poniedziałek, 31 maja 2021

Artystyczny bonus od Słońca.

Ech słoneczko ty nasze kochanieńkie, a cóż my byśmy przez ciebie zrobili? Dajesz Ziemi życie, a w bonusie obdarowujesz nas doznaniami estetycznymi, które cieszą oczy aże człek gembem rozdziawia z zachwytu!!!

A największe artystyczne zapędy ma słońce kiedy się budzi i kiedy kładzie się spać. Albowiem w dzień nie ma czasu na jakieś artystyczne breweryje, wszak musi Ziemi dostarczać życiodajną energię. Jednakoż jak to nasze lube słoneczko się budzi, to przeeeeeciąga się leniwie i swoimi promieniami dodaje urody wszystkiemu do czego uda się tym promieniom dotrzeć.
Zastanawiające jest to że po pracowitym dniu chce mu się być artystą także gdy układa się do snu, ale chwała dla niego że mu się chce, albowiem ten sposób traktuje jednakowo "ranne ptaszki" jak i "nocne marki" i jedne i drugie ludzkie typy jeśli zechcą mogą podziwiać artystyczne słoneczne miraże.

No cóż oprócz słońca na niebie mieszkają także chmury i one niestety nie zawsze pozwalają słonecznym promieniom na artystyczne popisy. No wredne takie, nie doceniają tego że one także niezwykle zyskują na współpracy ze słońcem.

Hehehehe no to sobie pobajałam ;) Zapraszam Was teraz na wieczorny artystyczny plener słoneczny :) 

Chmury łaskawie zdecydowały się ze słońcem współpracować. Cały dzień robiły mu wbrew, ono dzielnie je przechytrzało, aż w końcu u schyłku dnia dogadali się co do współpracy ;)



Oj, oj czyżby te chmurzyska jednak nie miały ochoty współpracować?

 Ufff, promienie jednak dają radę :)
 
 
 
 Wyzłacają

patynują złoto,


patrzcie


i nasyćcie oczęta swe





 






















Słońce śpiące coraz bardziej, na kolorowanie tego co na ziemi brak mu już energii.





Teraz już tylko kolorami dziękuje chmurom za współpracę.


A one jakby z łaski mu na to pozwalają,

cały czas grożąc przedwczesnym przerwaniem artystycznego pleneru.


Spatynowane złoto chmur


zamienia się w purpurę

albowiem słońce

już ostateczne

i definitywnie

mówi dobranoc.



sobota, 22 maja 2021

Fąfelku zaopiekuj się Miką...

Monika,
blogowa koleżanka,
odeszła...

 Monika, prezeskura w Pastelowym Kurniku, dla wszystkich pastelowych kur Mika, Mikusia.
 
Otóż Mika pisała bajki dla bliskich osób, oto jedna z nich:
 

Był sobie w niebie mały aniołek o imieniu Fąfelek. Był bardzo zabawny, zawsze uśmiechnięty i szczęśliwy. Lubił biegać po całym raju i robić różne psikusy, ale nikt się na niego nie gniewał, bo zawsze pięknie przepraszał i wszyscy się śmiali, i z niego , i z samych siebie. A to bardzo trudne. Ale niestety, pewnego razu Fąfelek przesadził, wepchnął do wody jedną duszę męską, łowiącą ryby nad jeziorem. Dusza się skąpała w zimnej wodzie, nic jej się nie stało, bo to w końcu raj, ale przyjemne to nie było. Wezwał Fąfelka święty Piotr i powiedział: „Fąfelku, wszystko wszystkim, ale żeby dusze kąpać w lodowatej wodzie, to już naprawdę przesada.” „Ja przepraszam, święty Piotrze, ja go chciałem tylko nastraszyć, nie chciałem, żeby wpadł...” powiedział Fąfelek - „Może jakoś mu to wynagrodzę?” Święty Piotr potarł brodę „No jakąś karę ci muszę dać... Co by tu,co by tu... A, mam! Znajdziesz sobie na ziemi jakąś duszyczkę, przepraszam, osobę, duszyczką będzie później, która ma kłopoty i trzeba jej pomóc.” „Aaaale jak ja mam jej pomóc?” zająknął się nieco wystraszony Fąfelek. „Musisz zejść na ziemię i próbować, to już twoja sprawa jak to zrobisz.” Poszedł Fąfelek jak niepyszny i w duchu sobie obiecał, że już nigdy nic nie zrobi bez zastanowienia, bo konsekwencje mogą być nieprzyjemne. Podszedł do dziury w niebie , która była kanałem przerzutowym dla aniołów. „No dobra ,to lecę.” powiedział do siebie, przeżegnał się i skoczył.

Ocknął się na jakiejś polance w lesie. Pomacał się po plecach – skrzydełek nie było. Pomacał nad głową – aureolki brak. Koszulki anielskiej takoż. Ubrany był za to jak zwykły chłopiec w lecie, w koszulkę, szorty i adidasy. „E, fajnie!” ucieszył się Fąfelek „Znacznie swobodniej się czuję. No nic, trzeba szukać potrzebujących pomocy.” Ruszył przez las. Patrzy, a tu kobieta jakaś zbiera grzyby. Podszedł Fąfelek i pyta grzecznie: „Czy ma pani jakieś kłopoty i czy mógłbym pomóc?” „O nie, drogie dziecko, dziękuję ci bardzo. Wiele nie mam, ale zdrowa jestem, dzieci mam dobre, grzybków i jagódek sobie w lesie uzbieram i dobrze jest.” „I naprawdę nic pani nie potrzeba?” upierał się nasz aniołek. „Nie trzeba chcieć za dużo, wtedy człowiek jest o wiele szczęśliwszy i bardziej ceni to co ma.” odpowiedziała kobieta. „Może i racja” przyznał. Pożegnał się i poszedł dalej. 
 Nagle usłyszał jakieś postękiwanie i sapanie zza krzaków. Pobiegł w tamtą stronę i zobaczył dziewczynkę, która usiłowała otworzyć sidła, w które złapał się młody lisek. „Ojej, pomóż mi, nie mogę sama tego otworzyć!” zawołała, widząc Fąfelka. Podbiegł do niej , włożył gruby kij w sidła i uwolnili liska, który kulejąc uciekł w las. „Oj, jak dobrze, że się zjawiłeś, nie dałabym sama rady. Dziękuję ci bardzo.” powiedziała dziewczynka. „Drobiazg, akurat przechodziłem.” odpowiedział aniołek. „Ja jestem Gosia, a ty?” „Fąfelek.” „O rety, ale imię!” zaśmiała się Gosia. „to chyba przezwisko?” „No właściwie tak, ale wszyscy tak do mnie mówią.” wybrnął z sytuacji. Ruszyli w drogę powrotną. Gosia nagle posmutniała. „Masz jakieś kłopoty?” zapytał z nadzieją aniołek. „Och, mnóstwo. W domu, w szkole, pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką. W ogóle mi smutno jest.” „No, jesteśmy w domu” pomyślał Fąfelek.
Okazało się, że życie Gosi jest dość monotonne, dużo się uczyła, bo chciała być najlepsza w klasie, pomagała w domu, nie miała czasu dla przyjaciół. Czas wypełniały jej głównie obowiązki, a na przyjemności już go nie starczało. Lubiła też martwić się na zapas i zawsze spodziewała się wszystkiego najgorszego. Oj, miał aniołek co robić, miał.
Zaczął wyciągać Gosię na spacery do lasu, twierdząc, że na pewno jakieś zwierzątka potrzebują pomocy, a Gosia zwierzęta bardzo kochała. Gdy na którymś kolejnym spacerze usłyszał: „Ależ tu pięknie!” wiedział, że jest na dobrej drodze. I tak, krok po kroku, pokazywał Gosi urodę świata, piękne wschody i zachody słońca, ptaki śpiewające rankiem, kwiaty na łące. Odkrywała z nim smak poziomek uzbieranych na polanie, świeżo upieczonego przez mamę chleba, domowego rosołu. Zaczęła się pomału przekonywać, że życie to nie tylko książki i nauka, ale też przyroda, chwile lenistwa i po prostu bycia, muzyka i rozmowy z ludźmi. Udało jej się pogodzić z przyjaciółką, zrozumiała, że życzliwi ludzie wokół to bardzo ważna rzecz. Uczyła się dalej dużo, ale tu już Fąfelek nie ingerował, bo się bał przedobrzyć. Bardzo polubił Gosię, bo była miłą dziewczynką, a gdy zaczęła się coraz więcej śmiać, to już byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Największy kłopot był z czarnowidztwem Gosi . „To się nie uda, to się nie może udać!” mówiła zawsze, gdy Fąfelek przedstawiał swoje plany (zupełnie jak smerf Maruda z całkiem innej bajki). „A skąd ty to możesz wiedzieć??” denerwował się aniołek. „Równie dobrze może się udać jak nie! Szanse są przynajmniej pół na pół! A poza tym jak nie spróbujesz to się nigdy nie dowiesz, tylko będziesz żałować, że nie spróbowałaś!” krzyknął wreszcie. Gosia otworzyła szeroko oczy:”No jak tak liczbowo to przedstawiasz, to może i tak...” mruknęła niechętnie. I to był przełom, potem już poszło, ale zawsze została ostrożna. „Jesteś moim aniołkiem opatrznościowym” powiedziała kiedyś do Fąfelka. Zarumienił się lekko „No, prawie...” wymamrotał cichutko. 
 
Pewnego dnia aniołek usłyszał jakiś dziwny szum z góry. Patrzy, aż tu z dziury w niebie aż do ziemi idzie wielki pas jasności, a święty Piotr woła z nieba: „Fąfelku, koniec kary, możesz wracać!A nawet powinieneś, bo smutno tu w niebie bez ciebie!” Gosia zaniemówiła z wrażenia, a gdy już mogła mówić, wyszeptała: „O kurczę, a jednak anioł!” Fąfelek odwrócił się do Gosi i powiedział: „Muszę wracać, już sobie dasz radę beze mnie. Ale będę patrzył przez dziurę, czy robisz to wszystko, czego cię nauczyłem! Trzymaj się!” Gosia uśmiechnęła się trochę smutno, ale powiedziała dzielnie ” Postaram się, obiecuję. Ale daj mi czasem znak, że czuwasz nade mną.” „Oczywiście! Do widzenia!” powiedział Fąfelek i wstąpił na pasmo światła. Gdy tylko dotknął go stopą , chłopięce ubranka znikły, skrzydełka wyrosły i pojawiła się aureolka. Gosia patrzyła z otwartą buzią jak Fąfelek podążał do nieba, aż światło znikło.
 
 Od tej pory w trudniejszych momentach w życiu Gosi zawsze pojawiało się coś dziwnego a radosnego: a to niezwykle kolorowy ptak usiadł na oknie, a to w ogródku zakwitł kwiat, którego nikt tam nie sadził, a to wspaniała tęcza zabłysła na niebie, choć nie było deszczu. I Gosia wiedziała, że jest pod dobrą opieką. Uczyła się dalej, aż została naukowcem i zajęła się ochroną zwierząt. Ale Fąfelka nigdy nie zapomniała i opowiedziała o nim swoim dzieciom.
 
KONIEC
 
Dla Miki los łaskawy nie był, a przez kilka ostatnich lat to całkiem wredny! 




I opuściła nas Mika i udała się na spotkanie z Fąfelkiem.
Fąfelku opiekuj się naszą Mikusią, ona miała poczucie humoru, więc na pewno będziecie  się cudownie rozumieć, ino nie rób jej jakiś nie do końca przemyślanych kawałów, a może razem będziecie dokazywać?
 
Monikę poznałam w realu u Prezeskury Hany, na:
 

 

A kilka miesięcy później zapukałam do jej małego zielonego domku w Zakopanem.

 

Wybrałam się bowiem z cudARTeńką do Zakopanego na łazęgi. Zamieszkałyśmy w pensjonacie znajdującym się o dwa kroki od domku Moniki. Z okna pensjonatu widać było kawalątek zielonego domeczka.

A oto uliczka na której mieszkała Monika. Te ośnieżone drzewa w tle to rosną sobie na Gubałówce.

Na końcu uliczki płynie Zakopianka.

Z mostu zaś popatrzeć można na

Giewont.

W trakcie pobytu w Zakopanem włóczyłam się z Arteńką po tatrzańskich dolinach a wieczory spędzałyśmy w gościnnym zielonym domku z Miką. Niestety Monice choroba uniemożliwiała włóczenie się razem z nami.

No cóż wydawało mi się, że uda mi się jakoś podejść los i jeszcze  nieraz dotrę do Zakopanego na pogwarki z  Miką w jej zielonym domku, że wypijemy jeszcze niejeden łyczek nalewki i przekąsimy niejednym ciachem. Tylko że los zna się na ludzkich sztuczkach i czujna bestia z niego jest, a dla mnie w kilku minionych latach zaplanował  kopiastą porcję upierdliwości wszelkich, tragedię zresztą też.
I tak to na tym padole goryczy ale i radości już się z Moniką nie zobaczę!!!

W moim pokoju wisi obrazek narysowany przez Hanę prezeskurę Pastelowego Kurnika, a na obrazku tym uśmiecha się szelmowsko jeden z bohaterów opowiadania Moniki, strażnik mojej pamięci o niej!!!


  
 
Dzisiaj w Zakopanem o godzinie 14.00 odbędzie się pogrzeb Miki.
Ech Mikuś tak trudno w to uwierzyć, żal okrutny, żal...