Gadu, gadu, gadu..... |
Moja realna znajomość z Grażyną zaczęła się od zabawnego nieporozumienia :)
Przyjechałam na dworzec Młociny metro, a tam miałam się spotkać z Grażyną, aby potem już razem z nią pojechać do Ostrołęki do Kalipso. Ponieważ byłam pewna że rozpoznam moją blogową koleżankę, nie wymyślałyśmy żadnych znaków rozpoznawczych.
Pewną rolę w tym naszym odszukiwaniu się odegrał telefon, dlatego dorzucę słów kilka na temat mojego podejścia do do tego środka komunikacji. Jakoś nie mam zaufania do porozumiewania się przez telefon, ze stacjonarnego od czasu do czasu korzystam, ale nigdy nie odczuwałam potrzeby posiadanie własnego telefonu komórkowego. Dziewczyny do których miałam jechać zasugerowały, że dobrze abym jednak miała ze sobą komórkę. No cóż sama rozumiałam, że to sporo nam ułatwi ;) Pożyczyłam ustrojstwo od brata i przez kilka dni usiłowałam samodzielnie bez instrukcji, nad nim zapanować. No przyznam że nie bardzo się do tego przykładałam, wiec nie do końca udało mi się okiełznać tego małego absorbera ;)
Dojeżdżając do Warszawy zadzwoniłam do Grażyny, bo to miałam opanowane , no ale ona jak się później okazało, była akurat w metrze i nie odebrała.
Wysiadłam więc na tych Młocinach wyposażona w pożyczoną nieujarzmioną komórkę i oszołomiona podróżą, która trwała 5 godzin, a zaczęła się bladym świtem. Wysiadłam, się rozglądam, "dzwoni" mój cudowny telefon.
Pytanie Grażyny: gdzie jesteś?
- No jestem, jestem już na miejscu, aktualnie obok betonowych garaży.
-No to spojrzyj w prawo? w..... ja nie zdążyłam wypić porannej kawy, więc właśnie ją piję w kawiarni naprzeciwko, obok wejścia do metra.
W lewo?, w prawo? w lewo?
- W kawiarni naprzeciwko, powiadasz Grażynko?
Kurna gdzie jest ta kawiarnia naprzeciwko? Nie widzę! Nie widzę, zadnego czerwonego napisu, wiec czekam...
Grażyna dzwoni! Ja nie słyszę! Dzwonię więc ja!
Grażyna oznajmia, ze skończyła już kawę i zaraz się zjawi, ufff :)))
No i zjawiła się i wsiadłyśmy w metro i dojechałyśmy do odpowiedniej stacji i po wyjściu na powierzchnię. co ja widzę?
No PAŁAC KULTURY I NAUKI widzę!!!!
Moja reakcja na widok Pałacu odbudowała w oczach Grażyny, mój nadwątlony młocinową wpadką wizerunek :)
Tak zaczęła się nasza wędrówka, nasze bycie razem i nasze rozmowy :)
Jak przebiegała trasa naszej wędrówki to już wiecie z moich dwóch poprzednich relacji TU i TU
A nasze rozmowy....
(Powyższe cytaty dotyczą także pozostałych osób z którymi miałam bliski kontakt w trakcie mojej podróży.)
A teraz mniej górnolotnie, korci mnie, więc wam zdradzę coś o naszej blogowej koleżance Grażynie, miłośniczce ptaków, podróży i pań młodych w strojnych sukienkach :)
Mianowicie że: Grażyna sama samiuteńka kiedyś uszyła, tak tak USZYŁA strojną ślubną sukienkę dla swojej wenezuelskiej krewnej!!!
No bo mianowicie Grażyna jest świetną krawcową, z dużym doświadczeniem!!!! Na studiach szyła dla siebie nawet garnitury z których słynęła. Powiedziałam naszej blogowej koleżance co ja myślę, że nie pisnęła o tym nawet pół słówka. Przecież nieraz w kurniku były chwalące się komentarze! Obiecała, że jak dotrze do zdjęć, to zrobi odpowiedni wpis :) Aha ona jeszcze potrafi robić na drutach (widziałam sweter) i haftować!!! :)))
No ale dosyć krotochwil ;)
Grażyna ma klimatyczne mieszkanie, z mini ogrodem, urządzone minimalistycznie, allle jak! Niestety nie mam ani jedniutkiego zdjęcia, albowiem.....nasze rozgadanie nie pozostawiło mi na to czasu ;)
Musicie mi uwierzyć na słowo, wynagrodzę wam zdjęciami z gumna Opakowanej, bo tam w końcu zaczęłam robić odpowiednią dla mnie ilość zdjęć :)))
Wracając do mieszkania Grażyny, to próbuję znaleźć odpowiednie określenie panującej tam atmosfery i nie bardzo potrafię, ale może to to, że unoszą się tam jakieś andyjskie duszki, albo może to sprawka tych rezydujących tam aniołów, a szczególnie takiego jednego! Bardzo żałuję, że chociaż jego nie udało mi się sfotografować :((
Grażyno znowu zażartuję: jak już obdzielisz wszystkich swoich spadkobierców to możesz zrobić z tego anioła zapis dla mnie! Wiem, że to z paru względów niestosowny żart, ale w pełni wyraża mój zachwyt dla tego anioła :))
Rozgadałam się, jak na mnie to dużo, bardzo dużo!
Grażynko serdecznie Ci dziękuję za wspólną podróż, za gościnę. Może kiedyś... gdzieś...Bardzo bym się cieszyła z powtórki!
Dzyndzoli mi o andyjskim domu Grażyny :) |
Mam nadzieję że dobrze się spisuje:)) Dostał ode mnie zadanie świergolić o Wrocławiu, może Grażynę skłoni to do ponownego pobytu w moim mieście :))) |
Hmm to miało być dla Wenezueilo ;)))) |
Od Grażyny zabrała mnie Opakowana do jej Uroczego Henrykowa, czyli że ciąg dalszy jeszcze nastąpi :)
Pięknie opisalaś spotkanie i liczne talenty Grazynki Muszę się siĘ do Wawki wybrać :)
OdpowiedzUsuńDzięki, wybierz się warto :)
UsuńPodoba mi się ta relacja. Sztuka rozmowy wcale nie jest łatwa i niestety zanika.
OdpowiedzUsuńDziękuje, tak ludzie coraz częściej siedzą z nosem w "srajfonach".
UsuńNo to juz sobie wyobrazam, jak zajmujace musialy byc Wasze rozmowy, skoro zapomnialas o dokumentowaniu Twojej szczesliwej podrozy. Moze jak ladnie Grazynke poprosisz, przesle Ci zdjecia ze swojego zachwycajacego domu. :)))
OdpowiedzUsuńMyślałam o tym, aby poprosić Grażynę, ale brak zdjęć ma swoją wymowę, chciałam aby moja relacja była autentyczna :)
Usuń"Pajaca" trudno przegapić...;o)A pogaduchy zdrowe na wątrobę...;o)
OdpowiedzUsuńBył taki namacalny po wyjściu z tego tunelu! Dobre rozmowy warte są krocie :)
UsuńO tak, rozmowa to sztuka. Wielu mówi, ale nie słucha, nie słyszy i nie rozumie. Coraz trudniej o prawdziwych partnerów w rozmowie. Relacja przednia. Ostatnio spotkań wiele i tyle sprawozdań, aż wydaje sie człowiekowi, że też tam był.
OdpowiedzUsuńWysłałam maila, ale mam jakies nałaczach problemy i nie wiem, czy dotarł. Pozdrowienia
Spotkaniowa kumulacja i same wygrane ;)
UsuńCieszem siem Owieczko :)
A ja dzisiaj tez pisalam o tych Mlocinach i naszym troche skomplikowanym szukaniem sie...jeszcze wpis nie gotowy ale bedzie...
OdpowiedzUsuńfajnie opisalas nasze spotkanie i moze moje minimalistyczne mieszkanie obfotografuje....mowisz minimalistyczne a ja ciagle widze w nim za duzo szpargalow.
Rzeczywiscie rozmowa sie nam sie nie konczyla...i oczywiscie Twoja druga wizyta jak najbardziej musi dojsc do skutku, moze wtedy oprocz Palacu Kultury zobaczysz co nieco wiecej.
Moje talenty ? wlasnie przerobilam bluzke i to dziubajac iglą recznie...nie mam maszyny do szycia a przydalaby sie.
Troche chaotycznie pisze, ale to juz moja godzina spania.
Samochodzik dla Wenezueljosa zakosilam, bardzo mi sie podoba...
Aaaa! przemysle sprawe aniola spadkowego!
UsuńJak się porówna mój pokój, pokój Opakowanej, to Twoje mieszkanie na pewno jest minimalistyczne, wszak nie napisałam ascetyczne ;)
UsuńCo do mojego ewentualnego następnego wypadu na taką odległość, to nie wiem kiedy mi się uda tak zmobilizować, to było jednak ogromne wyzwanie dla mnie. Te moje zdrowotne pierepałki bardzo powoli odpuszczają.
Ja swoją najnowszą maszynę kupowałam w promocji u Aldiego, może warto, żebyś się także rozejrzała za jakąś fajna promocją :) Zadanie dla Wenezueljos :)
Co do anioła spadkowego to dziękuję za "przemyślę" :)))
Boszszsz, aż mi się w głowie kręci, kiedy to czytam! Musiało być bardzo intensywnie!
OdpowiedzUsuńOoooooooooo było było, cały czas jechałam na adrenalinie i fajnie, bo co rusz dopadały mnie jakieś zdrowotne plagi ;)
UsuńAle że nie zrobiłaś tych zdjęć... No wiesz!:)))
OdpowiedzUsuńA prezent dla Wenezueilo też bym zakosiła!
No... rano miałam się do tego zabrać, alle znowu nas coś gadającego zajęło i zanim się obejrzałam przyjechała Opakowana ;)
UsuńCo do prezentu, no to trafił się taki kamuszek...muszę sprawdzić pozostałe kamuszki, ale chyba już nie mam z takim potencjałem.
ja tez bym zakosila, hrehrehr baby z kosami sie zlatuja...wizualizuje.....
OdpowiedzUsuńNo wiec choc u Wenezueilas (taka jest liczba mnoga? tego hiszpanskiego to ja raptem mialam rok i kawalek i nie bylo lekcji slowotworskich!! no bo NIE slowotworczych przecie...) choc bylam tam naprawde przez chwilke czyli chyba poltorej godziny (czym jest to wobec wiecznosci?), odczucia mam niezwykle podobne. To jest mieszkanie, ktore ma jakby zsynchronizowane osie zycia (oska zycia jest dla mnie bardzo wazna rzecza. nie wiem dlaczego. i nie umiem zdefiniowac CZYM jest oska zycia, chyba tylko jako taki drag, co do niego sie dolepiaja skrawki zycia). I takie fajne PUSTE...nie wiem, Grazynko, GDZIE Ty widzisz te graty, naprawde....Aniol andyjski obala czlowieka i forma i proporcja i tymi korororrami.. Pisze "puste" bo Marija odgrazasz sie, ze beda zdjecia z Hendryczkowa...noooo taaaa, chyba klamotkami z naszego domu mozna by obdzielic z 5 duzych chalup...
oczekuje zdjec wyrobow tekstylnych. tez cale zycie szyje, ale najambitniejszy to byl taki bardzo prosty plaszczyk na podszewce i maryniurka bez, co jej kolmierz (tak dziecko koleznaki mawialo) nie chcial plasko lezec a zawadyjacko z letka.
zaluje, ze dluzej nie dalo sie posiedziec u Grazyny, ale trzeba ja bylo puscic do pakowania przede wyprawo nastepno....
Z Grażyną wszak Krysiu możesz się przecież umówić jeszcze nie raz :)
UsuńWydaje mi się że warto abyście skonfrontowały wyglądy swoich siedzib, obydwie bardzo ciekawe, a tak bardzo różne :)
Krysia pokażę, pokażę bo uważam, że jest co i w końcu mam co ;)
tylko ze Grazyne trzeba lapac z marszu na sepa wlasciwie, oni w domu to malo bawia...
Usuńwydaje mi sie, ze Grazyne trzeba bedzie przygotowac na moja siedzibe, rhehrehreher
Som telefony i maile, no i skoro mnie się udało z nią umówić ;)
Usuńmam telefonofobie. do mnie mozna dzwonic, za to ja zupelnie nie umiem do ludzi dzwonic - od reki zaczynam bredzic od rzeczy... czyli zostaja maile :)
UsuńOpakowana, aleś pięknie o tej ośce życia napisała! Wyobraziłam sobie tego drąga:)
UsuńOpakowana, jak mnie ucieszylas ,ze widzisz moje mieszkanie PUSTE! Napisze pozniej teraz jade sprawdzic czy na Boze Cialo w Lowiczu procesja odbywa sie w strojach ludowych..Powinna!!! nie uwazacie!? jade do Lowicza!
OdpowiedzUsuńJeszcze szybciutko, jezeli mowimy o poprawnej hiszpanszczyznie, to byloby "Venezolanos" ale Venezuejlos brzmi zabawniej..
Usuńja chce do Lowicza!!! ale slubny juz ktorys rok z rzedu na takie dictum wykreca sie praca - od rana meczy sie jak dusza potepiona z wypocinami studentow...meczylby sie o wiele mniej gdyby to byli uk studenci...ale to ludziska z calego swiata i usiluja rozna bardzo angielszczyzna pisac prawie naukowo...od tego glowa boli.
Usuńnawet dla Lowicza nie chce porzucic tego zajecia...bueeeeeeeeeeee
venezolanos brzmi jak jakies salami z Wenecji....
No tak Grażyna znowu gdzieś jedzie ;)
UsuńFajnej pogody Grażyno życzę teoretycznie to powinno być gęsto od tych ludowych strojów, no bo gdzie indziej miały by być, no ale rzeczywistość, może być różna.
Opakowana Twój mąż, no cóż do dużych ludzkich skupisk to on raczej mało przystaje ;)Ale ma za to inne niezaprzeczalne zalety :)
ma, ale jakby mnie bylo wiecej (na sztuki, nie na kubature) to by sie czul przekonany...mamy rozne gusta jesli chodzi o lazenie...on lazic szybko i to, co go interesuje akurat w danym momencie = moze lazic. jak ogolne lazenie = nie!
Usuńchcialabym odpust ze strojami ludowymi choc raz zobaczyc... w sumie to tak, jak jezdzac na i z Kaszub plagalam, prosilam, przez ponad 10 lat - zahaczmy o Torun...to najwyzej uslyszalam od wszystkich - a co Ty masz tam w tym Toruniu. az sie obrazilam i powiedzialam, ze pojade sobie pociagiem. Pojechalismy, pod koniec powiedzieli - ale tu pieknie, ciekawe dlaczego wczesniej nie przyjechalismy....ppppffftttttt.
Ma zalety.
Szkoda ,ze jakos sie nie dogadalysmy...wzielybysmy Cie ani chybi, pojechalam z moja sasiadka, moj maz tez niechetny do podrozy.. szkoda, moze w przyszlym roku?
UsuńWrocilam i zadowolonam bardzo, jakie piekne stroje, cudne, kolorowe, bogate, bylo duzo ludzi, widac, ze czeka sie na to swieto by podziwiac procesje. Bylo tez duzo turystow z zagranicy...
A jeszcze jedno, moj maz jak juz wreszcie gdzies pojedzie to tez potrafi powiedziec...dlaczego czesciej tego nie robimy, i wtedy mam ochote go udusic...w zasadzie juz sie nauczylam obchodzic bez niego i zawsze z kims sobie jade...
UsuńMówiłam Krysiu cobyś kontaktowała się z Grażyną, byś widziała, a tak musisz czekać następny rok ;)
UsuńGrażyna fajnie że byłaś, zrobisz wpis i my też zobaczymy :)
no to jestesmy umowione! Masz racje Marija, ja jakas gapa gapusiowska jestem. no wlasnie - Grazynko - zrob wpis.
Usuńzrobie, ale bozszsz ile mam innych wpisow do zrobienia!
UsuńOjej! Też chcę zobaczyć procesje w tych strojach...
UsuńTy Grażyno po prostu bardzo intensywnie żyjesz :)
UsuńMyślalam, że już komentarz napisalam ;)
OdpowiedzUsuńA jednak nie.
Dobrze, że sie odnalazłyście szczęśliwie i mogłyście skupić się na przyjemnościach płynących ze spotkania :))
A procesję w Łowiczu widziałam dzisiaj w tv. Ładnych kilka lat temu uczestniczyłam w niej, w Krościenku nad Dunajcem - wiele osób poubieranych było w stroje ludowe. Jakoś tak uroczyściej to wszystko wtedy wygląda ...
Każda procesja jest widowiskowa, ale taka na ludowo szczególnie.
UsuńTrochę perypetii z odnalezieniem było, a teraz jest co wspominać ;)
Mario, bardzo mi się podoba Twoje radosne zdjęcie z pałacem kultury :) No, i to cud, żeście się w ogóle w stolicy spotkały ;) ... myśl o sprawieniu sobie telefonu, on naprawdę ułatwia życie :)
OdpowiedzUsuńDzięki Ewo :)
UsuńJak na razie w dalszym ciągu nie widzę potrzeby nabycia telefonu komórkowego, jak mi będzie naprawdę potrzebny to pewnie będę go miała :)
Marija, mialam okazje sie przekonac jaka gadula z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńOprocz gadania robisz cos, co bardzo sobie cenie - sluchasz gdy inni gadaja :)
No tak Orszulko u Ciebie także miałam gadającą wenę :)))
UsuńStaram się słuchać i rozumieć, chociaż nie zawsze mam jasny umysł i nieraz mi coś umyka :)
Słuchasz bardzo uważnie:)
Usuńooo, a ja byłam przekonana, że z Grażyną już we Wrocławiu się poznałaś, jak z Krysią!
OdpowiedzUsuńNo otóż nie ;)
Usuń