Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyniak Mójdyń. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyniak Mójdyń. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 września 2016

Mójdyń, ambasador moich dyniaków :)

Niedawno w Pastelowym kurniku, grzebaliśmy sobie we wnętrzach i wietrzyli dusze pod przewodnictwem siostry Prezeskury. I ona, ta siostra orzekła, że  w życiu ważne jest, aby umieć  cieszyć się z tego co się robi i co uważamy za swoje osiągnięcie.
Dlatego ja dzisiaj będę się cieszyć ze swoich osiągnięć, bo stworzenie przeze mnie następnego, całkiem innego dyniaka, uważam za osiągniecie i mam z tego wielką radochę. Sesja zdjęciowa z moją bratanicą Olą , też była bardzo udaną, świetną zabawą,  :)))
A teraz opowiem o dyniaku który jest mój i tylko mój, taki Mójdyń :))) Jednak paradoksalnie zrobiony nie tylko przeze mnie :)

Otóż powiadam Wam, z Mójdynia wielki leniuch jest, chodzić mu się nie chce, trzeba go nosić na rękach, a właściwie to na szyi ;) Noooo, dobra nie będę zwalać na niego, to moja wina, to ja go tak wymyśliłam :) Wymyśliłam go, na drugi dzień po ubiegłorocznym moim uczestnictwie we wrocławskim Festiwalu Dyni. Na fali pozytywnych emocji, analizując moje uczestnictwo w tym zdarzeniu, przyszła mi to głowy myśl, że na przyszłość fajnie by było mieć coś, jakiś wyróżnik, wabik, z którym będę mogła poruszać się po Ogrodzie Botanicznym, gdzie odbywają się te festiwale. Po prostu był mi potrzebny ambasador moich dyniaków :) Pomyślałam sobie, że świetnie by się do tego celu nadała dziewiarska chusta zarzucana na ramiona, do której jakimś jeszcze nie wymyślonym sposobem, doczepiłabym głowę zrobioną z dyni.
Potrafię robić na drutach, ale nie jestem wielką entuzjastką tego typu robótek i biegłość też nie ta, jak u niektórych moich blogowych koleżanek. Zastanawiałam się którą poprosić o wykonanie chusty i wtedy przypomniałam sobie, że specjalistką od fantazyjnych chust jest Gardenia, no i tak się złożyło, że w tym czasie spełniałam jej skryte marzenie ;)
Gardenia dała mi namiary na wzory z chustami, spośród tego bogactwa miałam wybrać jaka będzie się nadawać do moich celów. Posłuchałam swojej intuicji i wybrałam bardzo masywny wzór i...jak się dopiero teraz dowiedziałam upierdliwy w robocie.  Wielkość chusty podyktował szczęśliwy przypadek, mianowicie jest taka na ile wystarczyło wełny, którą przesłałam Garde. No i ta wielkość okazała się moim zdaniem idealna :)))
 Głowa naramiennego dyniaka powstała z zakupionej i wysuszonej przeze mnie dyni. Nogi zaś zrobiłam z fragmentów dyń, które dostałam od hodowczyni tychże, którą poznałam na festiwalu. Odezwała się ona do mnie w maju i obdarowała, różnymi kawałkami dyń, z których przedtem wydobyła nasiona. Przy okazji naocznie przekonałam się , że przecięta dynia może wyschnąć. Do tej pory wydawało mi się, że po prostu zgnije.  Do połączenia dyń z chustą, użyłam różnej wielkości zatrzasek, które do dyni przykleiłam klejem magikiem, a do chusty przyszyłam . Ręce dyniaka udrapowałam przy pomocy agrafek, które przy okazji nadały im sztywności i zapobiegają rozciągnieciu dzianiny. Dziewiarska część stwora nie jest niczym wypchana, kształt trzyma masywność chusty.

Tak oto w kooperatywie z Gardenią, powstał dyniak naramiennik Mójdyń.
Na zdjęciach widać, że to właśnie dzięki masywności chusty, dyniowo - włóczkowy stwór prezentuje się dobrze w różnorakim ułożeniu. Zarówno samodzielnie jak i na człowieku.
Samodzielnie prezentuje się tak:

Głowa zrobiona z dyni, przyczepiona jest do chusty zrobionej przez Gardenię, za pomocą zatrzasek.
Nogi także przyczepione są za pomocą zatrzasek.
Widoczne na zdjęciu agrafki formują i wzmacniają ręce.
Dłonie także przypięte są przy pomocy agrafek.
Gruba chusta bardzo starannie wykonana przez Gardenię, trzyma kształt w każdym położeniu i nadaje stworowi trochę inny charakter w zależności od ułożenia.










A tak prezentuje się na człowieku, czyli mojej bratanicy Oli :)







Do tej pory robiąc sesje moim dyniakom starałam się być samowystarczalna, między innymi z tego powodu, że  czas który  w tym celu wykorzystuję bardzo często kradnę codzienności, więc dyspozycyjność jest tu często mało przewidywalna. Poza tym przy robieniu zdjęć muszę się skupić, przy osobach trzecich często jest to dla mnie trudne
Naramiennego Mójdynia , bardzo trudno dobrze sfotografować , na sobie, próbowałam ;) Poprosiłam więc o współpracę moje najmłodsze bratanice. Jednak w ostatniej chwili okazało się, że jedna z nich, jest niedysponowana. Dlatego też do Ogrodu Botanicznego udałam się tylko z Olą i to o godzinę później, niż było w planach. Ten godzinowy szczegół okazał się bardzo ważny, bo...trafiłyśmy w moment cudownego światła. Właśnie w moment, bo udawało nam się docierać do wybranych miejsc w chwili słonecznego czarowania, niedługo potem słońce kryło się za wysokimi drzewami. Ola okazała się cudowną współpracownicą, bo  o tym, że jest śliczną modelką to przecież wiedziałam :)
Rozpisałam się dzisiaj, że ho ho, dlatego teraz pora na zdjęcia :)
Zdjęcia wybierałam tak, aby pokazać trzy czary, czar ogrodu we wrześniowym słońcu, czar mojej bratanicy, oraz czar Mójdynia :)
Popatrzcie teraz jak Mójdyń dogaduje się z Olą :)
Na początek prezentacja w różnych konfiguracjach ;)









A teraz Mójdyń zaprezentuje się tak jak należy, czyli na ramionach, bo to tego przecież został stworzony ;)


Pomimo to, że do dłoni ma także  przyklejone zatrzaski, połączyłam mu ręce agrafką 
i zakładamy go przez głowę, bo tak jest najprościej. 

Następnie należy go wygodnie na ramionach usadowić.
O właśnie tak!

Bestia? i dziewczyna...

Świata poza sobą nie widzą!

I ucinają sobie pogawędkę?

Prawi jej jakieś komplimenta :)

E, chyba jednak plecie androny ;)

Ech, jak on potrafi patrzeć!



Razem, zawsze razem...

zawsze?

Słońce coraz niżej, w ogrodzie coraz mniej światła, ale za to jaaaakie!!!!







Kończy się dzień...


I przygoda z Olą?


Mójdyń wiedzie u mnie kanapowe życie, czekając na festiwal Dyni, który odbędzie się 9 października :)


Najprawdopodobniej się doczeka, niedawno wysłałam zgłoszenie, ale cicho sza, żeby nie zapeszyć ;)

PS
Gardenio serdeczne dzięki, bez pięknej chusty zrobionej przez Ciebie nie byłoby Mójdynia :)
Olusia piękne dzięki, bo bez Ciebie nie było by tej cudnej sesji :)