wtorek, 26 września 2017

Jak szukałam radości tego lata ;)

Lato
Czesław Kuriata
A gdy słońce w pełni zwycięży
i będzie dla nas coraz łaskawsze-
pomyślmy: oto znika noc i księżyc,
tylko słońce pozostanie na zawsze.
Wkrótce jednak lato dojrzewa w owoce
i nagle ubywa jego promieni.
Znowu dłuższe stają się noce.
To lato ustępuje jesieni.
No i ustąpiło!!! Mamy jesień i to słotą, a nie złotą. Słońce prawie nie wychodzi zza chmur, a co za tym idzie, księżyca tyż nie ma i wtedy mam wrażenie, że noc pozostanie już na zawsze, brrr!!! Pogoda taka powoduje, że mam wielką pokusę, aby zapaść się w sobie, jednak coś mnie przed tym powstrzymuje... Spotkałam niedawno ludziów z Hari Kriszna i jeden z nich, przy prośbie o datek, powiedział mi, że jestem bardzo pozytywną osobą, no i kurna chyba miał rację ;) Nie chce i nie potrafię się zamartwiać, co rusz robię sobie wagary od upierdliwości, biorę aparat fotograficzny i letę szukać piękna i pozytywów.

Kilka lat temu, tak to już kilka lat, cudARTeńka ogłosiła na swoim blogu konkurs na zakończenie Opowieści o mnichu, opowieść ta brzmiała tak:
Pewien buddyjski mnich spokojnie wracał do swego położonego w górach klasztoru, gdy znienacka zaatakował go wygłodzony niedźwiedź.
Mnich rzucił się do ucieczki, a niedźwiedź za nim.
Nagle mnich dostrzegł, że znajduje się na krawędzi głębokiej przepaści. Miał do wyboru: rzucić się w otchłań lub też pozwolić, by niedźwiedź rozszarpał go na strzępy.
Wygłodniałe zwierzę zbliżało się i już pokazywało swe groźne kły. Mnich skoczył w przepaść, lecz zupełnie niespodziewanie udało mu się uchwycić za gałąź krzewu wyrastającego na położonym niżej występie.
Spojrzał w dół i ujrzał tam rozwścieczonego z głodu tygrysa z wyszczerzonymi kłami.
I tak nieszczęsny mnich trwał, uczepiony kurczowo gałęzi, podczas gdy ponad nim niedźwiedź wydawał groźne pomruki, a poniżej czyhał na niego tygrys.
W tej właśnie chwili, zaniepokojone hałasem, wyszły ze swej nory dwie małe myszki i zaczęły obgryzać gałąź, której trzymał się mnich. Sytuacja była rozpaczliwa.
Nagle mnich dostrzegł krzak dzikich truskawek z kilkoma dojrzałymi czerwonymi owocami, wprost stworzonymi do tego, by je natychmiast zjeść. Wyciągnął rękę, zerwał dwie truskawki, włożył do ust i z zachwytem zawołał:
- Jakie dobre! Cóż za wspaniały smak!

Nikt nie może znaleźć się w sytuacji na tyle rozpaczliwej, by nie móc znaleźć żadnego powodu do radości. Umiejętność odkrycia go wypływa z siły duchowej i poczucia humoru.
Pewien złoczyńca, prowadzony w poniedziałek na stracenie, rzeki: No tak, ten tydzień zaczyna się dobrze. 
http://cudartenka.blogspot.com/2015/02/zycie-optymisty-nie-jest-atwe4.html

Wzięłam udział w tym konkursie, zaskakując totalnie samą siebie, bo udało mi się sklecić tekst, który w pył rozniósł moje przeświadczenie, że nie potrafię pisać ;) Nawiasem mówiąc tak mnie to rozochociło, że w konsekwencji założyłam tego bloga, do czego przymierzałam się chyba ze dwa lata ;)

A oto moje rozwinięcie opowiadania o mnichu:

Tak truskawka miała cudowny smak i miała jeszcze jedną właściwość, wspaniale rozjaśniała umysł . Mnich wzmocnił uchwyt dłoni na gałęziach ,popatrzył uważnie na myszki i pomyślał : Jakie zabawne stworzonka, śmiesznie ruszają wąsikami. Z chęcią poobserwował by je dłużej ,ale miał na głowie poważniejsze sprawy. Myszki wiadomo są to istoty płochliwe i mające negatywny stosunek do kota . Mnich miauknął na próbę, myszki zastrzygły uszkami i zaprzestały podgryzania . Po chwili jednak wróciły do swojego zajęcia . Mnich spostrzegłszy jednak ,że jego działania idą w odpowiednim kierunku ,zaczął miaukać dalej . Początkowo cichutko z pewną nieśmiałością . No bo widziane to rzeczy aby poważny buddyjski mnich miauczał ? Popatrzył jednak w górę na wygłodniałego niedźwiedzia i w dół na wyszczerzone kły tygrysa ,stwierdził ,że śmieszność śmiesznością ,życie jednak ważniejsze i rozmiauczał się na całego . Myszki może nie dostrzegły w mnichu kota ,ale przestraszyły się hałasu który robił i w końcu czmychnęły . Mnich odetchnął ,wyglądało na to że chyba jedno zagrożenie ma z głowy . Poruszał delikatnie ścierpniętymi rękami ,poszukał oparcia na nogi ,znalazł najwygodniejszą pozycję i rozejrzał się wkoło . U góry wyglądało nie szczególnie ,niedźwiedź patrzył w dół i oblizywał się łakomie . No i na dole było nie lepiej , z wysoka było widać ,że tygrysie zęby są ostre . Ale popatrzył także w dal i ........ świat był taki piękny :) Z tej wysokości widać było bezkresną przestrzeń i wspaniałą dziką przyrodę ,słońce grzało przyjemnie ,acz nie natarczywie . Tak, stanowczo chciało się żyć :) Mnich pomyślał ,że warto by się jednak zastanowić nad swoją sytuacją . Z którym przeciwnikiem się zmierzyć i jak . Po krótkim namyśle stwierdził ,że dół go nie interesuje , źle mu się kojarzył . Tak , miał stanowczo awersję do staczania się .
Czyli należało by coś zrobić z tym niedźwiedziem ,hmmm tylko co . Popatrzył w górę wielkie misisko było wyraźnie bardzo głodne ,no stanowczo nie wyglądało przyjaźnie . Zaschło mu w ustach -zerwę sobie jeszcze kilka tych boskich truskawek –pomyślał . Popatrzył w stronę truskawek i coś go w ich wyglądzie zastanowiło ,przyjrzał się uważnie . O buddo !!!! Ich liście, przecież one są żółte !!! Zaraz ,zaraz –myślał gorączkowo jaką to my mamy porę roku ? Jesień ,mamy przecież jesień ,popatrzył jeszcze na krzew którego mozolnie się trzymał ,on także miał piękne przebarwione liście .Te truskawki, to była przepyszna ich jesienna odmiana . No tak był uratowany :)
URAAAAATOOOOOOWANYYYYYY !!!!!!
Zaczął zrywać zachłannie truskawki aby ugasić pragnienie i przy okazji rozkoszować się ich smakiem. Umysł jego spokojnie analizował sytuacje , Ten niedźwiedź niedługo zapadnie w sen zimowy ,nie może stać tam na górze i czekać na niego w nieskończoność . Bury kudłacz ma mało czasu ,musi znaleźć sobie inny pokarm ,aby najeść się do syta przed udaniem się do swojego zimowego barłogu . Mnichowi radość pulsowała w skroniach ,on mnich buddyjski ma czas, dużo czasu :) Pod wpływem radości wzrok mu się wyostrzył i spostrzegł ,że skała nie jest jednolita ,ale ma mnóstwo załamań i uskoków , a trochę z boku widoczna jest dość szeroka szczelina ,zaczął mozolnie przesuwać się w jej kierunku . Dotarłszy do niej stwierdził ,że jest to wnęka w skale , w której zmieści się jego wątłe ciało . Umościł się tam wygodnie ,mógł teraz swobodnie wypocząć . Sytuacja nie była komfortowa ,ale całkiem znośna, do jedzenia były te truskawki i jakieś roślinki ,no da się żyć :)
Niedzwiedzisko było naprawdę głodne , widząc ,że potrawka się okopała , dla zasady poczuwał jeszcze kilka godzin ,a potem powędrował gdzie indziej szukać posiłku .
A mnich mozolnie zaczął piąć się w górę , dotarłszy na górę ,wyrównał oddech i powędrował do klasztoru . Był bogatszy o jedno doświadczenie . Czy to mu pomoże w życiu ? Czas pokaże :))))

Miewałam różne chwile w życiu, była beznadzieja, śmierć szczerzyła do mnie kły... te moje doświadczenia nauczyły mnie, że: Nikt nie może znaleźć się w sytuacji na tyle rozpaczliwej, by nie móc znaleźć żadnego powodu do radości. Umiejętność odkrycia go wypływa z siły duchowej i poczucia humoru.

Wrocławskie minione lato wyglądało jak te dziwne chmury poniżej, raz na dwa trzy dni przedzierało się słońce,


no i lało, lało, lało...


No ale skoro nie ma sytuacji tak rozpaczliwych, żeby nie było powodu do radości, to od czasu do czasu urywałam się od domowego kieratu i leciałam tej radości szukać. Kto szuka ten znajduje i ja także znajdywałam :)

Oto co udało mi się wyszukać w tym rozpłakanym wrocławskim lecie!
W poszukiwaniu autobusowych inspiracji, potrzebnych do stworzenia albumu dla Tymka, udało mi się nawet dotrzeć kilkaset metrów za granicę miasta ;)


"Iść, iść w stronę słońca" ino że słońca jakoś nie widać ;)


Odra z Wyspą Opatowicką, to ten klin lądu widoczny z lewej strony.




Cieszą mnie każde kwiaty.














Droga poniżej to jest ten kawalątek poza granicami Wrocławia, mój tegoroczny letni, szeroki świat ;)













Czy ktoś może wie co to takiego?

Startujący Elemelek, taki bonusik :)




Powyżej była Odra podmiejska łąkowa, a oto i ta śródmiejska.


Odra magiczna ma rzeka...





Kwiaty, uśmiechy lata, owady sprawiają, że są bardziej żywe.


















Oczywiście letnich radości szukałam w ogrodzie botanicznym.
Święto pszczoły w ogrodzie.



Osa kradziejka ;)




















Ech słońce, jak cudownie ubarwisz świat!!!







Takie ciekawe kwiotki, ale kiepsko opisane, nie wiem jak się nazywają.


















Słońce i tryskająca woda, magiczny duet i jaka olbrzymia radość dla ócz!!!












Przewrotne to słońce, przed odejściem za horyzont czaruje najbardziej, jakby chciało powiedzieć, popatrzcie co potrafię, tęsknijcie za mną i śnijcie o mnie...





"Moja wierzba" ;)
To pod nią już dwa razy prezentowałam swoje Dyniaki,
pewnie w tym roku też pod nią wylądujemy ;)

Mój ulubiony wrocławski krasnoludek.




Bardzo wymowne słoneczne czary,
taka pospolita koniczyna na betonie...

Chmury i morze nawłoci, czyż nie radosny widok?
To w okolicach kiełczowskiego cmentarza takie widoki.







Do Parku Szczytnickiego musowo  zajrzeć po letnie radości!
Wilgotne lato rozbuchało pergolową roślinność.
















Kaczuszki zawsze prezentują się sympatycznie, no i malowniczo.




A takiego piknego podskubańca do tej pory nie widziałam :) To dopiero radość :)









Te podskubańce, to zdaje się pisklaki kurki wodnej.
Letnia czapla w Parku Wschodnim, tak wspaniale się prezentująca, to też wielka radość! :)


Jak to dobrze, że w tą ponurą niedzielę poniosło mnie do Rynku, ech te bańki...to też radość :)













Ten bańkowy wytwórca, wdmuchując dym do dużej bańki tworzy w niej mniejsze.

To są dopiero czary...




Koła, to cudowny wynalazek :)






Festiwal Nauki i taki piękny i radosny obrazek!



Dni komunikacji miejskiej na Krupniczej.

Prezentacja Muzeum Kolei  z Jaworzyny Śląskiej.


Pomysłowość ludzka chadza różnymi ścieżkami ;) Rowerowy mikser! Koktajl można było dostać za friko, należało go sobie tylko wyjeździć :)
 

Ulica Krupnicza w kierunku Podwala.


i w kierunku Kazimierza Wielkiego i motorowe waryjaty. W tym dniu ruch na tej ulicy otwarty był tylko dla tramwajów. Tu dopisek, nie czyńcie tak!


Ech lato odchodzi, nienadzwyczajne takie, ale jednak żal...





Jak ten cis się rozczerwienił, nie często mu się to zdarza tak obficie.


Nie, do lasu nie dotarłam tego lata, te grzyby to w Parku Szczytnickim.




Lato, lato, dam ci różę
Lato, lato, zostań dłużej
Zamiast się po krajach włóczyć stu
Lato, lato, zostań tu.

http://teksty.org/halina-kunicka,lato-lato-lato-czeka,tekst-piosenki


Nie zostało, żegnaj więc lato, do zobaczenia za rok!!!
A ty jesień, masz być w końcu złota!!! ;) No bo jak to tak, po lichym lecie, licha jesień i znowu mam z lupą szukać powodów do radości? ;)

I jeszcze komunikat specjalny! W związku, z związkiem, że ostatnio jakoś coraz trudniej mi się dokopać do  mojej "pisarskiej weny", to przed 8 październikiem, może nie być następnego postu, dlatego też nadmieniam dzisiaj, że:
Można będzie, mnie i moje dyniaki, spotkać na XIV Wrocławskim Festiwalu Dyni, 8 października właśnie :)
Wysłałam zgłoszenie, dostałam zaproszenie, przygotowuję się...
Jeżeli będziecie w pobliżu wrocławskiego ogrodu botanicznego, wpadnijcie :)


31 komentarzy:

  1. Moje lato orbitowalo wokol Toyki. Zdjec malo, bo pies zbyt absorbujacy. Deficyt wypadow krajoznawczych, bo pies ciagnie i zadna przyjemnosc zwiedzania. Wypadow na grzyby nie bylo, bo z psem na smyczy trudno, a bez ryzyko, ze pojdzie w las i zginie. Za duzo przy niej roboty i nauki, zeby jeszcze czasu i mozliwosci wystarczylo na focenie. Ehhh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność robienia zdjęć zastąpiłaś przyjemnością wychowywania Toyi, bo przecież kochacie tą swoją psicę, a przy okazji tego wychowywania trochę pięknych zdjęć też Ci się upstryka :)

      Usuń
    2. Ale brakuje mi tego luzu, jaki mialam z Kira, nie musialam sie na nia ogladac i moglam spokojnie oddac sie fotografowaniu. Z Toyka jest ciagly stres, trzeba pilnowac i miec oczy dokola glowy. A takie pstrykanie z doskoku automatem to juz nie to samo. Chyba mnie rozumiesz?

      Usuń
    3. Pewnie, że rozumiem, najlepsze zdjęcia robię wtedy gdy włóczę się sama, mogie się wtedy należycie skupić i obcykiwać obiekt na różne sposoby :)

      Usuń
  2. Na Wrzosowisku też już jesień hula...;o)
    Czekam na festiwalową ekspozycję dyniaków !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesień rządzi, u nas dzisiaj słoneczko, więc się rozzłoci :)
      Sprawozdanie z ekspozycji pewnikiem będzie :)

      Usuń
  3. aleeeeeeeeeeeeeeee oglądania :) krasnal z ogrodu botanicznego przywołał wspomnienia :) teraz moja Zuźka będzie szukać u Was krasnali, mają w październiku zieloną szkołę we Wrocławiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Cię nie znudziłam :)
      Zabawnie to wygląda jak ludzia włóczą się po Wrocławiu i odfajkowują krasnale ;) Ale, ale, niedawno jednego z pompą oddelegowaliśmy do Warszawy, ale jakoś umknęło mi gdzie go ulokowali :)

      Usuń
    2. na bulwarach nad Wisłą :) Życzliwek, wiedziałam go we Wrocławiu

      Usuń
    3. Dzięki Elu za informację, Życzliwka też widziałam u nas, ale nie pamiętam w którym miejscu, już tyle jest tych krasnali ;)

      Usuń
  4. Nostagia zawialo! lato eh lato...juz niestety bedzie tylko na zdjeciach i we wspomnieniach, a Ty zrobilas tyle pieknych zdjec! te kffffiatuszki, te banki mydlane, pegola w parku Szczytnickim ( przecudna), sceny letniego miasta..a teraz...teraz trzeba miec nadzieje na zlota jesien, i na prawdziwie biala zime, a potem juz wiosna i znowu lato!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pergoli takiej jak w tym roku jeszcze nie widziałam, ta zwisająca roślinność wyglądała niesamowicie, pewnie po sezonie ją przytną, a szkoda. Liczę na tą złotą jesień, ale jak na razie to ona taka na pół gwizdka, jednak chmury biorą górę, no cóż na pogodę nie mamy żadnego wpływu, trzeba będzie się cieszyć tym co nam ofiaruje :)
      A najważniejsze, że jeszcze trochę, a znowu będzie wiosna, a zaraz potem lato! :)

      Usuń
  5. Weny to Ty moja droga jeszcze poszukaj bo tekst bardzo zgrabny napisałaś. Lato na Twoich zdjęciach też ładne, umiesz szukać, nie mówiąc o umiejętności zatrzymania w kadrze. Niech jesień będzie złota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki Ewo, a weny to ja szukam, za każdym razem przy pisaniu posta, ino nie zawsze mi się udaje do niej dokopać :)

      Usuń
  6. Zachciało mi się zrobić kolorowe bańki mydlane. W nich dopiero jest radość. I te kolory. Tekst o mnichu doskonały, z przyjemnością przeczytałam. A jesień? Jeszcze będzie ta piękna, kolorowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Jaskółko, za tak wysoką ocenę mego tekstu o mnichu, cały czas jestem z niego dumna, to chyba szczytowe osiągnięcie mej pisaniny ;)
      W jesień też cały czas wierzę :)

      Usuń
  7. Oglądam zachłannie Twoje zdjęcia, bo nie miałam okazji skupić się nad przemijającym latem, zadziwiłam się kasztanami pod nogami i liśćmi.

    Krzew wygląda mi na trzmielinę, która jesienią jest najpiękniejsza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doro bardzo współczuję odejścia Ryszardzika, nie dziwię się, że nie miałaś głowy do lata:*
      Te owocniki rzeczywiście podobne do trzmieliny, ale porównaj ich wielkość z wielkością liści, one są duże, za duże na trzmielinę oskrzydloną. Może to jakaś inna odmiana? Poza tym zdjęcie robione było w pierwszej połowie sierpnia, a te owocniki takie zielone. W necie nie znalazłam zdjęcia podobnych owocników.

      Usuń
  8. Mario, Ryszardzik żyje, skonczył neidawno 8 lat, odszedł niespodziewanie młody 3 letni kiciuś (maine coon) Luther ,którego wymarzył sobie mój mąż i kupił.
    Wcześniej w maju odeszła nasza pierwsza koteczka,14 letnia. Zatem trudno sie pozbierać, z trzech kotków został jeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po takiej stracie trudno się pozbierać, współczuję!

      Usuń
  9. Miałam na mysli taką
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzmielina_pospolita

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz owocniki są kolorowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Doro, tera już wszystko wiem :) Do tej pory obserwowałam tylko dojrzałe owocniki i dlatego zgłupiałam jak zobaczyłam te zielone ;)

      Usuń
  11. To miasto troszkę znam , ponieważ kiedyś miałam w pobliżu Ciocię . Zawsze z sentymentem wspominam dworzec PKP oraz Rynek :)
    Miło było powspominać razem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pospacerowałaś razem ze mną po Wrocławiu :) Miasto pięknieje z dnia na dzień, więc jeśli dawno w nim nie byłaś, to znaczy, że pamiętasz trochę inny Wrocław :)

      Usuń
  12. Chętnie bym wpadła, ale za daleko:( A do weny napisz list. Jak to wpisu nie będzie?! Protestuję!!! Bardzo proszę o wpis! Chcę zobaczyć przygotowania do dyniowej imprezy. Chcę, chcę, chcę!!! Jak małe uparte dziecko. Maria, no weź... Smutne to, że koniec lata. Ale na zdjęciach ten koniec bardzo ładnie wygląda.
    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak fajnie Kalipso, że się znalazłaś!!! Wielka szkoda, że jesteśmy od siebie tak daleko:*
      W sprawie tego chcenia, spytam weny czy da się coś zrobić :) Ale, ale powiem Ci na ucho, że som pewne widoki, bo we wtoreczek pojechałam na wagary do Parku Szczytnickiego na jesienną sesyjkę z najnowszym dyniakiem, zaczątki pościka więc już som :)))

      Usuń
  13. W codzienności dni, piękną odnajdujesz codzienność.Kadry lata cudne:)Dawno nie byłam we Wrocławiu,choć to zaledwie,100 km,a może aż tyle.Na festiwal dyniaków bardzo, ale to bardzo chcę się wyrwać.Zobaczyć"rudą"i umrzeć;):):)Pozdrawiam i być może do zobaczenia:)poznam cię Mario poznam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za sympatyczny komentarz :)
      Jest mi bardzo miło Anonimowy, że chcesz mnie poznać, jednak szkoda, że nie napisałeś chociaż swojego imienia :)

      Usuń
  14. Mario,ot gapa ze mnie,Marta oczywiscie sie kłania,ktora zaglada w Twoje progi:)i bardzo to lubi:)pozdrawiam cieplutko:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę Marto, że lubisz zaglądać w moje blogowe progi i że komentujesz, to motywuje aby pomimo "lenia" wysmażyć jednak następny post :)
      Zatem do zobaczenia na Festiwalu Dyni :)

      Usuń