Dyniaki, cóż to takiego wie chyba każdy kto czytuje mojego bloga :) Kilka miesięcy temu, Kalipso blogowa koleżanka, uczyniła bohaterem swojej powiastki Rudynia, jednego z moich dyniowych stworów. Ja do tej powiastki opracowałam ilustracje - grafiki. Owoc naszej współpracy zatytułowałyśmy: "Jak słoneczny uśmiech złego Rudynia przegonił".
Spodobała nam się nasza współpraca, a że zrobiłam już małe stadko dyniowych cudaków (i powstają nowe) dlatego też postanowiłyśmy stworzyć drugą powiastkę, tym razem dla Nosdynia.
Jednakowoż proces powstawania powiastki przeciągał się w czasie. Raz z tego powodu, że Kalipso miewa mało czasu, jak już ten czas znalazła i powstał tekst, to ja zaczęłam kaprysić ;) W opowiadaniu brakowało mi optymizmu :) Jak Kalipso uwzględniła moje sugestie, to chyba za karę, ulotniło się gdzieś moje natchnienie ;) Wraz z wiosną zjawiła się moja wena i w końcu udało mi się opracować grafiki - ilustracje, no i jest:
"Niedokończona baśń..."
Baśń o Nosdyniu jeszcze nie była gotowa. Dojrzewała niczym złocisty melon wygrzewający się w słońcu. Nosdyń jednak uwielbiał ten niedokończony świat. Patrzył co rano na różowomleczne morze, w którym pływały długie, kolorowe węże. Nad nimi, w górze latały zielone jaszczurki. Kwiaty pachniały tak słodko i delikatnie... Jedwabista w dotyku, turkusowa trawa falowała pod wpływem wiatru, który rozrzucał na niej swoje świetliste włosy. Wokół panowała cisza, ale nie złowroga, o nie... W tej ciszy był spokój, pogoda i uśmiech.
Baśń o Nosdyniu jeszcze nie była gotowa. Dojrzewała niczym złocisty melon wygrzewający się w słońcu. |
Piękny to był świat, chociaż czasami w akcie tworzenia pękał. Powstawały szczeliny, które szybko się zasklepiały. Kiedyś taka szczelina pojawiła się tuż obok miejsca, w którym Nosdyń właśnie odpoczywał po cudownej zabawie. Zaciekawiony podszedł do niej, zajrzał w jej głąb. Poczuł nieznane zapachy, usłyszał dziwne odgłosy i pierwszy raz zrodziła się w nim ciekawość. Co też może być po drugiej stronie?
Wsunął się w wąski otwór,
przecisnął przez maleńki korytarz i wpadł do dziwnej krainy.
Rosły w niej zielone drzewa i zielona trawa, którą przecinały
dróżki powykładane twardymi kostkami. W górze było przepiękne,
błękitne niebo, na którym płynęły puszyste obłoki i uśmiechało
się złote słońce. Wokół ćwierkały i ptaki. Słysząc warkot
przejeżdżających nieopodal samochodów, Nosdyń uznał, że to
tutejsze smoki tak hałasują.
Ten dziwny, obcy świat bardzo mu się spodobał.
Z radości zaczął tańczyć. Wirował niczym bąk. Tak
zapamiętał się w tańcu, że ledwo zdążył umknąć przed
wzrokiem zbliżających się w jego kierunku ludzi. Wskoczył szybko
miedzy zielone gałęzie rosnącego tuż obok rozłożystego krzaka.
Trochę się podrapał, ale to nic.
Słysząc warkot przejeżdżających nieopodal samochodów, Nosdyń uznał, że to tutejsze smoki tak hałasują. |
Ten dziwny, obcy świat bardzo mu się spodobał.
Ucieszył się bardzo, bo ujrzał przed
sobą chyba najpiękniejsze stworzenie w tej bajce. Nigdy nie widział
piękniejszego. Miało szare, puszyste futro, wdzięczny ogonek,
zgrabne uszka i mokry milutki nosek. I cudowne, zielone oczy.
Nosdyń zapragnął przytulić się do miękkiego futerka.
Przypominało mu jego bajkę.
Tajemnicze stworzenie pod wpływem
dotyku zamruczało i przeciągnęło się.
- Kim jesteś? - zapytał Nosdyń.
Ucieszył się bardzo, bo ujrzał przed sobą chyba najpiękniejsze stworzenie w tej bajce. Nigdy nie widział piękniejszego. |
- Kotem. Nie widziałeś nigdy kota? -
bursztynowe oczy wyrażały teraz bezgraniczne zdziwienie. - My,
koty, jesteśmy najbardziej znanymi zwierzętami na świecie. I
najważniejszymi.
- Wybacz, ale pierwszy raz jestem w tej
bajce. Wszystko jest tu dla mnie nowe.
- Bajka? - kot prychnął, a potem
zwinął się w kłębuszek. - O jakiej bajce ty mówisz? Niedawno
dzieci złapały mnie za ogon. I ciągnęły. Na szczęście ktoś
zwrócił im uwagę. Jest zimno, a nie mam gdzie przenocować. Tak
samo jak rudzielec z obciętym ogonem. I czarna suka, którą ktoś
wypędził z domu. Gdzież jest szczęśliwe zakończenie? Ludzie
też bywają nieszczęśliwi. Uciekaj z tej "bajki", póki
czas.
Nosdyń zadrżał. Coś mu mówiło, że
i w jego bajce kiedyś pojawi się Zło. Był gotów na walkę w
obronie różowego morza i turkusowej trawy. Był gotów, ale to, co
powiedział kot, przeraziło go i zasiało w jego sercu Strach. Coraz
głośniejszy warkot tutejszych smoków tylko go spotęgował.
- Czy ten piękny świat może być
jednocześnie tak straszny? - zastanawiał się.
Wychylił nos zza gałęzi i zobaczył
uśmiechniętych ludzi. Mała dziewczynka podrzucała piłkę, która
nagle spadła i poturlała się w jego stronę. Nosdyń przeraził
się, ale kot natychmiast zasłonił go własnym ciałem.
- Jaki milutki kotek! - krzyknęło
dziecko i wyciągnęło rączki. Jednak zwierzę było nieufne.
- Nie dotykaj go, może cię podrapać.
- rozległy się głosy rodziców.
- Chodźmy! - zawołał kot do Nosdynia i obaj przemknęli się między gałęziami drugiego
krzaka.
- Czasem pojawia się Dobro. Czasem
znajdujemy swoich ludzi i oswajamy ich, ale trzeba być ostrożnym.
Nie każdemu się udaje - rzekł kot.- Coś ci pokażę.
Nosdyń pobiegł szybko za kotem, bojąc
się, żeby ten mu nie zniknął. Tuż za parkiem było małe
osiedle. Kot zatrzymał się przed szarym domkiem z ogródkiem. Na
schodach domu siedziała starsza pani i przebierała fasolę.
- O, jesteś! - powiedziała na widok
kota.
Zwierzę podbiegło do niej i zaczęło
ocierać się o nogę kobiety.
- Jesteś głodny - stwierdziła ona.
- A to co takiego? - zauważyła nagle Nosdynia.
Nosdyń szybko schował się w kępie
kwiatów. Tuż obok niego pojawiło się pęknięcie, w murze.
Wcisnął się w nie.
Szczelina wessała go w siebie i nagle
znalazł się w swoim świecie. Wydał mu się teraz jakiś inny.
Zamieszkała w nim delikatna, sina Tęsknota, która kładła się
niczym woal na trawach.
Nosdyń zapłakał na jej widok.
Zrozumiał, że jego bajka dopiero teraz się zaczyna. Wiedział
oczywiście, że dobro zwycięży, ale uświadomił też sobie, że
Tęsknota zostanie już tutaj na zawsze.
Nosdyń zachwycał się naszym światem, ja też się nim zachwycam, no bo czyż nie jest piękny?
Dlaczego więc nasze życie nie jest cudowną baśnią? Dlaczego nasze osobiste baśnie tak trudno dostroić do naszej wspólnej? Dlaczego co i rusz słychać w niej fałszywe nuty i całe kakofonie zgrzytliwych dźwięków? Czy musimy czynić zło innym ? Dlaczego...dlaczego...dlaczego...? Tak wiele pytań...starych jak nasz ziemski świat. Czy da się na nie odpowiedzieć jednoznacznie? Tylko czy jest na tym świecie cokolwiek jednoznacznego?
A.... może gdybyśmy byli wszyscy jednakowi to potrafilibyśmy stworzyć świat idealny? No i bardziej doskonali, gdybyśmy nie mieli emocji, uprzedzeń.... Ale gdyby świat był idealny, byłby równie ciekawy?
I jeszcze jedno pytanie. Dlaczego "letko przymusiłam" Kalipso, aby w napisanej przez nią powiastce pojawił się Optymizm? No cóż... kiedyś jak moja wola życia przesunęła dla mnie granicę ostateczności, nagle uświadomiłam sobie , że chce być zadowolona z życia tu i teraz i pomimo wszystko. Zaczęłam inaczej patrzeć na świat i WIEM, że zawsze i wszędzie można znaleźć blisko siebie Anioła Promiennego Uśmiechu i w rzeczach zwykłych zobaczyć rzeczy niezwykłe :) To nie zawsze jest proste, baaaaaaaaa nieraz bardzo trudne, jednak możliwe, więc pomimo Tęsknoty zamieszkującej w nas, niech zwycięża w nas Dobro, nieprawdaż Kalipso? :)))
Piersza!!! Hurra!
OdpowiedzUsuńAle ładny ten z żonkilem....
A teraz wrócę czytać:)
Hmm poszła czytać i...zniknęła, a może przeniosła się do Nosdyniowej baśni...
UsuńPrawdaż Marijo! Życie stałoby się nieznośne gdybyśmy nie znaleźli w nim ani odrobiny dobra, piękna i niezwykłości.
OdpowiedzUsuńPiękna bajka, och Kalipso, jak ona umie pisać... Tworzycie doskonały tandem.
Dziękuję, Ewo:*
UsuńPisanie Kalipso jest jej własne, szkoda że ma tak mało czasu na pisanie i mało wiary w siebie, mam nadzieję, że jedno i drugie będzie się zmieniać w pożądanym i jedynie słusznym kierunku :)
UsuńCieszę się Ewo, że mnie rozumiesz :)
Prawdaż, prawdaż:)))
OdpowiedzUsuńTak, tak, prawdaż, prawdaż :)))
UsuńNielatwo znalezc zadowolenie i optymizm tu i teraz, kiedy swiat wokolo zmierza ku przepasci, kiedy wiekszosc ludzi zyje na nim w poszukiwaniu dobr materialnych, zamiast dobra duchowego. Nielatwo przywolac usmiech na twarz, kiedy zycie wali sie w gruzy. Czasem jednak w takiej chwili niebo sie otwiera i rozowy promyk slonca mrugnie do nas, motyl przysiadzie na dloni, a dyniak wyjrzy zza krzaka. I chocbys nie chcial, musisz sie usmiechnac. I niewazne, ze za chwile od nowa bedzie zle i beznadziejnie, taka chwila czesto ratuje przed najgorszym.
OdpowiedzUsuńTen optymizm do jednych przychodzi łatwiej do innych trudniej, ważne żeby pomimo wszystko dostrzec tego motyla i umieć dostrzec dyniaka pod krzakiem. Jakoś łatwiej ludziom poddać się smutkowi niż radości, a przecież one w świecie znajdują się obok siebie. A niektórzy uważają, że jeśli kogoś spotkało coś tragicznego to powinien przestać rozpoznawać radość.
UsuńPrzeczytalam , zadumalam sie, i bardzo mnie to opowiadanie poruszylo...piekna Wasza wspolpraca i niezwykly rezultat...ta sina Tesknota co to jak woal otacza siedzi we mnie dzisiaj...
OdpowiedzUsuńChyba powinnaś Grażyno znaleźć czas na długi i energetyczny spacer, chociaż nieraz trzeba się poddać sinej Tęsknocie, wtedy pełniejsza będzie radość.
UsuńCieszymy się obie z Kalipso, że ta powiastka trafiła do Ciebie, miałyśmy co do niej trochę obaw, a może nawet więcej niż trochę :)
Zajrzałam, przejrzałam, później się wczytam :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy :)
UsuńWyczarowałyście piękny, baśniowy świat, gratuluję!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńNiech jak najwięcej piękna i baśni przenika do naszego życia!
Zachwyciłam się tymi cudownymi kolażami, idę czytać.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam po raz drugi i wiem, że obrazki nie mogą istnieć bez tekstu, a ten tekst bez obrazków. Polubiłam Nosdynia, miły bohater z niego. Zdaje się, ze ten świat z jego dobrem i złem jest na tyle wspaniały, ze raz poznawszy go tęsknimy...
UsuńGratuluję. Pięknie!
Gosia dziękuję, że to napisałaś :) Bardzo starałam się aby grafiki należycie zilustrowały tekst, miałam z tym problem, więc cieszę się, że chociaż trochę mi się to udało :)
UsuńOch, Dziewczęta, jaka piękna przypowieść? Opowieść? Bajka? No piękna i już. Poruszająca, refleksyjna. Piszcie razem, twórzcie, niech to nie ginie gdzieś w mrokach internetu!
OdpowiedzUsuńStukrotne dzięki Hana, pewnie jeszcze spróbujemy coś razem spłodzić :) Nie czuję się najpewniej w tego rodzaju twórczości, ale przecież w ilustracji dopiero raczkuje, a pierwsze kroki bywają niełatwe ;)
UsuńWydaje mi się że wbrew pozorom Internet to dobry przekaźnik, jak przęgladam statystyki i widzę że czyta mnie regularnie ktoś z Nikaragui to gdybym pisała na papierze to nigdy bym do tego ktosia nie dotarła.
Popieram słowa Hany, działajcie dalej, bo jest to pouczające i piękne, brawo!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za słowa uznania i zobaczymy co da się w tym względzie zrobić :)
UsuńMario i Kalipso, kochane-dziekuje:)
OdpowiedzUsuńTen Aniol jest, tez go spotkalam.
Moj chlop i ja, to w ogole takie dzieci z nas. Wiecej widzimy dobra, niz zla. Tu nie chodzi tylko o naiwnosc, ale tez wiare w dobro .Co ne znaczy, ze nie spotykalo nas zlo. Owszem. Ale nie chcemy rozpamietywac, tylko isc do przodu. Przepiekne te "ilustracje".
Dziękuję Kasiu :)
UsuńRozpamiętywanie do niczego nie prowadzi, z tego bierze się tylko gorycz i frustracja.
Kasiu, to najlepsze, co można zrobić - iść do przodu:)
OdpowiedzUsuńDziewczynki, wypadłam ostatnio z obiegu, ale przeczytałam te wszystkie przemiłe komentarze.
Dziękuję:* Ściskam mocno każdą z Was z osobna:)