Mając 16 lat pojechałam na dwutygodniowy obóz wędrowny, tuptaliśmy po Beskidzie Sądeckim. Ło jak mnie się to spodobało! Nie uprawiałam nigdy żadnych sportów, a w tych górach okazało się że jestem niezwykle wytrzymała i bardzo lubię chodzić. Moi obozowi koledzy dziwili się, że dorównuję im kroku :)
Błoto, ach cóż tam błoto, byle dalej, dalej, dalej, no i wyżej!
Po tym obozie więc, ze szkolną koleżeńską grupą, szwendałam się dość często, po naszych najbliższych czyli dolnośląskich górach, .
Taaaak chodzenie, a szczególnie po górach sprawiało mi zawsze wiele radości ino że na przestrzeni lat nie zawsze regularnie udawało się w te góry dotrzeć.

W górach czułam się zawsze tak jak w tej starej turystycznej piosence:
Idę wymachując kosturem
Idę w góry cieszyć się życiem
Oddać dłoniom halnego włosy
W szelest liści wsłuchać się pragnę
W odlatujących ptaków głosy
Słony pot czuję w ustach
Dzień spracowany ucieka
Anioł zapala gwiazdy
Oświetla drogę człowieka...
Jednakoż życie to nie łączka byczka Fernanda, borykanie z losem na dość długo odciągnęło mnie od górskich wędrówek. Dopiero w 2013 roku wdrapałam się na Małą Ostrą w Rudawach Janowickich. Łatwo nie było, ba miejscami baaaardzo trudno, ale dałam radę.

Dwa lata później zaś udeptałam trochę śniegu w tatrzańskich dolinach.

Dobrze że na moje powitanie w Tatrach spadł śnieg. Gdyby tego daru litościwy los mi nie zesłał i w dolinach była ślizgawica i błocko, kilka dni zamiast po dolinach tuptałabym po Krupówkach ;)
No bo cóż, tak się porobiło, że radioterapie leczące moje choroby nowotworowe (2002, 2003), osłabiły mięśnie moich nóg i zachwiały stabilizację stóp, no i całkowicie zaburzyły pracę jelit. Przez lata jednak ciekawość świata i ta moja szwendacka pasja pomimo trudności wyciągała mnie z domu.
Uwaga ostry zakręt!
Następny zakręt
I następny, aże aparat waryjuje ;)
I jeszcze jeden zakręt, no bo przecież to góry!
Powinnam po nich dreptać, ale taka jazda też jest niczegowata ;)
Emocje opadają, góry odsuwają się trochę od nas.
My zaś jedziemy dalej
Bo za Nową Rudą czeka przecież na nas ta atrakcja!
O Ścinawka Górna!
Jest, jest jest ona, nasza atrakcja!!!
A właściwie on, Zamek Sarny!!!
"Przez większość swojego udokumentowanego istnienia założenie należało do zamożnej rodziny hrabiów von Götzen, z której wywodziło się wielu Starostów Kłodzkich. To na Zamku Scharfeneck w 1866 r. urodził się Gustaw Adolf hr. Götzen, późniejszy kolonialny gubernator Niemieckiej Afryki Wschodniej."
" Götzenowie doprowadzili Scharfeneck do rozkwitu, rozbudowując rezydencję, dobudowując pałac letni jak i w XVIII wieku Kaplicę św. Jana Nepomucena, bogato ją dekorując polichromią. Po 1945 r. i po przemianowaniu Scharfeneck na Sarny zespół stał się własnością Skarbu Państwa. Po likwidacji Państwowych Gospodarstw Rolnych obiekt bardzo podupadł, stając na skraju zawalenia.
W 2010 r. o przejęcie Dworu Sarny starała się brytyjska fundacja Save Britain’s Heritage pod patronatem Karola, Księcia Walii. Ze względów administracyjnych i formalnych nie doszło do transakcji.
"Założenie do końca 2013 r. pozostawało w stanie postępującej degradacji, będąc własnością państwową. Od początku 2014 r. znajduje się w posiadaniu fundacji założonej przez trzy osoby prywatne i jest w trakcie obliczonej na ok. 20 lat rewitalizacji."
"W 2014 r. zabezpieczono pałac przed zawaleniem i rozpoczęto remont kordegardy oraz prace projektowe."
Zapraszam do zwiedzania :)
Dom Bramny.
A w nim:
"Zamek Sarny ma jedną z najpiękniejszych kawiarni zamkowych, zaprojektowaną przez specjalistyczną pracownię stylowych wnętrz MaisondeRome Interior Design." http://www.zameksarny.pl/sarny-kiedys-i-teraz/
Popatrzcie jaki klimacik :)
Ja jednak pozostaje nieczuła na kawiarniane klimaty, bo nie to przyciągnęło mnie do Zamku Sarny.
Do przyjazdu w to miejsce skusiła mnie kaplica św. Jana Nepomucena.
Wejdźmy do środka.
"Kaplica w Sarnach stanowi więc najdobitniejszy wyraz kontrreformacyjnej barokowej katolicyzacji Hrabstwa Kłodzkiego. Swoim malowaniem przypomina ołtarze niszowe w bocznych kaplicach barokowych kościołów, których świetnym przykładem są kaplice w kościele klasztoru w pobliskim Broumovie (Czechy)."
"...ołtarz, w którym iluzjonistycznie namalowane są ramy obrazu, ponad którym widnieje kartusz z medalionem i napisem DIVU[S] IOANNE[S] NEPOMU[K] SA[N]CTU[S] (zobacz zdjęcia poniżej tekstu).W centralnym punkcie – obrazie unoszonym przez nagie anioły – widać martwego świętego."
"Nie ciało lecz obraz Jana jest tu unoszony w kierunku Nieba. Obraz a więc idea, dusza. Ten obraz stanowi o grobowym charakterze Kaplicy w Sarnach."
"Wizerunek martwego świętego w ołtarzu jest wyjątkowo rzadki. Kaplica w Sarnach to symboliczny grób Św. Jana Nepomucena i można domyślać się, że w mensie ołtarzowej znajdowały się relikwie świętego."
"Wzrok wędruje następnie na spektakularną kopułę, na której uwidoczniona jest apoteoza świętego przyjmowanego przez Marię i Św. Józefa do Nieba,
w białej szacie i z palmą męczeńską, w aureoli z pięciu gwiazd. Wokół
widać anioły niosące jego atrybuty – modlitewnik, biret i krzyż. To
apoteoza nie tylko tego świętego, ale też Sacra Conversazione – obraz z
tronującą Matką Boską w otoczeniu świętych."
"Wnętrze Kaplicy stanowi graficzną opowieść o życiu, męczeńskiej śmierci i chwale ołtarzy Św. Jana z Nepomuku. W glifach okiennych przedstawiono osiem obrazów powieszonych na wymalowanych iluzjonistycznych gwoździach i wstążkach. Dekoracyjne motywy palm oraz białych i czerwonych róż podkreślają ideę męczeństwa"
"W oknach sarneńskiej Kaplicy zamyka się historia życia Jana."
"Wykonane w niej malowidło autorstwa Johanna Franza Hoffmanna (1699-1766) zostało ukończone w 1738 r., ostatnim roku życia hrabiego Franza Antona. Autor swoją sygnaturę i datę ukończenia dzieła umieścił przy herbie rodowym Götzenów nad lożą kolatorską."
http://www.zameksarny.pl/kaplica-sw-jana-nepomucena/
Wychodzimy z kaplicy na dziedziniec, w oddali widać zabudowania folwarczne.
Zamek.
Zejście do parku zamkowego
Park i rzeka Włodzica.
Letni Pałac Sarny.
Atrakcja warta była aby do niej dojechać, a teraz nawracamy się w kierunku doma.
Bo mój "kąt oka" dostrzegł jego pomnik właśnie!
Jak próbowaliśmy wjechać na drogę prowadzącą przez przełęcz Jugowską to policjant poinformował nas że droga ta będzie zamknięta do godziny 16.00. Ponieważ jest już po 15.00 zamierzamy w drodze powrotnej w końcu przez tą przełęcz przejechać.
Przed Jugowem mijamy taki niezwykle ciekawy wiadukt.
I już jedziemy w kierunku przełęczy.
I cóż my tu mamy?
Zakręty mamy!
Dużo zakrętów ;)
I przejeżdżamy przez przełęcz.
Za przełączą zakrętów ciąg dalszy.
A na jednym łuku taka historia!!!
Jeden z rajdowców daleko nie poleciał, gdyby nie drzewa mógłby spaść znacznie niżej.
Mój bratanek to doświadczony i rozsądny kierowca, dlatego to nie boję się pokonywać z nim te liczne zakręty. Wszak my jedziemy rekreacyjnie, nie musimy z nikim rywalizować!
Moje spotkanie z górami powoli się kończy, może dzięki ujeżdżaniu mojej kobyły, uda mi się jeszcze kiedyś po nich pochodzić :)
Powrotny Dzierżoniów zachwyca nas taką dmuchawcową fontanną.
Październik, a na polach miejscami jeszcze kwitnąco.
Czyżby to był rzepak? Wygląda jakby to był on!
Za to kukurydza wygląda tak jak przystało na październik ;)
Sky Tower nazywany przez lokalsów największym fallusem świata, to wysokachne pośrodku to właśnie on, pokazuje nam że to Wrocław właśnie i wycieczka nasza dobiegła końca!
Przejeżdżałam przez góry i cieszyłam się życiem, bo góry widziane przez okno samochodu również piękne są! ;)