O!!!
A cóż to takiego?
Ani chybi wygląda na to że mi się nowy dyniak ulągł ;)
Echhhhh, że też te moje dyniaki nie chcą mi wychodzić lalkowo piękne...
Ale przecież taka lalkowo-chińska uroda no to nudna jest ;) (jak dla mnie oczywiście)
Wyszedł mi więc taki debeściak-niebieściak ;)
Niebieściakdyń jak to brzmi?
Może nie dumnie, ale przecież nie najgorzej! ;)
Moja ludzka dola od jakiegoś czasu rzecze mi tak: Ech Mary cha cha, co ty robisz, co ty robisz???????? Życie to przecież nie zabawa, do kuchni marsz!!!!!!!!!!!!!!!!!
O "kuchniafelek" a wydawało mi się, że już mi się ta kuchnia w życiu upiecze, bo przecież gotowanie to taka strata czasu!!!!!
Jednakowoż kuchnia sama piec, ani gotować nie chce, gotuję więc ja :(
Nie będzie mi tu jednak jakaś ludzka dola dyktować warunków!!!
Jak tylko się da, uciekam z kuchni do moich zabawek :))))
Jednakowoż w takich mało sprzyjających warunkach, powstawał ten niebieściak długo, dłuuuuuuuuugooooooo, ba...bardzo długo!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale przecież jest!!!!!!!!
I jest po to aby moje bidne ego nie skapcaniało całkowicie w tej kuchni!!!
Postanowiłam więc sobie to moje ego dopieścić, a właściwie to liczyłam, że to publika mi je dopieści.
Zabrałam więc niebieściaka na szlaki turystyczne Wrocławia, aby dużo ócz mogło nas zobaczyć ;)
Właśnie jesteśmy na Placu Wolności, tylko ludziów jakoś niewiele...
 |
To przezroczyste to zejścia do podziemnych garaży. |
 |
W tym zamczysku w tle, rządzi Temida. |
 |
Z lewej strony Forum Muzyki, a obok Muzeum Teatru. |
 |
W tle Pałac Królewski. |
 |
W dali widoczna wieża Ratusza. |
 |
Som i ludzie!
Ten facet w czarnej koszulce, po prawej stronie, tańczy sobie salsę. |
Wędrujemy dalej, niebieściak w plecaczku na moich plecach.
Zawędrowaliśmy na Plac Solny z kwietnymi kramami.
I ze smoczą fontanną.
Zobaczcie, jak niebieściakowi nieźle wychodzi zachwyt nad kwiatuszkami :)
Przez Rynek tylko przemykamy, bo jakoś za mało mi tu światła było do robienia zdjęć.
Pomykamy Kuźniczą obok
Kalamburu
Przez Plac Uniwersytecki.
 |
Pośrodku w głębi Uniwersytet Wrocławski z Wieżą Matematyczną. |
 |
Muzeum Uniwersytetu. |
Dokąż tak dążymy? Ano do Barokowego ogrodu Ossolineum, albowiem mam w pamięci, taką oto fajowską fontannę, uważałam, że będzie się ona pięknie komponować z moim niebieściakiem.
 |
Zdjecie robione w 2010 roku. |
No i cooooooooooo?
No i...fontanna oczywiście jest, ale jak dla mnie miej fajna :)
Jednakowoż zamiast fajnej fontanny jest taka fajowska dziewuszka, bardzo ją zainteresowała moja dyniakowa poczwara :) I po to właśnie poszłam na tą przebieżkę z moim dyniakiem!
Ten barokowy ogród mały jest, ale niezwykle klimatyczny.
 |
Centralny punkt ogrodu stanowi pomnik śląskiego poety okresu baroku, Angelusa Silesiusa, urodzonego w 1624 roku we Wrocławiu. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Johannes Schefler. Jednym z najistotniejszych dzieł artysty jest „Anielski Wędrowiec”. Obecność Angelusa na dziedzińcu Ossolineum nie jest przypadkowa. Każdego roku, we Wrocławiu, wręczana jest Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus. https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,odkrywamy-wroclaw-ogrod-ossolineum,wia5-3266-6211.html |
Zakład Narodowy im. Ossolińskich (ZNiO), Ossolineum – polski instytut naukowy i kulturalny we Wrocławiu.
Zbiory przywiezione ze Lwowa zostały umieszczone w budynku poklasztornym Zakonu Szpitalnego Kawalerów Krzyżowych z Czerwoną Gwiazdą, gdzie od początku XIX w. działało męskie gimnazjum katolickie p.w. Św. Macieja. Gmach odremontowano i już w 1947 uruchomiono czytelnię.
Moja czytelniczka Galia Anonima pewnie rozpoznaje i zaczyna przebierać nóżkami, bo coś jej kiedyś obiecałam...
 |
Zaułek Ossolińskich. |
Obiecałam, że wejdę przez te drzwi widniejące ciemną plamą za dyniakiem i obfotografuję wielkiej urody dziedziniec.
Kiedyś byłam tam z bratanicą, ale zdjęć zachowało się niewiele...
No cóż...spacerek z niebieściakiem uskutecznialiśmy w niedzielę, Ossolineum jest w tym dniu nieczynne niestety i na dziedziniec wejść nie można...
Jednakowoż mam dla Galii optymistyczną wiadomość...byłam, byłam na dziedzińcu i oczywiście robiłam zdjęcia!!! :)
I...następny wpis będzie o dziedzińcu Ossolineum :)))
Po tej dygresji wracam do niedzielnego spaceru.
Niebieściak nie miał ochoty na powrót do plecaka, szliśmy więc sobie ulicą Grodzką, a obok niej płynie Odra.
Dyniak zaczął podszywać się pod jednego z wrocławskich krasnoludków i
moje ego zaczęło siem pławić...
bo ten mój niebieski pseudokrasnolud budził spore zainteresowanie!!!
Że co? Że nie widać?
A po co mi się jakieś obce ludzie po kadrach będą kręcić ;)
Na kadrach widać za to odrzańskie wyspy.
Całkiem z lewej strony to Tamka.
Za dyniakiem wyspa Daliowa z rzeźbą Nawą, za tą maleńką wysepką, większa Wyspa Piasek, a pośrodku w tle majaczy Wyspa Słodowa.
Tak powoli snujemy się w kierunku Hali Targowej i mostu Piaskowego.
No i widać!!!
Ta grupka kobiet na chodniku bieży ku niebieściakowi, zrobią mu zdjęcia, a także z nim :)
Popatrzmy sobie jeszcze do tyłu, bardzo wyraźnie widać wielkość Tamki.
A tu już bardzo lubiany przeze mnie, czerwony Most Piaskowy. Na Wyspie Piasek widać Bibliotekę Uniwersytecką oraz kościół pw św NMP.
I jesteśmy na bulwarze Xawerego Dunikowskiego.
Z którego mamy widok na Ostrów Tumski. Bardzo lubię ten widok!!!
 |
Wyspa Piasek i most Tumski |
 |
Wyspa Piasek i Ostrów Tumski, który nie jest już wyspą, ponieważ kiedyś dawno, zakopano część Odry. |
I znowu w tle, Katedra na Ostrowiu Tumskim, a przy nabrzeżu, największy wrocławski statek turystyczny Wratislavia.
Nagle na wodzie mignęło mi cuś takiego czarnego!!!
 |
Ło właśnie takie! |
A kręci się tego pływającego bractwa, po tej naszej Odrze, cała chmara!
Na wodzie oryginały i na ziemi tyż ;)
Lubię takie różne inności, ale jeżdżenie na leżąco uważam po prostu za niebezpieczne dla otoczenia, no i jakoś mało wygodne mi się wydaje.
I jeszcze coś dla Grażyny, czyli Młoda Para :)
Jeszcze jedno ujecie Ostrowa, oprócz Katedry dwupoziomowy kościół pw św Krzyża.
A tutaj postawiłam niebieściaka tak aby pokazać w kadrze Wzgórze Polskie.
Gdy po zrobieniu zdjęcia, podnosiłam go, z boku usłyszałam:
O! Ta pani zabrała...krasnoludka!!! ;)
Na co odpowiedziałam: Mój ci on, bo sobie go zrobiłam :)))
W ten oto sposób zaczęłam sobie sympatycznie gawędzić z parą moich rówieśników.
A na jakiż temat?
A na jakiż by to? A na temat moich dyniaków hehehehehehe!!!
I tak to moje ego broni się przed kuchennym uziemnieniem ;)
Bardzo barwnie i interesująco Twoje ego unika kuchennego uziemienia.
OdpowiedzUsuńDyniak udał Ci się nadzwyczajnie, najbardziej mnie zaintrygowały jego paznokcie, całkiem jak modne hybrydy.
Jakoś sobie trzeba radzić Ewo, jak rzeczywistość skrzeczy :) Takie wypady na miasto z dyniakami ugruntowują moją pewność siebie, robię się przez to coraz bardziej otwarta.
UsuńDziękujemy z Niebieściakiem za uznanie, paznokietki ma sporawe ale za to jak słoneczne promyki :)
Wycieczka jak zwykle bardzo zajmujaca, ale tego dyniaka to ja sie bojam, bo jest bardzo zebaty i pazurzasty, a poza tym ma grozne spojrzenie. ;)
OdpowiedzUsuńJak się jest mientkim w środku, to trzeba się opancerzyć na zewnątrz, bo Niebieściak to dusza dyniak, tylko bardzo niepewny siebie, więc na wszelki wypadek się nastroszył :) A pazurki wszak ma w słonecznym kolorze ;)
UsuńDla niepoznaki chyba, bo szpony ma jak jaszczomp jaki.
UsuńNiektóre kobiety też mają szpony w miejscu pazurettów, jak jaszczomb i co? To świadczy o ich drapieżności?
UsuńMarija, toz to Dyniak z pokrewieństwem Rodziny Smerfow :) podoba mi się bardzo, zwłaszcza ta jego niebieskosc :) Patrząc na niego zdaje sobie sprawę ile pracy Cię to kosztowało ale z tej przyjemniejsze strony :) Laduj Twoje dyniaki i przyjeżdżaj do Londynu, zobaczysz jaka zrobią tu furrore, będziesz miała tyle pytań, ze nie nadążysz odpowiadać :) Niezmiernie podziwiam Twoja wyobraźnie i kunszt wykonawczy :) Ściskam mocno :*
OdpowiedzUsuńMnie i smerfetnego dyniaka niezwykle cieszy twój komentarz Orszulko, dziękujemy :*
UsuńGdyby to było proste z tym Londynem to bym pojechała, albowiem z moich obserwacji wynika, że Polacy są o wiele mniej bezpośredni niż obcokrajowcy. I chyba bardziej obojętni.
... i mniej uśmiechnięci ;)
UsuńZ tym uśmiechem to trudna sprawa, u mnie bywa z nim różnie ;)
UsuńBludyń to jest, nie mylić z budyniem. Imponujący, a najbardziej zaimponowały mi jego zębiska! Z czego je zrobiłaś?
OdpowiedzUsuńBludyń, biere! Dzięki :)
UsuńZąbki ma jak perełki, dość realistycznie wyszły :) Z koralików one, ale takich nietypowych, owalnych i jeszcze spłaszczonych.
Zrobilas fajna wycieczke po Wroclawiu, po mejscach mniej znanych a rownie atrakcyjnych. JAki ten Wroclaw jest piekny! no i dzieki za te pare mloda, ostatnio jakby tych nowozencow jest mniej. Niebiesciak jest niesamowity, czy w tym roku bedzie na jarmarku dyniowym?
OdpowiedzUsuńOd tej strony jeszcze Wrocławia nie pokazywałam, bo rzadziej chodzę tamtędy z aparatem.
UsuńDzięki za pochwałę Niebieściaka :)
W tym roku Festiwal dyni sobie odpuszczam, zrobiłam tylko 3 nowe dyniaki, a to za mało. No i jakoś straciłam serce do tego festiwalu. Te ulewne deszcze które towarzyszyły dwóm ostatnim festiwalom, to nie są odpowiednie warunki dla moich dyniaków, a organizatorzy nie mieli ochoty wyznaczyć mi miejsca pod dachem, chociaż dysponują takim. Pójdę pogapić się jak będzie przyzwoita pogoda, znaczy się nie będzie lało ;)
Ach, dziękuję! Ja w ogóle przebieram nogami na Wrocław w twoich wpisach, choć czasem jest zupełnie inny niż ten z moich czasów! To nic, ze coś tam mogłabym wyguglać, w tych wpisach czuję się bardziej tam ;)
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
Bardzo mi miło, że tak lubisz jak pokazuję Wrocław :)
UsuńZ Ossolineum wyszły mi fajne zdjęcia, będziesz więc miała ucztę, postaram się zrobić posta w przyszłym tygodniu :)
Ooooo ale spacer. Piękne zdjęcia, bardzo miło się to czyta i ogląda. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło Tomku, że odwiedziłeś mojego bloga :)
UsuńDziękuję za uznanie, lubię spacerować, a Wrocław to piękne miasto!
Pozdrawiam!
Kochana, to juz jest Ufodyniak! Te zebiska, te szpony! Ani chybi z innej planety :)))
OdpowiedzUsuńJakie zębiska? Jakie zębiska? Wszak on ma zębusie maniunie jak perełki, no może pazuretty ciut na długie ;)
UsuńAle się nałaziłam !! Nogi bolą, kawusia wystygła...;o)
OdpowiedzUsuńNiebieściak - debeściak !! ;o)
Dzięki :)
UsuńGordyjko w to żeś taka słaba kondycyjnie to bym uwierzyła gdybym twego bloga nie czytała ;)
Ha! Witaj w klubie, bo ja do kuchni to idę częściej pranie wstawić niż ugotować. A gotuję najczęściej wodę na kawę:)
OdpowiedzUsuńWidzę, żeś z tym genialnym dyniakiem moje okolice zwiedzała, bo ja okołorynkowa jestem. Bardzo on Ci fajny wyszedł. Mógłby spokojnie karierę w TV zrobić z tym nosem.
Niestety moja ludzka dola skierowała ostatnio me nogi do kuchni, aby gotować, przyznam się, żem jednak mało gorliwa tam ;)
UsuńSerdeczne dzięki za uznanie dla dyniowego stwora, nos ma rzeczywiście długawy, ale on nie umie kłamać :)
Ja też nie mam daleko do Rynku.
Marijo, alez kawał drogi przeszedł Niebieściak vel Bludyń :) Po naszym ukochanym mieście ♥
OdpowiedzUsuńPiekny ten Wroclove , że hej !!!
A Niebieściak rzeczywiscie trochu straszny, domyślam się, że jednak pod pancerzem mieciutki :)
A kuchnię dobrze, że zostawiłaś, masz ważniejsze i piękniejsze rzeczy do zrobienia .
Buziaki ♥
Niestety tak się porobiło, że kuchni tak na stałe to ja w tej chwili rzuć nie mogę, musimy sobie wypracowywać kompromisy ;)
UsuńBludyń najstraszniej wygląda na pierwszym zdjęciu, bo to takie specyficzne ujęcie :) Na pozostałych fotografiach jest różny, jednakowoż już nie aż tak straszny, chociaż może zdać się niezbyt urodziwy, ale to oczywiście już rzecz gustu :)))
Padłam na widok Bludynia :))) W sumie to on groźnie wygląda, ale wcale się nie dziwię, że wzbudził takie zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńCo do prac kuchennych - w moim obecnym miejscu pracy funkcjonuje kuchnia, która sama gotuje ;) Tzn., że nie korzysta z kateringów. No i w tym miesiącu, dwa razy w tygodniu idę sobie na obiad, a dla M. zabieram porcję w gustownym takim termosie. Porcja dla niego jest zazwyczaj duża, jeśli chodzi o zupę i ziemniaki, oraz surówkę, więc wystarcza nam na kolejny dzień :)) Same plusy ;) A obiady dobre mają, nie powiem ;)
Na Bludynia trzeba rzucić oczami kilka razy, wtedy wiele zyskuje w myśl powiedzenia, że pozory mylą :)
UsuńStołówka szkolna bez kateringu to obecnie jakiś relikt przeszłości, masz szczęście, że Ci się tak trafiło :)
Ja częściowo ratuje się garmażerką, albo od czasu do czasu włażę do kuchni na dłużej, gotuje gar kapuchy i ładuje do zamrażarki, to samo robię z mięsiwem. Zupy też gotuję najczęściej na 3 dni, bo dla mamy i brata zupa być musi, poza tym moja mama jedynie w zupach akceptuje to że nie są słodkie, wszystko inne słodkie być powinno ;)
Zupy są wygodne, bo faktycznie, nagotujesz więcej i masz spokój ... ja też mrożę, jak mi zostaje.
UsuńZa katering dzięki bardzo, równie dobrze mogę wtedy z jakiejś restauracji zamawiać. Takie stołówki mają swoją duszę, tak mi się wydaje ...
No niezupełnie mam spokój, bo mamusia z braciszkiem domagają się dwóch dań, a ja rzadko jadam zupy ;)
UsuńStołówki mają znajome twarze pań kucharek, a katering jest taki anonimowy...
Zakochałam się w Niebieściaku:) Ten kolor! Cudowny:) Niektóre zdjęcia oglądałam ze strachem. On tak stał prawie na krawędzi muru... A jak by spadł? I niebieska rzeka połknęłaby Niebieściaka? Uważaj na tego pięknotka:)
OdpowiedzUsuń:*
Ooooo! Co za wyznanie, chyba jestem zazdrosna :)))
UsuńKalipso pilnowałam Niebieściaka jak oka w głowie, aczkolwiek jakieś ryzyko było, ale życie tak w ogóle jest dość ryzykowne, czas pokazał, że mógł paść ofiarą mojej wywrotności, a to nie brzmiało by tak poetycko jak to że "niebieska rzeka połknęła Niebieściaka" ;)
Cieplutkie myśli ślę:*
:*
UsuńMaryś, aby na pewno Ty go robiłaś?? wygląda jakby z kosmosu się zjawił - i ten kolor, i ten nosek trąbka - istny ufoludek!! :) świetny jest, zdolna bestyja z Ciebie :) a spacer po Wrocławiu w Twoim i jego towarzystwie bardzo ciekawy! ściskam
OdpowiedzUsuńElu, a może ja też gdzieś z innego świata się tutaj przyplątałam? ;)
UsuńPięknie dziękuję za miłe słowa, cieplutkie myśli ślę :)))
Cudny ten bludyń. Podziękuj mu, że wziął mnie na wycieczkę po Wrocławiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was.
Podziękowałam! :)
UsuńMy tobie Aniu też dziękujemy za uznanie i cieplutkie myśli ślemy :)