Opowiem Wam dzisiaj o moich zwierzętach :)
Darek do naszego domu trafił jako podarek i tak go nazwałam. Podarek tak zapisane miał w książeczce, ale wołaliśmy na niego Darek. Dlaczego stał się prezentem? Został znaleziony, przez moją nastoletnią wówczas bratanicę, w parku, był przywiązany do drzewa. A że było to akurat przed imieninami mojej mamy, dlatego został Jej podarowany .
 |
PoDarek :) Pies zawadiaka :) |
W nikczemnym ciałku Darka, krył się duch zawadiaki taaaak wielki, ze ledwo się w nim mieścił ;))) Potrafił podporządkować sobie młodego dobermana, dwa razy większego od siebie. Systematycznie zaczepiał także rottweilera, z naszej psiej paczki.
Z jego imieniem związana jest anegdota. Darunia był to pies na baby czyli suczki ;) Będąc razem w parku, mój piesiulek poczuł sympatycznie pachnącą suczkę wliczurzycę i pognał za nią, a ja.... za nim. Lete tak za nim i wołam Darek, Darek, Daaaaaaaaaaaaaaaarek. Wilczurzycy towarzyszyła para młodych ludzi, im ja donośniej wołałam tym oni z piesą szybciej się ode mnie oddalali, a mój amant trop w trop za nimi. W końcu dooopadłam ich, dorwałam mojego kurdupla i wtedy odwraca się do mnie młodzieniec i pyta czy ja wiem jak on ma na imię ? Nooooo i okazało się że pan miał na imię ....Darek...
Na samym początku naszej wspólnej koegzystencji, ja nowicjuszka w posiadaniu psa, dopuściłam do tego, że powsinoga nawiał mi z parku za suczką. Miotam się po okolicy i wypytuję przechodniów o łapserdaka i w końcu zbawienna informacja: aaaaaaaaaa taki mały strzępiasty to gnał tamtędy ;)))
W trakcie spacerów słyszałam komentarze: ooooooooooo jaki śmieszny pies, albo o pies zaczepno-obronny , on zaczepia, a pani broni. Z zaczepianiem to była sama prawda i tylko prawda, nie bał się żadnego psa i podejrzewam że z każdym dał by sobie radę, ale tego wolałam nie sprawdzać, tylko pilnowałam, aby się za bardzo nie szarogęsił ;)
 |
Szczęki rekina ;) |
Darek kochał wędrówki, łaziliśmy z nim godzinami. Kilka razy zagubił się, domowym panom, z daleka od domu i za każdym razem samodzielnie wracał. A mieszkamy w centrum miasta i musiał przechodzić przez ruchliwe ulice. Kiedyś, oddelegowani do szukania zguby, przyuważyli jak radzi sobie właśnie z przechodzeniem przez ulice. Pies zatrzymywał się na światłach, obserwował ludzi i czekał, a potem przechodził razem z nimi.
Darunia kochał także wodę. Musiał się wytaplać w każdej kałuży, kałużeńce jaką spotkał na swojej drodze, moczył się także w Oławie.
Niestety nie dopilnowali go rodzinni panowie..... W amoku za "pachnącą" suczką przebiegał ruchliwą ulicę i wpadł pod samochód....
Po Morusa pojechaliśmy do schroniska.
To mama wypatrzyła go wśród innych. Była akurat pora karmienia, w dużej klatce było kilka psów opróżniających miski. Zaś jeden taki czarny siedział z boku i... patrzył. Jak tamte skończyły jeść poszedł wylizywać miski i to własnie dlatego padło na niego że będzie nasz :) Był niemożebnie chudy, chociaż w schronisku przebywał podobno tylko kilka tygodni. Mama nazwała go Morusem, bo był taki czarny jak umorusany kominiarz :)))
Morus był przeciwieństwem Darka, szybko się męczył i nie cierpiał wody, ale jak on potrafił..... kochać...
 |
Morus cały był kochaniem...... |
 |
Nikt tak wiernie nie potrafi patrzeć w oczy jak pies. |
 |
Umorusany Morus tarzający się na kanapie :)) |
 |
-Pobaw się ze mną |
 |
Od czasu do czasu trzeba go było wykapać |
 |
Bardzo tego nie lubiał |
 |
Na straży spokojnego snu swojej starszej pani |
 |
Najwierniejsza z ras: kanapowiec przykryty |
Morusowi jedno oko wyłupał wielki pies jak był na porannym spacerze z mamą. Morus był dzielny i my z bratem też byliśmy dzielni. Bo nie łatwo było go wieść do kliniki, gdy siedział pomiędzy nami w samochodzie i ....patrzył. Nie cierpiał, weterynarz powiedział, że znieczula go adrenalina.
 |
Morus stracił głowę dla .....ludzi |
 |
Tak wygląda psia wygoda...
Bo najważniejsze jest aby być blisko kochanych.... |
Stary, schorowany odszedł od nas kilka lat temu, po kolacji wigilijnej.....
A teraz jest czas Myka :))) Kota nad koty :)))
Myk przyjechał do nas prosto z drzewa. Mały kotek siedział sobie na drzewie na podwórko w miejscu zamieszkania mojego brata i...płakał. Bratowa owinęła go w kocyk i przywieźli go do nas. Przekazała go w tym kocyku mnie i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy.....i on teraz już wie, że my oba, JolkoM, są niezależne koty ;))) Szanujemy się nawzajem :))
Nazwałam małego łobuza SMyk, no i myka nam się teraz ten Myk po chałupie jak błyskawica, jest tu i za moment jest tam i jest wesoło :)))
 |
-Jakiego łobuza co ona gada, ja maniuńki dzidziuś jestem. |
 |
Maniuńki ? Drapieżca!!!!! |
 |
Myk zdobywca!!! Kot nad koty!!!!! |
Myk dorasta.
 |
Nad większego nie ma zucha, jak Myk rozpierducha ;)
Wilki ja ich całą zgraję, pozabijam i pokrajem ;)) |
 |
Dzwonnik z wrocławskiej kamienicy ;) |
 |
- Dorosłem!!!! Patrzę i....dużo widzę..... |
 |
- Znam życie. Luzik, tylko luzik może nas uratować ;)) |
 |
- Nie dam sobie w kaszę dmuchać!!! |
 |
-Kto i co może mnie tutaj dosięgnąć..... |
 |
-Żeby się ogrzać idę do Człowieka |
 |
-Tak....kochają mnie... |
Myk ma aktualnie cztery lata.
 |
-Trzeba dbać o kondycje. Taką mi tu zrobili ścianę wspinaczkową na przedpokoju. |
 |
-No, potrafi się hehehehe |
Zimno, Myk przenosi punkt obserwacyjny tam gdzie cieplej :)))
 |
-O jesteś!!!!! |
 |
-Tak ciem kocham, że zaraz ciem zjem ;) |
 |
Tak się do mnie spieszył ze uciekł mi z kadru ;))) |
 |
- Jestem twój koteczek :))) |
 |
No i czego pstryka, po co pstryka ? |
 |
-Namolna jesteś!!! |
 |
- Nie będę gadał z tobą.... |
No i czy Myk to nie jest to kot nad koty :)))
Kilka dni temu przyszła do mnie paka od....
Hany :))) Stukrotne dzięki Hanuś, a w niej....
 |
Mój autorski egzemplarz Białej Kury z oryginałem strony tytułowej. Och te kury, kurirtty- Opakowana Ty widzisz ? :)))) |
 |
Wśród różnej maści półproduktów - będzie się tworzyć, będzie :)) Niezwykle interesujące drewienko, a właściwie skorupa drewienka, środek wyjedzony przez czas. Wymalowane własnoręcznie przez dyplomowaną artystkę Hanę :))) Hanuś najmocniej dziękuję♥♥♥ |
Nadchodzi Nowy Rok 2016, już ino ino i go widać ;) Najwłaściwsza więc pora na wymianę kalendarzy.
Na rynku jest ich mrowie, a mrowie, tak że możemy mieć problem z wyborem. Wśród tego zalewu różnych kalendarzy są także szczególne, które oprócz przypominania nam o upływie czasu niosą także pewne przesłanie. Do takich należą kalendarze stworzone przez moje blogowe koleżanki.
Hanę i
Gosiankę, z którymi przy opracowaniu BK współpracuję już drugi rok.
W Białej Kurze BK i
Poetyckich Kotkach PK pokazują one jak mądrze kochać zwierzęta i że każdemu czworonogowi należą się fajni kochający ludzie :))) Gorąco zachęcam do kupna tych kalendarzy, zysk z ich sprzedaży przeznaczony jest na materialne wsparcie dla właścicieli czterołapów którzy mają finansowe problemy.
Jeśli chcecie by wasze dzieci, wnuki nauczyły się odpowiedzialnie kochać zwierzęta kupcie BK i PK .
Ku-ku-dak, ku-ku-dak jakiem Kura Pastelowa, kalendarz czynić gotowam !
Haniu, Lusiu, Maryjanko, Zuziu, Bruno, Bartku posłuchajcie o zwierzątkach co domu szukały :))