piątek, 27 listopada 2015

Opowiem Wam dzisiaj o moich zwierzętach :)

Opowiem Wam dzisiaj o moich zwierzętach :)
Darek do naszego domu trafił jako podarek i tak go nazwałam.  Podarek tak zapisane miał w książeczce, ale wołaliśmy na niego Darek. Dlaczego stał się prezentem? Został znaleziony, przez moją nastoletnią wówczas bratanicę, w parku, był przywiązany do drzewa. A że było to akurat przed imieninami mojej mamy, dlatego został Jej podarowany .
PoDarek :) Pies zawadiaka :)
W nikczemnym ciałku Darka, krył się duch zawadiaki taaaak wielki, ze ledwo się w nim mieścił ;))) Potrafił podporządkować sobie młodego dobermana, dwa razy większego od siebie. Systematycznie zaczepiał także rottweilera, z naszej psiej paczki.
Z jego imieniem związana jest anegdota. Darunia był to pies na baby czyli suczki ;) Będąc razem w parku, mój piesiulek poczuł sympatycznie pachnącą suczkę wliczurzycę i pognał za nią, a ja.... za nim. Lete tak za nim i wołam Darek, Darek, Daaaaaaaaaaaaaaaarek. Wilczurzycy towarzyszyła para młodych ludzi, im ja donośniej wołałam tym oni z piesą szybciej się ode mnie oddalali, a mój amant trop w trop za nimi. W końcu dooopadłam ich, dorwałam mojego kurdupla i wtedy odwraca się do mnie młodzieniec i pyta czy ja wiem jak on ma na imię ? Nooooo i okazało się że pan miał na imię ....Darek...
Na samym początku naszej wspólnej koegzystencji, ja nowicjuszka w posiadaniu psa, dopuściłam do tego, że powsinoga nawiał mi z parku za suczką. Miotam się po okolicy i wypytuję przechodniów o łapserdaka i w końcu zbawienna informacja: aaaaaaaaaa taki mały strzępiasty to gnał tamtędy ;)))
W trakcie spacerów słyszałam komentarze: ooooooooooo jaki śmieszny pies, albo o pies zaczepno-obronny , on zaczepia, a pani broni. Z zaczepianiem to była sama prawda i tylko prawda, nie bał się żadnego psa i podejrzewam że z każdym dał by sobie radę, ale tego wolałam nie sprawdzać, tylko pilnowałam, aby się za bardzo nie szarogęsił ;)

Szczęki rekina ;)

Darek kochał wędrówki, łaziliśmy z nim godzinami. Kilka razy zagubił się, domowym panom, z daleka od domu i za każdym razem samodzielnie wracał. A mieszkamy w centrum miasta i musiał przechodzić przez ruchliwe ulice. Kiedyś, oddelegowani do szukania zguby, przyuważyli jak radzi sobie właśnie z przechodzeniem przez ulice. Pies zatrzymywał się na światłach, obserwował ludzi i czekał, a potem przechodził razem z nimi.
Darunia kochał także wodę. Musiał się wytaplać w każdej kałuży, kałużeńce jaką spotkał na swojej drodze, moczył się także w Oławie.
Niestety nie dopilnowali go rodzinni panowie..... W amoku za "pachnącą" suczką przebiegał ruchliwą ulicę i wpadł pod samochód....

Po Morusa pojechaliśmy do schroniska.


To mama wypatrzyła go wśród innych. Była akurat pora karmienia, w dużej klatce było kilka psów opróżniających miski. Zaś jeden taki czarny siedział z boku i... patrzył. Jak tamte skończyły jeść poszedł wylizywać miski i to własnie dlatego padło na niego że będzie nasz :) Był niemożebnie chudy, chociaż w schronisku przebywał podobno tylko kilka tygodni. Mama nazwała go Morusem, bo był taki czarny jak umorusany kominiarz :)))
Morus był przeciwieństwem Darka, szybko się męczył i nie cierpiał wody, ale jak on potrafił..... kochać...

Morus cały był kochaniem......


































Nikt tak wiernie nie potrafi patrzeć w oczy jak pies.
Umorusany Morus tarzający się na kanapie :))

-Pobaw się ze mną

Od czasu do czasu trzeba go było wykapać

Bardzo tego nie lubiał

Na straży spokojnego snu swojej starszej pani

Najwierniejsza z ras: kanapowiec przykryty
 Morusowi jedno oko wyłupał wielki pies jak był na porannym spacerze z mamą. Morus był dzielny i my z bratem też byliśmy dzielni. Bo nie łatwo było go wieść do kliniki, gdy siedział pomiędzy nami w samochodzie i ....patrzył. Nie cierpiał, weterynarz powiedział, że znieczula go adrenalina.
Morus stracił głowę dla .....ludzi

Tak wygląda psia wygoda...
Bo najważniejsze jest aby być blisko kochanych....
Stary, schorowany odszedł od nas kilka lat temu, po kolacji wigilijnej.....

A teraz jest czas Myka :))) Kota nad koty :)))

Myk przyjechał do nas prosto z drzewa. Mały kotek siedział sobie na drzewie na podwórko w miejscu zamieszkania mojego brata i...płakał. Bratowa owinęła go w kocyk i przywieźli go do nas. Przekazała go w tym kocyku mnie i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy.....i on teraz już wie, że my oba, JolkoM, są niezależne koty ;))) Szanujemy się nawzajem :))
Nazwałam małego łobuza SMyk, no i myka nam się teraz ten Myk po chałupie jak błyskawica, jest tu i za moment jest tam i jest wesoło :)))


-Jakiego łobuza co ona gada, ja maniuńki dzidziuś jestem.

Maniuńki ? Drapieżca!!!!!


Myk zdobywca!!! Kot nad koty!!!!!
Myk dorasta.
Nad większego nie ma zucha, jak Myk rozpierducha ;)
Wilki ja ich całą zgraję, pozabijam i pokrajem ;))

Dzwonnik z wrocławskiej kamienicy ;)

- Dorosłem!!!! Patrzę i....dużo widzę.....
- Znam życie. Luzik, tylko luzik może nas uratować ;))

- Nie dam sobie w kaszę dmuchać!!!

-Kto i co może mnie tutaj dosięgnąć.....

-Żeby się ogrzać idę do Człowieka
-Tak....kochają mnie...


Myk ma aktualnie cztery lata.

-Trzeba dbać o kondycje. Taką mi tu zrobili ścianę wspinaczkową na przedpokoju.

-No, potrafi się hehehehe


Zimno, Myk przenosi punkt obserwacyjny tam gdzie cieplej :)))
-O jesteś!!!!!

-Tak ciem kocham, że zaraz ciem zjem ;)

Tak się do mnie spieszył ze uciekł mi z kadru ;)))

- Jestem twój koteczek :)))

No i czego pstryka, po co pstryka ?

-Namolna jesteś!!!

- Nie będę gadał z tobą....
No i czy Myk to nie jest to kot nad koty :)))





Kilka dni temu przyszła do mnie paka od.... Hany :))) Stukrotne dzięki Hanuś, a w niej....

Mój autorski egzemplarz Białej Kury
z oryginałem strony tytułowej.
Och te kury, kurirtty- Opakowana Ty widzisz ? :))))

Wśród różnej maści półproduktów - będzie się tworzyć, będzie :))
Niezwykle interesujące drewienko, a właściwie skorupa drewienka, środek wyjedzony przez czas.
Wymalowane własnoręcznie przez dyplomowaną artystkę Hanę :)))
Hanuś najmocniej dziękuję♥♥♥

Nadchodzi Nowy Rok 2016, już ino ino i go widać ;) Najwłaściwsza więc pora na wymianę kalendarzy.
Na rynku jest ich mrowie, a mrowie, tak że możemy mieć problem z wyborem. Wśród tego zalewu różnych kalendarzy są także szczególne, które oprócz przypominania nam o upływie czasu niosą także pewne przesłanie. Do takich należą kalendarze stworzone przez moje blogowe koleżanki. Hanę i Gosiankę, z którymi przy opracowaniu BK współpracuję już drugi rok. W Białej Kurze BK i Poetyckich Kotkach PK pokazują one jak mądrze kochać zwierzęta i że każdemu czworonogowi należą się fajni kochający ludzie :))) Gorąco zachęcam do kupna tych kalendarzy, zysk z ich sprzedaży przeznaczony jest na materialne wsparcie dla właścicieli czterołapów którzy mają finansowe problemy.
Jeśli chcecie by wasze dzieci, wnuki nauczyły się odpowiedzialnie kochać zwierzęta kupcie BK i PK .
Ku-ku-dak, ku-ku-dak jakiem Kura Pastelowa, kalendarz czynić gotowam !
Haniu, Lusiu, Maryjanko, Zuziu, Bruno, Bartku posłuchajcie o zwierzątkach co domu szukały :))

29 komentarzy:

  1. Pięknie o swoich zwierzakach napisałaś. Psy miała zawsze moja mama, ja się nie odważyłam trzymać zwierzaka w bloku, po doświadczeniach sąsiadów. Ludzie pracowali, psy siedziały cały dzień same, wyprowadzane w ostatniej chwili popuszczały na klatce, bywało że szczekały do ochrypnięcia.
    Myk jest Kotem nad koty, klasyczna uroda buraska, najpiękniej prezentuje się na drabinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wszystkich zalet psów trzeba dołożyć to, że są to świetne wyciągacze z domu :) Nie ma to tamto, ze pada, ze się nie chce, trzeba iść wysiusiać psa. Oczywiście rozumiem Twoje argumenty. Jak Darek przybył do naszej rodziny, to nie musiał zostawać sam, bo zawsze w domu ktoś był.
      Myk to drabiniasty kot :) Znasz taki wierszyk z naszego dzieciństwa, nie pamietam autora.
      Spojrzał kot na kalenicę, siedzi wróbel to go chwycę.
      Wchodzi kotek
      po drabinie,
      po drabinie,
      po drabinie.....
      Już ostatni miał szczebelek,
      a wtem frrrrrrrrrr
      uciekł wróbelek. A potem kotek schodził i znowu wchodził, bo wróbelek bawił się z nim w ciuciubabkę ;)))

      Usuń
  2. No Myk nie tylko sprytny ale i przystojniacha z niego.
    Bardzo lubię takie skarpetki u kotów,a i żabocik piękny.Ciekawy pomysł z tą ścianą, ma się gdzie kocurek pogimnastykować i manicure wykonać:))
    Pieski też fajne miałaś, PoDarek to wam niewątpliwie zapewniał moc wrażeń:))
    To chyba był pies z gatunku tych ,które pędzą za np samochodem, a w oczach widać determinację i niezłomne postanowienie :Złapię cię!!!!
    Morus, widać nawet na fotkach,że bardzo was kochał.
    Dobre miały życie u Ciebie oba pieski, a Ty masz teraz moc dobrych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak Gardenio, za samochodami nie gonił, ale już za rowerami po parku to mu się zdarzało ;) Jeśli chodzi o ścianę wspinaczkową to trzeba było coś wymyślić, bo przedpokój wyłożony jest korkiem, a po korku małe Myczysko też świetnie się wspinało, tylko po takiej wspinaczce zostawały mało estetyczne ślady ;)) Wspinanie się po tych makatach to jego ulubiona aktywność :)
      Morus to było kochane psisko, ale swój charakterek też miało ;) Jak mu się nie podobał obrany przeze mnie kierunek, to siem zapierał i bardzo wymownie patrzył spode łba :))
      Masz rację jest co wspominać i są to wspomnienia związane z wieloma emocjami:)))

      Usuń
  3. Myk ma swietne skarpetki :)
    Tyle radosci te zwierzaki wnosza do naszego zycia, tyle nas ucza, tyle daja ciepla, milosci i atrakcji moc :)
    Prawdziwi przyjaciele na dobre i zle.
    Pozdrowienia serdeczne Marija :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zwierzęta to najlepsi psychoterapeuci som Orszulko i nigdy z nimi nie jest nudno, ot co :))
      Ja Ciebie Orszulko też bardzo serdecznie pozdrawiam :))

      Usuń
  4. pieski z tego samego szablonu wyszły, czarnulki? ;) podobno te ze schronu zawsze całe są miłością, tak mówią ... Myka miałam zaszczyt poznać osobiście i potwierdzam, to kot nad koty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darek był mniejszy od Morusa, to była taka malizna i ta jego czerń była podpalana. Morus zaś był kruczoczarny aż lśnił :)))
      Cieszę się że się ze mną zgadzasz co do Myka :)))

      Usuń
  5. pięknie piszesz o swoich, Waszych małych Przyjaciołach! z mądrością, czułością i miłością. nie chowaj tego talentu dla siebie, siadaj i pisz książeczki o zwierzętach, o swoich stworkach :)
    i bardzo się cieszę, że Twoi Okularnicy trafiają w najwłaściwsze miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miłe słowa i duża wiara w moje możliwości, bardzo Ci dziękuję :))
      Jak na razie to to moje pisanie ukryte jest we mnie bardzo głęboko, trudno mi to z siebie wydostać, ale kto wie, kto wie może się jeszcze rozpiszę ;)))
      Z okularnikami zaczyna iść we właściwym kierunku, dziękuję :))

      Usuń
  6. Śliczna, ciepła opowieść o zwierzętach. Jak dobrze, że Darek i Morus mogli z Wami pobyć i zaznać czułej opieki. Darek na zdjęciach to takie małe szczęście. Morus - pies ze schroniska... Czysta miłość:) I wspaniały Smyk-Myk. Widać, że ma dużo możliwości, swobody, przytulania i głasków w Waszym domu. Gdzie byłoby mu lepiej? No nigdzie! To musi być przeznaczenie, że pewne zwierzaki trafiają w swoim życiu właśnie na nas, że te trafiły na Ciebie:)))))))
    I ja mam nową BK! Jak ją otrzymałam do rąk, do zachwyt mną wstrząsnął:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kalipso za dużo miłych i ciepłych słów, to mniut na duszę :))
      Tak te zwierzaki trafiły na nas, dały nam swoją obecność i miłość i dostały naszą wzajemność :))
      Na Ciebie i Twoją rodzinę też gdzieś czekają Wasze zwierzaki i jak nadejdzie odpowiedni czas to się odnajdziecie :))
      Co do BK to masz rację że wstrząsowa jest :))

      Usuń
  7. Przynajmniej jakiś ruch w domu jest, kiedy są zwierzęta, zwłaszcza młode i ruchliwe :)
    Mykusia miałam okazję poznac. Ma przesłodki pyszczek i wydaje mi się, że uwielbiają się ze starszą panią :)
    Widać to na zdjęciach, zresztą, jak u Twojej mamy,Marija na kolanach sobie siedzi.
    Morusek miał niesamowite spojrzenie, wcale nie dziwię się, że Twoja mama jego własnie wybrała. A historia z Darkiem - rewelacyjna :)))) Co sobie ci młodzi pomysleli, jak ich goniłaś :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co sobie pomyśleli? Noo ten młody człowiek nie miał w ogóle dystansu do Siebie :))) W każdym razie sytuacja była jak wyjęta z komedii hehehe
      Zgadzam się z Tobą zwierzęta bardzo ocieplają i ożywiają dom :))
      Moja mama ma to czego ja nie mam, mianowicie hamakową spódnicę :) Zdarzało się że Myk próbował się mościć na moich kolanach i opuszczał je zniesmaczony ;)))

      Usuń
  8. "Na strazy spokojnego snu swojej starszej pani"...najbardziej mnie wzruszyly...Morus o taki pies jakie lubie, widac po oczach jego szlachetna osobowosc. Opowiesc cudna, o Twoich zwierzatkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa Grażyno :)))
      Moja mama w tym okresie, miała silne stany depresyjne, a Morus nie odstępował jej na krok.
      Zresztą to był pies który miał potrzebę stałej obecności człowieka.

      Usuń
  9. Echch, kochamy te nasze sierściuchy :) Pięknie napisalaś ! Darek był terierowaty, to dlatego był w nim Pies Wielki :) Kajcia ma podobną buźkę do Morusa. I spojrzenie ! Myk jest bardzo przystojny, i piękny i dostojny :) Mnie zachwyca Myka zdjęcie na drabinie i uśmiechniętego, śpiącego na kolanach, a raczej w spódnicy Twojej Mamy :) Normalnie uśmiech od ucha do ucha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z dzwonkami to miał Myk radochę :)))

      Usuń
    2. A na telewizorze, to już ogóle Apollo :)

      Usuń
    3. Tak Myk to uśmiechnięty kot, on ma taki sympatyczny wyraz pyszczka :))
      Mówisz że to terier w Darku był taki wielki ;))
      Myk miał taki dzwonkowy okres, mam filmiki jak "gra" na dzwonkach, ale musiałabym poćwiczyć ich wstawianie do posta :)
      Dzięki Ewa :))

      Usuń
  10. Piękne zwierzaki! Zresztą które nie są piękne? Myk jest zachwycający wprost! Ma u Ciebie co robić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Hanuś :))
      Masz rację wszystkie zwierzaki są piękne.
      Mamy dużą i wysoką chałupę i sporo w niej takich wysokościowych elementów, a to raj dla kota :)

      Usuń
  11. Darek to nawet trochu do Lesi podobny. :) Śliczne,kochane piesory miałaś, Mary. Ale Myk! Myk to jest dopiero egzemplarz! Fantastyczny jest - te fotki na Twojej przecudnej drabinie, mniam! :)
    I takie mam pytanie... porządkowe: czy Myk przy swoim skokliwym usposobieniu przysparza Wam dużo strat materialnych (skorupianych)? Co za skakun z niego! :)

    PS. Mam jeszcze zaległości w czytaniu i trochę Twoich prac do obejrzenia, Mary, ale u Gosi w komciach przeczytałam, jak pięknie Ci się ułożyło z okularnikami. Ach, Mary, bardzo się cieszę, że Twoje prace rozchodzę się po świecie, i to za grosz jakiś - wszak uczciwie zapracowany z mocy Twej kreatywności. :)

    Pozdro, Mary! Pogłaski dla Myczka i ukłony dla Twojej Mamy. Myk ma taki uśmiech na mordce, gdy w spódnicy sobie uroczo zalega... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Darka to już kiedyś u Gosi pisałam że taki strzępiasty jak Lesia ino on był chyba ze trzy razy mniejszy, on mikrus był. Jak zaczynał rozrabiać to jednym szybkim zrywem podrzucałam go sobie do góry, wprost w ramiona me :)))
      Myk nie przysparza żadnych strat skorupowych, taka zwinna z niego bestyja. Potrafi zejść z mojego pieca po półkach tych nad monitorem, jak po schodach i nic nie zrzuca, tylko że na to, to patrzę z mieszanymi uczuciami ;)) Skoki zaś trenuje od wczesnej młodości, ma gdzie ;))
      A okularniki powolutku zaczynają się rozlatywać :) Pani optyczka grosza nie żałowała bo przebiła moją cenę z całkiem miłym naddatkiem :)))
      Dzięki JolkoM za serdeczności dla mnie i mojej rodziny

      Usuń
    2. JolkoM Ty siem idź prześwietl, może Ty se coś połamałaś, albo i co...
      I te kunie sobie daruj na jakiś czas.

      Usuń
    3. Mary, jazdę oczywiście sobie daruję, bo nie jest to fizycznie możliwe. Ale zajęcia z dziećmi jakoś prowadzę. Ino że nie śmigam przy nich jak kozica, tylko wszystko robię z namysłem i z powolnym rozbiegiem. ;)
      A jeśli chodzi o lekarza, to dziś mnie w rejestracji mojej przychodni pani poinformowała, że najwcześniej mam szansę na wizytę 9 grudnia! No chyba że uda mi się jeszcze jutro jakoś wstrzelić do popołudniowego lekarza. Trzymta kciukasy! ;)

      Usuń
    4. Trzymam mocno te kciukasy.

      Usuń
  12. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń