czwartek, 21 czerwca 2018

Ech Mary cha cha jak dobrze żeś to zrobiła!!!





Takie były pierwsze zdania jakie napisałam 3 lata temu na tym moim blogu :)

Co pokazał czas w trakcie tego mojego blogowania najlepiej obrazuje rozdziawiona gemba mojego najnowszego dyniaka, który właściwie wcale już nie jest taki nowy ;)
Tworząc dyniakowego małpiszona czyli Szondynia przeczucie miałam jakieś czy cuś, że on aż taki zdziwiony mi wyszedł! 


Dyniakowy małpiszon dziwuje się!
Dziwuje się temu wszystkiemu co mi się w związku z blogowaniem wydarzyło.


A wydarzyło się dużo fajnych rzeczy :)


To że czytacie, oglądacie, komentujecie, to bardzo fajne jest :)


 To, że dzięki blogowaniu  poznałam przesympatycznych ludziów, to bardzo fajne jest!


 A jakie fajowskie były moje blogowe podróże!
Podróże z blogowymi koleżankami i do blogowych koleżanek :)


 A te wszystkie upominki i karteczki które od was dostałam, jakie fajne są!


Były także różne fajowskie wspólne akcje, takie jak praca nad kalendarzami Białe Kury, licytacje dla tych którym potrzebna była pomoc...!


 A kurzęca społeczność, dająca poczucie wspólnoty, oparcie, która dowartościowuje, motywuje...
To jest dopiero super fajna rzecz!!!


Zapytacie może, dlaczego Szondyń AŻ tak się dziwuje, takom rozdziawionom gembom?


On krzyczy ze zdziwienia!!! 
No bo jakże nie krzyczeć światu, jak przydarzyło mi się jeszcze na dodatek coś takiego jak:


 No i jeszcze to, że przez 3 lata nie trafili do mnie żadni internetowi frustraci, coby sobie ulać trochu żółci :)

Ech Mary cha cha, jak to dobrze żeś ty założyła tego swojego bloga!!!

W związku z historyją chcę Wam sprawozdać  :)
Chodzę na tą rehabilitację, coście mi podarowali, dwa razy w tygodniu. Asia jako pierwsza zauważyła, że główną przyczyną moich problemów z chodzeniem są stopy, szczególnie prawa, poza tym znalazła na ciele mym dużo różnych bolaków i znęca się nade mną niemożebnie, uciskając, rozciągając, wykręcając, od czasu do czasu wspomaga ją jeszcze jej mąż, głównie okleja mnie na niebiesko :)
Cierp ciało, żeby cię nie bolało, bo...ja już odczuwam pozytywne skutki tych Asinych "pieszczot", mówię Wam z moją sprawnością idzie ku lepszemu!!!

A przytrafiło mi się to dzięki Wam i naszej blogowej wspólnocie!!!

Buziaki:*******************************************************************
I serdeczności dla Was♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Jaka będzie przyszłość mojego bloga?
Cóż, pod górkę mi! Życie jak to życie, dokłada trosk, coraz więcej, radości często muszę sobie szukać sama ;) Póki co cały czas je znajduję, podrzucają mi je także życzliwe ludzia, postaram się pokazywać je tutaj, ino coraz mniej czasu mam na dokopanie się do mojej weny ;)

Jednakowoż obiecuje, że będę kopać za mą weną, dopóki zechcecie do mnie zaglądać :)))


Szondyń patrzy w przyszłość mego bloga!
Jest trochę jasności...

coraz więcej jasności...

O!!! nie jest źle :)
 I tego się trzymajmy!!! :)))





czwartek, 14 czerwca 2018

Dziwy na wyciągnięcie ręki.

Moje miejsce we Wrocławiu to Przedmieście Oławskie, mieszkam na tym osiedlu od urodzenia.
Przedmieście Oławskie wprawdzie do XIX wieku było sielską wsią, ale z budowlami godnymi miasta i z zaradnymi mieszkańcami, dla których uprawa roli była tylko dodatkowym zajęciem. Wielki świat przyjechał tu koleją.
W końcu nawet kardynał Philipp Ludwig von Sinzendorf, syn cesarskiego dygnitarza, ambasadora Austrii w Paryżu, szkolny kolega późniejszego papieża Benedykta XIV, światowiec i koneser sztuk, postanowił zbudować tu letni pałac. 
Na parcelę nie wydał, bo pałac miał stanąć na terenie Białego Folwarku (dziś pl. Zgody), należącego do biskupstwa. Projektantem został prawdopodobnie Christoph Hackner, budowniczy biskupa wrocławskiego, człowiek zaradny, zarabiający na spekulacjach gruntami, ale jako architekt cieszący się sporym uznaniem. Zatrudniał 23 czeladników, co znaczy, że na brak zleceń nie mógł narzekać.
Dla kardynała postarał się wyjątkowo. Wprawdzie jego szef i inwestor umarł w wieku 48 lat, wykończony przez podagrę, ale pałacem zajął się troskliwie następca Sinzendorfa, biskup Philipp Gotthard von Schaffgotsch, mason i hedonista.
W 1738 roku gotowe było gniazdko dla konesera przyjemności - wokół rezydencji ciągnął się ozdobny ogród z sadzawką i pergolami, a w oranżerii hodowano drzewka cytrusowe, które wystawiane latem na powietrze tworzyły egzotyczny gaik.

http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,35771,19956147,jak-powstalo-przedmiescie-olawskie-mapy-archiwalne-zdjecia.html
Pałac nie służył jednak zbyt długo biskupom i w następstwie różnych wydarzeń często zmieniał właścicieli. W końcu w 1880 r. rezydencję nabył Egmont Websky rozbudowyjąc ją jednocześnie do kształtu, w którym mniej więcej można ją oglądać do dzisiaj. W czasie drugiej wojny światowej pałac został wypalony, a jego odbudowa nastąpiła w latach 1962-65 wg. proj. Jana Grudzińskiego. Przez długi czas mieścił się w nim Dom Aktora, a ostatnio po generalnym remoncie pałac stał się siedzibą Muzeum Etnograficznego.

Muzeum Etnograficzne znajduje się od 2004 roku na Przedmieściu Oławskim, a ja mieszkając nieopodal dopiero miesiąc temu zebrałam się w sobie i obejrzałam z otwartą gembom jego ciekawe eksponaty ;)
Co prawda kilka lat temu wybrałam się z cudARTeńką do muzeum, ale ze względu na remont dostępna była tylko wystawa czasowa, dlatego też nie zobaczyłyśmy tego co najważniejsze.
Często bywa tak, że jedziemy pół świata, aby obejrzeć jakieś cudze cuda, a nie korzystamy z dziwów które mamy na wyciągnięcie ręki. Jak widać mnie się też to przytrafia, chociaż staram się poznawać swoje miasto.








To Noc Muzeów w końcu mnie zmobilizowała, oraz zapowiedź wystawy której wernisaż odbywał się w tym dniu.


„Wesela 21” to wystawa podsumowująca pięcioletnie badania współczesnego weselnego rytuału. Ekspozycja prezentuje reguły ślubno-weselnej przemiany w żonę i męża. Od podjęcia przez parę decyzji, przez labirynt przygotowań, moment ślubu, dzień i noc wesela, aż do powolnego zacierania się wydarzeń w pamięci. Bohaterowie zostają porwani w podróż, z której wracają odmienieni. Dotyczy to nie tylko państwa młodych, ale również weselnych gości, o których rytuał także się upomina.
Wystawa przygotowana przez Muzeum Etnograficzne w Krakowie. 
http://www.muzeumetnograficzne.pl/index.php?section=wystawy_czasowe&page=wystawy_czasowe

Na weselu powinien być tort, na wernisażu weselnej wystawy też był, otaczający go szczelnie wianuszek degustatorów zniechęcił mnie jednak do posmakowania ;)






Na narrację wystawy składają się relacje uczestników i świadków wydarzeń, materiały filmowe, dźwiękowe i fotograficzne, dowody rzeczowe z miejsca zdarzenia – przedmioty pozyskane od par uczestniczących w badaniach. Można tu też podejrzeć i podsłuchać pracę antropologów.
http://www.muzeumetnograficzne.pl/index.php?section=wystawy_czasowe&page=wystawy_czasowe

















































Podsumowanie wystawy.


Bywałam od czasu do czasu na weselach, dlatego odnalazłam na tej wystawie echa tych uroczystości.
Ponieważ jednak nigdy nie byłam Panną Młodą, nie mam też dzieci, więc wesel dla nich także nie będę wyprawiać, to emocje związane z tym obrzędem są mi obce.
W stałej ekspozycji muzeum są czepki i wianki weselne.










Po weselnych emocjach przeszłam do ekspozycji stałej.


Zbiory Muzeum ukazują podstawową dla dolnośląskiej etnografii problematykę: trwałość i zmiany kultury. Autorzy większości ekspozycji podejmowali próbę zaprezentowania bliższej i dalszej historii Dolnego Śląska, postrzeganej jako proces kształtowania się kultury ludowej w warunkach zróżnicowania narodowościowego i wyznaniowego.


kolekcja dolnośląskiej rzeźby ludowej z XVIII i XIX w. jest jedynym tak cennym i okazałym zespołem na terenie Dolnego Śląska. Zabytki pochodzą głównie z Ziemi Kłodzkiej, Kotliny Kamiennogórskiej oraz z okolic Lwówka Śląskiego i Lubania. Były to bowiem katolickie enklawy na terytorium zamieszkanym przede wszystkim przez ewangelików.
O katolickiej proweniencji świadczy także tematyka rzeźb. Przeważają nawiązania do cudownych wizerunków maryjnych z miejscowości pielgrzymkowych Śląska i terenów sąsiednich. Równie częste są wyobrażenia Chrystusa - Ukrzyżowanego, Zmartwychwstałego, Chrystusa u słupa i Małego Jezusa Praskiego. Stosunkowo nieliczne są, tak popularne w całej Polsce, figury Chrystusa Frasobliwego, który ustępuje miejsca innemu, równie uniwersalnemu przedstawieniu typu Pieta. Rzadziej występują wyobrażenia Trójcy Świętej i Świętej Rodziny. Także w tym zespole, podobnie jak w całej ludowej sztuce przedstawiającej, wyraźny jest niezwykle silny związek z dewocją i wiarą w opiekuńczą moc patronów. Dużą grupę tworzą przedstawienia świętych, zwłaszcza popularnych na tym terenie św. Jana Nepomucena (który znany jest przede wszystkim jako patron chroniący przed klęską powodzi i utopieniem - jego kamienne figury umieszczane były przy wielu mostach), św. Floriana (patrona chroniącego przed klęską pożaru, którego wizerunki umieszczane były zazwyczaj we wnękowych kapliczkach, w szczytach domów), św. Rocha (patrona chroniącego przed chorobami zwierzęta), św. Sebastiana i św. Rozalii (patronów chroniących przed zarazami).

Św. Jan Nepomucen
Dolny Śląsk XIX w

Św. Antoni
Dolny Śląsk XVIII/XIXw

Święta rodzina
Dolny Śląsk XVIII/XIX w

Św. Rozalia
Dolny Śląsk XIX w

Madonna z dzieciątkiem
Dolny Śląsk XIX/XX w

Święty
Dolny Śląsk XIX wCzy ktoś może ma sugestię jaki to święty?
Muzeum nie zidentyfikowało.

Kapliczka koronacji Matki Boskiej
Dolny Śląsk XIX/XX w



Madonna z dzieciątkiem
Opolszczyzna  XIX/XX w





Anioł
Dolny Śląsk XVIII/XIX w



Św. Jerzy ze smokiem
Dolny Śląsk XIX/XX w







Liczący ok. 650 zabytków zbiór Muzeum jest drugą co do wielkości (po Muzeum Okręgowym w Jeleniej Górze) kolekcją dolnośląskiego malarstwa na szkle. Ta tak charakterystyczna dla kultury ludowej dziedzina sztuki, rozpowszechniona na całym obszarze Europy Środkowej, na Dolnym Śląsku rozwijała się głównie w XVIII i XIX w. w rejonie Podsudecia. Sprzyjały temu kryzysy następujące w 2 połowie XVIII w. w tutejszych hutach szkła artystycznego, skłaniające zatrudnionych w nich rzemieślników do poszukiwania innych możliwości zarobkowania. Techniki zdobienia szkieł wykorzystywali oni między innymi do produkcji obrazów dewocyjnych.





Bednarstwo, czyli wyrób naczyń klepkowych, znane było na Śląsku już w czasach prehistorycznych. W XVIII i XIX w. istniało we wsiach tego terenu ok. 400 warsztatów bednarskich, a ich wyroby użytkowane były w każdym gospodarstwie. Były to beczki do kwaszenia kapusty, ogórków i na piwo, cebry na solone mięso, dzieże do zakwaszania i wyrabiania ciasta chlebowego, maselnice tłuczkowe i korbowe, wiadra i konwie do wody, skopce do udoju, balie do prania. W 2 połowie XIX w. drewniane wyroby bednarskie coraz częściej zastępowano wyrobami metalowymi fabrycznego pochodzenia. Na wystawie zaprezentowany został warsztat bednarski, który na wsi lokowany był najczęściej w jednej z izb albo w budynku gospodarczym. Obok bednarskich wyrobów zobaczyć tu można liczne narzędzia, między innymi kobylicę do przytrzymywania drewna przy jego obróbce, wątorniki służące do wycinania rowka w klepkach, drewniane kleszcze i klamry do zakładania obręczy na złożone już naczynia.






Kowalstwo istniało na wsi dolnośląskiej już od średniowiecza. Do końca XVIII w. kowale wyrabiali pługi, metalowe okucia do drewnianych narzędzi, kopaczki, motyki, sierpy. Ich dziełem były też żelazne krzyże nagrobne i przydrożne, elementy ogrodzeń, kraty okienne, zawiasy i zamki do drzwi, szaf i skrzyń, okucia wozów, a także siekiery, tasaki, noże, świecaki itp. W każdej wsi znajdowała się co najmniej jedna kuĄnia, a jej stałym wyposażeniem było palenisko, przy którym zawsze usytuowany był skórzany miech do nadmuchiwania powietrza do ogniska. Na środku stało kowadło, a narzędzia zawieszano na ścianach, układano na podręcznych stołach lub w szafkach. Na wystawie zaprezentowano przede wszystkim zdobione wyroby kowalskie, w tym okucia do wozów oraz zdobione i datowane kowadła z cennej muzealnej kolekcji, liczącej 26 tego typu obiektów. W końcu XIX w. tradycyjne kowalstwo zaczęło upadać.




Tkactwo na Dolnym Śląsku miało zarówno charakter przeznaczonej na własne potrzeby wytwórczości domowej, jak też produkcji chałupniczej, stanowiącej często podstawę utrzymania całej wsi, zwłaszcza w rejonie Sudetów i ich przedgórza. Wysokiej jakości produkty tkaczy dolnośląskich docierały na rynki zagraniczne, w tym - amerykańskie i angielskie. Upadek tego rzemiosła przypadł na 1 połowę XX w. i związany był z rozwojem przemysłu tekstylnego. W rejonie sudeckim usytuowane były także warsztaty, w których ręcznie farbowano i drukowano płótna, o czym przypominają na wystawie misternie wykonane klocki do drukowania oraz zdobiony za ich pomocą obrus - tzw. blaudruk.




Maselnica kołyskowa

Pralka początek XX w
Zaprezentowane na wystawie formy piernikarskie sytuują się na pograniczu sztuki i rzemiosła. Ludową snycerkę przedstawiono także na przykładzie zdobionych form na masło oraz kabłąków dzwonków pasterskich.



Ule figuralne.
Kolekcja czepców dolnośląskich (ok. 320 zabytków), w większości pochodzących z XIX w., stanowi cenny materiał porównawczy, który może być wykorzystany do studiów historycznych i kulturowo-obyczajowych. Przepych tych czepców, szytych z kosztownych tkanin i bogato zdobionych, świadczył o zamożności właścicielek. Przynajmniej jeden czepiec musiała mieć każda mężatka, ale zamożniejsze kobiety miewały po kilka takich nakryć głowy. Zazwyczaj starannie przechowywane i nieprzerabiane, stanowiły swoistą lokatę kapitału. Z tego też zapewne powodu zachowały się w stosunkowo dobrym stanie i w dużej liczbie w porównaniu do innych części odzieży.
W zdobnictwie czepców znalazły zastosowanie złote i srebrne nici, cekiny, szkiełka, kamyki, koraliki - wykorzystywane do wykonania pięknych haftów o motywach roślinnych, a także różnego rodzaju koronki, tasiemki, wstążki - te ostatnie przyczepiane najczęściej z tyłu w formie kokardy. Wszystkie czepce uszyte zostały ręcznie, większość jednak przez wyspecjalizowane czepkarki.






Ważnym elementem izby wiejskiej, i to zarówno ze względu na swą użyteczność jak i walory dekoracyjne, była również kamionkowa i fajansowa ceramika gliniana. Wytwarzana w warsztatach garncarskich występujących powszechnie jeszcze w wieku XVII, już w XIX w. wypierana była przez docierające w tym czasie na wieś coraz liczniej fabryczne naczynia metalowe oraz wyroby manufaktury bolesławieckiej: butle na oliwę i wodę, formy do ciast i galaret.















Pojawiające się, nie tylko w tej części wystawy, postacie przedwojennych Dolnoślązaków odziane zostały w stroje wyraĄnie wzorowane na mieszczańskich. Zarzucony w 2 połowie XIX w., tutejszy strój ludowy miał charakterystyczne dla subregionów odmiany: wrocławską, kłodzką, wałbrzyską, jeleniogórską, karkonoską, kaczawsko-nadbobrzańską, głogowską i nyską. W zbiorach muzealnych zachowało się stosunkowo niewiele elementów dawnego odzienia. Z reguły pochodzą one z przełomu XIX i XX w. i nie wykazują już dawnego subregionalnego zróżnicowania. Licznie reprezentowany jest tylko strój kobiecy - utrzymany w ciemnej kolorystyce, o kroju odwołującym się do ubiorów renesansowych. Składają się na niego krótkie katanki z bufiastymi, zwężającymi się rękawami, długie spódnice, na które nakładano zapaski, białe z ażurowym haftem lub jedwabne, zakładane na ramiona kolorowe, biało haftowane chusty oraz bogato zdobione czepce.












Z wyeksponowanych zabytków ilustrujących dawną dolnośląską kulturę tradycyjną wyłania się obraz wsi pozostającej w bliskich związkach z miastem, wsi, do której przenikają już liczne wytwory pochodzenia fabrycznego. Wnętrze izby, zaaranżowane jednak w sposób nie będący próbą wiernej rekonstrukcji, wypełnione jest doskonale wykonanymi zdobionymi meblami. Są to nie tylko szafa, kredens, stół, skrzynia, zydle, ale też kołyska i łoże. Z mniejszych form odnajdziemy w tym wnętrzu także pulpit do książek, łyżniki, solniczki i różnego rodzaju skrzyneczki. Ściany zdobią głównie malowane na szkle obrazy z maryjnymi wizerunkami ze śląskich miejscowości pielgrzymkowych oraz przedstawieniami popularnych na tym terenie świętych, ale zobaczyć tu możemy także oleodruki i obrazy haftowane na tekturowej kanwie. Na półkach rozstawione są liczne naczynia.




Wrocławskie Muzeum Etnograficzne ma rozbudowaną stronę internetową z której zaczerpnęłam powyższe informacje. http://www.muzeumetnograficzne.pl/index.php?section=wystawa_stala&page=wystawa_stala

Jak widzicie jest co oglądać, a nie pokazałam przecież wszystkiego.
Miałam za mało czasu, aby obejrzeć wszystkie eksponaty, nie mówiąc już o smakowaniu, dlatego muszę się częściej zbierać w sobie i zachodzić do Muzeum, mam przecież te dziwy na wyciągniecie ręki :)