środa, 25 maja 2016

Przegadane spotkanie :)

To cały czas jest ciąg dalszy mojej gadającej kurzęcej podróży i dzisiaj o gadaniu będzie najwięcej :)


Gadu, gadu, gadu.....

Moja realna znajomość z Grażyną zaczęła się od zabawnego nieporozumienia :)
Przyjechałam na dworzec Młociny metro, a tam miałam się spotkać z Grażyną, aby potem już razem z nią pojechać do Ostrołęki do Kalipso. Ponieważ byłam pewna że rozpoznam moją blogową koleżankę,  nie wymyślałyśmy żadnych znaków rozpoznawczych.
Pewną rolę w tym naszym odszukiwaniu się odegrał telefon, dlatego dorzucę słów kilka na temat  mojego podejścia do do tego środka komunikacji. Jakoś nie mam zaufania do porozumiewania się przez telefon, ze stacjonarnego od czasu do czasu korzystam, ale nigdy nie odczuwałam potrzeby posiadanie własnego telefonu komórkowego. Dziewczyny do których miałam jechać zasugerowały, że dobrze abym jednak miała ze sobą komórkę. No cóż sama rozumiałam, że to sporo nam ułatwi ;) Pożyczyłam ustrojstwo od brata i przez kilka dni usiłowałam samodzielnie bez instrukcji, nad nim zapanować. No przyznam że nie bardzo się do tego przykładałam, wiec nie do końca udało mi się okiełznać tego małego absorbera ;)
Dojeżdżając do Warszawy zadzwoniłam do Grażyny, bo to miałam opanowane , no ale ona jak się później okazało, była akurat w metrze i nie odebrała.
Wysiadłam więc na tych Młocinach wyposażona w pożyczoną nieujarzmioną komórkę i oszołomiona podróżą, która trwała 5 godzin, a zaczęła się bladym świtem. Wysiadłam, się rozglądam, "dzwoni" mój cudowny telefon.
Pytanie Grażyny: gdzie jesteś?
- No jestem, jestem już na miejscu, aktualnie obok betonowych garaży.
-No to spojrzyj w prawo? w..... ja nie zdążyłam wypić porannej kawy, więc właśnie ją piję w kawiarni naprzeciwko, obok wejścia do metra.
W lewo?, w prawo? w lewo?
- W kawiarni naprzeciwko, powiadasz Grażynko?
Kurna gdzie jest ta kawiarnia naprzeciwko? Nie widzę! Nie widzę, zadnego czerwonego napisu, wiec czekam...
Grażyna dzwoni! Ja nie słyszę! Dzwonię więc ja!
Grażyna oznajmia, ze skończyła już kawę i zaraz się zjawi, ufff :)))
 No i zjawiła się i wsiadłyśmy w metro i dojechałyśmy do odpowiedniej stacji i po wyjściu na powierzchnię. co ja widzę?
No PAŁAC KULTURY I NAUKI widzę!!!!


No jednak były jakieś znaki rozpoznawcze,
po tych czerwonych sakwojażach rozpoznawała mnie Grażyna :)
Grażyna była niezadowolona z tego zdjęcia, bo uważała, 
że nie udało jej się odpowiednio uchwycić mnie na tle bryły pałacu.
Moim zdaniem wszystko jest jak należy, bo i tak, najważniejsza dla mnie na tym zdjęciu jest:
MOJA RADOŚĆ na tle pałacu :)))
Oooooooooo jak mię ten widok ucieszył, to tak jakby nie było tych 40 lat kiedy go ostatni raz widziałam :))) Wtedy to, tak bardzo pragnęłam wjechać na jego platformy widokowe, na co zupełnie nie miało ochoty towarzystwo z którym łazęgowałam po Warszawie i oni w ostatni dzień mojego pobytu, jednak ze mną tam wjechali...
Moja reakcja na widok Pałacu odbudowała w oczach Grażyny, mój nadwątlony młocinową wpadką wizerunek :)
Tak zaczęła się nasza wędrówka, nasze bycie razem i nasze rozmowy :)
Jak przebiegała trasa naszej wędrówki to już wiecie z moich dwóch poprzednich relacji TU i TU

A nasze rozmowy....

Gadamer „Tam, gdzie rozmowa się powiodła, coś nam pozostało, coś w nas pozostało, coś nas odmieniło” Takie są moje odczucia po naszym wspólnym pobycie.
(Powyższe cytaty dotyczą także pozostałych osób z którymi miałam bliski kontakt w trakcie mojej podróży.)

A teraz mniej górnolotnie, korci mnie, więc wam zdradzę coś o naszej blogowej koleżance Grażynie, miłośniczce ptaków, podróży i pań młodych w strojnych sukienkach :)
Mianowicie że: Grażyna sama samiuteńka kiedyś uszyła, tak tak USZYŁA strojną ślubną sukienkę dla swojej wenezuelskiej krewnej!!!
No bo mianowicie Grażyna jest świetną krawcową, z dużym doświadczeniem!!!! Na studiach szyła dla siebie nawet garnitury z których słynęła. Powiedziałam naszej blogowej koleżance co ja myślę, że nie pisnęła o tym nawet pół słówka. Przecież nieraz w kurniku były chwalące się komentarze! Obiecała, że jak dotrze do zdjęć, to zrobi odpowiedni wpis :)  Aha ona jeszcze potrafi robić na drutach (widziałam sweter) i haftować!!! :)))
No ale dosyć krotochwil ;)
Grażyna ma klimatyczne mieszkanie, z mini ogrodem, urządzone minimalistycznie, allle jak! Niestety nie mam ani jedniutkiego zdjęcia, albowiem.....nasze rozgadanie nie pozostawiło mi na to czasu ;)
Musicie mi uwierzyć na słowo, wynagrodzę wam zdjęciami z gumna Opakowanej, bo tam w końcu zaczęłam robić odpowiednią dla mnie ilość zdjęć :)))
Wracając do mieszkania Grażyny, to próbuję znaleźć odpowiednie określenie panującej tam atmosfery i nie bardzo potrafię, ale może to to, że unoszą się tam jakieś andyjskie duszki, albo może to sprawka tych rezydujących tam aniołów, a szczególnie takiego jednego! Bardzo żałuję, że chociaż jego nie udało mi się sfotografować :((
Grażyno znowu zażartuję: jak już obdzielisz wszystkich swoich spadkobierców to możesz zrobić z tego anioła zapis dla mnie! Wiem, że to z paru względów niestosowny żart, ale w pełni wyraża mój zachwyt dla tego anioła :))
Rozgadałam się, jak na mnie to dużo, bardzo dużo!
Grażynko serdecznie Ci dziękuję za wspólną podróż, za gościnę. Może kiedyś... gdzieś...Bardzo bym się cieszyła z powtórki!


Dzyndzoli mi o andyjskim domu Grażyny :)
Dla Grażyny, miłośniczki ptaków!
Mam nadzieję że dobrze się spisuje:))
Dostał ode mnie zadanie świergolić o Wrocławiu,
może Grażynę skłoni to do ponownego pobytu w moim mieście :)))
Hmm to miało być dla Wenezueilo ;)))) 

Od Grażyny zabrała mnie Opakowana do jej Uroczego Henrykowa, czyli że ciąg dalszy jeszcze nastąpi :)

44 komentarze:

  1. Pięknie opisalaś spotkanie i liczne talenty Grazynki Muszę się siĘ do Wawki wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ta relacja. Sztuka rozmowy wcale nie jest łatwa i niestety zanika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, tak ludzie coraz częściej siedzą z nosem w "srajfonach".

      Usuń
  3. No to juz sobie wyobrazam, jak zajmujace musialy byc Wasze rozmowy, skoro zapomnialas o dokumentowaniu Twojej szczesliwej podrozy. Moze jak ladnie Grazynke poprosisz, przesle Ci zdjecia ze swojego zachwycajacego domu. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o tym, aby poprosić Grażynę, ale brak zdjęć ma swoją wymowę, chciałam aby moja relacja była autentyczna :)

      Usuń
  4. "Pajaca" trudno przegapić...;o)A pogaduchy zdrowe na wątrobę...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był taki namacalny po wyjściu z tego tunelu! Dobre rozmowy warte są krocie :)

      Usuń
  5. O tak, rozmowa to sztuka. Wielu mówi, ale nie słucha, nie słyszy i nie rozumie. Coraz trudniej o prawdziwych partnerów w rozmowie. Relacja przednia. Ostatnio spotkań wiele i tyle sprawozdań, aż wydaje sie człowiekowi, że też tam był.

    Wysłałam maila, ale mam jakies nałaczach problemy i nie wiem, czy dotarł. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkaniowa kumulacja i same wygrane ;)
      Cieszem siem Owieczko :)

      Usuń
  6. A ja dzisiaj tez pisalam o tych Mlocinach i naszym troche skomplikowanym szukaniem sie...jeszcze wpis nie gotowy ale bedzie...
    fajnie opisalas nasze spotkanie i moze moje minimalistyczne mieszkanie obfotografuje....mowisz minimalistyczne a ja ciagle widze w nim za duzo szpargalow.
    Rzeczywiscie rozmowa sie nam sie nie konczyla...i oczywiscie Twoja druga wizyta jak najbardziej musi dojsc do skutku, moze wtedy oprocz Palacu Kultury zobaczysz co nieco wiecej.
    Moje talenty ? wlasnie przerobilam bluzke i to dziubajac iglą recznie...nie mam maszyny do szycia a przydalaby sie.
    Troche chaotycznie pisze, ale to juz moja godzina spania.
    Samochodzik dla Wenezueljosa zakosilam, bardzo mi sie podoba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa! przemysle sprawe aniola spadkowego!

      Usuń
    2. Jak się porówna mój pokój, pokój Opakowanej, to Twoje mieszkanie na pewno jest minimalistyczne, wszak nie napisałam ascetyczne ;)
      Co do mojego ewentualnego następnego wypadu na taką odległość, to nie wiem kiedy mi się uda tak zmobilizować, to było jednak ogromne wyzwanie dla mnie. Te moje zdrowotne pierepałki bardzo powoli odpuszczają.
      Ja swoją najnowszą maszynę kupowałam w promocji u Aldiego, może warto, żebyś się także rozejrzała za jakąś fajna promocją :) Zadanie dla Wenezueljos :)
      Co do anioła spadkowego to dziękuję za "przemyślę" :)))

      Usuń
  7. Boszszsz, aż mi się w głowie kręci, kiedy to czytam! Musiało być bardzo intensywnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooooooooo było było, cały czas jechałam na adrenalinie i fajnie, bo co rusz dopadały mnie jakieś zdrowotne plagi ;)

      Usuń
  8. Ale że nie zrobiłaś tych zdjęć... No wiesz!:)))
    A prezent dla Wenezueilo też bym zakosiła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... rano miałam się do tego zabrać, alle znowu nas coś gadającego zajęło i zanim się obejrzałam przyjechała Opakowana ;)
      Co do prezentu, no to trafił się taki kamuszek...muszę sprawdzić pozostałe kamuszki, ale chyba już nie mam z takim potencjałem.

      Usuń
  9. ja tez bym zakosila, hrehrehr baby z kosami sie zlatuja...wizualizuje.....

    No wiec choc u Wenezueilas (taka jest liczba mnoga? tego hiszpanskiego to ja raptem mialam rok i kawalek i nie bylo lekcji slowotworskich!! no bo NIE slowotworczych przecie...) choc bylam tam naprawde przez chwilke czyli chyba poltorej godziny (czym jest to wobec wiecznosci?), odczucia mam niezwykle podobne. To jest mieszkanie, ktore ma jakby zsynchronizowane osie zycia (oska zycia jest dla mnie bardzo wazna rzecza. nie wiem dlaczego. i nie umiem zdefiniowac CZYM jest oska zycia, chyba tylko jako taki drag, co do niego sie dolepiaja skrawki zycia). I takie fajne PUSTE...nie wiem, Grazynko, GDZIE Ty widzisz te graty, naprawde....Aniol andyjski obala czlowieka i forma i proporcja i tymi korororrami.. Pisze "puste" bo Marija odgrazasz sie, ze beda zdjecia z Hendryczkowa...noooo taaaa, chyba klamotkami z naszego domu mozna by obdzielic z 5 duzych chalup...

    oczekuje zdjec wyrobow tekstylnych. tez cale zycie szyje, ale najambitniejszy to byl taki bardzo prosty plaszczyk na podszewce i maryniurka bez, co jej kolmierz (tak dziecko koleznaki mawialo) nie chcial plasko lezec a zawadyjacko z letka.

    zaluje, ze dluzej nie dalo sie posiedziec u Grazyny, ale trzeba ja bylo puscic do pakowania przede wyprawo nastepno....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Grażyną wszak Krysiu możesz się przecież umówić jeszcze nie raz :)
      Wydaje mi się że warto abyście skonfrontowały wyglądy swoich siedzib, obydwie bardzo ciekawe, a tak bardzo różne :)
      Krysia pokażę, pokażę bo uważam, że jest co i w końcu mam co ;)

      Usuń
    2. tylko ze Grazyne trzeba lapac z marszu na sepa wlasciwie, oni w domu to malo bawia...
      wydaje mi sie, ze Grazyne trzeba bedzie przygotowac na moja siedzibe, rhehrehreher

      Usuń
    3. Som telefony i maile, no i skoro mnie się udało z nią umówić ;)

      Usuń
    4. mam telefonofobie. do mnie mozna dzwonic, za to ja zupelnie nie umiem do ludzi dzwonic - od reki zaczynam bredzic od rzeczy... czyli zostaja maile :)

      Usuń
    5. Opakowana, aleś pięknie o tej ośce życia napisała! Wyobraziłam sobie tego drąga:)

      Usuń
  10. Opakowana, jak mnie ucieszylas ,ze widzisz moje mieszkanie PUSTE! Napisze pozniej teraz jade sprawdzic czy na Boze Cialo w Lowiczu procesja odbywa sie w strojach ludowych..Powinna!!! nie uwazacie!? jade do Lowicza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze szybciutko, jezeli mowimy o poprawnej hiszpanszczyznie, to byloby "Venezolanos" ale Venezuejlos brzmi zabawniej..

      Usuń
    2. ja chce do Lowicza!!! ale slubny juz ktorys rok z rzedu na takie dictum wykreca sie praca - od rana meczy sie jak dusza potepiona z wypocinami studentow...meczylby sie o wiele mniej gdyby to byli uk studenci...ale to ludziska z calego swiata i usiluja rozna bardzo angielszczyzna pisac prawie naukowo...od tego glowa boli.
      nawet dla Lowicza nie chce porzucic tego zajecia...bueeeeeeeeeeee

      venezolanos brzmi jak jakies salami z Wenecji....

      Usuń
    3. No tak Grażyna znowu gdzieś jedzie ;)
      Fajnej pogody Grażyno życzę teoretycznie to powinno być gęsto od tych ludowych strojów, no bo gdzie indziej miały by być, no ale rzeczywistość, może być różna.
      Opakowana Twój mąż, no cóż do dużych ludzkich skupisk to on raczej mało przystaje ;)Ale ma za to inne niezaprzeczalne zalety :)

      Usuń
    4. ma, ale jakby mnie bylo wiecej (na sztuki, nie na kubature) to by sie czul przekonany...mamy rozne gusta jesli chodzi o lazenie...on lazic szybko i to, co go interesuje akurat w danym momencie = moze lazic. jak ogolne lazenie = nie!
      chcialabym odpust ze strojami ludowymi choc raz zobaczyc... w sumie to tak, jak jezdzac na i z Kaszub plagalam, prosilam, przez ponad 10 lat - zahaczmy o Torun...to najwyzej uslyszalam od wszystkich - a co Ty masz tam w tym Toruniu. az sie obrazilam i powiedzialam, ze pojade sobie pociagiem. Pojechalismy, pod koniec powiedzieli - ale tu pieknie, ciekawe dlaczego wczesniej nie przyjechalismy....ppppffftttttt.

      Ma zalety.

      Usuń
    5. Szkoda ,ze jakos sie nie dogadalysmy...wzielybysmy Cie ani chybi, pojechalam z moja sasiadka, moj maz tez niechetny do podrozy.. szkoda, moze w przyszlym roku?
      Wrocilam i zadowolonam bardzo, jakie piekne stroje, cudne, kolorowe, bogate, bylo duzo ludzi, widac, ze czeka sie na to swieto by podziwiac procesje. Bylo tez duzo turystow z zagranicy...

      Usuń
    6. A jeszcze jedno, moj maz jak juz wreszcie gdzies pojedzie to tez potrafi powiedziec...dlaczego czesciej tego nie robimy, i wtedy mam ochote go udusic...w zasadzie juz sie nauczylam obchodzic bez niego i zawsze z kims sobie jade...

      Usuń
    7. Mówiłam Krysiu cobyś kontaktowała się z Grażyną, byś widziała, a tak musisz czekać następny rok ;)
      Grażyna fajnie że byłaś, zrobisz wpis i my też zobaczymy :)

      Usuń
    8. no to jestesmy umowione! Masz racje Marija, ja jakas gapa gapusiowska jestem. no wlasnie - Grazynko - zrob wpis.

      Usuń
    9. zrobie, ale bozszsz ile mam innych wpisow do zrobienia!

      Usuń
    10. Ojej! Też chcę zobaczyć procesje w tych strojach...

      Usuń
    11. Ty Grażyno po prostu bardzo intensywnie żyjesz :)

      Usuń
  11. Myślalam, że już komentarz napisalam ;)
    A jednak nie.
    Dobrze, że sie odnalazłyście szczęśliwie i mogłyście skupić się na przyjemnościach płynących ze spotkania :))
    A procesję w Łowiczu widziałam dzisiaj w tv. Ładnych kilka lat temu uczestniczyłam w niej, w Krościenku nad Dunajcem - wiele osób poubieranych było w stroje ludowe. Jakoś tak uroczyściej to wszystko wtedy wygląda ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda procesja jest widowiskowa, ale taka na ludowo szczególnie.
      Trochę perypetii z odnalezieniem było, a teraz jest co wspominać ;)

      Usuń
  12. Mario, bardzo mi się podoba Twoje radosne zdjęcie z pałacem kultury :) No, i to cud, żeście się w ogóle w stolicy spotkały ;) ... myśl o sprawieniu sobie telefonu, on naprawdę ułatwia życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewo :)
      Jak na razie w dalszym ciągu nie widzę potrzeby nabycia telefonu komórkowego, jak mi będzie naprawdę potrzebny to pewnie będę go miała :)

      Usuń
  13. Marija, mialam okazje sie przekonac jaka gadula z Ciebie :)
    Oprocz gadania robisz cos, co bardzo sobie cenie - sluchasz gdy inni gadaja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak Orszulko u Ciebie także miałam gadającą wenę :)))
      Staram się słuchać i rozumieć, chociaż nie zawsze mam jasny umysł i nieraz mi coś umyka :)

      Usuń
    2. Słuchasz bardzo uważnie:)

      Usuń
  14. ooo, a ja byłam przekonana, że z Grażyną już we Wrocławiu się poznałaś, jak z Krysią!

    OdpowiedzUsuń