Po wyjącym listopadzie, mamy już grudzień. Jaki on jest ten grudzień? No cóż, hmm... jak u nas to taki jak i listopad, czyli mokro i ciemno. Słonecznego światła, takiego które daje energię, ani nawet na lekarstwo, powędrowałam więc na Rynek, na Jarmark Bożonarodzeniowy, po światło magiczne...
A tam aże lśni i skrzy się!!!
Wszystkich czytelników, którzy mają w sobie srokowe upodobania do świecidełek, zapraszam na około Bożonarodzeniowy roziskrzony post :)
Zacznę od choinki wyniośle konkurującej z wrocławskim Ratuszem.
Tylko hmm...choinka to, czy jednak nie choinka i czy to TO ładne jest, czy jednak ohydne, zdania są skrajnie podzielone, jednak chyba tyle samo jest zachwyconych, co mocno zdegustowanych.
Jakkolwiek byśmy to nazwali, choinką, czy stroikiem w kształcie stożka, to mojej wewnętrznej sroce siem TO podoba ;)
 |
No bo czy nie pięknie skrzy się? :) |
Jako, że przyszłam tutaj po magiczne światełka, to nastawiłam odpowiednio aparat i zaczęłam łowy :)
Zoom pracował na pełnych obrotach, nie zawsze nadążając z wyostrzeniem obrazu, jednakoż takie rozmyte światełka, mają jakby jeszcze więcej magi :)
Jakiem detalistka, musiałam oczywiście obstrykać to choinkopodobne cacko dokumentnie i pod różnym kątem ;)
A detale mnie urzekały!!!
 |
Piękno odbite! |
 |
Bombkowy mój autoportret ;) |
Moja wewnętrzna sroka, aże drgała z zachwytu!!!
Notom się pozachwycała tym bombkowo-bombowym stożkiem, należało ruszyć dalej, ino, że ta chmara luda co to się zlazła na Kiermasz, bardzo utrudniała pomykanie w którymkolwiek kierunku.
Wybrałam więc drogę zaplecków, zachwycając się oświetloną urodą Ratusza!
Rzadko chodzę tak na wprost ratuszowej wieży, zazwyczaj pomykam boczkiem.
No więc idąc tak na wprost, zadarłam głowę do góry i postanowiłam zoomem aparatu zajrzeć pod zwieńczenie wieży.
 |
I odkryłam takie ciekawe szczegóły.
Jest dzwon, nigdy nie słyszałam brzmienia tego dzwonu, więc nawet nie wiedziałam,
że takowy tutaj jest.
A pięterko wyżej takie fajne słońce. |
A Fredro siedzi sobie w tym morzu światełek i świeci blaskiem odbitym, a może to światełka czerpią energię od komediopisarza?
Naokoło mnie skrzy się i nawet jakieś lampowe słońca świecą na całkiem ciemnym już niebie.
Lampowe słońca świecą także na niewielkiej estradzie, przygotowanej na Placu Gołębim dla Mikołaja. To jeszcze nie 6 grudzień, ale za to przed Mikołajkowy weekend, więc na wrocławski Rynek, ma niezadługo przybyć zaprzęg z Laponii.
Na estradzie zapaliło się jeszcze więcej lampowych słoneczek i bałwanek pomachuje i czeka...
...czekają także ludziska, przy okazji podziwiając twór choinkoprawdopodobny, jak ta pani widoczna pośrodku zdjęcia.
A z Mikołajem, tym od prezentów, było tak:
Chcąc się przedostać do choinki nie przedzierając się przez tłumy, poszłam sobie Sukiennicami i tam pod Radą Miejską odkryłam cuś takiego!
 |
Tak właśnie, były to sanie Mikołaja.
Skoro w tym miejscu są sanie to pewnie będzie tu i Mikołaj... |
Jak już obfotografowałam choinkę i te różne światełka, to akuratnie zrobiła się Mikołajowa godzina, poczłapałam więc do miejsca, gdzie czekały sanie, aby trochę po podglądać.
I w ten sposób trafił mi się nieoficjalny spektakl bez tłumów gapiów, przynajmniej na początku ;)
Mikołaj i jego orszak "stwarzali się" w Sukiennicowej knajpce, na oczach przypadkowych gapiów.
Jak przybyłam to jeden Anioł był już "stworzony", a reszta orszaku jeszcze mozolnie się przeobrażała.
Najbardziej mozolnie to miał drugi anioł, bo...
on, taki "wyrośnięty" musiał wyjść przez drzwi, nie przewidziane na jego rozmiar :)
 |
Skrzydła drugiego anioła materializowały się na zewnątrz :) |
Mikołajowy orszak powoli zaczyna szykować się do drogi.
Ooooooooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!! Już jest ON!!!!!
Mikołaj :)
Wita się z gapiami, których jest coraz więcej.
Renifer Rudolf już jest i Czerwony nosek też, zaprzęg wyrusza więc w drogę.
Nie podążyłam za orszakiem bo, uznałam, że to co zobaczyłam zaspakaja mój "mikołajowy głód", oddaliłam się więc w odwrotnym kierunku ;)
Ogarniam wzrokiem jarmarkowy szeroki plan, Ratusz pośród morza światełek wygląda dostojnie jak żaglowiec na roziskrzonych blaskiem słońca falach!
Pora wracać do domu.
Świetliste wyjście ze świata iluzji.
Trzeba się jeszcze napatrzeć i wpatrzyć te skrzenia w siebie.
Jeśli już muszą być długie grudniowe wieczory to niechże będą choć trochę magiczne.
Taki potężny haust iluzji, jak ja to lubię!!!
Pewnie niektórzy zakrzykną: To mamienie się, bo przecież życie okrutne jest i złe! No tak, bywa właśnie takie, dlatego trzeba od czasu do czasu to życie zaczarować. Mamię się więc tymczasem, tak do wypęku i jest mi tak dobrze z tym mamieniem! :) A potem wracam do takiej sobie rzeczywistości, czy jest mi łatwiej, no... na pewno jestem w niej krócej o ten czas spędzony w skrzącej się iluzji ;)