czwartek, 20 września 2018

Dyniak? A może krasnoludek?

O!!!
A cóż to takiego?
Ani chybi wygląda na to że mi się nowy dyniak ulągł ;)


Echhhhh, że też te moje dyniaki nie chcą mi wychodzić lalkowo piękne...
Ale przecież taka lalkowo-chińska uroda no to nudna jest ;) (jak dla mnie oczywiście)


Wyszedł mi więc taki debeściak-niebieściak ;)
Niebieściakdyń jak to brzmi?
Może nie dumnie, ale przecież nie najgorzej! ;)

Moja ludzka dola od jakiegoś czasu rzecze mi tak: Ech Mary cha cha, co ty robisz, co ty robisz???????? Życie to przecież nie zabawa, do kuchni marsz!!!!!!!!!!!!!!!!!
O "kuchniafelek" a wydawało mi się, że już mi się ta kuchnia w życiu upiecze, bo przecież gotowanie to taka strata czasu!!!!!
Jednakowoż kuchnia sama piec, ani gotować nie chce, gotuję więc ja :(
Nie będzie mi tu jednak jakaś ludzka dola dyktować warunków!!!
Jak tylko się da, uciekam z kuchni do moich zabawek :))))

Jednakowoż w takich mało sprzyjających warunkach, powstawał ten niebieściak długo, dłuuuuuuuuugooooooo, ba...bardzo długo!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale przecież jest!!!!!!!!
I jest po to aby moje bidne ego nie skapcaniało całkowicie w tej kuchni!!!

Postanowiłam więc sobie to moje ego dopieścić, a właściwie to liczyłam, że to publika mi je dopieści.
Zabrałam więc niebieściaka na szlaki turystyczne Wrocławia, aby dużo ócz mogło nas zobaczyć ;)

Właśnie jesteśmy na Placu Wolności, tylko ludziów jakoś niewiele...

To przezroczyste to zejścia do podziemnych garaży.

W tym zamczysku w tle, rządzi Temida.

Z lewej strony Forum Muzyki, a obok Muzeum Teatru.

W tle Pałac Królewski.

W dali widoczna wieża Ratusza.

Som i ludzie!
Ten facet w czarnej koszulce, po prawej stronie, tańczy sobie salsę.
Wędrujemy dalej, niebieściak w plecaczku na moich plecach.


Zawędrowaliśmy na Plac Solny z kwietnymi kramami.


I ze smoczą fontanną.


Zobaczcie, jak niebieściakowi nieźle wychodzi zachwyt nad kwiatuszkami :)


Przez Rynek tylko przemykamy, bo jakoś za mało mi tu światła było do robienia zdjęć.


Pomykamy Kuźniczą obok Kalamburu


Przez Plac Uniwersytecki.

Pośrodku w głębi Uniwersytet Wrocławski z Wieżą Matematyczną.

Muzeum Uniwersytetu.


Dokąż tak dążymy? Ano do Barokowego ogrodu Ossolineum, albowiem mam w pamięci, taką oto fajowską fontannę, uważałam, że będzie się ona pięknie komponować z moim niebieściakiem.

Zdjecie robione w 2010 roku.
No i cooooooooooo?
No i...fontanna oczywiście jest, ale jak dla mnie miej fajna :)
Jednakowoż zamiast fajnej fontanny jest taka fajowska dziewuszka, bardzo ją zainteresowała moja dyniakowa poczwara :) I po to właśnie poszłam na tą przebieżkę z moim dyniakiem!


Ten barokowy ogród mały jest, ale niezwykle klimatyczny.







Centralny punkt ogrodu stanowi pomnik śląskiego poety okresu baroku, Angelusa Silesiusa, urodzonego w 1624 roku we Wrocławiu. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Johannes Schefler. Jednym z najistotniejszych dzieł artysty jest „Anielski Wędrowiec”. Obecność Angelusa na dziedzińcu Ossolineum nie jest przypadkowa. Każdego roku, we Wrocławiu, wręczana jest Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus.
https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,odkrywamy-wroclaw-ogrod-ossolineum,wia5-3266-6211.html

Zakład Narodowy im. Ossolińskich (ZNiO), Ossolineum – polski instytut naukowy i kulturalny we Wrocławiu. 
Zbiory przywiezione ze Lwowa zostały umieszczone w budynku poklasztornym Zakonu Szpitalnego Kawalerów Krzyżowych z Czerwoną Gwiazdą, gdzie od początku XIX w. działało męskie gimnazjum katolickie p.w. Św. Macieja. Gmach odremontowano i już w 1947 uruchomiono czytelnię.


Moja czytelniczka Galia Anonima pewnie rozpoznaje i zaczyna przebierać nóżkami, bo coś jej kiedyś obiecałam...



Zaułek Ossolińskich.




Obiecałam, że wejdę przez te drzwi widniejące ciemną plamą za dyniakiem i obfotografuję wielkiej urody dziedziniec.


Kiedyś byłam tam z bratanicą, ale zdjęć zachowało się niewiele...





No cóż...spacerek z niebieściakiem uskutecznialiśmy w niedzielę, Ossolineum jest w tym dniu nieczynne niestety i na dziedziniec wejść nie można...


Jednakowoż mam dla Galii optymistyczną wiadomość...byłam, byłam na dziedzińcu i oczywiście robiłam zdjęcia!!! :)
I...następny wpis będzie o dziedzińcu Ossolineum :)))

Po tej dygresji wracam do niedzielnego spaceru.
Niebieściak nie miał ochoty na powrót do plecaka, szliśmy więc sobie ulicą Grodzką, a obok niej płynie  Odra.


Dyniak zaczął podszywać się pod jednego z wrocławskich krasnoludków i


moje ego zaczęło siem pławić...


bo ten mój niebieski pseudokrasnolud budził spore zainteresowanie!!!


Że co? Że nie widać?
A po co mi się jakieś obce ludzie po kadrach będą kręcić ;)


Na kadrach widać za to odrzańskie wyspy.
Całkiem z lewej strony to Tamka.


Za dyniakiem wyspa Daliowa z rzeźbą Nawą, za tą maleńką wysepką, większa Wyspa Piasek, a pośrodku w tle majaczy Wyspa Słodowa.


Tak powoli snujemy się w kierunku Hali Targowej i mostu Piaskowego.


No i widać!!!
Ta grupka kobiet na chodniku bieży ku niebieściakowi, zrobią mu zdjęcia, a także z nim :)


Popatrzmy sobie jeszcze do tyłu, bardzo wyraźnie widać wielkość Tamki.




A tu już bardzo lubiany przeze mnie, czerwony Most Piaskowy. Na Wyspie Piasek widać Bibliotekę Uniwersytecką oraz kościół pw św NMP.




I jesteśmy na bulwarze Xawerego Dunikowskiego.


Z którego mamy widok na Ostrów Tumski. Bardzo lubię ten widok!!!



Wyspa Piasek i most Tumski

Wyspa Piasek i Ostrów Tumski, który nie jest już wyspą, ponieważ kiedyś dawno, zakopano część Odry.
I znowu w tle, Katedra na Ostrowiu Tumskim, a przy nabrzeżu, największy wrocławski statek turystyczny Wratislavia.
 



Nagle na wodzie mignęło mi cuś takiego czarnego!!!



Ło właśnie takie!
A kręci się tego pływającego bractwa, po tej naszej Odrze, cała chmara!


Na wodzie oryginały i na ziemi tyż ;)
Lubię takie różne inności, ale jeżdżenie na leżąco uważam po prostu za niebezpieczne dla otoczenia, no i jakoś mało wygodne mi się wydaje.


I jeszcze coś dla Grażyny, czyli Młoda Para :)




Jeszcze jedno ujecie Ostrowa, oprócz Katedry dwupoziomowy kościół pw św Krzyża.


A tutaj postawiłam niebieściaka tak aby pokazać w kadrze Wzgórze Polskie.
Gdy po zrobieniu zdjęcia, podnosiłam go, z boku usłyszałam:
O! Ta pani zabrała...krasnoludka!!! ;)
Na co odpowiedziałam: Mój ci on, bo sobie go zrobiłam :)))
W ten oto sposób zaczęłam sobie sympatycznie gawędzić z parą moich rówieśników.
A na jakiż temat?
A na jakiż by to? A na temat moich dyniaków hehehehehehe!!!


I tak to moje ego broni się przed kuchennym uziemnieniem ;)