poniedziałek, 23 października 2017

Skoro jesień, to ja dzisiaj o kolorach :)

Przez Wrocław idzie sobie jesień...

Spotkałam jesień przed naszym ogrodem botanicznym, tyyyyyyylachna broda jej urosła ;)
A skoro jesień, to  nikogo chyba nie zdziwi, że  ja dzisiaj o kolorach ;)

Kolory są wszechobecne, otaczają nas zawsze i zewsząd, pomimo, że są dla nas czymś oczywistym, jednak potrafimy je na nowo ciągle odkrywać. Bezpośrednie powiązanie z funkcjonowaniem organizmu człowieka wydaje się zatem oczywiste, biorąc pod uwagę złożoność ludzkiego ciała, jego współistnienie ze środowiskiem, przede wszystkim zaś wykorzystywanie przez wszystkie ziemskie organizmy wszelkich bodźców, do których przecież bez wątpienia należą barwy. Instynktownie wiemy, co jest dla nas dobre, mówiąc np., że coś jest piękne, czyż nie zachwyca nas tęcza ze swoimi odcieniami, barwami, tonacją i subtelną harmonią, urok krajobrazów, piękno przyrody, czy zachwycałoby nas to wszystko gdyby nie miało kolorów? Barwy odgrywają wielką i nieocenioną rolę w naszym życiu.

Skoro kolory mają takie duży znaczenie w naszym życiu, to przyjrzyjmy się co oferuje nam jesień w tem temacie :)





ŻÓŁTY – radość, ciepło, pewność siebie
Żółty, to żywy kolor, pełen radości, idealny na smutek i depresję. Inspiruje i dodaje pewności siebie. Rozjaśnia myślenie i poprawia pamięć. Wskazany dla ludzi poszukujących zastrzyku energii.


Mój ulubiony miłorząb, aże mnie zatchło, jak go zobaczyłam takiego jesiennie wystrojonego!!!


                            POMARAŃCZOWY – ciepło, bezpieczeństwo, inspiracja
Kolor idealny na stany depresyjne gdyż poprzez swoje ciepło przywraca radość, dodaje otuchy, podnosi poczucie własnej wartości i poprawia nastrój.




                                  CZERWONY – witalność, aktywność
Czerwony pobudza do działania, ożywia, wzmacnia oraz rozgrzewa i rozpala zmysły. Dodaje optymizmu i siły dzięki czemu mamy więcej energii do zdobywania celów i walki z depresją. Idealna dla ludzi ospałych i przemęczonych.






                                        ZŁOTY – mądrość, odwaga
Złoty kolor dodaje pewności siebie, energii, odwagi i skutecznie pomaga zwalczać lęk oraz depresję. Ma korzystny wpływ również na umysł gdyż pomaga pobudzić kreatywność i przyswajanie wiedzy.



                                          BRĄZOWY- stabilność, wiedza
Brązowy kojarzy się z równowagą, spokojem, stabilnością i poczuciem bezpieczeństwa. Wspomaga również koncentrację oraz przyswajanie wiedzy. Ludzie którzy go noszą są często bardzo zrównoważeni.

http://medikway.pl/znaczenie-kolorow-i-ich-wplyw-na-samopoczucie/



Podsumowując, jesienne kolory dają nam: radość, ciepło, pewność siebie, bezpieczeństwo, inspirację, witalność, aktywność, mądrość, odwagę, stabilność, wiedzę.
Fiu fiu, co za zestaw!!!

A popatrzmy co oferuje nam zima:

SZARY – ochrona, wyciszenie
Jest formą bariery ochronnej, która odgradza nas od świata i otoczenia. Kolor ten odpręża, wycisza i uspokaja. Jednak UWAGA – w nadmiarze może powodować izolację od otoczenia i smutek.
CZARNY – pewność siebie, tajemniczość
Kolor czarny wbrew negatywnym skojarzeniom gdy jest stosowany w odpowiednich dawkach wycisza i uspokaja oraz dodaje pewności siebie. Barwa ta również podkreśla autorytet, dodaje kompetencji i tajemniczości.
BIAŁY- intuicja, ochrona
Biały korzystnie wpływa na zmysł intuicji, ochrania przy tym i odbija negatywne emocje oraz energie. Kolor ten dodaje również optymizmu i poprawia samopoczucie.
http://medikway.pl/znaczenie-kolorow-i-ich-wplyw-na-samopoczucie/

Ochrona, wyciszenie, pewność siebie, tajemniczość,  intuicja, no nie brzmi najgorzej, tylko że współczesne zimy najczęściej są tylko szare, a szary w nadmiarze  może powodować izolację od otoczenia i smutek.

Pięknie nam to natura urządziła, że przed szarą zimą, dała nam tak energetyczną w swoich kolorach jesień!
Szkoda marnować takie bogactwo, wchłaniajmy więc w siebie kolory jesieni, abyśmy nasiąknęli nimi jak gąbka, będziemy z tego czerpać, gdy otoczy nas szarość!!!

Zgromadziłam sobie zdjęciowo, spory kolorowy zapas, podzielę się dzisiaj z wami jego cząstką  :)

Ups, ale jeśli jesień i jej kolory to także...i Oranżdyń ;) Właśnie dopiero niedawno odkryłam, że ofiarowałam mu cały zestaw jesiennych kolorów, gapa ze mnie, bo przecież zrobiłam go już 4 lata temu i nawet na fejsie jest moim znakiem rozpoznawczym...
Prawdę mówiąc lekceważyłam go trochę, chociaż różne ludziska mówili, że się im podoba i na tegorocznym festiwalu ciągle zbierał pochwały... W końcu gupio mi siem zrobiło, że tak go niesprawiedliwie traktuję, bo to wyobraźcie sobie, nigdy mu nawet porządnej sesyjki nie zrobiłam. Na szczęście już to naprawiłam :)
Oto tak wygląda moje jesienne dyniaczysko!!!


Taka trochę pająko-stonoga mi wyszła ;)















Jesień i Oranżdyń, no chyba pasują do siebie...


Jesienna pogoda ma przedziwne poczucie humoru ;)  W następną, po święcie dyni niedzielę, słońce zaczęło bezczelnie śmiać się ze mnie, że na festiwalu zrobiło mi takiego psikusa, zabrałam więc Oranżdynia do ogrodu botanicznego aby pokazać, że jestem ponad takie niestosowne psikusy ;)

W ogrodzie wpadliśmy w zachwyt, no bo cóż też ta jesień, w duecie ze słońcem, potrafi zrobić z człowiekiem!!!
Oranżdyń z zachwytu wtulił się w mojego ulubionego miłorzęba?








Wędrowałam po ogrodzie z dyniakowym wielonogiem, z każdej strony nacierały na nas intensywne, wzmocnione słońcem kolory, przeważały żółty, pomarańczowy, czerwony, złoty, brązowy...


Fioletu trochę też było ;)


I od tych barw, było nam coraz bardziej radośnie, ciepło i bezpiecznie...


Na moją witalność barwy te, też miały wpływ, a jakże, bo snułam się po tym ogrodzie kilka godzin :)


I aktywna byłam niesamowicie, bo pstrykałam zdjęcia jak szalona i wtykałam Oranżdynia w każdy co bardziej malowniczy kąt, sprawdzając, tożsamy jest z tą jesienią czy też nie?


Zmachałam się tą dreptaniną, przysiadłam na ławce i... dopadła mnie wtedy... inspiracja!


No bo, fontanna, moja ulubiona, dyniak, jesień ze swoimi kolorami i to cudowne słońce, tyle inspirujących rzeczy naraz !!!


Aha i jeszcze spreparowany przez naturę lampion z miechunki. Tak interesująco wyglądał, że zaswędziały mnie ręce i zerwałam dwa z tej gałązki.



A potem miechunkowe lampioniki zainspirowały mnie do poszukiwania, coraz ciekawszych fotograficznych ujęć...




I znowu pstrykałam, pstrykałam, pstrykałam...bo trzeba Wam wiedzieć, że fascynuje mnie światło, staram się utrwalić je w fotografii, a robię to po swojemu :)


 Po mojemu to znaczy, że głównie manipuluję obiektywem, ustawiając go pod różnym kątem, nazywam to "łapaniem światła w obiektyw". Na parametry też zwracam uwagę, ale jeśli chodzi o uchwycenie światła nie są dla mnie najważniejsze.


Pokazuję Wam tylko niektóre zdjęcia, z trudem wybrane z olbrzymiej masy, nie sposób pokazać ich wszystkich, bo w ciągu 4 godzin zrobiłam ich...1100, tak tak, na pewno dwa zera, słownie tysiąc sto ;) I na każdym zarejestrowałam inne światło! Odsiałam trochę tych z których nie byłam zadowolona ;)


Tak oto zainspirowały mnie te jesienne barwy i światło oczywiście! :)



















Miechunkowe lampiony dopełniały kompozycję :)


Czyż to nie kwintesencja jesienności?! ;)




Cierpię chyba, na syndrom niecierpliwego oka, bo nie mogę usiedzieć spokojnie, ciągle coś mnie prowokuje do robienia zdjęć ;)
Hmm...jak by ten miechunkowy lampionik sfotografować jeszcze inaczej...






Jesień w ogrodzie miała jeszcze trochę innych barw, na przykład fiolet marcinków i biel bielinka :)




Owady tłumnie korzystały z promieni słonecznych, przed zimą trzeba nałykać się ciepła i światła!










Powyżej pokazywałam detale jesieni, te które mnie urzekały, teraz dla odmiany popatrzcie na kilka szerokich planów, czyż nie zachwycają!?














Jednak detale bardziej do mnie przemawiają :)



Świecący pajączek, cymesik :)


Hmm, ten szeroki plan...no cóż...też urzekający :)





Moja ulubiona aleja kasztanowa :)
Moja ulubiona aleja kasztanowa, wyznacza kierunek do mojego domu!!!

A na koniec żółto-pomarańczowo-czerwono-brązowego spektaklu, mój autoportret!!!
Pożeraczka światła to JA hehehehehehehe

Trzeba się mocno skoncentrować...

...już, już, jeszcze moment...

...i JEST!!!
Za moment je połknę, to światło ;)

Złota jesień najbardziej złota jest wtedy, kiedy wyzłoci ją słońce, brak jego promieni sporo ujmuje jesiennym barwom, a za oknem...deszcz...
Liczę jednak na to, że słońce okaże się tak łaskawe i jeszcze zdąży rozświetlić jesienne barwy, zanim całkiem opadną. A wtedy polecę znowu chłonąć energię z jesiennych kolorów i Was także do tego namawiam! :)))