wtorek, 2 lipca 2019

Nie Paryż, ani Bali, a też ciekawie :)

Ech... lato... wakacje... czas podróży, ludziska szwendają się po świecie!
Hmmm...też bym się poszwendała.
Zatem jaki kierunek obrać do tego łazikowania?
Może Paryż?
Eeeee, Mary cha cha Paryża ci się zachciewa, ty zobacz jaki to szmat drogi!!!


 Może Bali?
Hehehehehehehe fantastka, krótszy dystans sobie znalazła ;)
Nie możesz daleko, takie realia!
Tak to Paryż i Bali, jak te słomiane bale przemknęły mi koło nosa i...


wylądowałam wśród chabrów!


No i dobrze!!!
Lubię chabry :)


No więc pomykamy sobie samochodzikiem, mijając dojrzewające zboże


i drzewka,


oraz zagubioną w lesie stacyjkę, a na niej relikt przeszłości.
Reliktów przeszłości jest znacznie więcej w tej okolicy.


Oto jesteśmy już prawie u celu i relikt następny.
Dojechaliśmy do Sułowa milickiego, a na zdjęciu poniżej widoczne są drogowskazy do ośrodków wypoczynkowych, które...już nie istnieją.
A właściwie oferuje swoje usługi jeden i do tego właśnie jedziemy.


To ośrodek należący do MPK Wrocław.




Przez 3 dni będę się reraksować w tym zieloniutkim optymistycznym domeczku :)


A takie mam widoki z tarasiku, takie dorodne świerki, z jednej,


i cuś takiego z drugiej strony.


Ośrodek powstał kilkadziesiąt lat temu w dobie realnego socjalizmu.


Jak widać domki usytuowane są pośród pięknych drzew.




Na terenie ośrodka jest także basen, dostępny tylko dla reraksatorów zakwaterowanych w tym ośrodku.


Moja bratanica Ola i jej chłopak Jacek, którzy mnie tutaj przywieźli, schładzają się zaraz po przyjeździe, bo gorąc okrutny na dworze.


Jest także miejsce do aktywności sportowej.


Teren jest duży, domki bardzo różnorodne, a wypoczywających niewiele.






Popatrzcie na tą tuję, wygląda jak jedna,


a jest ich tak wiele!


W lesie obok "mojego" ośrodka" znajduje się całe mnóstwo różnorodnych domków, które kiedyś należały do róznych pracowniczych ośrodków wypoczynkowych.  Chyba wszystkie większe wrocławskie zakłady pracy oferowały swoim pracownikom wypoczynek na tym terenie.
Po transformacji zakłady rozsprzedały domki swoim pracownikom.


Teraz domki w tym lasku należą do indywidualnych właścicieli.


Cudowne sosny, ech jak ja lubię sosnowy las!










No więc uciekłam na króciutko od skrzeczącej coraz głośniej rzeczywistości i reraksowałam się ;)
A z nieba lał się żar...


Motylkom on jednak zupełnie nie przeszkadzał :)






Szyszki zaś pięknie pachniały.


To na tych świerkach one, obok mego zielonego domku.






Kapkę za mym domkiem leżakowały sobie szyszki sosnowe.


Te sosnowe prosiły się aby je nazbierać :)


Zielony teren zamieszkiwały ptaszęta różnorakie.
Latałam po tym terenie z aparatem oczywiście, no bo jakże inaczej ;)
Trochę ptaszków udało mi się uchwycić w kadr :)

Oto kos.

A to sójka.

Takie maleństwa sobie pływały, nie wiem co to.
A jaszczurkę z trudem udało mi się wypatrzeć, bo już ćmok się robił.


Nie napisałam Wam jeszcze, że cała ta cudowna zieloność położona jest w Dolinie Baryczy.
Moje domki  znajdowały się kawałek od tej rzeki.
No i wieczorkiem pierwszego dnia, pomimo gorąca pognało mnie nad Barycz.




W Dolinie Baryczy znajduje się wiele rybnych stawów.
To jeden z nich.




Obok stawu można przekąsić conieco, między innymi także i rybkę.


Takich leśnych jadłodajni było kiedyś przy tej drodze sporo, ale tylko ta smażalnia świadczy usługi, pozostałe pełnią rolę reliktów przeszłości.






Człapałam tak sobie człapałam nad tą Barycz i...oganiałam się od krwiożerczych bzykaczy.


Zaś na wielkim paluchu prawej stopy, po każdym kroku rósł mi coraz większy...bąbel!


Następny staw hodowlany.






Takie drogi lubię :)


Ufff dotarłam do jazu i działającej ponoć małej elektrowni wodnej na...Baryczy :)






Kusząco wyglądają te drogi...






Jednakoż temperatura w dalszym ciągu była wysoka, czułam także ten bąbel na paluchu, dlatego też pomimo kuszących dróg, przysiadłam sobie na schodkach nad wodą


i wpadałam w zachwyt :)
Nad pliszką natenprzykład, która przysiadała sobie na wodnych liściach.
Na zdjęciu poniżej właśnie jest, spróbujcie ją znaleźć :)


Oto ona :)




Ta sosna też mnie zachwyciła!





Pozachwycałam się, pozachwycałam...
i wyruszyłam w powrotną drogę.
Jeszcze jeden staw.


Zanim dotarłam do domku bąbel mi pękł!
Bolący paluch "doradził mi"aby następny, bardzo gorący dzień spędzić w ośrodku.


Wieczorkiem jednak nie strzymałam i pokuśtykałam powęszyć za dziwami tej okolicy.
Znalazłam kamień upamiętniający stare zamczysko.


A także dęby nad Młynówką.




Za wodą w oddali widać Sułów, który w latach 1775-1945 miał prawa miejskie.


Kończy się upalny dzień.


Gdzieś za drzewami mruczy burza.


Następny, dzień trzeci mego reraksu, przyniósł maleńkie ochłodzenie, przyjechał także Jacek z Olą, wybraliśmy się wiec samochodem do Sułowa, bo jeszcze w domu wyczytałam, że warto :)


I jak widzicie Sułów jak najbardziej wart jest obejrzenia!


Jest w nim piękny ryneczek.
I dwa zabytkowe kościoły, które chcę zobaczyć.


Miejscowa pani powiedziała nam, że to blisko, więc ruszamy na piechotkę.
Po drodze taka ciekawa ruina, aż żal, że to ruina!


Na końcu ulicy widoczny pierwszy kościół.
kościół cmentarny ewangelicki, obecnie rzymsko-katolicki filialny pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, szachulcowy - mur pruski, zbudowany w latach 1765-1767, pełniący obecnie funkcje kościoła pomocniczego
https://pl.wikipedia.org/wiki/Su%C5%82%C3%B3w_(wie%C5%9B_w_wojew%C3%B3dztwie_dolno%C5%9Bl%C4%85skim)






A tu widoczny kościół drugi.
kościół parafialny pw. św. Piotra i Pawła, szachulcowy - mur pruski, wybudowany w latach 1731-1734, 1846 r.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Su%C5%82%C3%B3w_(wie%C5%9B_w_wojew%C3%B3dztwie_dolno%C5%9Bl%C4%85skim)


Okazało się, że odległość pomiędzy kościołami mała nie była, temperatura zaś też nie była już mała, kuśtykałam więc z tym bolącym paluchem.


Dotarłam do tej zabytkowej budowli umęczona deczko.


Dlatego to zajrzałam zdawkowo do wnętrza świątyni i zrobiłam zdjęcie.


Nie zauważyłam że nad amboną znajduje się figurka św. Jana Nepomucena.
Przed wyjazdem obiecałam Arteńce, koleżance blogowej, że popatrzę czy są w tej okolicy nepomuki.
Dopiero jak przygotowywałam zdjęcia do tego wpisu odkryłam tą figurę.


Z zabytkowym kościołem sąsiaduje cmentarz.


A na dziedzińcu rosną 3 wiekowe dęby, zabytki przyrody.


W głębi dzwonnica,


oraz jeden z zabytkowych dębów, obrośnięty winobluszczem.


W winobluszczu zaś ukryta dziupla, a w niej umieszczono figurkę Matki Boskiej.


Wejścia strzegą patroni kościoła Piotr i Paweł.


W tym ciekawym budynku był podobno kiedyś ratusz.




Moje przepustka od skrzeczącej codzienności skończyła się.
Wracamy do domu.


Wrocławska obwodnica autostradowa, jestem w domu, prawie.


Nie Paryż, ani Bali, a też ciekawie :)


Fotografowałam zraszane rośliny i wyszły mi takie fajne kolorowe kropelki wody i takie ciekawe, kolorowe będzie moje wspomnienie z pobytu w zielonej Dolinie Baryczy :)


32 komentarze:

  1. Bardzo sympatyczne miejsce na relaks, niemal poczułam zapach sosen. Mam nadzieję, że chociaż trochę wypoczęłaś, chociaż relaks był krótki. Paluch wydobrzał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce sympatyczne i bardzo ważne że blisko Wrocławia. Młody wiekiem i stażem kierowca wiózł nas 50 minut, a kiedyś, dawno w to samo miejsce autobusem jeździło się około 2 godzin.
      Kapkę odsapnęłam, ale stanowczo przydałoby się dłużej! No cóż moja rodzinka, na stanowcze moje żądanie, próbuje mnie zastępować w opiece nad mamą, która coraz gorzej sobie radzi z ogarnianiem rzeczywistości. Trochę jazda bez trzymanki...
      Paluch dochodzi do siebie :)

      Usuń
  2. awesome article :)
    have a nice day

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tam pięknie! Jakie śliczne zdjęcia! I jaki cudownie piękny świat na nich!
    Maryś, Ty jesteś MISZCZYNIĄ zdjęciową! A sójkę tak o, sobie podejść - no cud miód i orzeszki! No i jeszcze spokojnie mogę się dzięki Tobie lenić, bo sama nie muszę szukać kierunków wycieczek, tylko korzystam z Twoich "gotowców"! Dzięki!
    A jak się miewa złośliwy paluch?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy Piesie nie byłaś w okolicach Milicza. Jeździłam tam z rożnym towarzystwem już z 35 lat temu, było i jest tam pięknie, a najpiękniejsze jak dla mnie są lasy wkoło Gruszeczki :) Można tam jechać na jagody i na grzyby także. Koło Gruszeczki odkryłam także dwa pola słoneczników, więc będzie uczta dla oczy tak gdzieś w sierpniu :)
      Sułów zaś zwiedzałam pierwszy raz i jak się da to tam wrócę, bo warto się po nim powłóczyć dłużej, ma atmosferę małego miasteczka i ciekawą zabudowę w całej miejscowości.
      Paluch powoli dochodzi do siebie, dlatego powoli, że był w kiepskim stanie, a ja go nie oszczędzałam ;)

      Usuń
    2. Ależ byłam, byłam... Zostałam przeczołgana w Rudzie Milickiej na stawach z racji ćwiczeń terenowych w czasie studiów. Po tym wstawaniu o 4.00 i pływaniu po stawach od 5.00 rano, sprawdzaniu pułapek żywołownych i oznaczaniu wszelkiej żywiny z binokularami do późnych godzin nocnych, obgryziona przez komary do białych kości, jakoś po zakończeniu edukacji nie ciągnęło mnię w tamte strony... ;) A teraz to co innego. Trzeba się wybrać rekreacyjnie :)
      Dyscyplinujące pozdrowienia dla palucha - niech się szybko ogarnie!

      Usuń
    3. No tak taka intensywność może zniechęcić, co do komarów nic się nie zmieniło, nachalne zarazy ;)
      Jak najbardziej wybierz się rekreacyjnie :)

      Usuń
  4. Normalnie dzieciństwo mi się przypomniało, spędzałam wakacje z rodzicami w takich ośrodkach, tylko przeważnie nad morzem :). Fajnie było :).
    Relacja niesamowita, zdjęcia świetne, mnóstwo ciekawostek! Ty powinnaś zająć się zawodowo prowadzeniem przewodników turystycznych i za pieniądze od reklamodawców i innych sponsorów jeździć na te Bali i inne Seszele!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciństwo spędzałam na koloniach, albo u rodziny na wsi. Dopiero już jako pracownicy zdarzało mi się jeździć na wczasy do bazy FWP :)
      Serdecznie dziękuję Małgosiu za peany na moją cześć, to bardzo mile łechce duszę mą :)
      Po świecie pojeździłabym a jakże ino realia są wbrew.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. O to dobrze!
      Aniu niech Ci się zdrowie jak najszybciej unormuje!!!

      Usuń
  6. Tuja zachwycająca, jedyna w swoim rodzaju. :) Bardzo urokliwe miejsce, na pewno można tam wypocząć. Bardzo fajny post, właśnie taki relaksujący. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Tuja mnie zadziwiła, musi mieć sporo. Na terenie ośrodka jest dużo pięknych drzew, świerki też są bardzo dorodne.

      Usuń
  7. Super, że udało się Tobie wyrwać, choć na te trzy dni. Rodzinę trzeba niestety angażować do pomocy nad mamą, bo Ty też masz siły ograniczone...
    Miejsce przepiękne, domki, sosny, dróżki i inne ... miasteczko również urokliwe, co tam bąbel na palcu. Zagoi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Braciszkowie angażują się cały czas, ale bardziej tak na zewnątrz, a w obecnej sytuacji mnie i bratu, który ze mną mieszka, potrzebne jest zastępstwo, abyśmy mogli po prostu wyjechać i odsapnąć. Nie jest to takie proste ponieważ mama pomimo, że nie zawsze nas rozpoznaje, to przy mnie i Andrzeju czuje się bezpiecznie i najchętniej w ogóle nie wypuszczałaby nas z domu.
      Z uroków miejsca korzystałam, pomimo bolącego palucha :)

      Usuń
    2. Tak też myślałam, co do Twojej mamy.

      Usuń
  8. Piękne okoliczności relaksu!
    Pozdrawiam z pensjonatu Jelonek, widok na Babią Górę, szum strumyka, cisza...

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie, i wcale nie trzeba żadnych Paryżów ani Bali, ba! takie miejsce jest jeszcze piękniejsze... Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna podróż. Dziękuję za Nepomuka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję :)
      Może jeszcze pojadę do Sułowa to spróbuję podejść do tego Nepomuka bliżej i zrobić lepsze zdjęcia :)

      Usuń
  11. Cieszę się, że chociaż troszkę odpoczęłaś. Zdecydowanie za krótko, ale dobre i to:) Domeczek zielony wygląda milutko. Tuja z wieloma pniami ładnie się prezentuje. Okoliczności przyrody i nie tylko ciekawe:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaak Kalipso, przydałoby się więcej i zapowiada się na więcej, ale krótkich jednodniowych wypadów, w sobotę jadę z inną bratanica nad wodę:*

      Usuń
  12. Piękne są takie wycieczki. I masz rację "za miedzą" też jest pięknie i wspomnieniowo.
    Dziękuję Ci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj też byłam "za miedzą" i też było pięknie :)
      Mieszkamy w pięknym kraju :)

      Usuń
  13. Mam nadzieję, że wycisnęłaś z tych krótkich wakacji każdą kropelkę. Rób to częściej, rodzina sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyciskam Hanuś kropelki ile się da i gdzie się da, wczoraj byłam z bratanicą na krótkim wypadzie za "miedzę" :)

      Usuń
  14. Widze,ze pstrykasz z pedzacego samochodu, tez mam te manie...Sulow bardo do mnie przemawia, takie dosc niezwyke miejsce, koscioly szachulcowe bardzo ciekawe, no i ten Nepomucen na ambonie, w nietypowym calkiem miejscu. Wszedzie mozna znaleac cos godnego uwagi tylko te uwage trzeba miec w pogotowiu, a Ty wypatrzysz wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sułów wart tego aby sobie po nim połazić, blisko Wrocławia więc jest szansa, że tam jeszcze pojadę :) Jest tam jeszcze pałac, który prześwitywał nam zza drzew parku, ale teren był ogrodzony a wejścia nie było widać.
      W sobotę byłam w innym ciekawym miejscu, szykuję post, ale nie wiem kiedy go skończę.

      Usuń