Z grubej skóry, takich odpadów rymarskich, które dostałam od internetowej koleżanki, wycięłam skrzydełka i przykleiłam do pestki korpusu.
Najbardziej upierdliwe jest wykonanie nóżek. Wygięłam gruby dość twardy drut, do którego przykleiłam stopki wycięte ze skóry i dopiero wtedy przykleiłam do korpusu.
Ogonek także zrobiony jest ze skóry.
Od lat prace swoje kleje klejem magikiem, albowiem po wyschnięciu daje on przezroczystą, elastyczną i estetyczną spoinę. Niestety klejenie nim jest czasochłonne, wymaga także wypracowania sobie techniki klejenia. Jednakoż jak widać efekt jest satysfakcjonujący, a można by rzec, że nawet bardzo ;)
Napstrykałam im tyle zdjęć, że możecie każdemu przyjrzeć się dokładnie.
Starałam się także aby były zabawne ;)
I aby były jak żywe :)
Dziób tego awokadusa nadbudowałam skórą.
Popatrzmy teraz na awokadusy z góry. Podkolorowałam je trochę, jednak nie zamalowywałam całych pestek, bo chciałam aby było widoczne, z czego są zrobione.
Zabrałam je na moje podwórko, hmmm może zechcą odlecieć...
Patrzcie zbierają się w sobie!
-E a może nie warto
-Fajnie na tym świecie,
więc może jednak polecieć gdzieś tam...
-No ale czy damy sobie radę?
w tym tam,
szerokim świecie.
-Ech, no, ładny ten świat!
To co,
no co!
lecimy?
Ha, czyżby zrywały się do lotu?
Taka prawda, wredna jestem, nie dałam im jednak odlecieć ;)
Zresztą przemyślę to jeszcze, może im pozwolę :)
Wraz z pestkusami awokadusami, życzę wam i sobie, aby nam się wiosna w końcu ociepliła!!!