środa, 6 października 2021

Zachciało mi się...popatrzeć na...góry.

Z wszystkich krajobrazów Polski to góry zawsze były mi najbliższe, w przenośni i rzeczywistości, mieszkam wszak na Dolnym śląsku :) 
Na wycieczki szkolne to w góry wożono nas najczęściej .

 

 Mając 16 lat pojechałam na dwutygodniowy obóz wędrowny, tuptaliśmy po Beskidzie Sądeckim. Ło jak mnie się to spodobało! Nie uprawiałam nigdy żadnych sportów, a w tych górach okazało się że jestem niezwykle wytrzymała i bardzo lubię chodzić. Moi obozowi koledzy dziwili się, że dorównuję im kroku :)

Błoto, ach cóż tam błoto, byle dalej, dalej, dalej, no i wyżej!

 

 Po tym obozie więc, ze szkolną koleżeńską grupą, szwendałam się  dość często, po naszych najbliższych czyli dolnośląskich górach, .

Taaaak chodzenie, a szczególnie po górach sprawiało mi zawsze wiele radości ino że na przestrzeni lat nie zawsze regularnie udawało się w te góry dotrzeć.

W górach czułam się zawsze tak jak w tej starej turystycznej piosence:

 ...Przyoblekam myśli w kolory
W złoto liści buków purpurę
Palę w ogniu letnie wspomnienia
Idę wymachując kosturem
Idę w góry cieszyć się życiem
Oddać dłoniom halnego włosy
W szelest liści wsłuchać się pragnę
W odlatujących ptaków głosy
Słony pot czuję w ustach
Dzień spracowany ucieka
Anioł zapala gwiazdy
Oświetla drogę człowieka...

  Jednakoż życie to nie łączka byczka Fernanda, borykanie z losem na dość długo odciągnęło mnie od górskich wędrówek. Dopiero w 2013 roku wdrapałam się na Małą Ostrą w Rudawach Janowickich. Łatwo nie było, ba miejscami baaaardzo trudno, ale dałam radę.

Dwa lata później zaś udeptałam trochę śniegu w tatrzańskich dolinach.

 Dobrze że na moje powitanie w Tatrach spadł śnieg. Gdyby tego daru litościwy los mi nie zesłał i w dolinach była ślizgawica i błocko, kilka dni zamiast po dolinach tuptałabym po Krupówkach ;)

No bo cóż, tak się porobiło, że radioterapie leczące moje choroby nowotworowe (2002, 2003), osłabiły mięśnie moich nóg i zachwiały stabilizację stóp, no i całkowicie zaburzyły pracę jelit. Przez lata jednak ciekawość świata i ta moja szwendacka pasja pomimo trudności wyciągała mnie z domu.

I nastał rok 2019 który przyniósł nam remont do naszej kamienicy, a nasza klatka schodowa na kilka miesięcy stała się dla mnie trzypiętrowym torem przeszkód często nie do pokonania. I tak to moja szwenacka pasja zaczęła przysypiać, a jak całkiem przysnęła to zasnęła także moja sprawność fizyczna. A do tego borykanie się z  demencyjnymi problemy mojej mamy, potem jej choroba i śmieć dowaliły mi jeszcze psychicznie!
Od stycznia balansuje na huśtawce nastrojów, co ma fatalny wpływ na moje jelita, które bardzo często uniemożliwiają mi wyjście z domu.
Z chodzenie kiepsko a do gór mi tęskno, no więc zachciało mi się chociaż na nie popatrzeć :)
Umówiłam się więc z bratankiem na pierwszą październikową niedzielę i wskazałam kierunek, Góry Sowie.
Dlaczego akurat te góry to po kilkudziesięciu zdjęciach się wyjaśni ;)
 
No to jedziemy,
 
 
a październik słonecznie się do nas uśmiecha :)

 
I taka zwiewna chmurka nas prowadzi.

 
Z boku zaś przygląda nam się Ślęża
 
 
W oddali widać już góry.


Wkoło nas coraz ładniej.



 
Masyw Gór Sowich właściwie już na wyciągnięcie ręki :)


 
Jesteśmy już w Dzierżoniowie.


 
Kierujemy się na Pieszyce bo wymyśliłam sobie aby przejechać drogą biegnącą przez Przełącz Jugowską
Wszak przecież chciałam popatrzeć na góry ;)
 

 Góry już o rzut beretem :)

 
Pieszyce







Kamionki,


a w nich taka oto niespodzianka.
Droga na Przełęcz Jugowską zamknięta!!!
Albowiem trwa rajd samochodowy.


Musimy przedostać się przez Góry Sowie, ponieważ zmierzamy do pewnej niezwykłej atrakcji! Wracamy się więc do Dzierżoniowa, aby przez Bielawę i przez Przełęcz Woliborską dojechać tam gdzie chcemy dotrzeć.


Zmieniona trasa okazała się niezwykle atrakcyjna i emocjonująca! :)


Uwaga ostry zakręt!


Następny zakręt

I następny, aże aparat waryjuje ;)

I jeszcze jeden zakręt, no bo przecież to góry!

Powinnam po nich dreptać, ale taka jazda też jest niczegowata ;)





Emocje opadają, góry odsuwają się trochę od nas.

My zaś jedziemy dalej


Bo za Nową Rudą czeka przecież na nas ta atrakcja!



O Ścinawka Górna!

Jest, jest jest ona, nasza atrakcja!!!

A właściwie on, Zamek Sarny!!!

" Położone na skalnym występie zbocza w dolinie rzeki Ścinawki pomiędzy Górami Sowimi a Stołowymi, zabytkowe założenie w Sarnach (niem.Scharfeneck) jest jednym z najciekawszych architektonicznie historycznych kompleksów pałacowo-folwarcznych w obecnych granicach Dolnego Śląska."
 
 Historia Zamku Sarny zaczyna się w średniowieczu.

"Przez większość swojego udokumentowanego istnienia założenie należało do zamożnej rodziny hrabiów von Götzen, z której wywodziło się wielu Starostów Kłodzkich. To na Zamku Scharfeneck w 1866 r. urodził się Gustaw Adolf hr. Götzen, późniejszy kolonialny gubernator Niemieckiej Afryki Wschodniej."

" Götzenowie doprowadzili Scharfeneck do rozkwitu, rozbudowując rezydencję, dobudowując pałac letni jak i w XVIII wieku Kaplicę św. Jana Nepomucena, bogato ją dekorując polichromią. Po 1945 r. i po przemianowaniu Scharfeneck na Sarny zespół stał się własnością Skarbu Państwa. Po likwidacji Państwowych Gospodarstw Rolnych obiekt bardzo podupadł, stając na skraju zawalenia.

W 2010 r. o przejęcie Dworu Sarny starała się brytyjska fundacja Save Britain’s Heritage pod patronatem Karola, Księcia Walii. Ze względów administracyjnych i formalnych nie doszło do transakcji.

"Założenie do końca 2013 r. pozostawało w stanie postępującej degradacji, będąc własnością państwową. Od początku 2014 r. znajduje się w posiadaniu fundacji założonej przez trzy osoby prywatne i jest w trakcie obliczonej na ok. 20 lat rewitalizacji."

"W 2014 r. zabezpieczono pałac przed zawaleniem i rozpoczęto remont kordegardy oraz prace projektowe."

 http://www.zameksarny.pl/sarny-kiedys-i-teraz/

Zapraszam do zwiedzania :)

Dom Bramny.

A w nim:

"Zamek Sarny ma jedną z najpiękniejszych kawiarni zamkowych, zaprojektowaną przez specjalistyczną pracownię stylowych wnętrz MaisondeRome Interior Design."  http://www.zameksarny.pl/sarny-kiedys-i-teraz/

 

Popatrzcie jaki klimacik :)



 

 




Ja jednak pozostaje nieczuła na kawiarniane klimaty, bo nie to przyciągnęło mnie do Zamku Sarny.

Do przyjazdu w to miejsce skusiła mnie kaplica św. Jana Nepomucena.

"Jan Nepomucen 1345- 1393 – duchowny, kanonik, wikariusz generalny archidiecezji praskiej, męczennik i święty Kościoła katolickiego. Wikipedia 
Patron: jezuitów, Pragi, spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy, tonących oraz orędownikiem podczas powodzi i mostów"
 
Historię męczeństwa św. Jana Nepomucena opowiedział mi przewodnik na moście Karola w Pradze w 1993 roku. Po powrocie z Pragi dotarło do mnie, że koło naszego kościoła parafialnego stoi rzeźba właśnie tego świętego. We Wrocławiu jest sporo rzeźbionych okazałych wizerunków tego świętego, tak się jakoś składa, że mijam je dość często. 
No i moje blogowe koleżanki cudARTeńka i Grażyna od kilku lat jeżdżą śladami Nepomuków.
Jak mi więc ze dwa lata temu na mojej fejsowej stronie pojawiła się informacja o Nepomuckiej kaplicy w Zamku Sarny, niezwykle mnie to zaintrygowało, bo kaplica na zdjęciach wyglądała niezwykle. 
Kusiła mnie ta kaplica, wabiła, postanowiłam więc połączyć moją chętkę na góry z chętką zobaczenia kaplicy ;)
I oto stoję sobie przed kaplicą św. Jana Nepomucena na Zamku Sarny :)

 
"Kaplica w obrębie Zamku Sarny powstała w latach 20-tych XVIII wieku jednocześnie z kościołem parafialnym (obecnie bazyliką mniejszą) w Wambierzycach."
"Jak na miejsce kultu religijnego w rezydencji arystokratycznej, Kaplica Św. Jana Nepomucena w Sarnach jest większa niż porównywalne obiekty. Ma też nietypowy plan elipsy."
 

Wejdźmy do środka.

"Kaplica w Sarnach stanowi więc najdobitniejszy wyraz kontrreformacyjnej barokowej katolicyzacji Hrabstwa Kłodzkiego. Swoim malowaniem przypomina ołtarze niszowe w bocznych kaplicach barokowych kościołów, których świetnym przykładem są kaplice w kościele klasztoru w pobliskim Broumovie (Czechy)."

"...ołtarz, w którym iluzjonistycznie namalowane są ramy obrazu, ponad którym widnieje kartusz z medalionem i napisem DIVU[S] IOANNE[S] NEPOMU[K] SA[N]CTU[S] (zobacz zdjęcia poniżej tekstu).W centralnym punkcie – obrazie unoszonym przez nagie anioły – widać martwego świętego."



"Nie ciało lecz obraz Jana jest tu unoszony w kierunku Nieba. Obraz a więc idea, dusza. Ten obraz stanowi o grobowym charakterze Kaplicy w Sarnach."

 

"Wizerunek martwego świętego w ołtarzu jest wyjątkowo rzadki. Kaplica w Sarnach to symboliczny grób Św. Jana Nepomucena i można domyślać się, że w mensie ołtarzowej znajdowały się relikwie świętego."

"Wzrok wędruje następnie na spektakularną kopułę, na której uwidoczniona jest apoteoza świętego przyjmowanego przez Marię i Św. Józefa do Nieba,

 

 w białej szacie i z palmą męczeńską, w aureoli z pięciu gwiazd. Wokół widać anioły niosące jego atrybuty – modlitewnik, biret i krzyż. To apoteoza nie tylko tego świętego, ale też Sacra Conversazione – obraz z tronującą Matką Boską w otoczeniu świętych."

"Wnętrze Kaplicy stanowi graficzną opowieść o życiu, męczeńskiej śmierci i chwale ołtarzy Św. Jana z Nepomuku. W glifach okiennych przedstawiono osiem obrazów powieszonych na wymalowanych iluzjonistycznych gwoździach i wstążkach. Dekoracyjne motywy palm oraz białych i czerwonych róż podkreślają ideę męczeństwa"

"W oknach sarneńskiej Kaplicy zamyka się historia życia Jana."


"Wykonane w niej malowidło autorstwa Johanna Franza Hoffmanna (1699-1766) zostało ukończone w 1738 r., ostatnim roku życia hrabiego Franza Antona. Autor swoją sygnaturę i datę ukończenia dzieła umieścił przy herbie rodowym Götzenów nad lożą kolatorską."

http://www.zameksarny.pl/kaplica-sw-jana-nepomucena/

Wychodzimy z kaplicy na dziedziniec, w oddali widać zabudowania folwarczne.


Zamek.

Zejście do parku zamkowego

Park i rzeka Włodzica.


Letni Pałac Sarny.


Atrakcja warta była aby do niej dojechać, a teraz nawracamy się w kierunku doma.

W Rudzie Śląskiej coś przyciąga mój "kąt oka";)
A cóż to cóż?
Dzięki cudARTeńce tyle widziałam pomników Nepomucena, że moje oko najwyraźniej nastawiło się już na nie :)

Bo mój "kąt oka" dostrzegł jego pomnik właśnie!

Jak próbowaliśmy wjechać na drogę prowadzącą przez przełęcz Jugowską to policjant poinformował nas że droga ta będzie zamknięta do godziny 16.00. Ponieważ jest już po 15.00 zamierzamy w drodze powrotnej w końcu przez tą przełęcz przejechać. 

Przed Jugowem mijamy taki niezwykle ciekawy wiadukt.

I już jedziemy w kierunku przełęczy.

I cóż my tu mamy?

Zakręty mamy!

Dużo zakrętów ;)


I przejeżdżamy przez przełęcz.

Za przełączą zakrętów ciąg dalszy.

A na jednym łuku taka historia!!!

Jeden z rajdowców daleko nie poleciał, gdyby nie drzewa mógłby spaść znacznie niżej.

Mój bratanek to doświadczony i rozsądny kierowca, dlatego to nie boję się pokonywać z nim te liczne zakręty. Wszak my jedziemy rekreacyjnie, nie musimy z nikim rywalizować!



Moje spotkanie z górami powoli się kończy, może dzięki ujeżdżaniu mojej kobyły, uda mi się jeszcze kiedyś po nich pochodzić :)

Powrotny Dzierżoniów zachwyca nas taką dmuchawcową fontanną.


Październik, a na polach miejscami jeszcze kwitnąco.

Czyżby to był rzepak? Wygląda jakby to był on!

Za to kukurydza wygląda tak jak przystało na październik ;)

Sky Tower nazywany przez lokalsów największym fallusem świata, to wysokachne pośrodku to właśnie on, pokazuje nam że to Wrocław właśnie i wycieczka nasza dobiegła końca!


Przejeżdżałam przez góry i cieszyłam się życiem, bo góry widziane przez okno samochodu również piękne są! ;)


28 komentarzy:

  1. 😃supee, że wycieczka się udała, my do kawiarni nie wchodzilismy, bo pladrowalismy wszystkie wejscia, wieżę, i calokształt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety całokształt nie na moje nogi, mam bardzo poważny problem z wchodzeniem, bardzo często nie daje rady poruszać się po schodach bez poręczy. Nawet aby zejść do parku i wejść z powrotem musiałam skorzystać z pomocy brata. A do kawiarni warto wejść chociażby po to aby tylko zobaczyć jak ona wygląda :)

      Usuń
  2. Przykro ze masz problemy z nogami.Może powolutku nabierzesz formy.Wycieczka piękna,można na cieszyć oczy górami,zielonoscia i nawet piękne żółte pole aż niemożliwe o tej porze roku.Pogoda dopisała i pewnie wróciłas zadowolona do domku.Dzięki ze podzieliłas się z nami pięknem polskiej ziemi.Bardzo mi teraz brakuje tutaj takich właśnie wedrowek i prawdziwego polskiego lasu i gór.Mam za to teraz 20 mil do morza i kilka razy busem robilam wycieczki.Pozdrawiam Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za troskę pozdrowienia, ja także pozdrawiam :)
      Tak, wróciłam z wycieczki bardzo zadowolona. Piękna nasza Polska cała, a Dolny Śląsk w szczególności, właściwie to tylko morza nam tutaj brakuje ;) A tak w ogóle to ja mam manię fotograficzną, więc chętnie się dzielę swoim "urobkiem".

      Usuń
  3. Bardzo mi sie spodobałą Twoja wycieczka!!a kaplica absolutnie nie z tej ziemi! Mozna zapatrzeć sie na te malunki i wynajdywać przeróżne historie! A kawiarni bym nie przepusciła, oj nie ! bardzo jest urocza. W Letnim Palacu Sarny jest agroturystyka, bardzo zachęcająca, bo nie droga a w palacu!!!! Ciekawa miejscowosc ta Scinawka.
    A czy to nie czasem rzepik siany na poplon to co podobne do rzepaku?
    Brawo Bratanek, Cioci trzeba zapewnić atrakcje! ozdrawiam serdecznie MArio! Nepomuk godny wyprawy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sprawdziłam co jest w tym letnim pałacu, jeśli agroturystyka to warto tam szurnąć, tylko porę trzeba wybrać starannie. W Górach Sowich jest mikroklimat i długo utrzymują się tam warunki zimowe. Bardzo dawno temu jeździłam do Rzeczki na narty, jeszcze w kwietni leży tam śnieg.
      A ta okolica szczególnie bogata jest w Nepomuceny, w samym Dzierżoniowie jest ich kilka, tak jak i cały Dolny Śląsk obfituje w wizerunki tego świętego.
      A to żółte to też tak sobie myślałam, że to pewnie na poplon, tak jak i to białe kwitnienie.
      Bratanek ma do mnie słabość, ale ja do niego także ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. No kochana, tyle atrakcji w jednym poście to miód na serce.
    Stare zdjęcia przypomniały mi moje pierwsze kontakty z górami, człek młody był, nawet ubrania odpowiedniego na góry nie było, ale co tam!
    Cieszy mnie, że wyprawa się udała, kawiarnia bardzo mi się spodobała, jak i cała reszta,
    Figur Nepomucena sporo w Czechach widzieliśmy.
    Takie wyprawy ładują baterie na długo...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie mogłabym rozbić to na kilka postów, nawet myślałam aby o kaplicy zrobić osobny, jednakoż ja ostatnio odczuwać sporą niechęć do pisania, a jak się zebrałam to już poleciałam na całość ;)
      A tak odnośnie strojów w dawnych czasach, usiłowałam w młodości mej jeździć na nartach. Na pierwszą narciarską wyprawę pojechałam w dżinsach, a że moje umiejętności narciarskie ograniczały się prawie tylko do padania, to po zejściu ze stoczka nawet majtki miałam mokre, dobrze że to przewidziałam i miałam ciuchy do przebrania ;)
      Ta kawiarnia jest szczególnie klimatyczna.
      Masz rację ta wyprawa wydatnie polepszyła moje samopoczucie.

      Usuń
  5. Stare zdjęcia, aż mnie nostalgicznie na wspominki własnych wycieczek i czarno białych zdjęć wzięło :)
    Relacja i zdjęcia piękne! Fantastyczne po prostu! Aż nabrałam ochoty na wycieczkę. Może w jakiś pogodny weekend jesienny uda mi się wyciągnąć mojego skałoczepa na zwiedzanie.
    Trzymaj się Maryś i ładuj baterie w tych pięknych okolicznościach przyrody póki Cię nogi noszą! Oby jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle mnie to cieszy Piesie, że moja fotorelacja zachęciła cię wycieczkowania, takie przewietrzenie się dobre na samopoczucie :)
      W temacie noszenia mnie przez moje nogi mam gorące postanowienie nie poddawać się!!! ;)

      Usuń
  6. Ależ Ty masz dziewczyno niespożytą energię! Niesamowita wyprawa, przepiękne miejsca zwiedziałaś - aż mi wstyd, że nie mając tylu problemów ze zdrowiem tak rzadko robię podobne wycieczki. Bardzo Ci dziękuję za wspaniałą relację, kaplica mnie zauroczyła, ale i te widoki po drodze cudowne! Z całego serca życzę Ci powrotu do zdrowia, a przynajmniej lepszej formy, tak żebyś mogła jak najczęściej realizować swoją wędrowniczą pasję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Małgosiu że ci się moja relacja podobała, kaplica jest niezwykle atrakcyjna i piękna, a góry nieodmiennie mnie urzekają!
      Serdecznie dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  7. Miło pooglądać takie pejzaże, ja w zasadzie nie podróżuję a w górach to nigdy nawet nie byem
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosiku jeśli nie masz potrzeby podróżowania to przecież nie musisz, ja także cię pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Fajnie mieć bratanka, który zawiezie i obwiezie, gdzie trzeba :) Fajnie, że się udało. Miejsce bardzo ciekawe, a ta atrakcja w drodze powrotnej to most kolejowy?? Piękny :)
    Żółte mogło być gorczycą jeszcze....a zakręty bardzo lubię, pod warunkiem ,że jadę za kierownicą, bo inaczej to mi się w głowie kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fajnie mieć takiego bratanka który zatrzymuje się tam gdzie cioteczka wskaże swoim paluszkiem, taki mamy układ właśnie ;)
      Tak, to most kolejowy, też uważam że piękny, to chyba jakaś stara poniemiecka linia kolejowa, nie wyglądała na używaną, na mapach oznaczony ten most jako ciekawostka jest.
      No gorczyca też żółta, to może i gorczyca :)
      Jak jadę z bratem, albo bratankiem to nie mam żadnych zakrętowych lęków ani sensacji. Zdarzyło mi się jednak jeździć po zakrętach z mężem koleżanki, no i to nie było komfortowe, mało płynnie brał zakręty.

      Usuń
  9. Stare zdjęcia mają urok, nie do przebicia, zwłaszcza te z młodości, mam podobne:) Przy okazji podpowiadam, że w naszych górach są miejsca, do których możesz dojechać samochodem i patrzeć na świat... z góry:) np. do Szpindlerowej Boudy w Karkonoszach, polecam, masz tam też polską bazę w postaci schroniska Odrodzenie, można usiąść, zjeść i skorzystać z tzw. infrastruktury:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak te zdjęcia z młodości są nie do przebicia :)
      Serdecznie dziękuję za namiary, postaram się aby mi się przydały, tak zwana infrastruktura bardzo ważna :)

      Usuń
  10. Wspaniała fotorelacja...;o)

    A Ty się nic nie zmieniłaś !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schlebiasz mi, ale to miłe :)
      Serdeczne dzięki za uznanie!

      Usuń
  11. Ładna z Ciebie dziewczyna:) O zamku Sarny nie wiedziałam, ale podoba mi się.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba!!! ;)
      Na Zamku Sarny jest taka fajna aura. Na tarasach, w parku porozstawiane są ławki, leżaki, można sobie posiedzieć albo i poleżeć, podumać bo spokój, no i ładnie, wkoło takie niezaduże góry.
      :*

      Usuń
  12. Piękna wyprawa: i góry, i zamki i Nepomuki. A nawet anioły się znalazły. Fajnie, że mogłaś to zobaczyć i że opisałaś tak dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Dolny Śląsk jest piękny i fajnie, że od czasu do czasu mam możliwość sobie to przypomnieć :)
      Narobiłam tyle zdjęć, że szkoda mi było ich nie pokazać, dlatego relacja długa :)
      Nepomuków u nas jest bardzo dużo, gdybyś się wybrała w nasze strony na pewno byłabyś zadowolona!

      Usuń
    2. Dobrze, że jest tyle zdjęć - wszak ich robienie to czysta przyjemność.
      A co do Dolnego Śląska - na pewno miałabym co oglądać.

      Usuń
    3. Tak robienie zdjęć to wielka przyjemność :)

      Usuń
  13. Wszystko niesamowicie udane - począwszy od wędrówek z których pozostały Ci wspomnienia i czarno-białe zdjęcie aż po Góry Sowie i Zamek Sarny.
    Gratuluje wycieczki:-)

    OdpowiedzUsuń