piątek, 30 października 2020

Do naszej kamienicy jaskółki już nie przylecą...

O Przedmieściu Oławskim i o tym że na nim mieszkam, pisałam już kilkakrotnie. Pokazywałam także jakie to osiedle starych kamienic jest piękne, niestety w większości bardzo zaniedbane.Powoli jednak zaczyna się to zmieniać i stare kamienice pięknieją.

Ja mieszkam w takiej oto kamienicy.


 

 Wprowadziliśmy się do niej w 1965 roku. Mój tato, dostając przydział na nasze mieszkanie, dostał także obietnicę, że lada moment kamienica będzie remontowana. 

No cóż ten moment do remontu, był wyjątkowo długi, bo trwał przeszło 50 lat ;) 
Przez ostatnie kilkanaście lat nasza kamienica miała robione 3 szczegółowe inwentaryzacja, po każdej takiej inwentaryzacji oczekiwaliśmy remontu, ale on jakoś nie nadchodził.
Aż ni z tego ni z owego w październiku 2019 roku na froncie budynku zażółciło się...


A to tablice informacyjne powiadamiały nas o rozpoczęciu remontu , żaden urzędnik z Zarządu Zasobu Komunalnego nie pofatygował się aby nam o tym powiedzieć. Z kierownictwa budowy także nie zjawił się nikt, aby powiadomić nas o zakresie robót. Pierwszy przedstawiciel kierownictwa pojawił się miesiąc później, aby zażądać od nas opróżnienia piwnicy, miał w niej być budowany węzeł cieplny. W piwnicy zgromadzony mieliśmy węgiel do palenia w piecach kaflowych, które były jedynymi w naszym mieszkaniu źródłami ciepła. A był to listopad czyli rozpoczęty już sezon grzewczy.
A potem było "coraz ciekawiej", a czasami wręcz ekstremalnie...
 

 Remont już za nami!!!
Jednakoż zanim pokażę Wam efekty jego, zobaczcie jak kamienica wyglądała przed.
Brama, wielka i ciężka, za nią:
 

 Sień, kiedyś można było przez nią przejechać samochodem na podwórko. Po rozebraniu oficyny, zamurowano dużą bramę prowadzącą na podwórko, zamiast niej wybito małe drzwi. 
Na samym końcu sieni była ta wielka drewniana brama.


 W 1997 przez naszą kamienicę przeszła fala powodziowa, te strupy opadającej farby pokazują do jakiej wysokości sięgała woda.
 
 


Nie ma potrzeby za wiele komentować, zdjęcia są bardzo wymowne...

 
Przez kilka lat, na wiosnę sezonowo przybywało
 

nam lokatorów ;)

 

 
Taaaaak, to właśnie oni, a właściwie one, jaskółki dymówki.


Ptaki do kamienicy przywabiły zdewastowane, powybijane okna i nie zamykane wejścia.
 


 

 
 

 
 
 



 
 
 
Moja bratanica ubarwia klatkę schodową ;)

 
A oto nasz psiurek Morus :)

 
Hmm, właśnie tak to wyglądało!!!
 
Jak już wspomniałam, w październiku 2019 roku rozpoczął się 
REMOT
Właściwie na jego temat można by napisać powieść w kilku tomach.
Było trudno, baaaaa
BARDZO TRUDNO
No ale skoro piszę tego posta, znaczy się przeżyłam!!!
Tomów pisać nie będę, cieszę się, że to już za mną.
Jednakoż pokażę Wam trochę obrazków, zobrazują choć odrobinę to co żeśmy przeżywali prawie przez rok.
 



 Wiosna, za nami już kilka miesięcy różnorakich prac remontowych.
Otynkowano już klatkę schodową.

 
 
Mamy już także instalację centralnego ogrzewania, piony tej instalacji przechodzą przez klatkę schodową, widać je w tym otworze z boku. Od pionów instalacja wprowadzona jest do mieszkań. Każde mieszkanie ma swoją indywidualną instalację i przypisany do niej licznik pomiaru zużycia ciepła.

 
Mamy już także wypiaskowane biegi schodowe i wstępnie pomalowane.


 


Jednakoż jesteśmy jeszcze przed remontem dachu, który jest jak sito...
 

Na klatkę schodową wychodzą okienka od ubikacji, mają one ozdobne obramowania, stare w trakcie zbijania tynków zostały uszkodzone, dlatego odtworzono je na nowo.


 Piec kaflowy w moim pokoju.
 
 
Myk już nie posiedzi obok niego w węglarce.

 
 
Po wypaleniu węgla który robotnicy przerzucali z jednego miejsca na drugi, bo w naszej piwnicy budowano węzeł cieplny. Od stycznia brat wnosił co tydzień na 3 piętro dwa 30 kilogramowe worki węgla po zrujnowanej remontowo klatce schodowej.
Zaś w ostatnich dniach kwietnia piece nam

 
rozebrano.
 

Kuchenne okno przesłonięte rusztowaniami, bo ocieplają kamienicę od podwórza.


Dach zaczęto remontować w czerwcu, akurat wtedy aura zadecydowała, że ta susza co to miała być w tegorocznym sezonie letnim to nieaktualna jest. I tak to lało prawie codziennie, w krótkich przerwach nieudaczni robotnicy przeprowadzali roboty, nie zabezpieczając dostatecznie frontu robót. A woda zalewała poddasze, a potem dotarła także do nas zalewając nam elektrykę!!!


 
I pozbawiając nas prawie zupełnie prądu na kilka dni. Na szczęście prąd był w jednym kontakcie, więc najpotrzebniejszy sprzęt podpięty mieliśmy do niego za pomocą wszelkiej maści przedłużaczy jakie w domu były.


Ufffffffffffffffffffffffffffffffffffffff, rozbierają rusztowania
czyżby widoczny był już koniec?????


Nie to jeszcze nie koniec, trzeba jeszcze zrobić stolarkę schodową.


Stopnie już nowe, no ale te poręcze...

Najgorętszych prac remontowych i największego rozgardiaszu Wam nie pokazałam, bo to nie był czas robienia zdjęć!

Trzeba było zapanować nad demencyjną mamą, która zachowywała się skrajnie, albo spała przy huku remontowego sprzętu, albo wyzywała robotników. 
Należało także nadążyć nad naszym najmilejszym kotusiem Mykiem ;)
 

Który był co prawda ulubieńcem wszystkich remontowych ekip, ale z wdzięczności zamierzał towarzyszyć im we wszystkich pracach i pchał się w największy bałagan.

W takich pracach "zdalnych" można mu było pozwolić na współpracę ;)



 Na koniec remontowej zdjęć, taki rozczulający obrazek :)
Panowie od kowala, którzy przyszli montować barierki zaokienne, pracowali na boso!
 

Na powrót do świetności nie załapała się zabytkowa elewacja frontowa. Ma być ponoć jeszcze dalszy etap tego remontu...



Poddano jednak renowacji bramę wejściową.




Oraz wstawiono nową stolarkę okienną.
Frontowe okna wykonano z drewna odtwarzając zabytkowe detale.


Od strony podwórka wstawiono okna plastykowe i ocieplono budynek.

Do ściany bez okien przystawała kiedyś oficyna, rozebrana już chyba ze 20 lat temu.

 
Ha!!!! A tera trzymajcie się krzeseł, odstawcie kawę!
Wchodzimy do środeczka mojej wyremontowanej kamienicy...
Ta dam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Oto sień.
 





 


No i jak Wam się podoba???
Jeśli chodzi o kolory to oświetlenie sprawia że aparat bardzo je przekłamuje. W rzeczywistości na ścianach jest to złamana szarością biel.
Idziemy dalej, klatka schodowa na moim piętrze.





Ostatecznie stalowa konstrukcja biegów schodowych ma kolor grafitowy, a nie oliwkowy i znacznie ciemniejszy jak na zdjęciu.

Według mnie jest najozdobniejszym elementem w kamienicy.



Niestety drzwi wejściowe do mieszkań pozostawiono do ogarnięcia lokatorom.





Z tym drzwiami do mieszkań jest taka historia, że po powodzi uległy zniszczeniu te na wysokim parterze, tam woda wdarła się do mieszkań. I jakoś tak się stało, że wymieniono na mniejsze nie tylko te zniszczone, ale także te na pierwszym piętrze.
W rezultacie oryginalne zabytkowe drzwi są tylko na dwóch piętrach, a chyba tylko ja doceniam ich wartość i piękno, reszta lokatorów, była za tym aby je wymienić na mniejsze.

Poziom wejściowy.

Dojście na poddasze.


Musicie przyznać że zmiana bije po oczach! :)
Na koniec popatrzcie na ten detal na ścianie.


Wydaje mi się, że to zawieszka do jakieś lampy, były takie na każdym piętrze, w całości zachowała się jedna, druga zaś niekompletna.

Zaskoczyło mnie to że po odnowieniu wróciły na ścianę!


To co zrobiono to tylko część przewidzianego w planach remontu, kiedy będzie jakiś ciąg dalszy i czy w ogóle będzie, tego chyba nie wie nikt!