Obiecane dotrzymane, czyli od Krzyżowców do Ossolineum :)
Skoro się obiecało, to należy dotrzymać słowa!!!
Obiecałam Gali Anonimie fotografie dziedzińca Ossolineum...
No cóż, hmm...zeszło mi, wcale nie trochę, zanim dotarłam tam z aparatem, jednakowoż dotarłam!!!
Dlatego to, dzisiaj będzie o zespole architektonicznym w którym obecnie mieści się:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich.
Ten imponujący obiekt ma ciekawą historię! Krzyżowcy kojarzą się nam zwykle z zakonami rycerskimi i to tymi najbardziej znanymi jak templariusze, joannici czy świetnie znani szczególnie w Polsce krzyżacy. Tymczasem w centrum Wrocławia stoi do dziś imponujący, barokowy kompleks zabudowań wzniesiony przez krzyżowców z czerwoną gwiazdą. Zakon mało komu znany poza specjalistami, za to niezwykle ważny w dziejach Wrocławia. Czytaj więcej: https://gazetawroclawska.pl/krzyzowcy-we-wroclawiu-zakon-w-samym-centrum-miasta-zobacz-film/ar/3922423
Widok od ulicy Grodzkiej.
Krzyżowców z czerwoną gwiazdą sprowadziła do Wrocławia w 1248 roku księżna Anna, wdowa po Henryku II Pobożnym, tym samym który zginął w słynnej bitwie pod Legnicą z Tatarami. Podarowała im ona nie tylko teren, na którym dziś stoją zabudowania Ossolineum, ale też kościół pw. św. Macieja, najstarsze młyny w mieście stojące na pobliskiej wyspie Tamka (dziś już nieistniejące) i prawo patronatu nad kościołem św, Elżbiety. Czytaj więcej: https://gazetawroclawska.pl/krzyzowcy-we-wroclawiu-zakon-w-samym-centrum-miasta-zobacz-film/ar/3922423
Czego oczekiwała w zamian za tę darowiznę? Niczego ponadto do czego zakon był powołany czyli opieki nad chorymi, a także pomocy osobom starszym, biednym i sierotom. Zakonnicy szybko wybudowali tu kilkanaście budynków pełniących m.in. role szpitala, ale za leczenie pobierali sowite wynagrodzenie. Zakon systematycznie się bogacił i na przełomie XVII i XVIII wieku postanowili wybudować sobie wspaniałą, stojąca do dziś siedzibę. W latach 1675-1715 wznieśli monumentalny, czteroskrzydłowy zespół klasztorny z dziedzińcem pośrodku według planów przygotowanych przez francuskiego architekta Jean Batista Mathey. Czytaj więcej: https://gazetawroclawska.pl/krzyzowcy-we-wroclawiu-zakon-w-samym-centrum-miasta-zobacz-film/ar/3922423
Po niedzielnym spacerze z Niebieściakiem Bludyniem, w trakcie którego otarliśmy się o Ossolineum, postanowiłam wtargnąć w końcu na dziedziniec i solidnie go obfotografować.
Piękna pogoda w czwartek sprowokowała mnie do wagarów i wypadu na róg Grodzkiej i Szewskiej.
Przytuptałam od strony ulicy Grodzkiej.
Weszłam przez bramę w Zaułek Ossolińskich, bo gdy oglądałam dziedziniec kilka lat temu, tylko od tej strony można się było na niego dostać.
Przy balustradce przysiadł sobie krasnal Ossolineumik i...zbiera kasę...hmmm czyżby zbierał na powiększenie księgozbioru...
Idąc mam trochę obawy czy dziedziniec jest ogólnie dostępny, czy będę się tam musiała wedrzeć podstępnie ;)
Ufff...żadne fortele nie są potrzebna bo otwarta brama zaprasza...
do wejścia w "lustrzaną przestrzeń"
Weszłam więc na dziedziniec i...oniemiałam, skojarzenie "lustrzanej przestrzeni" nasunęły mi tafle okien w których odbijał się zwielokrotniony dziedziniec.
Byłam już w tym miejscu, wiedziałam, że jest piękne, jednak zaskoczyło mnie to co zobaczyłam.
Olbrzymi kasztanowiec oświetlony jesiennym słońcem, pełnił rolę magicznej latarni!!!
Oprócz latarni kasztanowca, taki fajny latarniowy detal, odbity w lustrze okna.
W czasach szpitalników dziedziniec miał charakter typowo gospodarczy (świadczy o tym studnia), a oszklone obecnie arkady były otwarte i tworzyły krużganek.
W skrzydle wschodnim ciągnęły się stajnie, obora oraz mieszkanie stangreta. W czasach gimnazjum znalazły się tu przejściowo sale: gimnastyczna, muzyczna i rysunkowa, po 1911 r. połączone w dużą halę do ćwiczeń fizycznych.
Studnia pełniąca kiedyś ważną rolę użytkową, jest teraz bardzo ciekawym ozdobnikiem tego dziedzińca.
Po stronie południowej mieściła się kancelaria klasztoru, mająca osobne wejście, przez które osoby postronne mogły przedostać się na dziedziniec z ominięciem klauzury. Obok znajduje się refektarz, a nad nim - na pierwszym piętrze – refektarz zimowy, przekształcony w tzw. muzeum, czyli salę służącą nowicjuszom do nauki, a za czasów gimnazjum - sale fizyki i chemii.
Jako że dziedziniec pełnił rolę gospodarczą, potrzebny był także dźwig, przetrwał on do dzisiaj, znajduje się na strychu i jest to dźwig deptakowy. W Internecie znalazłam filmik pokazujący jak działa to urządzenie.
Na parterze skrzydła północnego znajdowały się wozownia i kurniki przekształcone za czasów gimnazjum w aulę i salę do rysunku.
W skrzydle zachodnim, w specjalnym pomieszczeniu zwanym kredensem, przechowywano zastawę i przygotowywano posiłki. Dalej mieściły się kuchnie i browar, a po drugiej stronie bramy - portiernia, rzeźnia, suszarnia, przechowalnia tytoniu i mieszkanie piwowara.
Zakon szpitalników stał się ośrodkiem życia religijnego, oświatowego i kulturalnego. Warto tu wspomnieć o Angelusie Silesiusie (właśc. Johannes Scheffler), poecie i mistyku, który - po nawróceniu - wiele lat spędził w klasztorze. Mistrz zakonu, Michał Fibiger, był autorem uzupełnionego wydania "Silesiographi" Heneliusa. Rozbudował także klasztorną bibliotekę, dla której przeznaczył specjalne pomieszczenie. W XV w. zgromadzono w niej 2 tys. rękopisów, a w 1810 r. już ok. 14 tys. Kolekcja biblioteczna obejmowała ponadto 1200 sztuk rzadkich monet i medali. W skarbcu klasztornym przechowywano natomiast m.in. stary kielich szklany, należący podobno do św. Jadwigi. W wieży bramnej św. Macieja (rozebrana w 1864 r.) mieściło się obserwatorium astronomiczne. W klasztorze ukrywali się przez jakiś czas jezuici, którzy zaczęli nauczać w jednym z budynków klasztornych przy pl. Nankera. Kiedy już oficjalnie prowadzili gimnazjum i później akademię jezuicką, szpitalnicy zorganizowali w swoich murach internat dla biedniejszych uczniów.
http://spacerempowroclawiu.pl/index.php/wroclaw-wczoraj-i-dzis/195-spacerem-po-nieznanym-wroclawiu-klasztor-szpitalnikow-z-czerwona-gwiazda
Na zdjęciach widać, że po dziedzińcu kręci się sporo osób, albowiem okazuje się, że otwarto zamkniętą kiedyś na głucho bramę główną, udostępniając ludziskom przechodzącym ulicą Szewską, swobodne wejście, bez krępacji i przyczajki ;)
Główna brama budynku Ossolineum projektu Jana Żelbromskiego
Od 1947 roku na bazie tej części zbiorów lwowskiego Ossolineum, którą udało się Polsce odzyskać od władz ZSRR, reaktywowano Bibliotekę Ossolineum we Wrocławiu, ulokowaną w dawnym barokowym zespole klasztornym Zakonu Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Narodowy_im._Ossoli%C5%84skich
Opuszczam Ossoliński dziedziniec głównym wejściem-wyjściem.
Idąc ulicą Szewską zaglądam przez bramę do barokowego ogrodu, przylegającego do południowej fasady byłego klasztoru Krzyżowców z czerwoną gwiazdą.
W ogrodzie tym stoi rzeźba Angelusa Silesiusa.
Z klasztorem i kościołem św. Macieja związana jest postać Angelusa Silesiusa (Jana Schefflera), wybitnego poety, mistyka i teologa. 12 czerwca 1653 r. w kościele św. Macieja złożył on katolickie wyznanie wiary i przyjął przy bierzmowaniu imię Angelus. W 1661 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jego związek z klasztorem krzyżowców był bardzo bliski – jako kapłan świecki zamieszkiwał w nim, wygłaszał kazania w ich świątyni, został pochowany w kościele św. Macieja.
http://www.maciejowka.org/o-nas/historia-da/
Ten barokowy ogród położony jest pomiędzy Ossolineum a kościołem św. Macieja który podarowała krzyżowcom księżna Anna.
Zaś: Po stronie południowej kościoła stoi pomnik św. Jana Nepomucena z 1723 r. Pierwotnie znajdował się w murze otaczającym cmentarz - w rogu ul. Szewskiej i pl. Nankera. Autorem pomnika był Jan Jerzy Urbański, jeden z najlepszych śląskich artystów barokowych.
Św. Nepomucen został przedstawiony jako adorujący krucyfiks,
Nad reliefem usytuowano głęboki otwór, wcześniej zamykany kutą kratą (skradziona w 1995 r.), w którym wystawiano światło.
natomiast w reliefie umieszczono scenę zrzucenia go z mostu praskiego do Wełtawy. http://spacerempowroclawiu.pl/index.php/wroclaw-wczoraj-i-dzis/195-spacerem-po-nieznanym-wroclawiu-klasztor-szpitalnikow-z-czerwona-gwiazda
Złocony łaciński napis głosi: Świętemu Janowi Nepomucenowi za zachowanie tajemnicy spowiedzi z mostu praskiego w wodę strąconemu który nagradza szanujących go nie nagradza tych którzy go lekceważą pobożni poddani postawili.
Zaułek Ossolińskich widziany od strony placu Nankiera.
Idąc placem Nankiera uważnie patrzę pod nogi, albowiem na dziedzińcu Ossolineum znowu zaliczyłam test na osteoporozę, już trzeci w przeciągu miesiąca ;)
I tak to ostrożnie stąpając utrwalam sobie wrocławską historię, albowiem: Przez szeroki trotuar pod urszulankami, pomiędzy Zaułkiem Ossolińskich i kościołem św. Wincentego biegnie "Ścieżka historii" – dziewiętnaście płyt chodnikowych z brązu o rozmiarach 30 na 70 cm, przypominających najważniejsze wydarzenia z dziejów miasta. Ścieżkę rozpoczyna "karta tytułowa" w postaci repliki ratuszowego zegara. Projektantka tablic, prof. Hanna Jelonek z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, rzeźbiarka rodem z Wrocławia, mówi, że nawiązywała nieco do dobrej szkoły polskiego plakatu. Natomiast wyboru faktów z historii odpowiednich do wypisania na chodniku dokonali wrocławianie i naukowcy zajmujący się historią Dolnego Śląska. Pomiędzy granitowymi płytami chodnikowymi ułożono dziewiętnaście brązowych tablic, które informują o wielkich wydarzeniach w dziejach miasta. https://www.wroclaw.pl/historia_miasta_pod_nogami
Początek ścieżki – zegar na wrocławskim Ratuszu
Ustanowienie biskupstwa – 1000 r.
Najazd Mongołów, obrona Wrocławia przez bł. Czesława 1241
lokacja miasta na prawie magdeburskim (1242)
Przejście Księstwa Wrocławskiego pod władzę Korony Czeskiej, po śmierci Henryka VI – 1335 r.
Początek panowania Habsburgów we Wrocławiu po śmierci króla Czech i Węgier Ludwika Jagiellończyka – 1526 r.
nadaniu pięciopolowego herbu (1530) Herb ten obowiązuje także obecnie
epidemii dżumy (1633)
założeniu Uniwersytetu Wrocławskiego (1702)
Przejście Wrocławia pod rządy Prus, Wrocław zostaje podniesiony do rangi Pruskiego miasta stołecznego, trzeciego obok Królewca i Berlina 1741 r.
Rewolucja krawców – 1793 r.
Początek oblężenia miasta przez wojska napoleońskie pod dowództwem gen. Vandamme – 1807 r.
Otwarcie pierwszego odcinka Kolei Górnośląskiej Wrocław – Oława – 1842 r.
Projekt i budowa Hali Stulecia przez M.Berg’a – 1913 r.
Podpisanie aktu kapitulacji Festung Breslau – 1945 r.
Strajki Solidarności we Wrocławiu – 1980 r.
Kongres Eucharystyczny – 1997 r.
Powódź Tysiąclecia – 1997 r.
Euro – 2012 r.
Obiecałam, słowa dotrzymałam!
Galio mam nadzieję, że cię usatysfakcjonowałam :)
Oczywiście wpis ten nie tylko dla Anonimy jest, mam nadzieję, że cała reszta moich czytelników z chęcią obejrzała Ossoliński dziedziniec, przecież niebrzydki on :)
A Arteńka uśmiechnie się do Nepomucena, wszak bardzo lubi tego świętego :)
Tak dziedziniec robi duże wrażenie. Ścieżka powstała już kilka lat temu i początkowo nie była opisana, jakiś czas temu dołożono 2 płytki i postawiono tabliczkę z opisem.
Bardzo ciekawy post Marija, dobrze, ze brama wejściowa została otwarta i nie trzeba kombinować, żeby zobaczyć coś tak pięknego i zadbanego. A Ty uważaj na nóżki i maszeruj wolnym krokiem pokazując nam inne wrocławskie perełki :)
Dziękuję Orszulko :) Na pewno otwarta brama od ulicy Szewskiej jest bardziej zapraszająca niż zamknięte drzwi od strony zaułka, a szkoda nie zauważyć tego pięknego dziedzińca. Ja Orszulko uważam, a te moje stopy i tak mi kawały głupie robią ;) Prawdopodobnie trzeba mi jednak zoperować kręgosłup.
Cieszę się Ewo że Ci się podobało :) We Wrocławiu jest bardzo dużo ciekawych miejsc, a ja właściwie nie znam wszystkich tych miejsc dokładnie. Będę musiała bardziej systematycznie powłóczyć się z aparatem, tylko że ostatnio czas mi się coraz bardziej kurczy ;)
Bardzo ciekawy post z pięknymi zdjęciami. Dziedziniec Ossolineum jest wspaniały i jaki zadbany! Przypomina nieco charakterem dziedziniec naszego zamku, choć ten dużo starszy i ani tak zadbany, ani tak piękny, a - odkąd burza powaliła starą lipę - nie tak przyjazny. Pomnik św.Nepomucena jest i w naszym mieście - stoi na jednym z mostów, jest nawet stałym miejscem spotkań; osobiście nie używam tego zwrotu, ale ponoć olsztyniacy mówią "spotkamy się pod Nepomukiem". :D:D:D Jako że przeczytałam hurtem dwa ostatnie posty, to jeszcze zachwycę się Twoim ostatnim dyniakiem, bo jest super, nawet ogonek ma:D:D:D
Dziękuję Ninko :) Ten dziedziniec wypiękniał kilkanaście lat temu i tak mu to zostało :) Jeśli zaś chodzi o św. Nepomucena to nazywają go także Nepomukiem, jego wizerunków jest sporo w naszym mieście. Dziękuję także za zachwyt nad dyniakiem :)
Usatysfakcjonowana, a dziedziniec to jest przepiękny. Tym postem zachęciłaś mnie do odwiedzin, zapisuję na listę miejsc do zwiedzenia. :) Wspaniała atmosfera dziedzińca, no ma coś w sobie. Prześliczne zdjęcia, ogólnie cały spacer bardzo przyjemny. Mega chcę tam pojechać. Pozdrawiam cieplutko, udanego dnia. :)))
Krasnal Elu siedzi sobie w zaułku Ossolińskich, a wejście główne jest od ulicy Szewskiej i to wejście chyba dopiero niedawno jest otwarte dla zwiedzających. Nie jestem tego pewna bo już bardzo dawno nie przechodziłam koło Ossolineum ulicą Szewską. Jak 2010 roku byłam z bratanicą na dziedzińcu, to to wejście od strony Szewskiej było zamknięte.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, doczekałam się ;) Prawie tydzień byłam na bezneciu, nadrabiam pooli i dopiero dziś dotarłam! Jak zwykle oglądam okiem nieco mokrem nie tylko dlatego, że to był mój ukochany kawałek Wrocławia, ale i dlatego, że wiąże się z taaaaakimi chwilami, że hej! ;) Za moich czasów wchodziło się od Szewskiej, drzwiami w tej ogromnej okutej bramie, zamykało się drzwi i już było się w innym swiecie. Inaczej to wtedy wyglądało: szare mury owite zielonym bluszczem (jakoś tak z tajemniczym ogrodem się kojarzące), bruk, studzienka, wielkie drzewo... Jakieś 20 lat temu byłam we Wrocławiu, poleciałam oczywiście do Osso i przeżyłam szok! Brama od Szewskiej zamknięta na głucho, wchodziło się od Grodzkiej czymś w rodzaju pazażyku obok knajpy U Hrabiego, kuchenne wyziewy stopowały, a potem zobaczyłam świeżutko odnowiony dziedziniec i przeżyłam szok! Mury gołe (ale ładne tynki, ostre kolory), plastikowe okna, żadnego bluszczu, małe równiusieńkie rządki bukszpaników... Zamiast zaczarowanego miejsca zdawało mi się, że widzę coś na kształt dziwki po liftingu. ;) Teraz, kiedy znów ściany oplata zieleń, jest pięknie. Dziękuję za kolejną chwilę wzruszeń! Galia Anonimia
Ja Galio nie mam romantycznych wspomnień związanych z tym dziedzińcem :) Do mnie najbardziej przemawiają te wielkie lustrzane okna odbijające otoczenie i jesienne światło przefiltrowane przez kasztanowca :) Cieszę się, że bluszcz wrócił na mury i że chociaż trochę przypomina Ci twoje wspomnienia :) Knajpy U Hrabiego chyba nie ma bo jakoś nie rzuciła mi się w oczy, nosem też nie wyczułam :)
Marija, jestem zachwycona, przepięknie pokazałaś to cudeńko. Kiedy byłam z mamą we Lwowie, mama pokazała mi gdzie mieściła się biblioteka Ossolińskich. Buziaczki - Bezowa
Fajowsko Aniu, że udało Ci się skomentować i cieszę się, że Ci się podoba :) Moje rodzinne korzenie to środkowa Polska, lwowskie Ossolineum widziałam tylko na zdjęciu. Życzę nowego lapka jak najszybciej :)
Już światełko widać, pewnie w przyszłym tygodniu zanabędę, bo jak bez ręki się czuję. Dobrze, ze Bezowy ma tego komputra. Ania z Bezą, pogłaskaj Myka od nas
Jaki piekny zakatek! ach ten Wroclaw!!!! a Nepoucen jest wyjatkowej urody, jeszcze jeden do kolekcji. W Malopolsce ktora zjechalalm z Rabarbara Nepomucenow jest mnostwo, warto byloby pojechac tylko po to by ich tam szukac...
Wygląda na to że Nepomucen to bardzo popularny święty, w samym Wrocławiu jest ich sporo. Najokazalszy pomnik mający około 10 m wysokości, stoi na placu Katedralnym, koło kościoła św. Krzyża. Koło mnie obok kościoła św. Maurycego stoi też jeden, a drugi jest w kościele. W kościele u Bonifratrów jest kilka Nepomuków. Fajna by był taka wyprawa po Małopolsce śladami Nepomucenów :)
Jestem Mario. Ale się naczytałam i naoglądałam. Dziękuję Ci bardzo. Byłam we Wrocławiu 13 lat temu i pod Ossolineum też podeszłam... Pozdrawiam serdecznie
Budynek piekny, ale dziedziniec po prostu zachwycajacy!
OdpowiedzUsuńTaka sciezka historii powinna zdobic kazde miasto, niezwykle pomyslowa.
Tak dziedziniec robi duże wrażenie.
UsuńŚcieżka powstała już kilka lat temu i początkowo nie była opisana, jakiś czas temu dołożono 2 płytki i postawiono tabliczkę z opisem.
Bardzo ciekawy post Marija, dobrze, ze brama wejściowa została otwarta i nie trzeba kombinować, żeby zobaczyć coś tak pięknego i zadbanego. A Ty uważaj na nóżki i maszeruj wolnym krokiem pokazując nam inne wrocławskie perełki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Orszulko :)
UsuńNa pewno otwarta brama od ulicy Szewskiej jest bardziej zapraszająca niż zamknięte drzwi od strony zaułka, a szkoda nie zauważyć tego pięknego dziedzińca.
Ja Orszulko uważam, a te moje stopy i tak mi kawały głupie robią ;) Prawdopodobnie trzeba mi jednak zoperować kręgosłup.
Kawał dobrej roboty pokazałaś. Bardzo mi się wędrówka z Tobą podobała, za każdym razem widzę czego jeszcze we Wrocławiu nie widziałam.
OdpowiedzUsuńCieszę się Ewo że Ci się podobało :)
UsuńWe Wrocławiu jest bardzo dużo ciekawych miejsc, a ja właściwie nie znam wszystkich tych miejsc dokładnie. Będę musiała bardziej systematycznie powłóczyć się z aparatem, tylko że ostatnio czas mi się coraz bardziej kurczy ;)
Bardzo ciekawy post z pięknymi zdjęciami. Dziedziniec Ossolineum jest wspaniały i jaki zadbany! Przypomina nieco charakterem dziedziniec naszego zamku, choć ten dużo starszy i ani tak zadbany, ani tak piękny, a - odkąd burza powaliła starą lipę - nie tak przyjazny. Pomnik św.Nepomucena jest i w naszym mieście - stoi na jednym z mostów, jest nawet stałym miejscem spotkań; osobiście nie używam tego zwrotu, ale ponoć olsztyniacy mówią "spotkamy się pod Nepomukiem". :D:D:D
OdpowiedzUsuńJako że przeczytałam hurtem dwa ostatnie posty, to jeszcze zachwycę się Twoim ostatnim dyniakiem, bo jest super, nawet ogonek ma:D:D:D
Dziękuję Ninko :)
UsuńTen dziedziniec wypiękniał kilkanaście lat temu i tak mu to zostało :)
Jeśli zaś chodzi o św. Nepomucena to nazywają go także Nepomukiem, jego wizerunków jest sporo w naszym mieście.
Dziękuję także za zachwyt nad dyniakiem :)
Usatysfakcjonowana, a dziedziniec to jest przepiękny. Tym postem zachęciłaś mnie do odwiedzin, zapisuję na listę miejsc do zwiedzenia. :) Wspaniała atmosfera dziedzińca, no ma coś w sobie. Prześliczne zdjęcia, ogólnie cały spacer bardzo przyjemny. Mega chcę tam pojechać. Pozdrawiam cieplutko, udanego dnia. :)))
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Agnieszko, że zachęciłam Cię do odwiedzenia Wrocławia, to bardzo dobra decyzja :)
UsuńDziękuję za pozdrowienia i także Cię pozdrawiam :)
byłyśmy na tym dziedzińcu z Gosią, a krasnal był naszym pierwszym z wrocławskich krasnali :)
OdpowiedzUsuńO, fajnie żeście tam dotarły :)
UsuńWeszłyście głównym wejściem?
pewnie tak, bo krasnala pamiętam, i ten dziedziniec też, mam gdzieś na zdjęciach
UsuńKrasnal Elu siedzi sobie w zaułku Ossolińskich, a wejście główne jest od ulicy Szewskiej i to wejście chyba dopiero niedawno jest otwarte dla zwiedzających. Nie jestem tego pewna bo już bardzo dawno nie przechodziłam koło Ossolineum ulicą Szewską. Jak 2010 roku byłam z bratanicą na dziedzińcu, to to wejście od strony Szewskiej było zamknięte.
UsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, doczekałam się ;) Prawie tydzień byłam na bezneciu, nadrabiam pooli i dopiero dziś dotarłam! Jak zwykle oglądam okiem nieco mokrem nie tylko dlatego, że to był mój ukochany kawałek Wrocławia, ale i dlatego, że wiąże się z taaaaakimi chwilami, że hej! ;) Za moich czasów wchodziło się od Szewskiej, drzwiami w tej ogromnej okutej bramie, zamykało się drzwi i już było się w innym swiecie. Inaczej to wtedy wyglądało: szare mury owite zielonym bluszczem (jakoś tak z tajemniczym ogrodem się kojarzące), bruk, studzienka, wielkie drzewo... Jakieś 20 lat temu byłam we Wrocławiu, poleciałam oczywiście do Osso i przeżyłam szok! Brama od Szewskiej zamknięta na głucho, wchodziło się od Grodzkiej czymś w rodzaju pazażyku obok knajpy U Hrabiego, kuchenne wyziewy stopowały, a potem zobaczyłam świeżutko odnowiony dziedziniec i przeżyłam szok! Mury gołe (ale ładne tynki, ostre kolory), plastikowe okna, żadnego bluszczu, małe równiusieńkie rządki bukszpaników... Zamiast zaczarowanego miejsca zdawało mi się, że widzę coś na kształt dziwki po liftingu. ;) Teraz, kiedy znów ściany oplata zieleń, jest pięknie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejną chwilę wzruszeń!
Galia Anonimia
Ja Galio nie mam romantycznych wspomnień związanych z tym dziedzińcem :) Do mnie najbardziej przemawiają te wielkie lustrzane okna odbijające otoczenie i jesienne światło przefiltrowane przez kasztanowca :)
UsuńCieszę się, że bluszcz wrócił na mury i że chociaż trochę przypomina Ci twoje wspomnienia :)
Knajpy U Hrabiego chyba nie ma bo jakoś nie rzuciła mi się w oczy, nosem też nie wyczułam :)
Piękny kawałek świata pokazałaś, Mario. Dzięki, że możemy z Tobą chodzić tymi tajemniczymi ścieżkami.
OdpowiedzUsuńDzięki Agniecha, bardzo mnie cieszy, że chcecie ze mną chodzić i że Wam się podoba :)
UsuńMarija, jestem zachwycona, przepięknie pokazałaś to cudeńko.
OdpowiedzUsuńKiedy byłam z mamą we Lwowie, mama pokazała mi gdzie mieściła się biblioteka Ossolińskich.
Buziaczki - Bezowa
Fajowsko Aniu, że udało Ci się skomentować i cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńMoje rodzinne korzenie to środkowa Polska, lwowskie Ossolineum widziałam tylko na zdjęciu.
Życzę nowego lapka jak najszybciej :)
Już światełko widać, pewnie w przyszłym tygodniu zanabędę, bo jak bez ręki się czuję. Dobrze, ze Bezowy ma tego komputra.
UsuńAnia z Bezą, pogłaskaj Myka od nas
Myka wygłaskałam, na ile się dało, głaski dla Bezy, fajowsko że widać światełko :)
UsuńDziedziniec jest taki, że dech zapiera:) I ta magiczna latarnia! Pięknie to ujęłaś. I zdjęcia są magiczne, pełne światła i tajemnicy.
OdpowiedzUsuń:*
Serdzeczne dziękuję Kalipso:*
UsuńDziedziniec niczegowaty, ale światło magicznej latarni niezwykle dodało uroku zdjęciom :)
Jaki piekny zakatek! ach ten Wroclaw!!!! a Nepoucen jest wyjatkowej urody, jeszcze jeden do kolekcji. W Malopolsce ktora zjechalalm z Rabarbara Nepomucenow jest mnostwo, warto byloby pojechac tylko po to by ich tam szukac...
OdpowiedzUsuńWygląda na to że Nepomucen to bardzo popularny święty, w samym Wrocławiu jest ich sporo. Najokazalszy pomnik mający około 10 m wysokości, stoi na placu Katedralnym, koło kościoła św. Krzyża. Koło mnie obok kościoła św. Maurycego stoi też jeden, a drugi jest w kościele. W kościele u Bonifratrów jest kilka Nepomuków.
UsuńFajna by był taka wyprawa po Małopolsce śladami Nepomucenów :)
Piękny wpis i wspaniała Wędrowniczka !! ;o)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję! :)
UsuńNepomucen, pokazany przez Ciebie, należy do najpiękniejszych.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że tak bardzo Ci się podoba :)
UsuńBardzo dziękuję Arteńko!
Jestem Mario.
OdpowiedzUsuńAle się naczytałam i naoglądałam.
Dziękuję Ci bardzo.
Byłam we Wrocławiu 13 lat temu i pod Ossolineum też podeszłam...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za odwiedziny i miły komentarz :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Widziałam tą wrocławską "Historię miasta pod nogami". Bardzo oryginalny pomysł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajny pomysł i ładnie wkomponowane w chodnik są te płytki.
Usuń