... sfilcował się, ale tylko odrobinę.
Wyciągnęła z pralki, wysuszyła i...odłożyła, a on czekał, ale przecież szaliki potrafią czekać.
W końcu doczekał się czegoś, tylko jakieś dziwne to było. Na dworze chłodno, powinna więc owinąć go sobie wkoło szyi, a ona, a ona, a ona...zaczęła go skręcać, tak strasznie ciasno jakoś...

Moje ładne frędzelki wyciągnęła jednak na wierzch, ale rety, rety, zaczęła mnie zszywać i guzików jakiś poprzyszywała. Potem powiedziała, że skończyła i kazała przejrzeć się w lustrze.
A tam, no gdzie Ja? Ładny szaliczek w paski z Kubusiem Puchatkiem na jednym końcu? Z lusterka patrzył na mnie cudak i nawet jakiś taki chyba nie za ładny. Ta moja buźka nie bardzo mi się podobała. Powiedziałem jej oczywiście o tym. Ona zaś na to abym nie marudził, ona nie ma czasu niczego poprawiać, bo liście z drzew zlatują jak opętane i jeszcze trocha, a będzie po złotej polskiej jesieni i że trzeba się spieszyć. Hmmm co ma wspólnego pospiech z moją buźką, do tej jakieś jesieni...

No to już się wyjaśniło, ona powiedziała mi dzisiaj, że brakowało jej odpowiedniego akcentu do jesiennych zdjęć i że właśnie ja jestem tym akcentem. I zabrała mnie na spacer do parku, a tam były kolorowe drzewa i rzeczywiście spadały z nich liście, a właściwie to z niektóre już całkiem spadły i leżały na ziemi. Ona się tym wszystkim zachwycała i robiła zdjęcia, zrobiła i robiła i robiła...I marudziła, że za długo mnie szyła, bo słońce jej przez to uciekło i że zdjęcia z tym słońcem to dopiero by było hohohoho.

Powiedzcie mi i co ja mam teraz robić? Rozkręcić się, czy zostać takim jakim mnie namotała. Popatrzyłem jeszcze raz do lustra i chyba właściwie nie wyglądam najgorzej, tylko czy teraz zechce mnie ktoś do siebie przytulić, cudaka takiego?
No okaże się!
A teraz popatrzcie na to jak wyglądam z tą złotą polską jesienią, tylko, że bez słońca niestety.

Tutaj mnie jeszcze nie ma, ale widać jak słońce ucieka.

Słońce ucieka za kościół pod wezwaniem św Maurycego



Tak to ja!
Szaliczek w paseczki z aplikacją Kubusia Puchatka na jednym końcu.

A to kawka, okazuje się, że już do Wrocławia przyleciały.
Latem ich w mieście nie ma.


Tam za mną to tą złotą polską jesień widzicie!
Nawet fajna :)

A słońce cały czas ucieka...
ale czy na pewno ucieka, czy to te bezczelne chmury je przeganiają. 

Zobaczcie gdzie Ona mnie wsadziła, no gdzie wsadziła!!!
A swoją drogą czy to za mną to też złota polska...

Stokrotki tak ładnie jeszcze kwitną.

Gdzie liść, a gdzie grzyb?



O! O! O!
Czary!!!

To słońce, słońce, słońce!!!

Słońca już nie ma, za to jest, tam w głębi,
pomnik Juliusza Słowackiego.

Umościłem się , na liściach platana, pomiędzy stopami wieszcza.

Słońce gdzieś tam jest.

Czy to na pewno mój czas?


ja i kasztanowiec

ja i dąb błotny a może czerwony

Wśród serduszek miłorzębu to dopiero frajda!!!

Na sumaku też fajnie się pobyczyć ;) 

Te platany zostały posadzone coś około 16 lat temu.

Przesunięty czas szybciej przywołuje wieczór.



Muzeum Narodowe ubrało się w purpurę

Prawda ta jesień złota jest, jeszcze złota...

Nadeszła magiczna pora latarni...





Nawracamy się do dom.
 I jeszcze taka ciekawostka :)
Niedawno pojawiło się coś takiego, widziałam dzisiaj rowerzystę który robił z tego użytek :)




Lubię złoto polskiej jesieni, szkoda tylko, że ten mrok tak szybko zapada. Trzeba sobie jakoś ten czas mroku zagospodarować. Mam jeszcze kilka szalików do zamotania ;)
Dla zainteresowanych dodam, że szalikowe dziwadło powstało z całego jednego szalika, nic nie przycinałam, a doszyłam tylko guziki :)


sobota, 22 października 2016

Maniaczka dyniowa ukontentowana ;)

Noooo!!! Ta maniaczka dyniowa we mnie bardzo ukontentowana, mam mam, już wiszą, nowe dynie ozdobne. Już dojrzewają w nich nowe "dyniaki" ;)
Dojrzewanie dyniaków w dyńkach, paradoksalnie polega na tym, że muszą porządnie uschnąć, co pociąga za sobą utratę ich promiennych kolorów. Jednakowoż pozostaną ich fantastyczne kształty i to one zapłodnią moją wyobraźnię i tchnę w dynie "nowe życie"w postaci dyniowych stworów ;)
Pokażę Wam dzisiaj te "cudeńka" które zanabyłam na tegorocznym Festiwalu Dyni, abyście mogły nacieszyć wzrok, a może nawet pofantazjować, co ja z nich takiego wymyślę ;) Co takiego wymyślę oczywiście jeszcze nie wiem, na to przyjdzie czas kiedyś...dzisiaj stroją mi bardzo energetycznie okno, odgradzając mnie choć częściowo od tej szarej papki, która jest za oknem.
Jednakowoż niedawno październik łaskawie obdarzył nas słonecznym dniem i wtedy sfotografowałam moje  wisielce, co to udają firanki ;) Myk, na drabinie, także korzystał ze słonecznych promyków, więc przy okazji czuwał, czy aby rzetelnie robię zdjęcia ;)

Słoneczko pewnego ranka, wyszło zza chmur, co od razu spostrzegłam, przez moje okno na wschód.

Dynie to rośliny płożąco-pnące, dlategoż i u mnie wlazły pod sam sufit. Myk to istota, pnąca się byle jak najwyżej, dlatego też zajął miejsce obok dyń. Jam ostatnio istota mocno naziemna, robiłam więc zdjęcia twardo stojąc na podłodze ;)




W tamtym roku  chyba zanabyłam więcej, ale tych tegorocznych też wystarczy, szczególnie,
że mam już zgromadzony niezły zapasik wyschniętych ;)
Myko uważnie śledzi moje poczynania.
Chyba mu się znudziło ;)
Bardzo mnie cieszy ta dyniowa dekoracja, dlatego obfotografowałam ją pod różnym kątem, no i oczywiście pokazuję to Wam, przecież zdjęcia nie mogą się zmarnować ;)


Słońce też jest ciekawe moich dyń!

Zagląda nieśmiało
Chyba mu się spodobały.


O, nawet bardzo ;)



Poznajcie je bliżej :)





Dostałam od koleżanki miechunki, porozcinałam je i powstały kwiatuszki. Kiedyś, już dawno, ktoś mi pokazał jak zrobić miechunkowe kwiatki.

Myko udaje, że go nie ma
Miechunka i dynie fajnie się uzupełniają, moim zdaniem oczywiście :) Lubię jak jest tak kolorowo, szczególnie, że na dworze powoli zbliża się szarość.











A tu taka biuściasta ;)


Najcięższa zawisła poniżej okna.

Z boku, małe zwinne dynie akrobatki, 


pną się po łańcuchu w górę.

Ptako szyld który zrobiłam przed Festiwalem Dyń.

Zrobiony jest z tykwy.
Myk też, moim zdaniem, pięknie komponuje się z dyniami :)  Dynie ubarwiają buraska.










-Hej, hej Myku lubisz dynie?


Hmmm...


Jednak zareagował, znaczy się raczył się podnieś ;)


Eeeeee, rozbójniku!!! Zostaw miechunkowe kwiatuszki!!!


-O co ten krzyk? Przecież pytała czy lubię...
-Pstryka i pstryka i pstryka...
No pstrykam i pstrykam i pstrykam, reraksuje mnie to ;)


I tobie Myku tez popstrykam!

-Eeeee gadasz!

-Ech, Ona to poważnie.

-Dałabyś se spokój.

No i...
-A popstrykaj sobie...

A popstrykam tobie Myko, nie sobie ;)









Oooooo! Znudziło jej się ;)

Znudziło, znudziło, zaraz znudziło, do roboty trzeba się jakieś wziąć!

Niestety za oknem szaro buro, co prawda przez tą szparę widać, że jednak słońce tak całkiem nie przepadło, tylko dlaczego takie oszczędne się zrobiło? 


Od czasu do czasu zdarzają się słoneczne przebłyski.



I wtedy promienie zerkają ciekawie na moje dyniaki, które w końcu doprosiły się o odpowiednie półeczki.
Niech mają, w końcu sobie zasłużyły :)))


Za oknem jesień słota, chociaż o tej porze powinna być złota!!!
Dużo czasu spędzam więc w moim pokoju, który robi się coraz bardziej niepoważny ;)

Tu dyniaki...
I tu dyniaki...

I tu...Mójdyń :)))

Dyniaki i...niedoszłe dyniaki ;)
Nic to, że niepoważnie to moje lokum, ale za to wiem, że na pewno jestem u Siebie ;)))