niedziela, 10 marca 2024

Ot taka przedpokojowa dłubaninka czyli z przymrużeniem oka maskowanie poremontowych strat, ;)

Hmmm dość długo mnie tu nie było...
Hop hop hop zaglądacie tu jeszcze?!?!?!?!

Dlaczego mnie nie było? No nie nie , nie przysnęłam całkowicie ino pewne wyzwanie mnie pochłonęło ;)



Wyzwanie dotyczyło chaupy mej, bo chaupa ma tak w ogóle to jedno wielgie wyzwanie!!!
Otóż pisałam tutaj o tym że mieszkam w zabytkowej acz mocno zaniedbanej dzielnicy która powstała na przełomie XIX i XX wieku. 

Pisałam także o remoncie kamienicy w której mieszkam

Na remont kamienicy czekaliśmy 50 lat, zrobiono sporo, ale bardzo dużo pozostało do zrobienia.
Prawda jest bardzo brutalna, gruntowny remont należałoby przeprowadzić w całym naszym mieszkaniu, taki z wymianą sieci elektrycznej, wodnej, ze zbijaniem tynków...
A jeśli chodzi o remonty to hmmmm
Nawet fani takowych muszą przyznać, że dezorganizują one życie codzienne. A dla tych którzy remontów nie lubią to duży stres, przemieniający się niejednokrotnie z różnych powodów w horror.
No a ja w tej starej kamienicy dorobiłam się remontowej fobii, albowiem mam za sobą 3 remontowe demolki trwające od 8 do 10 miesięcy każda!!!
Nie mam więc absolutnie ochoty na żadne dobrowolne działania remontowe.
Jednakoż nasza stareńka kamienica sama z siebie remonty wymusza!
Nie wymieniliście mi sieci gazowej? 
No to ja wam ją rozszczelnię!!!
I... 
tak to
22 grudnia odcięto nam dopływ gazu...

A...
tydzień po Nowym Roku zjawiło się 2 panów i zaczęli wymieniać sieć gazową. 
Remont sieci trwał do końca stycznia, 
Panowie robotnicy sobie poszli pozostawiając...nowe rury i...
demolkę poremontową, największą na przedpokoju.

Dlaczego to przedpokój najbardziej ucierpiał?


Albowiem ze 40 lat temu, jak w ofercie sklepów budowlanych pojawił się korek okładzinowy to tatulo mój wystroił w niego przedpokój w naszym mieszkaniu.
No i był sobie ten korek na ścianach i był,
aż!!!


13 lat temu, już po śmierci oćca mego w naszym mieszkaniu pojawił się kot Myk.
Każdemu pewnie wiadomo jakie kociurzyska mają pazurietty i co one temi pazuriettami potrafią w mieszkaniu zdziałać. 
No a na naszym przedpokoju ten...korek, materiał przecież miękki...
Dlatego to montowaliśmy na korku zasłony przeciwkotne ;)



Narożnik osłonięty makatą, Myczysko jak było młode wspinało się po niej, 


No a teraz temu przedpokojowemu korkowi, częściowo już nadwyrężonemu przez naszego milusińskiego, dołożyli remontowcy albowiem pion gazowy na przedpokoju się znajduje.

Szara rura w środku kadru to pion gazowy, obok miedziana od domowej sieci gazowej.
Rury z lewej to centralne ogrzewanie.
Z prawej strony, drzwi wyjściowe na klatkę schodową.

Fragment ściany obok drzwi wejściowo-wyjściowych zdemolowały 3 ekipy budowlane: elektrycy, instalatorzy od CO i ci od gazu. Poza tym obok drzwi znajduje się licznik gazowy i skrzynka z zabezpieczeniami elektrycznymi. Przed remontem urządzenia pomiarowe były obudowane przez mego tatula. Konieczności remontowe wymusiły demontaż osłon.
Pion gazowy to rura stalowa, jej odcinki robotnicy scalali spawając. Korek pod tą rurą częściowo wycieli ale także i nadpalili palnikiem.


Cuś trzeba było z tym zrobić!
Postanowiłam częściowo zamaskować remontowe liszaje moimi pracami, a częściowo udawać, że tak właśnie ma być ;) 
O wykorzystywaniu swoich prac do przyozdóbstwa mojego pokoju, pisałam tutaj 
Od dziesiątków lat baje w moim pokoju, teraz wyszłam z bajaniem na przedpokój ;)


Zadziałałam więc, bez zadęcie jeno z przymrużeniem oka, wykorzystując do maskowania moje prace i przedziwne rzeczy które zalegały w domowych czeluściach ;)




Drzwi nie trzeba było maskować, no ale skoro przystąpiłam do działania to je przystroiłam, no bo skoro ma bajać to niech baje ;)

Skrzydła drzwi wyjściowych częściowo były oszklone i dlatego zabezpieczono je kratami.
Jedno skrzydło zastawione jest dużą szafą, na kracie drugiego zaś...
Udrapowałam przy pomocy agrafek, dwie dzierganki, które wykonałam laaaaata temu.

W dzierganki wkomponowałam sumakowe cudaki

które zrobiłam kilka lat temu.
Są strażnikami wejścia i wyjścia ;)

Licznik gazowy i elektryczne zabezpieczenia znajdują się po lewej stronie drzwi i względem nich podjęłam wyzwania maskujące ;)


Widzicie że jeden z obrazków wystaje?


Ten właśnie,

obrazek wykonany na potrzeby chwili
ramka z IKEA, kupiona 30 lat temu
owada zrobiłam z masy perłowej i drutu z 10 lat temu
osadziłam na nożyku do masła kupionym na jakimś kiermaszu.

bo pod nim,


znajdują się zabezpieczenia elektryczne :)


Fragment ściany zniszczony przez elektryków i gazowników.


W kapelutku tym umieściłam duży kawał zwiniętego przewodu od sieci internetowej, elektrycy pozostawili na ewentualnie potrzeby w przyszłości.

Z kapelutka kupionego daaaawno na bazarze, okularów i klipsów papierniczych zrobiłam cichociemnego ;)
Niech także strzeże wyjścia wejścia!!! :)

Z zepsutej parasolki zrobiłam drugiego cichociemnego
aby jeszcze wzmocnić wartę! ;) 

Nierówny tynk częściowo osłoniłam obrazkiem stworzonym też na potrzeby chwili.
Nazwałam to to "Krokodyle drzewo"
Po przekątnej krokodyli nożyk do papieru kupiony na jakimś bazarze, właściwie nie wiedzieć czemu ;)

Gałązki to...
dokumentnie zardzewiałe gwoździe,
a cuś ala kwiaty czy może pąki, to...
piórka do kreślenia i kaligrafowania, które leżakowały u mnie...
40 lat!!!

wieszaczek na klucze zrobiony z prezentu od internetowej koleżanki.

Zniszczony korek przykryłam matami różnorakimi.
A żeby zakamuflować licznik gazowy który znajduje się we wnęce, powiesiłam na wieszaku kamizelkę zamszową, którą kupiła kilka lat temu w lumpku za...2 zł ;) 


Kamizelkę raz raz można zdjąć aby był dostęp do urządzenia pomiarowego :)


A skoro ma być bajkowo i z przymrużeniem oka to do ozdoby można użyć biedroneczkwe rękawiczusie kupione wiadomo że w lumpku ;) 


A te cudaki wiszące na rurach CO to z czegóż?

To prawidła do butów mamuli i tatula
z 70 lat pewnie mają.
Ja tak je odmalowałam z 10 lat temu ;)












Inny fragment przedpokoju ze zmrużeniem oka potraktowany, a na dowód że to nie skansen tylko mieszkanie przez które przewala się codzienność, to suszące pranko na zdjęcie też się załapało.


 Przeciwkotne zasłony tu widać ;)


A tu to może nawet dwa oka zmrużone hehehe
No bo cóż to mi służy jako żerdka do zawieszania?!
Moje historyczne, jak prawie wszystko na tym przedpokoju, KIJKI NARCIARSKIE ;)

Skarpety kupione kilkanaście lat temu na bazarze
ozdóbką także być mogą w moim bajającym przedpokoju.
Może są siedmiomilowe?
Któż to wiedzieć może jakie czaty zadzieją się w sprzyjających okolicznościach ;)

I jeszcze trochę przedpokoju.


Jak widać meble to zbieranina, każdy z nich ma swoją historię związaną z moją rodziną.


Tu też bajdy, baloniarz to jeden z pierwszych moich dyniaków.


I zatoczyliśmy krąg przedpokojowy ;)


Szafa oczywiście z dłuuuuugą historią rodzinną.
Na szafie moje bajanki.
Walizka po maszynie do szycia siostry oćca mego, a w niej szaliki i apaszki.



"Hodowla skrzydeł" albo "Skrzydła uwolnione"

Najnowszy okularnik, z akacjowego drewna, siedzi na nożyku do masła z drewna jałowcowego.


To tera może zgaduj-zgadula?! ;)
Po prawej stronie stoi metalowy przedmiot, pamiątka po mym ojcu.
Ktoś wie co to?
Dodam dla jasności, ja wiem do czego służy ten przedmiot, ma on fajną historię, dlatego tu stoi :)


No i na koniec mocno mrużymy oko ;) 
Bluzeczka z której daaaaawno wyrosłam, a którą bardzo lubiłam bo mi się niezmiernie podobała, oddać komuś cuś takiego nie sposób! ;)
A wiszącą w szafie przecież nie widać, wisi więc sobie jako...firaneczka zasłaniająca bardzo brzydkie okienko w drzwiach do łazienki :)


Dłubałam sobie przez ten luty na tym przedpokoju całkowicie wybudzona z zimowej hibernacji ;)

Za murami kamienicy zaś zaczęła budzić się
WIOSNA!!!




Ciepły luty przyspieszył jej przebudzenie.
Zimny początek marca, jednak wiosny nie przestraszył.


I dzieją się wiosenne cuda :)








Pokażę Wam jeszcze ciekawostkę, która niezmiernie mnie uradowała! :)
Otóż pod koniec lutego wybrałam się przed zmierzchem na przechadzkę.
Szłam sobie przy ogrodzeniu skarpy fosy, kątem oka zauważyłam że nisko nade mną przelatuje jakieś wielgie ptaszysko!
Pomyślałam sobie-he czyżby?! czapla?!
TAK!
Przeleciała nade mną czapla i wylądowała na wysepce na fosie.



Po jakieś chwili gdy mrok się pogłębił na wysepkę przypłynął
bóbr!



Wtedy to czapla pozostawiła mu do dyspozycji wysepkę i przeniosła się na skraj skarpy.


Czapla ku mojej uciesze urzędowała kilka metrów ode mnie :)


Popatrzcie, taka sytuacja!
Koniec lutego.
Środek dużego miasta, na skarpie fosy, czapla, a nieopodal na wysepce bóbr.
A obok po chodniku idą ludzie, a po jezdni jedzie sznur samochodów.


Myko słoneczkuje sobie :)
O tej porze roku słoneczne promienie układają się na stole w moim pokoju i kocisko korzysta z tego ;)



Pozdrawiam Was wiosennie, dyć już marzec i kalendarzowa wiosna już za rogiem :)