środa, 1 listopada 2017

"Pulsuje życie. Powstaje, kwitnie i zamiera."

Dla naszych pradziadów sprawa śmierci była oczywista. Było to po prostu przejście do innego świata. Starali się, więc aby towarzyszyły jej odpowiednie rytuały. Naruszenie tabu groziło tym, że zmarły wróci.


Śmierć zanim zabrała swego wybranka przez trzy dni krążyła wokół domu od zmierzchu do świtu.Świadczyły o jej obecności: niewyjaśnione pukanie do okien i drzwi,spadanie obrazów pękanie luster, samodzielne otwieranie się okien i drzwi.. Jej posłańcami mogły być sowy, wrony i kruki. Szczególnie sowy swoim pohukiwaniem powodowały nawoływanie śmierci po duszę człowieka.
Chociaż umierający mógł ją zobaczyć u swojego wezgłowia. Śmierć była osobą realną i rzeczywistą, choć niewidzialną dla ludzkiego oka a swojego dzieła dokonywała za pomocą kosy lub młotka.
Gdy już nastąpił zgon, dom zamierał, nie wykonywano żadnych czynności domowych natomiast zasłaniano lustra i zatrzymywano zegary. Ponieważ rzeczy po nieboszczyku przynosiły nieszczęście a w szczególności słoma z siennika, palono je, oczywiście poza domem i obejściem najlepiej poza wsią. Zwłoki należało obmyć wodą, którą zbierano i wylewano daleko poza wsią, ponieważ była trucizną i sprowadzała śmierć a potem ubierano w najlepszą odświętną odzież. Ubranie musiało być pozbawione węzłów, a trumna nieboszczyka nie mogła mieć sęków.
Dusza wylatywała z człowieka ustami i przez komin frunęła na sąd boży. Ale wracała i do czasu pogrzebu była obecna obok swego ciała zmarły był świadkiem wszystkiego, co się wokoło niego dzieje i co się o nim mówi.Nieboszczykowi zamykano oczy i kładziono na powiekach monety. Jeśli się spojrzało na trumnę przez dziurkę od klucza można było zobaczyć czuwającą przy nim duszę.
Do czasu pogrzebu wokół trumny, która stała w domu zbierali się mieszkańcy wsi i rozmawiali o życiu zmarłego odnajdując jego dobre strony, przybywali również jego wrogowie i ludzie, którzy za życia byli z nim w niezgodzie gdyż w ten sposób zmazywano swoje winy wobec nieboszczyka jak i okazywano mu swoje wybaczenie. Modlono się i przy napitce i jedzeniu w tak zwanych pustych nocach towarzyszono rodzinie zmarłego. Aby dusza mogła znaleźć drogę do nieba stawiano przy trumnie świece, a jeśli ktoś nie przybył naczuwanie przy zmarłym dusza mogła sama go wezwać. Zmarłego należało pochować do trzech dni po jego śmierci.
Ważne było, aby pożegnać się z zmarłym ostatecznie, składając mu pocałunek najczęściej w dłoń lub policzek , był to rytualny pocałunek z którego jednak były zwolnione kobiety w ciąży, tuz przed zamknięciem trumny. Jeśli nie okazało się zmarłemu w ten sposób uczuć lub szacunku można się było liczyć z tym,że jego dusza będzie nas niepokoić i nawiedzać.
Przy wynoszeniu trumny stukano nią o próg trzy razy a wszystkie ławki i krzesła w domu przewracano. Wynosząc trumnę nie można było dotknąć nią żadnej ze ścian, bo to sprowadzało zgon na któregoś z domowników. Ważne było również zachowanie koni w zaprzęgu wiozącym trumnę, czy grzebią kopytami w ziemi czy oglądają się w kierunku domu, lub czy nie przyglądają się szczególnie innemu domostwu. Po wyjeździe ze wsi, gminy lub miasteczka woźnica wyrzucał za siebie garść słomy lub ziarna.
Wracając z pogrzebu należało zachowywać się cicho i nie oglądać za siebie.
To zaledwie niewielka część rytuałów i zachowań dotyczących pogrzebu i śmierci. Część z nich zachowała się w takiej lub innej formie do dzisiaj, część przeradzając się w zwyczaj już nie znajduje wytłumaczenia ale wciąż tkwi w podświadomości społecznej.
http://tosterpandory.blog.onet.pl/2009/10/31/smierc-i-zwyczaje-pogrzebowe-w-polsce/

Jak wyglądają współczesne obyczaje pogrzebowe? 
Uczestnicząc w pogrzebach w dużym mieście, widywałam ten sam mniej więcej scenariusz. Trumna z ciałem zmarłego ustawiona w kaplicy cmentarnej, gdzie czuwają przy niej bliscy, a potem zmarły odprowadzony jest do miejsca pochówku i złożony w grobie.
Jakże inny był pogrzeb męża siostry mojego dziadka!
Mój krewny mieszkał na wsi i za życia był bardzo aktywnym i zasłużonym uczestnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej. Dlatego to w ceremonii pogrzebowej uczestniczyły oddziały OSP z całej okolicy.
Listopad 2010 rok na Kielecczyźnie.

Firma pogrzebowa przywiozła ciało wujka na podwórko domu w którym mieszkał.
To tu przybyli wszyscy Ci którzy zamierzali odprowadzić zmarłego na miejsce ostatniego spoczynku.

Poczet sztandarowy jednostki do której należał wujek.

Poczty sztandarowe innych jednostek.
Strażacy w galowych mundurach.

Samochody strażackie także były. 

Zmarły był katolikiem,dlatego też w jego ostatniej wędrówce uczestniczył ksiądz.

Na czele orszaku pogrzebowego, jak widać,  jechały samochody strażackie.









Orszak pogrzebowy przybył do kościoła na mszę żałobną.

Po mszy odprowadzono zmarłego na urokliwy wiejski cmentarzyk.






Po złożeniu ciała wujka do grobu odezwała się syrena umieszczona na remizie strażackiej.

Także inaczej, od tego co widuje w naszym regionie, wyglądał pogrzeb kuzynki mojej mamy.
Zawiercie grudzień 2015 rok

Ciało cioci złożone w kaplicy firmy pogrzebowej.
Kaplica miała bardzo ciekawy wystrój.
Moja zmarła krewna została przewieziona z kaplicy do kościoła na mszę żałobną.

Ceremonii towarzyszyły, no właśnie, to chyba panie z Róży różańcowej.











może nie umieramy
tylko przerastamy życie
każda rzecz jaka z nami jest
każda idea sprawa
staje się za mała
każde dążenie
niedopasowane
porzucamy byt
jak za małe ubranie
jak za ciasne buty
może ludzka dusza
spogląda wstecz
z pobłażliwym wzruszeniem
i dziecinną tęsknotą
bo wszystko co jej zostało
to miłość
wielka nad
wszelkie pojęcie    Daniela Ewa Zajączkowska  http://poetika.pl/?tag=poetyckie-zaduszki



Pulsuje życie. Powstaje, kwitnie i zamiera.
Cmentarze kryją pamięć, co chwastem obsiana.
Znika w otchłaniach twarz bliska, kochana
I czas nieubłagany wspomnienia zaciera.
Oblicza zmarłych bledną gdzieś w niebycie…
Zmiana pokoleń jest nam z góry dana.
Nasze modły i zgięte kolana
Nie wskrzeszą zmarłych, gdy odeszło życie.       Zaduszki     Bogumił Pijanowski



Topi się skwiercząc wosk w płonących zniczach.
Nikły blask ognia pląsa po obliczach.
Modlitwa wsiąka w tę cmentarną ciszę
i tylko w duchu swych umarłych słyszę.
Tęsknię za ich życiem, co znikło z tej ziemi,
a myśl mknie w zaświaty, gdzie się też znajdziemy.   Dzień Zmarłych    Bogumił Pijanowski




W listopadowym zmierzchu
połyskują szronem
prostokątne pudła grobów
zniczami rozświetlone.
Każdy z ogników inny,
świeci miłością lub pozłotką lichą,
poczuciem obowiązku
lub zawistną pychą.
Każdy z grobów inny.
Nad tym się anioł pochyla,
na innym krzyż stareńki krzywy,
tam napis, że życie to chwila.
Tutaj kule chryzantem
tu wieniec jak młyńskie koło,
tam bukiecik rumianków,
gdzie indziej kopczyk goły.
A zmarli tego nie widzą
lub nie dostrzegają -
dla nich wieczny spokój,
a żywym łzy pozostają...  Jolanta Miśkiewicz           Listopadowy zmierzch








18 komentarzy:

  1. Pogrzeby na wsiach rzadza sie calkiem innymi prawami od tych miejskich, tam smierc jest bardziej oswojona, zalobnicy jakby bardziej szczerzy, ksiadz znajacy wszystkich. Nie ma tej miejskiej anonimowosci i gigantycznych nekropolii. Jest chyba... ladniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu Kalipso odpowiedziała na Twój komentarz, ja wsi właściwie nie znam, bywam tam tylko sporadycznie u rodziny.

      Usuń
  2. Pamiętam te wiejskie pogrzeby. Pantera ma rację - na wsi śmierć jest bardziej oswojona. W obrzędzie biorą udziała wszyscy, nawet dzieci staja przy trumnie. Później niosą kwiaty do krzyża na końcu wsi, do której kondukt odprowadza zmarłego. Teraz wszędzie korzysta się z usług domów pogrzebowych, kiedyś kupowano tylko trumnę, resztą zajmowala się rodzina. Nasz stary ksiądz wygłaszał piękne mowy pożegnalne, ludzie się wzruszali. Rzeczywiście nie jest anonimowo. Wszystko przebiega wolniej, jest więcej czasu, żeby się pożegnać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra mojego taty zmarła 6 lat temu, w domu w wieku 90 lat i pozostała w swoim domu do chwili pogrzebu. Czuwała przy niej rodzina i sąsiedzi.

      Usuń
  3. Wspominam pożegnanie mojej Babci - czuwanie przy trumnie w domu, pałace się świece, przychodzący sąsiedzi, którzy w tych smutnych chwilach byli z nami. Pożegnanie z domem stukając trzy razy trumna o próg, odprowadzenie Babci do końca wsi pieszo. Na pogrzebie przedstawiciele Sybiraków ze swoim sztandarem... Tutaj w Anglii zaskoczyły mnie pogrzeby w innej formie - ludzie się śmieją, śpiewają, są piękne przemowy, wspomnienia o zmarłym, cieszą się, ze odszedł do krainy wiecznego szczęścia. Dziękuje Ci Marija za ten post, bardzo ciekawy i pełen refleksji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie śmierć to trudny temat, bo ja cały czas mam apetyt na życia, więc staram się nie zauważać, że ona mnie też dotyczy.
      Moja mama także ma jeszcze apetyt na życie, a uważa, że życie ją oszukało, za mało dało niż obiecywało. Na pewno byłoby jej lżej gdybym umiała o tym z nią rozmawiać, a nie potrafię. W ogóle nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. To bardzo trudne jak bliska osoba staje się kimś innym, obcym. Wczoraj odbierała swojego syna, którego rzadko widzi, jak intruza, widać było jak z niecierpliwością, czeka kiedy sobie pójdzie.
      Ufff, ulało mi się ;)
      Pozdrawiam Cię serdecznie Orszulko:*

      Usuń
  4. Pogrzeby...coś co trzeba załatwić, kiedy serce ściska żal. Nie umiemy o śmierci rozmawiać, wypieramy temat, a przecież to, że umrzemy to jedyny pewnik w życiu.
    Podoba mi się ten strażacki pogrzeb i zwyczaj grania na pogrzebie.
    Zapamiętałam czuły gest mojej teściowej po pogrzebie teścia, pogłaskała płytę nagrobną i z uśmiechem powiedziała: do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczty sztandarowe, a szczególnie, samochody strażackie, było to bardzo widowiskowe. Słońce i bardzo malownicza okolica dopełniały to niezapomniane przeżycie.
      To rodzinne strony mojej mamy, wioska Oksa, położona wśród lasów i stawów hodowlanych, jej właścicielem był Mikołaj Rej, a ostatnimi właścicielami byli Radziwiłowie.
      Pod linkami trochę szczegółów: https://pl.wikipedia.org/wiki/Oksa
      http://parafiaoksa.pl/historia-parafii/thworow-oksza-oksa

      Usuń
  5. Smutne wspomnienia mnie dopadają jak widzę takie zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak smutno...bo w życiu bywa smutno, szczególnie jak nie ma z nami już tych którzy byli nam bliscy. Jednak czy odczuwalibyśmy radość, gdyby nie było smutku?
      Z bliskimi których wśród nas już nie ma, było nam kiedyś radośnie...

      Usuń
    2. Smutek, że już ich nie ma, radość, że kiedyś z nami byli...uczucia przeplatają się ze sobą...

      Usuń
  6. Piękny post, Marija - taki nostalgiczny ...
    W mieście każdy się spieszy, nikt nie ma czasu i udaje, że śmierć go nie dotyczy. A z drugiej strony - godziny pogrzebów są jakie są, a szef nie zwolni pracownika, żeby ten pojechał na pogrzeb jakiegoś starego wujka lub cioci. Bo pracownik ma pracować i zarabiac ku chwale szefa i zagranicznej najczęściej firmy.
    Życie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wiele wątpliwości przystępując do opracowania tego posta, no bo lepiej mi wychodzi ironia niż nostalgia, chyba jednak dałam radę...
      Pogrzeby rzeczywiście odbywają się w godzinach mało dogodnych dla pracujących. Jednak wydaje mi się, że część ludzi z ulgą przyjmuje odmowę szefów dotyczących urlopów na pogrzeb, to daje im alibi aby nie uczestniczyć w tej niewesołej ceremonii.

      Usuń
  7. śmierć to trudny dla nas temat, nie jesteśmy z nim oswojeni..
    Uciekamy w życie..to może dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  8. Uczestniczyłam w tym roku w dwóch pogrzebach...Jeden w dużym mieście, drugi w maleńkiej wiosce...Pierwszy "pospieszny", jakby się wszyscy (łącznie z Księdzem bali, że im Zmarły "zwieje" w ostatniej chwili)...Drugi celebrowany w zadumie i pełnej "gali"...
    Jakby "dwa światy"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużym mieście wszystko dzieje się szybciej...

      Usuń