Lissadyńka jest lalką teatralną. Oczywiście jak przystało na maniaczkę dyniową zrobiłam ją z dyń ;)
Pomysł na jej konstrukcję podsunął mi filmik na facebooku. Zobaczyłam tam lalkę animowaną za pomocą drążka umieszczonego w tyle głowy. Znałam ten sposób poruszania lalką, ale uleciał mi z pamięci. W mej głowie zaiskrzyło, zdałam sobie sprawę, że dynia o wydłużonym kształcie, świetnie nada się na głowę dyniaka lalki teatralnej !
Wydłużona część głowy ten warkocz, służy do animacji |
Wizerunek Lissadyńki poprzez mail dotarł także do Gardenii, mojej koleżanki poznanej na blogu Dzika Kura w pastelowym kurniku. A Ona określiła ją tak:
Mari ten jegomość jest niesamowity!!!! Niewinne spojrzenie i dla kontrastu te pazurki:))
Tak mi się narzuca, że to taki chochlik, którego ludzie się boją, z czego on
sobie zdaje sprawę, a tak naprawdę ma dobre serce i chce być kochany. No i
przysiadł taki zafrasowany i patrzy w górę jakby tam szukał natchnienia. Wiem,
popłynęłam:))
Na to ja jej odpisałam: podoba mi się, czy mogłabyś płynąć dalej.
Na to ja jej odpisałam: podoba mi się, czy mogłabyś płynąć dalej.
I Gardenia "popłynęła"!!!
Przeczytajcie jak "pływa" Gardenia, nasza bezblogowa kurnikowa koleżanka :)
Lissadyńka siedziała na krzesełku przy oknie i ciężko wzdychała. Oj ,niewesołe były jej rozmyślania. Raz po raz ukradkiem ocierała łzę, która wymykała się mimowolnie na policzek.
Lissadyńka drgnęła, zaskoczona niespodziewanym pytaniem. Obok niej, na parapecie, usadowił się piękny, biało bury kocur o imieniu Myk. To właśnie on ją zagadnął. Kot już kilka razy próbował nawiązać z nią znajomość ale ona była bardzo nieśmiała, a poza tym trochę się bała zwierzątka, które było takie duże jak ona. Teraz jednak pomyślała, że spróbuje z nim porozmawiać.
- Jestem smutna bo nie mam przyjaciół – odpowiedziała – a poza tym wszyscy się mnie boją i uciekają na mój widok jak najdalej mogą.
- Ja się Ciebie nie boję – odpowiedział kocur- przecież wcale tak strasznie nie wyglądasz- stwierdził.
I rzeczywiście tak było- pomyślała Lissad- odkąd się tu znalazłam Myk stara się być dla mnie miły, nie syczy na nie, a widziałam kilka razy jak to robił, gdy coś mu się nie spodobało.
Dziękuję Ci – powiedziała głośno- jesteś naprawdę bardzo miły ale ja tęsknie za domem i przyjaciółmi.
A właściwie jak się u nas znalazłaś ?- zapytał kot- to znaczy wiem, że z parku przyniosła Cię moja pani ale skąd Ty jesteś?
O to długa historia – odpowiedziała Lissadynia.
Spokojnie, mamy czas, opowiadaj !- zarządził Myk
Lissadyńka przymknęła oczy, żeby zebrać myśli, a potem zaczęła mówić:
Urodziłam się w dyniowym królestwie. Gdzie ono jest, nie potrafię Ci powiedzieć.
Całymi dniami bawiłam się w pięknym parku z moimi przyjaciółmi Dyniakami. Urządzaliśmy gonitwy, bawili się w chowanego, podglądali ptaki.
Często, do naszych zabaw dołączały zwierzęta mieszkające w parku. Wiewiórki przynosiły żołędzie, którymi graliśmy w piłkę.
Zające brały udział w wyścigach. Kiedy nadchodziła jesień, pomagaliśmy naszym zwierzęcym przyjaciołom gromadzić zapasy na zimę. Kiedyś, właśnie przy tym zajęciu, złapał nas deszcz. Schroniliśmy się w dziupli, a kiedy przestało padać nad naszym parkiem pojawiła się tęcza.Zaczynała się w sadzawce, obok drzewa z dziuplą. Byłam strasznie ciekawa , dokąd prowadzi ten tęczowy most i bez zastanowienia wbiegłam na niego, choć moi przyjaciele krzyczeli żebym zawróciła. Ja jednak, jak zaczarowana, biegłam do przodu. Najpierw pod górę, a potem w dół.
I tak znalazłam się po drugiej stronie tęczy, w podobnym parku jak nasz. Tylko to nie był nasz park. Chciałam podejść do wiewiórki ale ona uciekła na drzewo przestraszona. Zobaczyłam dziwne , dwunożne istoty, które grały w piłkę. Pomyślałam, że mogłabym dołączyć ale one zaczęły krzyczeć ; „ uciekaj stąd pokrako”, a jeden nawet rzucił kamieniem.
Wtedy pojawiła się ta duża,
Twoja Pani Myku, nakrzyczała na tych małych i zabrała mnie tutaj. No i jestem, ale nie mam żadnych przyjaciół, boją się mnie i nikt mnie tutaj nie kocha. Może dlatego ,że nie wyglądam tak jak inne dzieci. No i nie umiem wrócić do domu - zakończyła smutno Lissadynia.
Całymi dniami bawiłam się w pięknym parku z moimi przyjaciółmi Dyniakami. Urządzaliśmy gonitwy, bawili się w chowanego, podglądali ptaki.
Mały wtręt :) Te ptaki stworzyła natura, mieszkają miedzy innymi we wrocławskim Afrykarium ;) No i w Dyńpaństwie ;) |
I tak znalazłam się po drugiej stronie tęczy, w podobnym parku jak nasz. Tylko to nie był nasz park. Chciałam podejść do wiewiórki ale ona uciekła na drzewo przestraszona. Zobaczyłam dziwne , dwunożne istoty, które grały w piłkę. Pomyślałam, że mogłabym dołączyć ale one zaczęły krzyczeć ; „ uciekaj stąd pokrako”, a jeden nawet rzucił kamieniem.
Zapadła cisza, oboje popadli w zamyślenie. Pierwszy ocknął się Myk
Wiem !!!!!!!!!!!- wykrzyknął- trzeba znaleźć tęczę, która z powrotem zaprowadzi Cię do domu.
Lissady ożywiła się.
-Kocie to wspaniały pomysł, ale jak to zrobimy?
-Musimy zaczekać na deszcz i szybciutko pobiegniemy w kierunku tęczy- odpowiedział Myk
Na deszcz nie czekali długo, po południu zachmurzyło się, zagrzmiało i zaczęło padać. Po burzy, na niebie zaczęła się wyłaniać tęcza.
Teraz , szybko!!!- krzyknął Myk i oboje wybiegli pędem z mieszkania.
Teraz , szybko!!!- krzyknął Myk i oboje wybiegli pędem z mieszkania.
Na ulicy skręcili do pobliskiego parku, bo wydawało się im że tam zaczyna się tęcza. I rzeczywiście zaczynała się, tyle że nad wysoką fontanną.
Lissadyńka skakała i skakała jednak nie udało jej się wskoczyć na tęczę. Po chwili piękny siedmiobarwny most zniknął……
Lissadyńka skakała i skakała jednak nie udało jej się wskoczyć na tęczę. Po chwili piękny siedmiobarwny most zniknął……
Załamana Lissad przysiadła na ławce. Zmartwiony Myk usiadł obok niej. Milczeli obydwoje. Nagle ,zza krzaków usłyszeli stłumiony szloch. Popatrzyli na siebie zdziwieni, a potem ostrożnie zerknęli przez krzaki. Na innej ławce siedziała mała dziewczynka i płakała. Lisssadyńce zrobiło się żal małej, wysunęła się ostrożnie z ukrycia i cicho spytała
-Dlaczego płaczesz?
Podniosły się na nią załzawione oczy. Lissadyńka nie dostrzegła w nich strachu, tylko wielki smutek. Już śmielej podeszła do dziewczynki.
-Co się stało?- spytała
-Inne dzieci nie chcą się ze mną bawić – powiedziała dziewczynka- uciekają i śmieją się ze mnie.
Lissania była zdumiona.
Przecież ta dziewczynka wygląda tak samo jak inne dzieci, więc dlaczego z niej się śmieją- pomyślała
-Ale dlaczego?- mimowolnie wyrwało się jej pytanie.
-Bo nie mam ładnych ubrań i nowej komórki- smutno odpowiedział mała- i dla tego mnie nie lubią i nie mam przyjaciół.
-A chcesz się zaprzyjaźnić ze mną?- cicho zapytała Lissadynia, z mocno bijącym sercem.
Takkkkk!!! – wykrzyknęła dziewczynka.
Dawno nie widziany uśmiech zagościł na twarzy Lissadyni.
-Mam na imię Lissadyńka, a ty?
- Ja jestem Pati odpowiedziała dziewczynka.
Całe popołudnie Lissady i Patusia spędziły na zabawie w parku.
Myk przyglądał się temu z przyjemnością, leżąc na ławce. Potem odprowadzili Patkę do domu. Kiedy wracali do swojego kocur zapytał Lissadynię.
-Nie chcesz już wracać do domu?
Myk przyglądał się temu z przyjemnością, leżąc na ławce. Potem odprowadzili Patkę do domu. Kiedy wracali do swojego kocur zapytał Lissadynię.
-Nie- odpowiedziała.
-Ale dlaczego?- pytał dalej
-Bo jeśli zaakceptuje i pokocha nas choć jedna osoba, to czujemy się tak, jakby cały świat nas kochał- odpowiedziała szczęśliwa Lissadyńka.
I tak to "pływa" Gardenia, prawda, że świetnie :)))
Razem z Lissadyńką serdecznie dziękujemy Garde za piękną bajkę, z przesłaniem tej powiastki o wiele łatwiej będzie nam żyć!!!
Dziękujemy Garde!!! |
Bardzo dziękujemy :)))) |
Dorzucę kilka słów o autorce opowiadania. Ci moi czytelnicy którzy bywają w kurniku, o którym już wspomniałam na wstępie tego wpisu, wiedzą, że Gardenia ma cudowne ręce uzbrojone w druty, albo...w brzytwę. Spoko, spoko brzytwą nikomu krzywdy nie robi ino wyskrobuje pikne wzory na jajcach kurzęcych abo i inszego drobiu. Drutami zaś tak zręcznie wywija, że powstają wybitnej urody chusty, moje faworytki i serwety i swetry i...
Po przeczytaniu jej opowiadania naszła mnie taka refleksja, skoro robi piękne rzeczy, potrafi fajnie pisać, to...
Powinna założyć SWOJEGO BLOGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Aha dorzucam jeszcze link do kiermaszu na którym Garde po raz pierwszy odważyła się pokazać swoje drutowe cuda :)))) http://ckpruchnik.pl/galeria/sochaczki2016/ Ona tam jest, wśród tej masy wystawców, poszukajcie jej :)))
Wracając do Lissadyńki to życzymy, Ona i ja, każdej czytelniczce i czytelnikowi tego bloga znalezienia bratniej duszy!!! :)))
PS
Do mojej bratanicy, której wizerunek przywłaszczyłam sobie na potrzeby tego posta, a która tutaj zagląda :)))
Pati, te zdjęcia, tak bardo pasowały mi do opowiadania Gardeni, że MUSIAŁAM ich użyć:***********
Marija i Gardenia wspaniały duet. Masz talent do inspirowania innych. Najpierw Kalipso, teraz Gardenia......ślicznie.
OdpowiedzUsuńMasz rację Gardenia powinna założyć bloga.
Lissadyńka wcale nie jest straszna.
Inspirowanie innych...to nadaje sens tworzonym przeze mnie dyniakom! Bo przecież to takie niepoważne zajęcie ;)
UsuńLissadyńka jest taka ...ludzka jest w niej słodycz i drapieżność, to dyniaczka z charakterem :)
Przypomnę jeszcze, że Ninka też zadedykowała jednemu z dyniaków wierszyk :)
Ewa nasza współpraca to był w pewnym sensie kompletny przypadek, ale bardzo się ciesze ,że tak wyszło.
UsuńRzeczywiście Mari wydobywa z nas to co najlepsze i jest .....nieustępliwa:))Ale jeśli chodzi o mnie to dobrze:))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie dość, że tworzysz cuda, Marijo, to przepięknie to pokazujesz i jeszcze piękniej opisujesz :)
OdpowiedzUsuńA słowa cyt.: "Bo jeśli zaakceptuje i pokocha nas choć jedna osoba, to czujemy się tak, jakby cały świat nas kochał- odpowiedziała szczęśliwa Lissadyńka."- zabrzmiały niczym słowa z "Małego księcia"
:)
Stukrotne dzięki Sonic :)
UsuńGardenia metaforycznie spuentowała swoje opowiadanie, dlatego też specjalnie je uwypukliłam :)))
Sonic dzięki, takie porównanie nobilituje:))
UsuńRozwijacie się pięknie, obie! A to ci Gardenia, ścichapęk! Taką śliczną bajkę dusić w sobie! Garde, migusiem klikaj "załóż blog".
OdpowiedzUsuńDzięki Hanuś :)
UsuńO toto Gardenia to ścichapęk!
Gardenio powtórzę za Haną klikaj w "załóż blog"!!!
Hanuś dusić to może nie, ale kilka dni się po tej głowie obracała:))
UsuńBlog....poważna sprawa, pomyślę:))
ech, dziewczyny.. Mario i Gardenio, jak pięknie! jeśli doczekam wnuków, to któregoś dnia je tu na pewno przyprowadzę.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki Tempo :)
UsuńNie możemy doczekać się Twoich wnuków, to będą superowi czytelnicy bajek na tym blogu :)))
Tempo doczekasz na pewno, nam będzie miło, że będą chciały czytać i oglądać. Dzięki za dobre słowo
UsuńGardenia pięknie popłynęła - o zagubieniu, odrzuceniu, ale i o przyjaźni opowieść - wzrusza :)
OdpowiedzUsuńMaryś, Twoja "obrazkowa" opowieść równie piękna, a już zdjęcia z Mykiem "mniodzio" :)
Dzięki Ela, teraz to ty mnie wzruszyłaś:))
UsuńEla duża buźka i stukrotne dzięki! :)))
UsuńMyk skubaniec fotogeniczny jest ;)
Lissadyńka to śliczna dziewczynka. Widziałam, jak się rodziła:)))
OdpowiedzUsuńGarde zaś pięknie pływa, bardzo pięknie. A że bloga powinna założyć, to wiadomo!
Garde, zrób to:)))
Kalipso dobrze ,że to nie pływanie w wodzie, na dno bym poszła jak nic:))
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało. Blog wymaga przemyślenia:))
Widziałaś Kalipso, no widziałaś, mogłabyś częściej widywać :)))
UsuńGarde, bardzo skromna z Ciebie pływaczka:) Nie myśl za długo, działaj:*
UsuńO tak, Mario! O tak:)))
No to tak, no to tak :)))
UsuńLissadyńka jest tak brzydka, że aż piękna! Masz wspaniałą wyobraźnię i bardzo zręczne dłonie!
OdpowiedzUsuńNajlepiej...fajnie że znowu jesteś :)
UsuńLissadyńka na pewno nie jest "chińsko słodka" ;)
Bardzo dziękuję za uznanie :)
Mari to ja Ci dziękuję, za pokazanie Lissadyńki i motywację. No a teraz za goszczenie w swoich progach i tak wiele ciepłych słów:)))
OdpowiedzUsuńA już zilustrowanie tej opowiastki to naprawdę mistrzowska robota, jestem pod wrażeniem.
No i mój ulubiony Myk dał się zaprosić do " współpracy", choć się tego zapewne w najśmielszych kocich snach, nie spodziewał:))
Co do bloga, to dla mnie poważna decyzja ale obiecuję przemyślę sprawę:))
Mari jeszcze raz dzięki za wszystko:))
Jeśli chodzi o ilustrację to chyba udało się przekazać emocje :)Tym razem "nakłonienie" Myka przebiegło bezproblemowo ;)
UsuńNad blogiem warto się poważnie zastanowić :)))
Obie jestescie niezwykle! i ta Lissadi i bajka sa bardzo udane...Marija, potrafisz zmobilizowac do tworczosci, Kalipso Ci ulegla a teraz Gardenia...moze jakas ksiazeczke wyprodukujecie, moze zmobilizujesz Ewe2 , Hane, Mike etc...i bedzie piekna ksiazka dla dzieci i doroslych!
OdpowiedzUsuńLadnie zilustrowalas te bajeczke!
Inspirowanie to zupełnie co innego niż wydawanie, na wydawcę zupełnie się nie nadaję. Właściwie to te moje dyniaki prowokują i inspirują :)
UsuńGrafika komputerowa jest czasochłonna, ja starałam się znaleźć rozwiązanie które pozwoli mi wykonać sporą ilość prac w dość krótkim czasie. Cieszę się, że Ci się te moje składanki podobają :) Mam w archiwum dużo zdjęć, więc miałam z czego wybierać :)
Dziękuję Grazynko, Mari potrafi motywować, bez dwóch zdań. No i siłę przekonywania posiada ogromną:))
UsuńNo proszę, jaki duet autor i ilustrator, prawie Makuszyński-Walentynowicz;)Nic tylko Wam bajki pisać,gratulacje.Już wiem, kto będzie Szczajki zabawiał w Rawiczu;)
OdpowiedzUsuńHanna
Ho ho ho Hanno schlebiasz nam, dziękujemy :)))
UsuńWszystkie Szczajki są bogate w talenta, a zdolności bardzo różnorodne mają, zabawiać się będziemy więc wzajemnie, tak jak to dzieje się w Kurniku :)))
Ktoś tu popłynął teraz:))
UsuńDzięki Hanno, dzięki wielkie:))
Pięknie Wam to wyszło Dziewczyny !! ;o)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Gordyjko:))
UsuńNajmocniejsze dzięki Gordyjko:))
UsuńLissadyńka do kota podobna :) Garde, pięknie Ci się ta bajka napisała :) Mario, świetne to zdjęcie z Mykiem zaglądającym przez okno :) ... a tak w ogołe, to wszystko mi się podoba :) Jak zwykle zresztą :)
OdpowiedzUsuń... a tak w ogóle ! - ma być :)
UsuńEwuś no jakoś się tak sama napisała, że anim się nie spodziała:)) Cieszę się ,że Ci się spodobała. Mari zdjęcia są w ogóle cudne:))
UsuńObu Wam dziewczyny dziękuję za sympatyczne słowa :)))
Usuń