Chętnie się nią z Wami podzieli, jak chcecie to bierzcie :)
U mnie ostatnio z animuszem różnie bywa, dlatego to po
słońce w kapeluszu pojechałam do Sułowa.
Hmmm deszcz zamiast słońca, w takim razie tak jak Tymek chwytam dobrą energię z deszczu!
 |
Zdjęcie zrobione przez moją bratanicę Madziulę. |
Do Sułowa zabrałam się z bratem i bratową, pojechaliśmy w odwiedziny do...Tymka, który przebywał tam ze swoimi rodzicami.
Dzień był parny i chmurzasty.
Chmureczki jak na razie niewinne takie bałwanki.
Minęliśmy Trzebnicę, znaczy się to już niedaleko...
Trzebnickie sady, fajnie ale...nie tego wypatruję...
Na polach żniwne bale, a nad polami chmurzaste bałwanki zaczynają zmieniać wygląd.
Las, bardzo lubię, ale to nie jego wypatruję...
Ooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Są wcześniej niż się ich spodziewałam.
Słoneczniki, słoneczka do mego kapelusza :)
Gdy byłam w
czerwcu na letnisku w Sułowie, w drodze powrotnej, wypatrzyłam w okolicach Gruszeczki, dwa poletka słoneczników, które jeszcze nie kwitły.
A tu teraz okazuje się, że słonecznikowe pola zaczynają się już kilka kilometrów przed tą śródleśną miejscowością.
Są słonecznikowe pola i jest...deszcz!
I nie ma pobocza, aby się przy tych kwiatach zatrzymać, nacieszyć oczy i napstrykać oczywiście zdjęć.
Robię więc zdjęcia przez okno pędzącego samochodu, brat patrzy z politowaniem i z komentarzem, że przecież nic mi z tego nie wyjdzie.
Jednakoż przecież ja maniaczka fotograficzna jestem, więc sobie pstrykam ;)
A w domu, po wrzuceniu tego urobku do komputera, okazuje się hehehehehehe, że jednak coś wyszło! :)
Jestem z tych słonecznikowych zapłakanych zdjęć zadowolona :)
A jak widzicie słonecznikowe pola ciągnęły się i ciągnęły, sprawdziłam na mapie, tak około 8 kilometrów.
W końcu jest miejsce gdzie można by zjechać i zrobić zdjęcia nie przez szybkę.
No ale w dalszym ciągu jest także deszcz...
Jedziemy więc bez zatrzymywania się, na letnisko do Tymonka.
Jest Barycz, to i letnisko ino ino i już będzie.
O jest!
I deszcz przestał padać :)
Urzekł mnie ten kwietny łanik.
W odwiedzinach byliśmy kilka godzin, a w tym czasie deszczyk padał, potem przestawał i znowu padał.
I co? I było cudownie, bo duchota sobie poszła precz,a temperatura zrobiła się taka przyyyyyjemnaaaa :)
A świat wkoło tak ślicznie lśnił!
Deszcz wyświadczył nam nawet taką uprzejmość, że zrobił odpowiednio długą przerwę na kąpiel w basenie ;)
Deszcz przestał padać, ale słońce coraz niżej, czas wracać do domu.
A skoro nie ma deszczu to...
to, to, to...
zatrzymujemy się przy słonecznikowym polu!!!
Na skraju lasu nadrzewna kapliczka.
I morze słoneczników!!!
Jak widać na zdjęciach dużo słoneczników już przekwitło, ale i tak widok jest urzekający!!!
Niewiele już słonecznych promieni oświetla kwiaty.
Ruszamy więc do dom.
A co robi w drodze powrotnej maniaczka fotograficzna?
Zdjęcia słoneczników oczywiście! ;)
Jak skończyły się słoneczniki za oknem, wyłączyłam aparat.
Szybko, szybko, otwieram uchylny wyświetlacz, zdejmuję pokrywę obiektywu, wcelowuję obiektywem...
Brat znowu patrzy z politowaniem...