sobota, 1 czerwca 2019

Chwileczka zapomnienia... ;)

Tegoroczny maj rozpłakał się gdzieś tam na swoim początku i płacze i płacze, co mu tylko trochę łzy obeschną to na nowo zaczyna beczeć, A wiosna cichcem cichcem, coraz dłuższymi krokami zmierza do lata. A mnie tak jakoś przez ten płaczący maj, ino myk myk i kwietne wiosenne widowisko umyka.
Przedostatni dzień maja zaświecił pięknie słoneczkiem, a ja poczułam w jestestwie swoim, że mam ochotę na chwileczkę zapomnienia, taaaaak na chwileczkę zapomnienia...
Zaraz zaraz, jak to śpiewała Banaszak?

Jestem kobietką, co niezłomne ma zasady:
 mój mąż, mój dom - to tylko w życiu liczy się... 

Hmmmm, kobietą jestem , tylko... co z tymi zasadami?
No bo tak, męża nie mam i ten dom, czy musi być najważniejszy?
Albowiem bardzo często
...z domu gna mnie - nie ma rady -
upojna siła, i nie będę kryła, że...
 Tak właśnie tak!!!
...mam ochotę na chwileczkę zapomnienia...

Echhhhhhh takie chwilowe zapomnienia to mniut na moją skołataną duszę!!!
Tylko że...ja nie uciekam w ramiona jakiś tam jednodniowych kochanków, ino na łono...natury hehehehe
Sobie uciekam, kiedy tylko mi się uda, od codzienności w przyrodę ;)
W ten przedostatni majowy dzień, nabrałam ochoty aby to właśnie z majem "na chwilę się zapomnieć" i "przeżyć z nim maleńki epizodzik" pełen zachwytów ;)
Uznałam, że najlepszym miejscem na randkę z wiosną i majem będzie ogród botaniczny.

Gdy znalazłam się na Ostrowiu Tumskim poczułam się nagle jak turystka, no bo popatrzcie jakie fajne turystyczne klimaty :) Albowiem wrocławski ogród botaniczny znajduje się obok bardzo szacownych zabytków. 


Maleńki kościółek pw. św. Idziego,
a obok,


kluskowa brama.
Z bramą związana jest legenda o pewnym wdowcu, maniaku kluskowym, który rozpaczał, jednak nie za zmarłą żoną, tylko za kluskami które dla niego codziennie gotowała.
Anielska ta niewiasta zlitowała się nad żarłokiem i jak ten sobie przysnął, przyszła do niego z zaświatów z czarodziejskim garnkiem pełnym kluchów. Wręczając mu go, powiedziała, że garnek codziennie będzie się napełniał ulubionymi smakołykami pod
warunkiem jednak, że nie pożre wszystkich, ale jedną zostawi na rozmnożenie.
Chłop jednak nie strzymał i sięgnął po kluskę ostatnią, a ta w tym momencie zrobiła myk...wskoczyła na bramę i tam skamieniała!!!
Cudowny garnek w ten sposób stracił swą moc i pazerny chłopina musiał w dalszym ciągu tęsknić za kluchami.
Dlaczego na bramę ta klucha wskoczyła, abo właśnie koło niej zdrzemnął się wdowiec i to w tym miejscu jego żona wręczyła mu ten cudowny dar.

Przez kluskową bramę weszłam na plac Jana Chrzciciela,


zostawiając za sobą Katedrę pw. Jana Chrzciciela.


Następnie skręciłam w ulicę Kanonią


i znalazłam się koło wejścia do ogrodu botanicznego.


Oto jestem w ogrodzie na randce z majem ;)


He!!! Czyż nie można się zapomnieć?


Tak, zapomnieć o swej doli i losie co to jakieś kłody pod nogi rzuca...
Niech rzuca ino...NIE TERAZ!!! :)


Ta woda w ogrodzie to pozostałość po odnodze Odry, która częściowo została zakopana i dlatego Ostrów Tumski nie jest już wyspą.








Z jednej strony ogrodu widoczne wieże wiekowej Katedry,



a z drugiej strony nowoczesny budynek, którego elewacja nawiązuje do sąsiedztwa ogrodu.



Ej ty maju umajony, śliczny jesteś!!!


W dobry czas wybrałam się na tą randkę, czerwień maków jest taka...gorąca ;)


Ale przede wszystkim piękna :)





 Ech a ten strzępiasty jeszcze piękniejszy!








Ciekawa jestem czy ktoś z moich czytelników zna ten krzew?


To kielichowiec plenny, ciekawostką jest, że pachną nie tylko kwiaty, ale i jego drewno.
Kiedyś, dawno pokazał go nam pewien emerytowany pracownik uniwersytecki, tak się przedstawił. Zapach przyrównał do wytwornych jabłek. Poszukał na drzewie suchej gałązki, oderwał i dał nam do powąchania. Pachniała  ciekawiej i intensywniej niż kwiaty.
Przyznam się Wam po cichu, że od czasu do czasu ułamuję sobie taką suchą gałązkę kielichowca, tylko cyt!
Aby poczuć zapach należy ją przełamać i wąchać, wąchać, wąchać...


Przystrajał się ten maj różnym kwieciem, a na koniec wystroił się w irysy.














Rosną ich w ogrodzie całe łany.



A ich różnorodność sprawia, że gemba sama rozdziawia się ze zdumienia!


Maj irysowo się puszy, a ja mu cichutko szepczę:
Kotku mój, mnie... dokładnie o to chodzi, 


I przeżywam sobie z majem kwietny epizodzik.



























































Epizodzik, bo te irysy takie przepyszne, niby w pełnym rozkwicie, ale jak się dobrze przyjrzeć to widać że niestety już zaczynają przekwitać.


Azalie już prawie wszystkie przekwitły, kwiateczki ostały się już tylko na tych które się zagapiły.


Ale ale, kwietny spektakl zaczynają pokazywać piwonie!



W naszym ogrodzie botanicznym, ich różnorodność dorównuje irysowej różnorodności.





Czy na tym zdjęciu to może ta czarna pszczoła, o której tak dużo się pisze ostatnio?



Paczcie i podziwiajcie razem ze mną :)












































Pokazałam Wam tylko te rozkwitłe już peonie, a wiele odmian jeszcze nie zakwitło.








Czas powoli kończyć zachwycający epizodzik, epizodziki wszak krótko trwają :)
Najbardziej rozkwiecony wiosenny miesiąc maj, mamy już za sobą, na szczęście dalsze, już letnie miesiące też nam  jeszcze sypną kwiatami :)




Szacowne wiekowe budowle, zerkają do ogrodu i pewnie także zachwycają się kwietnymi spektaklami.










Wśród kwiatów jest także miejsce, dla różnych żyjątek.







Takie wielgie ważki zawsze robią na mnie duże wrażenie!!!

A kumkacze bardzo lubię :)




I to już koniec tej chwileczki zapomnienia,


 pora sobie przypomnieć o szarej rzeczywistości ;)



Na szczęście jakaś upojna siła znowu pchnie mnie na poszukiwanie epizodzików ;)







31 komentarzy:

  1. Irysy sa jak motyle, czlowiek bez mala ma wrazenie, ze za chwile poderwa sie cala chmara do lotu, zawiruja wokol glowy i poleca szukac swojego zapomnienia. Piwonie takie wyraziste, czlowiek czuje prawie ich zapach przy ogladaniu zdjec, taki obezwladniajaco intensywny. Wielka szkoda, ze juz po azaliach i prawie po rododendronach, one kwitna najpiekniej, zawsze w zwartym stadzie.
    Bardzo piekny ten Wasz ogrod, nie dziwota, ze Cie wciaz wabi na chwileczke zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu trafne porównania i piękne opisy zarówno irysów jak i piwonii :)
      Nasz ogród jest ciekawie zagospodarowany i uroku dodaje mu sąsiedztwo starówki, on sam także nie jest młody, ma 200 lat.

      Usuń
  2. Widzę, że obie poczułyśmy podobnie, z tym, że ja namówiłam męża na wycieczkę do Torunia, obstrykałam starówkę, nasyciliśmy się smakami i wróciliśmy jak odnowieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo fajne wspomnienia związane z Toruniem, ale sprzed 45 laty, kawał czasu.
      Chwile zapomnienia to wspaniała rzecz, a już wiosną szczególnie :)

      Usuń
  3. Ach, cudowna ta Twoja chwileczka zapomnienia... Przepiękny ogród, warszawski nie jest taki atrakcyjny; jest tam dużo ciekawych gatunków, ale nie jest tak pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Ninko :)
      Lubię chodzić do naszego ogrodu nawet wczesną wiosną, w nim zawsze znajdzie się coś ciekawego, a teren jest tak ukształtowany, że zawsze jest atrakcyjnie :)

      Usuń
  4. Dla takiej jednej chwili zapomnienia warto rzucić wszystko:) Ogród jest przepiękny. Tyle sukienek balowych w jednym miejscu:) To te kwiaty tak postrojone jak w sukienki. Uciekaj na randki częściej. Czerwiec też jest atrakcyjny:)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Kalipso, maj karnawałem kwiatów!!! :)
      Z tymi randkami to nie zawsze się da, ale usilnie się staram :)
      :*

      Usuń
  5. Uwielbiam irysy! W takiej ilości wprost oszołamiają swoją urodą!
    A aniołek jak motylek :))).
    Ps. co to znowu za czarna pszczoła, pierwsze słyszę, czy mam się bać?! - zaraz poszukam po internetach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, irysowe łany są niezwykle urodziwe :)
      Fajnie Małgosiu, że dostrzegłaś aniołka i napisałaś o tym, byłam ciekawa czy ktoś skomentuje :)

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to zauważyłam go od razu, ale w pierwszej chwili pomyślałam tylko: o, jaki on w stylu Marii! - dopiero przy kolejnych zdjęciach zajarzyłam, że on Twój właśnie jest :). I jak Pies w swetrze też myślałam, że on agatowy!

      Usuń
    3. No moje ci one, bo są...dwa :)
      Co do czarnej pszczoły to pojawiła się w Polsce ponownie i nie jest groźna, a piszą o niej żeby przypadkiem nie zabijać, bo pożyteczna jest jak wszystkie zapylacze :)

      Usuń
    4. A to faktycznie, nie przyjrzałam się dobrze i wydało mi się, że to jakieś inne ujęcie - gapa ze mnie!
      O pszczołach już poczytałam w necie, fajnie że się pojawiły te czarne, uznane już za wymarłe, bo to jednak spora pociecha w obliczu wymierania pszczoły miodnej i murarek :).

      Usuń
    5. E tam Małgosiu, nie gapa, podobne są te dwa janiołki :)

      Usuń
  6. Maj w ogrodzie zawsze był piękny, a łany irysów wszelakich były od kiedy pamiętam czyli co najmniej 3 dekady :) Ale ja tam widzę jakieś agatowe anielskości na tle tej majowej zieleni! Cudne są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja na anielskości strasznie wrażliwa jestem(czytaj pazerna ;D)

      Usuń
    2. Dość regularnie do ogrodu chodzę dopiero od kilkunastu lat ;)
      Cieszy mnie, że Ty Piesie też piszesz o anielskościach, tylko że one nie agatowe, ale perłowe, kiedyś już dawno kupiłam woreczek macicy perłowej i zrobiłam z niej trochę różnych drobiazgów :)

      Usuń
  7. Też aniołki zauważyłam :)) Najpierw myślałam, że stanowią one element irysowej grządki, potem zauważyłam, że są w Twoim stylu ;)) Czyli jednak nie element wystroju ogrodu botanicznego.
    Na takie randki tylko się wymykać, kiedy tylko się da. Wrocław ma wiele do zaoferowania w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabierając ze sobą aniołki do ogrodu sądziłam, że będą bohaterami tego posta, ale trudno robiło mi się z nimi zdjęcia, bo zlewały mi się z otoczeniem, dlatego zmieniłam kuncepcję :)

      Usuń
  8. Wspaniała randka z majem. Byłam tam kiedyś, miłe wspomnienia zbudziłaś. Jest to naprawdę genialny ogród. Zdjęcia wykonałaś prześliczne, kreatywne, miłe dla oczu. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie chwile zapomnienia warte wszystkie pieniądze.
    Bardzo lubię irysy, chciałoby się je zatrzymać w pełnym rozkwicie, bo ich uroda taka ulotna. Piwonie też piękne zwłaszcza te o głębokiej czerwieni. U mnie pachną różowe w wazonie.
    Aniołki zauważyłam, bardzo pasują do irysów, czytałam i byłam ciekawa kiedy o nich wspomnisz. Szkoda, że masz mało czasu na takie śliczne epizody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była irysowa pora, były wszędzie, chyba w wszystkich możliwych odmianach :)
      Jeśli chodzi o piwonie to mnie najbardziej podobają się te o pojedynczych płatka z żółtymi środkami.
      O aniołkach nie wspominałam bo byłam ciekawa waszych reakcji :)

      Usuń
  10. We wrocławskim ogrodzie botanicznym byłam z matką i siostrą jakieś 60 lat temu(tak przynajmniej można wnioskować z nielicznych zdjęć). Jako studentka uwielbiałam wyciszać się w takim samym ogrodzie tyle tylko, że warszawskim. Miło mi się wędrowało po ogrodzie rodzinnego miasta. Pozdrawiam i życzę dalszych wspaniałych inspiracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Iwono :)
      Mnie też bardzo miło, że zechciałaś powędrować po wrocławskim ogrodzie za moim pośrednictwem :)

      Usuń
  11. Rozkwitaj Marychna !! Rozkwitaj...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała jestem jako ten kwiat, ino nie bardzo wiem jaki ;)

      Usuń
  12. Przepiękne widoki kwistów, a Twoje janioły z masy perłowej biją je na głowę...😄

    OdpowiedzUsuń
  13. Pieeeekny spacer!
    Najpierw pomyslalam: jakie ladne rzezby sa w tym ogrodzie :) ale przy kolejnych zdjeciach juz wiedzialam, ze to twoja sesja!
    Sliczne dyniaki sa na poczatku i koncu strony, zielone-majowe! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Basiu, także i za to że jako pierwsza napisałaś o moich nowych banerkach, u góry i na dole :)

      Usuń