piątek, 8 listopada 2019

Listopadowa "chwileczka zapomnienia"...

Listopadowy czwartek słoneczkiem wciskał się przez okno. Chciałoby zapomnieć się, chycić za aparat i lecieeeeeeeeeć, aby zamknąć w kadrach ostatki złotej jesieni.
Echhhhh, "zapomnieć się", no cóż chciałoby się, ale szara rzeczywistość chwyta za chabety, przytrzymuje i przypomina, te Mary cha cha zupę na obiad masz ugotować!!!
Gotuję zupę, a słońce w dalszym ciągu zagląda przez okno i kusi...
Krzątam się przy tej zupie, opędzając jeszcze takie inne domowe...
Przysiadłam w końcu na chwilę aby odsapnąć i dopadł mnie bezwład.
Słońce jednak nie odpuszcza, wabi, zbieram się więc w sobie, ładuję do plecaka aparat fotograficzny, do dużego plecaka, to ważny szczegół.
I człapię w kierunku fosy, po złoto tej listopadowej jesieni  :)
Dlaczego taki kierunek?
Bo tam sporo pięknej jesieni!


A, i tamtędy wiedzie droga do galerii handlowej, w której po tej "chwileczce zapomnienia", muszę zrobić zakupy ;)


Jednak na razie o tym szaaaaa!!!

Zbieram złoto w kadry :)












Razem ze złotem załapały się i gołębie ;)




A oto ulica Podwale.


I miejska fosa.
To samo miejsce, gdzie na wiosnę było tyyyyyyyla fiołków!!!


Nad wodą fosy, buk dzieli się ze mną miedziano złotymi listkami.








Po wodzie pływa zaś łabądek,


kaczusie,


mewa,


Łooooooo!!!!!!!!!!!
Jaki śliczniusi ten kaczor :)


I tu zapominam się całkowicie!!!


Kaczor robi sobie toaletę, a ja...


stoję i pstrykam :)
Napstrykałam mu chyba z 50 zdjęć ;)


Zajęta kaczorem, wyczułam jednak, że obok mnie cuś się kręci...


Dałam spokój kaczce i spojrzałam w bok.


Bardzo blisko sterczała wrona i...uważnie mnie obserwowała.


To nie było typowo wronie zachowanie, bo one nie lubią bezpośredniego kontaktu z ludźmi, a ta specjalnie czekała aż ją zauważę!


Oczywiście skierowałam obiektyw w jej kierunku, a ona chyba sprawdzała co to jest to takie duże i czarne pudełko.


I tak żeśmy sobie na siebie patrzyły, ja oczywiście przez obiektyw i pstrykając zdjęcia.






Czyż ona nie jest sympatyczna? :)






Wroniusia stwierdziła, że to czarne co pstryka, nie robi krzywdy, zeszła więc na trawnik


i zaczęła przerzucać liście.


Zegarek przypomniał mi, że czas przeznaczony na "zapomnienie" kończy się.


Opuściłam więc szukającą skarbu wronę i podreptałam w stronę galerii handlowej.
Obejrzałam się jeszcze za siebie.


Lubię te kamienice i tak fajnie odbijają się w wodzie.


Listopad jeszcze taki nie do końca liściopadowy,  dużo ich jeszcze na drzewach i nawet nie do końca się przebarwiły.






Kooooooniec "chwili zapomnienia", właściwie to chwileczka tylko była, ale przecież piękna :)



20 komentarzy:

  1. W życiu piękne są tylko chwile i aż chwile, chwilo trwaj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcą trwać te chwile, ale dobrze,że nam się mimo wszystko chce ich szukać :)

      Usuń
  2. Bardzo piękna chwila zapomnienia, bo i złota nazbierałaś sporo, kaczki toaletę podglądałaś i pięknie sportretowałaś sympatyczną wronę.
    Nawet taka krótka chwila warta wykorzystania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że to ta sama wrona, która się kręciła po tej skarpie wśród fiołków i że ona mnie zapamiętała, bo ona dłuższą chwilę stała koło mnie i czekała abym zwróciła na nią uwagę :)

      Usuń
    2. A to całkiem możliwe, podobno rzeczywiście krukowate odróżniają i zapamiętują ludzkie twarze. No to masz znajomą wronę! Ja to bym za jakiś czas znowu poszła tam na spotkanie z nią, ciekawe jak by znowu zareagowała :))).

      Usuń
    3. Też mi to przyszło do głowy Małgosiu coby do niej od czasu do czasu podejść, to by była sympatyczna znajomość :)

      Usuń
  3. I dla takich widoków i chwil zapomnienia warto żyć.... i uśmiechać się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak takie chwile wywołują uśmiech, a szczególnie szukająca kontaktu wrona, jak sobie ją wspomnę to zjawia się także i uśmiech :)

      Usuń
  4. Ty się zajmij modelingiem !! Ochotnicy sami Ci się w obiektyw pchają...;o) Dziwna jesień w tym roku, orzechy goluśkie, a na śliwach zielono (że o wierzbach nie wspomnę)...I truskawkę miałam listopadową...;o)
    Pięknych chwilek Ci życzę...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Gordyjko, dla Ciebie też jak najwięcej :)
      Zawsze lubiłam wrony i inne krukowate, a teraz lubię jeszcze bardziej ;)
      U nas niektóre drzewa zgubiły liście już w październiku, ale to chyba te, którym dopiekły upały i susza. Temperatury jak na listopad wysokie, to listowiu nie spieszy się do spadania.

      Usuń
  5. Ach! Przepięknie! Wrocław jest przepiękny.
    To raczej kawka. One są bardzo inteligentne. Ja też je lubię obserwować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do urody Wrocławia całkowicie się z tobą zgadzam Hana, co do ptaszydła już nie :) To na pewno wrona siwa, Lidka mówiła, że we Wrześni takich nie ma, więc pewnie u was też nie ma . W waszych stronach są ponoć czarnowrony. U nas są wrony siwe i kawki, więc mam porównanie. Kawek ostatnio u nas znacznie mniej, kiedyś taka jedna wprosiła się do nas do domu, zapukała dziobem w okno :) Wron siwych jest zaś cała masa przez cały rok, gawrony zaś przylatują na zimę.
      Tu link gdzie obok siebie jest wrona siwa i kawka:
      https://animalistka.pl/2019/03/04/czym-sie-rozni-kawka-od-wrony-ptaki-krukowate-w-polsce/

      Usuń
  6. Urocza ta Twoja chwila zapomnienia. Mam jednak nadzieję, że nie zapomniałaś wyłączyć gazu pod zupą, gdy udawałaś się do galerii, robiąc przy okazji te nastrojowe zdjęcia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Iwono, gazu nie zapomniałam wyłączyć :)

      Usuń
  7. piękna chwileczka :) wiesz Maryś, z wiekiem coraz bardziej lubię ptaki, ale wrony to lubię do momentu kiedy sobie nie przypomnę, że one potrafią zadziobać gołębia czy wróbla :( i wtedy już ich nie lubię, chociaż to nie ich wina, że takie są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak chwilunia milusia :)
      Elu, a nasze kochane mruczusie kiciusie? też potrafią rozszarpać wróbelka i jakieś myszeczki i inne, a jednak je lubimy. Myk spośród ryku udarowych wierteł potrafi wyodrębnić stukanie w parapet gołębiego dzioba, dobrze, że ptaszysko za szybą jest ;)
      Drapieżność to jedna z cech naszego świata, jest nie tylko we wronach, kotach i ludziach.
      Tak sobie myślę, że świat chyba sobie nie zaplanował ludzkiej wrażliwości, wyszła mu przypadkiem i chwała mu za ten przypadek, jednak życie wrażliwca łatwe nie jest.

      Usuń
  8. Piękna, złota chwila. Łapmy takie chwile, takie złoto, żeby lżej było znosić to, co trudne. Ściskam mocno:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano łapmy, łapmy!!!
      Ja dzisiaj łapałam na giełdzie minerałów, a jak się wybierałam to liczyłam, że może się natknę i na giełdę staroci, no i była także i ta druga. No i przywlekłam do domu trochu takich różnych dziwnych rzeczy ;)
      Cieplutkie myśli ślę i trzym się mocno mocno:*

      Usuń
  9. Tez dzisiaj slonce mnie wyciagnelo z domu, pojechalam do parku konstancinskiego, i wszystko bylo co u Ciebie...i labadki, i wrony, i kaczusie, ale drzewa juz zupelnie bez lisci.
    Zdjecie nr 22 przecudne! np o ta wrona patrzeniem kontaktowala sie z Toba. Pelne wyrazu zdjecia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was bardziej na wschód i dlatego zmietło już wszystkie liście, bo u nas jeszcze trochę złoci się na drzewach.
      Tak się porobiło, że aparat ma bystrzejszy obiektyw od moich oczu, jam już ślepawa. Ten kaczor się tak fajnie kokosił, a ja robiłam na czuja. Narobiłam tych zdjęć sporo, więc na niektórych udało się uchwycić ciekawe kaczorowe pozycje :)
      Miałam plany, aby do wrony od czasu do czasu podejść, ale moje planowanie ostatnio takie mgliste, rozwiewa się...

      Usuń