Kilka dni temu znajomy internetowy zapytał mnie: Mieszkasz w Trójkącie?
Trójkąt, a cóż to za miejsce i gdzie ono?
"Przez wiele lat był synonimem grozy i tajemniczości. Owiany złą sławą, przyciągał "poszukiwaczy przygód". Wiele osób się go bało, a nazwa, która do niego przylgnęła, ani trochę nie pomagała. Trójkąt Bermudzki, czyli fragment jednego z centralnych osiedli we Wrocławiu, to jednak dzisiaj lokalne zjawisko popkulturowe, unikatowe w skali kraju. "https://natemat.pl/434164,trojkat-bermudzki-we-wroclawiu
"Podczas dyskusji o wrocławskim Trójkącie Bermudzkim, centralnym osiedlu Wrocławia, zazwyczaj wyłaniają się dwa obozy. Pierwsza grupa mówi, że jest brudny, niebezpieczny z masą zagrożeń, które czyhają na każdym kroku. Druga zabrania nazywać go Trójkątem (już nie daj Boże, bermudzkim) i traktuje o nim w kategoriach miejsca wyjątkowego w skali miasta, a nawet kraju i podkreśla, że nie zasługuje na swoją złą opinię." https://natemat.pl/434164,trojkat-bermudzki-we-wroclawiu
"Agnieszka Dubaniowska jest przewodniczącą Rady Osiedla Przedmieście Oławskie. Jak zaznacza, właśnie to jest nazwa historyczna, a na moje określenie Trójkąt Bermudzki wzdryga się i prosi, by nie używać tej nazwy. — Wystarczy Trójkąt. Wiadomo, o co chodzi. Bermudzki proszę sobie darować" https://natemat.pl/434164,trojkat-bermudzki-we-wroclawiuWłaściwie to uzupełnianie zabudowy na ulicach Przedmieścia Oławskiego trwa do dzisiaj, na moich zdjęciach które Wam pokazuję widać jaka ta zabudowa jest różnorodna.
Kamienica czekająca na kapitalny remont, mieszkańcy, wysiedleni już chyba ze 2 lata temu.
Ulica Kniaziewicza, zabytkowe kamienice sąsiadują z nowymi blokami mieszkalnymi,
a niedawno wyremontowane kamienice obok takich które dziesiątki lat czekają na remont.
Mieszkam kilkadziesiąt metrów od tej kamienicy, przechodziłam obok niej tysiące a może nawet setki tysięcy razy, dopóki wyglądała jak wór nieszczęść nigdy nie miałam ochoty się jej przyjrzeć uważnie. Dopiero teraz w końcu dostrzegłam jakie ciekawe są jej detale.
O wyglądzie ulicy Pułaskiego, zadecydowało kilka czynników. Jeden to zaniechania które spowodowało bardzo zły stan kamienic, następny to fala powodziowa w 1997, woda zalała kamienice Przedmieścia Oławskiego, w niektórych miejscach nawet do 2 metrów.
Jednak główną przyczyną było planowane poszerzenie ulicy.
Przed wybudowaniem obwodnicy Wrocławia przez ulicę Pułaskiego biegła trasa przelotowa do Warszawy. Przewalał się tędy nawał ciężkich samochodów, a wśród nich pomykały sobie jeszcze tramwaje.
Tak więc po powodzi wyburzono kamienice po jednej stronie ulicy. Jednak zanim zaczęto ją przebudowywać powstała obwodnica Miasta.
I na moje szczęście ulicę co prawda poszerzono, jednak nie zrobiono mi pod oknami trasy szybkiego ruchu. Torowisko tramwajowe poprowadzono obok jezdni, wzdłuż niego urządzono zieleń. A pod moimi oknami rosną teraz platany, ku zadowoleniu memu :)
Kamienice na Przedmieściu Oławskim pochodzą z przełomu XIX i XX wieku. Ulice były tak rozplanowane, że kamienice tworzyły podwórkowe kwartały. W tej wewnętrznej przestrzeni bardzo często do kamienic dobudowane były oficyny, stało na niej także mnóstwo komórek, oraz warsztaty rzemieślnicze. Znajdowały się także ogrody.
Ta ściana pozbawiona okien to wspomnienie po wyburzonych budynkach, stały tutaj dwie oficyny przylegające do dwóch kamienic.
Jedna z tych dwóch oficyn przylegała do mojej kamienicy. Widocznego na zdjęciu podcienia nie było, na tej wysokości znajdowało się wejście do oficyny.
Podcienie powstało po wybudowaniu ciągu bloków mieszkalnych
które zamknęły naszą przestrzeń podwórkową.
W połowie lat sześćdziesiątych jak wprowadziliśmy się do naszej kamienicy, na podwórkach znajdowały się jeszcze spore fragmenty ogrodów, które zostały zdewastowane przez tą niechlubną część mieszkańców, wszak nazwa Trójkąt Bermudzki zobowiązywała ;)
Na szczęście pozostało sporo drzew. Kilka lat temu przy udziale funduszy unijnych uporządkowano i zagospodarowano nasze podwórka.
Przykładem niezwykle nieudanego melanżu naszego podwórkowego jest to co powstaje. Ten ciekawy budyneczek w środeczku, to przedwojenny obiekt wolnostojący, kiedyś to był dom dziecka później dokształcano w nim nauczycieli, a potem niszczał przez szereg lat.
Jak już się miał prawie zawalić, zaczęto go remontować, stawiając równocześnie obok takie superowskie pudło!!! A wciśnięto to pudło po chamsku pomiędzy stare drzewa, które zaglądają do okien i już im się ma na odejście...
I tym to optymistycznym akcentem zakończę opowieść o Trójkącie ;)
Mieszkam na obrzeżach, nie integrowałam się z trójkątową społecznością, wiele jego czarnych legend o których wspomina podlinkowany artykuł nie znałam. Chociażby nie wiedziałam o istnieniu "Berlina".
"Berlin" to nazwa, którą znają w zasadzie tylko ludzie z Trójkąta. Dochodząc do końca ulicy Świstackiego, przy której jest liceum, albo idąc ulicą Małachowskiego, wychodzi się na tereny, które należą do PKP. To obszar poprzedzający wjazd na Wrocław Główny. Sporo jest więc tam kolejowych bocznic, rozjazdów, ramp i opuszczonych budynków.
To też miejsce dzikie, trochę niedostępne, które wygląda na niespecjalnie bezpieczne, nawet w biały dzień. Swego czasu, życie prowadziło tam wielu bezdomnych. Jednym z budynków, które zamieszkiwano na dziko, przez wiele lat, była stara kotłownia PKP" https://natemat.pl/434164,trojkat-bermudzki-we-wroclawiu
Jakieś 10 lat temu zaprowadziłam tam moją bratanicę, której ojciec po założeniu rodziny opuścił Wrocław, chciałam jej pokazać ojcowskie korzenie, a na ulicę Świstackiego chodziliśmy do podstawówki. Podeszłyśmy więc kawalątek dalej i weszliśmy na tereny kolejowe, bo nad tymi bardzo licznymi torowiskami istniała kiedyś kładka przez którą można było przejść w dość odległy rejon miasta, chciałam sprawdzić w jakim ona teraz jest stanie. Robiłyśmy tam zdjęcia i jak już opuszczałyśmy ten teren, dopadły nas kobiety z...psami. Było ich 4 i ta z wilczurowatym potworem wszczęła awanturę, krzyczała że to tereny prywatne i ABSOLUTNIE nie wolno tu fotografować. Moja spokojna i rzeczowa argumentacja, oraz bardziej pokojowo nastawione koleżanki awanturnicy, pomogły nam wyjść z tej przygody bez obrażeń, a mogło się to skończyć chociażby zniszczeniem mojego aparatu, abo może i gorzej... Po tym zajściu podejrzewałam że tam w dalszym ciągu może dziać się coś na granicy prawa, ale dopiero wczoraj po przeczytaniu artykułu dowiedziałam się o tym "Berlinie"
Współcześnie, Trójkąt, moim zdaniem, jest miejscem, ani mniej ani bardziej niebezpiecznym niż inne rejony Miasta mego.
Z moją fotograficzną opowieścią poprowadzę Was dzisiaj jeszcze troszeczkę poza Trójkąt
Na obrzeżach Przedmieścia Oławskiego znajduje się Plac Społeczny w miejscu tym co prawda ocalały szczątki przedwojennej zabudowy, zostały jednak one wyburzone pod koniec XX wieku, albowiem całkowicie zmieniano tam układ komunikacyjny.
Koncepcje tego układu zmieniają się już kilkadziesiąt lat, a plac porasta bujna trawa ;)
Kilka lat temu władze miejskie zmieniły podejście do zielonych postrzyżyn
i popatrzcie jakie zielne bogactwo rośnie sobie w samym środeczku miasta
Tam w oddali za tymi drzewami majaczy most Grunwaldzki na rzece Odrze, tam zmierzam z finałem mej miejskiej opowieści.
W jednym z tych domów mieści się:
"Odra Centrum – miejsce spotkań na wodzie
Odra Centrum to jedyny tego typu ośrodek edukacyjno-kulturalny w Europie. Dostępny dla wszystkich modelowy, niskoemisyjny obiekt pływający o powierzchni 800 m kw. Przyszłościowa budowla, zoptymalizowana energetycznie zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej. https://odracentrum.org/o-nas/
"Ośrodek edukacyjno-kulturalny Odra Centrum zajmuje się tematyką ekologii i ochrony środowiska naturalnego rzek i akwenów oraz podejmuje działania kulturalno-społeczne pod nazwą „Budujemy Tożsamość Odrzan”. W ramach Odra Centrum działają projekty prowadzone we współpracy z Gminą Wrocław, ale nie tylko:Szkoła na Wodzie, gdzie dzieci zdobywają wiedzę o rzece, jej historii, budownictwie wodnym, hydrologii, ekologii, florze i faunie
iOdra – punkt informacji turystycznej na temat Odry
ODRATEKA – czyli biblioteka, w której są zebrane wszelkie materiały na temat Odry, a także punkt gastronomiczny Odra Cafe" https://odracentrum.org/o-nas/
Rodzinne spotkanie urządziliśmy tu sobie, zabrałam oczywiście aparat ze sobą, no bo wiedziałam że będę musiała robić zdjęcia!!! ;)
Tak jak się należy w wodnym obiekcie atrybuty wodniaków!
Cuś dla ciała!
oraz dla zainteresowań.
Wizerunki Odry
Część obiektu przeznaczona na działalność warsztatową.
W swojej działalności robótkowo artystycznej miałam sznurkowy etap, było to przeszło 40 lat temu, pierwsze węzły makramowe pokazała mi mama.
A dopiero niedawno wyczytałam że artystyczne węzły makramy, czerpią z węzłów żeglarskich.
Jeszcze trochę wystroju wnętrza.
Widoki przez okna.
Można także posiedzieć na zewnątrz.
Ufffff takie wejście to dla mnie duże wyzwanie.
Z lewej strony kadru Odra, a z prawej Oława.
W głębi zabytkowy most Oławski.
Za nim nowo powstała zabudowa Trójkąta.
I jeszcze, krzyk współczesności,
czyli jeden z ostatnich budowlanych nabytków Trójkąta, na ulicy Puławskiego powstał takowy, obok stoją stare kamienice.
Motylki też jesienne.
Jesienna sikoreczka, której zachciało się bukowych orzeszków.
I jesienne słońce nad miejską fosą.
Pozdrawiam promiennie!
Pięknie i ciekawie opowiadasz o swoim mieście i o swoim miejscu na ziemi. Jak zwykle fajne zdjęcia. Bardzo podobają mi się stare kamienice i Most Oławski.
OdpowiedzUsuńTam gdzie mieszkałam jako dziecko też były resztki starego ogrodu. Bawiły się w nim wszystkie dzieci i do dziś rośnie tam orzech włoski, o którym kiedyś wspominałam. A dzielnica, gdzie się przeprowadziliśmy z rodzicami (i gdzie mieszkam do dziś), była wtedy najgorszą dzielnicą miasta. Teraz to się zmieniło, straciła złą sławę na rzecz innej dzielnicy, jest spokojnie.
Dziękuję Ninko :)
UsuńU nas rosły jabłonie i grusze, jedna grusza się ostała, pokazywałam wiosną jej kwitnienie. Ma już kilkanaście metrów wysokości, pięknie kwitnie i owocuje.
A ta ulica Puławskiego nie jest przypadkiem Pułaskiego?
OdpowiedzUsuńDziękuję, poprawiłam.
UsuńObecna Pułaskiego już mi się nie podoba. Pamiętam "stary" Trójkąt. Mimo złej sławy miał to "coś". Fajne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńA gruzy też pamiętam. Nie tylko w Trójkącie.
Ja tu Izydoru żyję od urodzenia i jednak wolę dzisiejszy Trójkąt od starego, żyje się łatwiej. Pułaskiego też wolę w jej obecnym kształcie, te obsypujące się tynki na kamienicach przygnębiały mnie. Wąska, zapchana tirami, związany z tym hałas i wypadki na naszym skrzyżowaniu, przeciętnie jeden na miesiąc, nie mam za czym tęsknić Izydorku :) Poza tym mam zadbane podwórko, w mojej aktualnej sytuacji, gdy mam problem z oddaleniem się od domu, to jest niesamowity plus. Szersza perspektywa z okien to też ogromny plus. Tak że ten tego, ja jestem zadowolona ;)
UsuńDzięki Tobie lepiej znam Wrocław!
OdpowiedzUsuńWiele miast ma takie podejrzane dzielnice, miejsca, pewnie dziś niewielu już wie dlaczego.
Ten ośrodek i kafejka na Odrze bardzo mi się podobają, szkoda, że u mnie na Noteci nie ma podobnego, choć w pobliskim Toruniu na Wiśle powstały fajne knajpki i tarasy.
Obejrzałam serial Wielka Woda i przypomniały mi się obrazy zalanych i opuszczonych kamienic we Wrocławiu, straszne robiły wrażenie
Byłam w Niemczech w czasie powodzi, wróciłam już jak wody opadły, ulice wyglądały okropnie, zwały śmieci powynoszone z zalanych lokali, wilgoć, ślady po brudnej wodzie na budynkach. Wielka wyrwa w skarpie fosy miejskiej, w miejscu gdzie wlewała się woda spływająca z naszej ulicy.
UsuńKafejek na Wrocławskich wodach jest sporo. Przez ostatnie 10 lat zwiększał się także, coraz bardziej turystyczny ruch na Odrze, zatrzymała to pandemia, powoli znowu zaczynało się rozkręcać i to skażenie Odry latem znowu to przystopowało.
aleś się napracowała, ale wyszło Ci świetna relacja, przeczytałam z wielkim zainteresowaniem...a juz te ostatnie zdjęcia to mistrzostwo świata, bardzo mi się podobają.. no i ten obiekt na Odrze cudowny, byłam w Opoku ale nie stało czasu na Wrocek...szkoda
OdpowiedzUsuńStukrotne dzieki Grażyna, a te ostatnie zdjęcia wykadrowałam, wyrzuciłam z nich to co zbędne. Mam ustawione opcje aparatu na maksymalną rozdzielczość, właśnie po to aby mieć taką możliwość. Mnie osobiście najbardziej podoba się zdjęcie na końcu to z idącą parą.
UsuńNad tym postem siedzę już od tygodnia, jakoś nie miałam koncepcji, aż w końcu znalazłam ten artykuł i mi się wyklarowało ;)
No szkoda że zabrakło ci czasu na Wrocław.
No i ze zdjęć fruczaków jestem niezmiernie zadowolona :)
UsuńO tak to ostatnie zdjęcie też jest moim faworytem, i fruczaki a i sikorka niczego sobie
UsuńSikorki nie udałoby mi się namierzyć, bo siadła sobie całkiem w cieniu, a ściemniać się już zaczęło, ale fruczaki zmusiły mnie do zmienienia taktyki. Czyli zaczęłam w końcu korzystać z wizjera w moim aparacie hehehe. Jak zmieniłam aparat to ten wizjer w nowym aparacie wyświetlał mniejszy obraz niż ten w poprzednim i niekomfortowo mi się z niego korzystało. Aż zdenerwowałam się że mi te fruczaki umykają i okazuje się że daję radę a wizjer ułatwia ;)
UsuńAch, dawny Trójkąt Bermudzki! Przejazd tramwajem nie budził emocji, ale jakiekolwiek wkroczenie piesze, nawet na obrzeża już tak. ;) Nigdy nic złego nam się tam nie przytrafiło, ale czarna legenda robiła swoje, dreszczyk był. Z Pozytywów pamiętam nieduży sklepik z resztkami tkanin, chyba na Komuny Paryskiej. Ach, jakie cuda tam były, tyle że nie w jednym kawałku, ale jak się miało mamę, która potrafiła wszystko, miało się kreacje że hej! ;) I knajpę pamiętam, dość szemraną, ale zawsze z niezłym piwem, co za moich wrocławskich czasów nie było czymś oczywistym. Po łbie mi się plącze U Mety Dżon (John), ale już nie pamiętam, czy tak się nazywała, czy myśmy jej taką ksywkę przypięli... Dziś ten obszar już zupełnie nie przypomina dawnego siebie. ;)
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
Mnie w Trójkącie najbardziej przeszywały dreszczem i przygnębiały rejony końcówki Traugutta i potem w bok, Chudoby, Brzeska, Więckowskiego, ta przygnębia mnie i dzisiaj.
UsuńKnajp było trochę, ale ja nie knajpowa zupełnie, więc ich nazw nie pamiętam. Ociec mój też nie knajpiany, ale w niedzielę po mszy u Bonifratrów, gdzie śpiewał w chórze, szedł razem z chórkowym towarzystwem na Kujawską do Kaczuszki. Kujawską wyburzyli jak tworzyli Plac Społeczny.
To co po nas pozostaje cieszy innych ;)
OdpowiedzUsuńFajnie by było gdyby cieszyło...
Usuńszkoda, że nie robiłaś zdjęć kilkadziesiąt lat wstecz żeby mieć do kompletu z bieżącymi. czytałem "Niskie łąki" Siemiona, ale tam Trójkąta nie było. za to w książce opisującej wycieczki reportera z dzielnicowym można było przeczytać przerażające opisy. Dość powiedzieć, że w stanie wojennym zamiast parami milicja patrolowała Trójkąt podwójnymi trójkami uzbrojona w psy. NA jednym z podwórek zapewne znajdziesz jeszcze "graffiti" wymalowane olejnicą na ogryzionej ścianie: "Bóg wybacza - Trójkąt nigdy!" Świstackiego od składu opału w głąb terenów kolejowych to teren na który wchodzili tylko pijani i samobójcy. oczywiście poza swojakami. gratuluję przetrwania.
OdpowiedzUsuńStare zdjęcia Trójkąta można obejrzeć w Internecie, a mój wpis nie jest dokumentujący. Wyjaśniam tylko skąd wzięły się kontrasty Przedmieścia Oławskiego. Dokumentujących wpisów musiałoby byś co najmniej kilka, ale ja jak na razie nie przewiduje kontynuacji Trójkątowego tematu.
UsuńMasz rację w Trójkącie działo się i to bardzo nieciekawie, działo się jednak obok mnie i mojej rodziny, ja nie mam z tym miejscem związanych żadnych traumatycznych wspomnień. Zbyt kolorowe też nie są, jednakoż niezaprzeczalną zaletą Trójkąta jest jego położenie nad rzeką Oławą oraz bliskość Odry, niezmiernie dużo czasu spędziłam na tych zielonych terenach. Blisko stąd także na Starówkę, co sobie także bardzo ceniłam.
A współcześnie Trójkąt to według mnie, takie samo miejsce jak każde inne we Wrocławiu.
Oooo, dzieki, Marija, za takie pokazanie mi kawalka mojego ukochanego Wroclawia. Przedmiescia Olawskiego prawie nie znam i nie znalam, jak mieszkalam we W. Nikogo tam nie znalam, a legendy krazyly ;) W sumie tylko znalam te okolice, bo szpital na Traugutta mial ostry dyzur chyba zawsze!! Pieknie pokazalas, jak tam teraz jest. Ale pamietam przejazdy kazda z trzech ulic Trojkata (i innych) i rzucaly sie w oczy wysoookie obdrapane kamienice, tajemnicze i zdecydowanie straszace kogos z brzegow Wroclawia (bardzo wsiowych ;) , ale prawde mowiac przebywanie na pogranicznej polance miedzy Biskupinem a Sepolnem (byla polanka, zarosla, teraz sa jakies bloki - vis a vis naszego ogolniaka) bylo tez niebiezpieczne, w zaleznosci z ktorej dzielnicy sie bylo i na ktorej czesci polanki sie bylo!
OdpowiedzUsuńGalia - ja chodzilam do sklepu resztki na Kollataja...czy Piotra Skargi??? tam zakupilam materie, z ktorej uszylam sobie super dzinsy za 4 zlote (1976r.). Material sie okazal tropikiem namiotowym i nogi mi sie ciagle gotowaly, ale JAKIE byly, u lala.
Sklep z resztkami na Kołłątaja działał i działał, kupowałam tam resztki jeszcze chyba z 15 lat temu?
UsuńKrysia w takim mieście jak Wrocław, zniszczonym, gdzie grasowali szabrownicy, status polityczny niepewny, resztki tubylców, po za nimi ludność napływowa właściwie zewsząd, nie mogło być bezpiecznie. Potem robiło się bezpiecznie w tych miejscach które zostały szybko ogarnięte, a takie ogarnięte miejsca to były wyspy, a wkoło rzeczywistość szczerzyła kły.
A to pewnie i ja w tym na Kołłątaja się zaopatrywałam, nie upieram się przy Komunie Paryskiej. ;) Galia Anonimia
UsuńGalia na Komuny chyba też były jakieś resztki, ale tych nie pamiętam już prawie i wydaje mi się że one później powstały, a nie w twoim wrocławskim czasie. Ja znacznie częściej bywałam na Kołłątaja, tam był duży sklep i duży wybór.
UsuńAle się naczytałam i naoglądałam. A ilu ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Jesteś niesamowita Mario - tyle ciekawych rzeczy i faktów opisałaś.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję.
Coraz bardziej się przekonuję, że Wrocław to miasto wyjątkowo ciekawe.
Serdeczności
Ja też uważam Stokrotko, że Wrocław to ciekawe miasto, może właśnie dlatego nigdy nie miałam ciągotek aby zamienić je na inną miejscówkę.
UsuńSerdecznie ci dziękuje za piękny komentarz i pozdrawiam :)
"Mój" sklep z resztkami był na pewno po schodkach, tyle pamiętam. ;) Opakowana, zaopatrywałyśmy się w tych samych czasach. ;)
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
No popatrz, a ja o tym po schodkach w ogole nie wiedzialam!! Tyle uszytych ciuchow mi gwizdnelo kolo nosa ;) Fajne czasy byly po wieloma wzgledami.
UsuńGalia jak po schodkach to na Komuny, tam do tych starych lokali użytkowych po schodkach się wchodzi. Opakowana na Kołłątaja łatwiej było trafić jak na Komuny :)
UsuńTo ja Krasnoludków we Wrocku szukałam, a w Trójkącie Bermudzkim wylądowałam...;o) Wessały nas wtedy te Twoje kamieniczki...;o)
OdpowiedzUsuńWe paszczęęęęęę LWA szliście!!!!!!!!!!!!!!! ;)
UsuńA kamieniczki ciekawe więc się Wam nie dziwię :)
Teraz będą pieśni śpiewać "o trzech takich co z Trójkąta Bermudzkiego suchą nogą wyszli"...;o)
UsuńHehehehe Gordyjeczko kochana, zważ że jednakoż ja tu przeżyłam pół wieku ze sporym okładem ;)
UsuńAle intrygujący wstęp :D
OdpowiedzUsuńZ mojego życia wzięty...
Usuń