czwartek, 27 kwietnia 2017

Wyruszam na spotkanie pięknych chwil...

Łatwo zaśpiewać:
...Umówić się ze słońcem, na kilka ładnych dni...
Prognozy mówią, że słońce także dostało urlop i odpoczywa za chmurzyskami, no ale: "słowo się rzekło, kobyłka u płotu", znaczy się brat podjechał samochodem, miejsce w samolocie opłacone...
Kierunek lotnisko!
Na lotnisku należy trafić do odpowiedniego samolotu, ale wpierw trzeba przejść przez bramkę.
Rzeczy ułożone w kuwetach suną po rolkach, a ja przechodzę i ...brzęczę, ale żem niewinna jak anielica, spokojnie czekam na rozwój wypadków ;) Wysmarowali mi dłonie "lizakami", a w tym czasie przez bramkę nieproszony ładuje się niepełnosprawny na wózku i on też brzęczy, uznano, że on jest groźniejszy niż jakaś "babcia" i kazano mi iść dalej ;) Okazało się, że znalezienie "swojego" samolotu nie jest wcale trudne, należało teraz poczekać na wejście do niego i odlot.
Na razie jednak obserwuję przygotowania do odlotu innych podróżnych.

Znalazłam sobie fajne miejsce obserwacyjne :)

Przez tą tubę zaraz będą wchodzić odlatujący.

Podróżni są już w samolocie, pracownicy lotniska odblokowują koła samolotu.

Samochodowy pchacz zaczyna wypychać samolot na wolną przestrzeń.



Pchacz odjeżdża...

...teraz samolot poradzi sobie już sam.
Ale, ale, właśnie pojawił się "mój"

Oto jest!!!

Jeszcze kilka chwil i wejdę na pokład...
Jak widać jestem już na pokładzie ;)


Miejsca w samolocie są numerowane i niestety mój bilet nie upoważnia mnie do zajęcia miejsca przy okieneczku, to miejsce zajmuje młody człowiek. Przyjrzawszy mu się uważnie, postanawiam negocjować!
Negocjacje powiodły się, mam, mam, mam miejsce z widokiem, szerokim widokiem ;)

I tak to wyruszam na spotkanie pięknych chwil,
"a piosenka jak przyjaciel jedzie leci z nami ze mną" :))))

Odbijamy...
Suniemy na pas startowy.

Bierzemy rozpęd...

...i fruuuuuuuu!!!

Pniemy się do góry





No i przebiliśmy się do słońca!

























Jesteśmy prawie na miejscu.









Po lewej w oddali widoczny port lotniczy.
Jestem w Dortmundzie, wsiadamy teraz do samochodu i jedziemy do Hamm, po drodze mijamy wiatraki.






Docieramy do Hamm! W przeciągu niecałych 2 godzin przemieściłam się z miasta krasnoludków do miasta słoni, przed laty ta droga zajmowała mi ponad 10 godzin.
W jaki sposób słonie stały się symbolem tego górniczego niegdyś miasta, napiszę w ciągu dalszym mojej podróżnej opowieści :)



Słoń kwietny.

Słoń zwierzątkowy.
I znowu kwietny.

I słoń łapeczkowy ;)
Hamm (łac. Hammona) – miasto na prawach powiatu w zachodniej części Niemiec, w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia. Port nad rzeką Lippe i kanałem Datteln-Hamm.
Miasto zostało założone w Środę Popielcową, w marcu 1226 r. przez Adolfa I von der Mark, który zaproponował okolicznej bezdomnej ludności osiedlenie się na jego ziemiach.
1469 - Hamm stało się członkiem Hanzy. Było jednym z najpotężniejszych miast regionu, podczas gdy inne miasta Zagłębia Ruhry były małymi osadami.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hamm

Resztki murów obronnych.

Pauluskirche
Kościół ewangelicki pod wezwaniem św.Pawła.
Najstarsza monumentalna budowla w mieście.
https://www.hamm.de/sehenswuerdigkeiten/kirchen-in-hamm/pauluskirche.html

Z boku placu na którym stoi powyższa bardzo szacowna budowla, znajduje się fajna fontanna :)

To właśnie ona.
W tle poza placem, widoczny jest szpital, miejsce pracy mojej koleżanki.
Na ocembrowaniu fontanny znajdują się zwierzęta o ruchomych częściach, którymi można dowolnie manipulować.




Od placu na którym stoi kościół, ciągnie się miejski deptak.









Okolice deptaka.



Deptakiem docieramy do Dworca kolejowego.

Miejsce w którym zamieszkała moja koleżanka, znajduje się blisko zabytkowego centrum, to bardzo sympatyczna okolica :)

Taka spokojna zielona ulica,

gdzie koty mogą bezpiecznie robić sobie poranną toaletę.

Ta sama uliczka widziana z drugiej strony.





Taki recykling rowerowy :)







Przez kuchenne okno można obserwować między innymi wiewiórkę która,

 "wygryzła" z tej budki  sikorki ;)
Koleżanka obserwowała, jak przez kilka dni zębiskami poszerzała otwór.

Widok z balkonu

Za tą ulicą prowadzącą do centrum, znajduje się poniższa łąka.

Na łąkę to przylatują na żer dzikie gęsi.
Nie miałam szczęścia, żeby je sfotografować, bo jak leciały nad moją głową to nie miałam przy sobie aparatu,
następnym razem zaś, zjawiłam się za późno.


Jeżyny są wszechobecne.
Naprzeciwko koleżanki domu, na byłych terenach wojskowych wybudowano wyższą uczelnię i market handlowy.
Hamm oznacza "kąt" w starym dolnoniemieckim dialekcie. Pochodzi od położenia miasta w kącie utworzonym przez rzekę Lippe i jej wąski dopływ Ahse

To jest właśnie Ahse, za drzewami znajduje się kanał, a za nim Lippe.

Taki fruwajek latał sobie nad parkiem opodal Ashe.
W widełkach pomiędzy tymi ciekami znajduje się park zdrojowy, bo część Hammu, o rzut beretem od miejsca zamieszkania mojej koleżanki, ma status uzdrowiska.


Do kurparku, znaczy się zdrojowego parku zaprasza elefant, czyli słoń oczywiście, symbol miasta Hamm

Nie ma żadnej wątpliwości, byłam tutaj na pewno ;)

Jakiś czas temu w parku zdrojowym wybudowano tężnie.

Po drodze do tężni mijamy takie ciekawe miejsce.







































 Jest i tężnia!




 Słoneczko robi czary mary i zmienia całkowicie ponurawy nastrój tego miejsca :)





 Tężnia w różnych kwietnych odsłonach ;)















Ahse widziana w drugą stronę, albowiem opuszczamy park zdrojowy.


 
 Do kurparku przylegają tereny rekreacyjne.






Taaaaaak czas kończyć pierwszą część mojej relacji podróżnej ;)

Jeszcze tylko pokażę rodzinne psiaki, bo bardzo sympatyczne :)))



I taką jedną czapelkę co to na kolację przylatuje do przydomowych ogródków, wszak tam w oczkach wodnych pluskają się pyszne złote rybki ;)




A na sam samiutki koniec coś na co żeśmy natknęły się szukając regionalnych słodyczy ;) Tak było w dwóch różnych sklepach :)




Co Wam powiem, to Wam powiem, że zrobiłam 2 700 zdjęć z letkim okładem, ale spokojnie, nie będę pokazywać wszystkich, albowiem zrobiłam już pewien przesiew, jednakowoż przewiduje jeszcze dwa odcinki poświęcone mojej podróży :)
Ciąg dalszy nastąpi...