Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyńona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyńona. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 listopada 2016

Dyńona i Dyńon z Tulipanbora - kolorowy post z dedykacjami :)))

Historyjka o Dyńonej i Dyńonym miała być opowiedziana w kwietniu, ale brak czasu przesunął ją w czasie.
I bardzo dobrze że przesunął, bo to opowieść akuratna na dzisiejszy dzień, czyli 13 listopada.

Trzynastego nawet w grudniu jest wiosna.
Trzynastego każda droga jest prosta.
Trzynastego nie liczy się strat.
Trzynastego od morza do Tatr.
Trzynastego kapelusze z głów poważnych zrywa wiatr.
Trzynastego wszystko zdarzyć się może.
Trzynastego świat w różowym kolorze.
Trzynastego nie smucą mnie łzy.
Trzynastego piękniejsze mam sny.

Mała poprawka, słów piosenki, trzynastego nawet w listopadzie jest wiosna :)))
Tak, tak 13 listopada także w moim sercu  jest wiosna, bo to urodziny dwóch  moich blogowych koleżanek, to im właśnie dedykuję ten wiosenny kolorowy post! :)))

Nie było by tej historii którą chcę Wam opowiedzieć, gdyby nie tulipany na placu Społecznym we Wrocławiu. W kwietniu wyrósł tam łan przepysznych tulipanów wzbogacony białymi narcyzami.


W głębi, za estakadą, widoczny most Grunwaldzki
Z tymi tulipanami łączy się historia Tulipaństwa czyli Dyńonej i Dyńona! Pisałam o nich w maju.
 Myślałam że dobrze będzie im w tulipanach, tak im było z nimi do twarzy. Oni jednak woleli jechać do Kalipsodomu. Mieli rację, bardzo trudno byłoby im znaleźć cieplejsze miejsce na ziemi. W Kalipsodomu mieszka Miłość, Cierpliwość, Zrozumienie i wiele, wiele innych dobrych domowych duszków, tak że Tulipaństwo nie będą się czuli tam osamotnieni :))))





Tulipaństwo mieszkają sobie w Kalipsdomu. Kalipso mówiła mi, że bardzo sobie to chwalą, a ja w ten listopadowy ponury pogodowo czas, opowiadam Wam historyjkę o nich :)

 W środku dużego miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie jednego z najruchliwszych skrzyżowań, kolorowe kwiaty, wyglądały zjawiskowo!!!
Jako że plac Społeczny znajduje się na szlaku mojego miejskiego krzątania, przechodząc tamtędy dość często, radośnie patrzyłam na kwietny łukowaty łan. Ech przydałoby się jakąś fotograficzną sesyjkę uskutecznić, myślałam sobie w przelocie do załatwienia jakiś pilnych spraw dnia codziennego.
W końcu jednak zebrałam się w sobie i z moim napierśnym aparacikiem, wdarłam się na zielony teren nie przeznaczony do spacerów.


Namiastka natury wśród jazgotu miejskich arterii.
Zestawienie trochę surrealistyczne, ale jak dobrze, że one, te narcyzki, tu są!
Chodziłam wzdłuż kwietnego łanu, napawałam się i zdjęcia oczywiście robiłam :)
Ale, ale hm, co to, co to jest?
Coś małego i dziwnego kręciło się pośród roślin...

Tam, pośrodku, pomiędzy narcyzami...
Podeszłam bliżej, popatrzyłam z góry...
Oooooo!
Jakieś małe licho, czy co?




Trochę dalej...
Drugie!!!



He! Środek miasta, te tulipany i takie coś?
Cudaczne, ale sympatyczne :)


Popatrzyłam uważnie i ten kształt z czymś mi się kojarzył...
Jakże mogłabym nie rozpoznać, wszak to przecież dynia, mała dynia!
Pośród tulipanów wędrował dyniak, prawdziwy dyniak!
Taka historia mogła wydarzyć się tylko mnie, maniaczce dyniowej ;)


Co on tu robi?
Taki sam!
Taki mały!
A wkoło samochody, pełno samochodów.


No ale są także te radosne kwiaty ;)


Zaraz, zaraz, on chyba jednak nie jest tu tylko jeden, przecież gdzieś mignął mi i drugi!


Są dwa, ale rozdzielone lasem kwiatów.
Snują się tak w pojedynkę pośród tej gęstwiny, pewnie nie jest im łatwo, bo poza tą kwietną oazą, pełno rozpędzonych samochodowych smoków.
Ech jakie fajne mieli by życie pośród tego tulipanowo- narcyzowego przepychu, gdyby mogli się odnaleźć!
Popatrzyłam z góry, dla mnie to był sięgający do kolan łan roślin, a dla nich to Tulipanbór! 
Nie będzie im łatwo się odnaleźć.
Kusiło mnie aby dopomóc ich losowi.
Tylko czy oni na pewno tego chcą? A jeśli odbiorę im radość z samodzielnego odnalezienia się?
To co łatwo przychodzi, nie zawsze bywa docenione.


A jeśli nigdy nie trafią na siebie?
Będę zatem czuwać, aby w razie czego wskazać im właściwy kierunek :)


Jak na razie tuptają po tym kwietnym lesie w dalszym ciągu osobno, ale jednak coraz bliżej siebie.


O ho, ho, są już taaaak blisko :)))


I jakby zerkali w swoim kierunku...


Tak, tak, tak, teraz to już na pewno się widzą!


I spotkali się.
Dyńona i Dyńon ;)

Spotkali się i przylgnęli do siebie!
Tulipaństwo w Tulipanborze :)


Popatrzcie jaka piękna z nich para!
I jak ślicznie im w tych tulipanach!


Jacy zapatrzeni w siebie, a właściwie on w nią, czy to wystarczy, aby im było dobrze razem?


Spróbować przecież zawsze warto!


Oni i tulipanowy świat! Prawda, że pięknie :)))


Fajnie gdy na początek wspólnej drogi, ktoś wskaże odpowiedni kierunek!


Ech te tulipany takie, takie... i to niebo takie takie...że aż chce się żyć!!!


I zaczęli swoją wspólną wędrówkę przez kwietne życie.


Starali się iść równym krokiem.


Starali się iść blisko siebie.


A życie, jak to życie, nieraz trzeba był przedzierać się przez gąszcze...


Mieli siebie, dawali radę!


Tuż obok, pospiech, pośpiech, pośpiech...
A Oni mieli czas... na życie!


Piękne kwiaty, a wkoło, warczący obcy świat.
Kwiaty...
W naszym klimacie, są takie ulotne, przeminą tak szybko...


Jeszcze kilkanaście mgnień i nie będzie już Tulipanboru.
Wtedy, wtedy...i co wtedy?


Dyńona i Dyńon, zdecydowali, że trzeba poszukać stabilniejszego miejsca do życia.
Tylko czy to na pewno już? Tu jeszcze tak pięknie!
Pomogłam im podjąć decyzję! Wszak wybierałam się wkrótce do wspaniałego, ciepłego i przyjaznego domu.
I zabrałam ich do Kalipsdomu właśnie :)
Żyje im się tam bardzo przyjemnie, ale nocami śnią o Tulipanborze...
Kochane Tulipaństwo, jeszcze kilka miesięcy i Tulipanbory znowu wyrosną!!!

Już po północy, zaczął się 13 listopad!
Listopad miesiąc ciemny, zimny i mokry, a 13-tego są urodziny Kalipso i Miki, dlatego to  Wam  kochane dziewczyny  dedykuję ten kolorowy post!!!
Tak, tak drogie jubilatki nic to, że chwilowo tak szaro, wyście się w tym czasie urodziły, znaczy się to piękny czas!!! I przecież, niedługo znowu powrócą kolory. A przez to że poznałam Was, raźniej mi na świecie!
Dziękuję Wam, że jesteście :)
Niech w Waszych sercach zawsze kwitną kolorowe tulipany i białe narcyzy!
Kalipso pozdrów ode mnie Tulipaństwo i zabierz ich na wiosnę w tulipany :)



poniedziałek, 23 maja 2016

Tulipaństwo w Kalipsodomu

Pojawili się razem z wiosną. Dyńona i Dyńon. Pasowali do siebie jak dwie połówki dyni, po prostu Tulipaństwo.



 Myślałam że dobrze będzie im w tulipanach, tak im było z nimi do twarzy. Oni jednak woleli jechać do Kalipsodomu. Mieli rację, bardzo trudno byłoby im znaleźć cieplejsze miejsce na ziemi. W Kalipsodomu mieszka Miłość, Cierpliwość, Zrozumienie i wiele, wiele innych dobrych domowych duszków, tak że Tulipaństwo nie będą się czuli tam osamotnieni :))))
Ja też zabrałam się z Tulipaństwem, no i zabrała się ze mną także Grażyna :))))
Do Kalipsodomu zajechaliśmy po południu w strugach deszczu, to Bonifacy jeden z "trzech zimnych ogrodników" pokazywał, że przysłowie prawdę Ci powie ;)
Jednak do pełnego rodzinnego ciepła Kalipsodomu, żadni wredni ogrodnicy ani "zimne Zośki" nie mają wstępu. Czas płynął nam wartko na serdecznych pogaduszkach :)
Wieczorem nasiąknięte tym rodzinnym ciepełkiem, postanowiłyśmy stawić czoła siekącemu deszczem Bonifacemu i wzięłyśmy udział w Nocy Muzeów w Muzeum Sztuki Kurpiowskiej http://muzeum.ostroleka.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=822:noc-muzeow-za-nami&catid=55:imprezy&Itemid=57

Wbrew obawom Kalipso, że deszczowa pogoda odstraszy zwiedzających, ludzi w muzeum było jednak dużo, nawet bardzo dużo. Na moich zdjęciach nie bardzo to widać, ale starałam się tak fotografować, aby gapie nie wchodzili w kadr.

Okazuje się, że zupełnie przypadkiem załapałam się na tą historyczną prezentację ;)

Z chęcią wymieniła bym to co mam w domu na to cudo :)))





Replika instrumentu zwanego diabelskimi skrzypcami, z racji tej, że podobno nauka gry na nim, była bardzo trudna.







Oprócz interesującej ekspozycji stałej można było także obejrzeć malarstwo Stanisława Ostoi - Kotkowskiego

Jedna z prac S. Ostoi - Kotkowskiego.
W jednym z pomieszczeń urządzona była kawiarnia. Odbywały się tam także koncerty.


Co godzinę na zewnątrz w strugach deszczu odbywały się świetlne spektakle.





Ostrołęcki Rynek.
Po obejrzeniu pokazu świateł, poszłyśmy jeszcze do galerii, na wystawę rysunków Madonn












Uznałyśmy, że atrakcji na dzisiaj nam wystarczy, udaliśmy się do Kalipsodomu.
Wygryzłyśmy córeczki Kalipso z ich pokoju, przez co mogłyśmy sobie pogadać przed zaśnięciem, no i po przebudzeniu z samego rana ;)
W niedzielę wyruszyliśmy do skansenu.
Skansen Kurpiowski w Nowogrodzie ma charakter parku etnograficznego. Nie odtwarza układów przestrzennych wsi, a tylko prezentuje tradycyjne budownictwo drewniane. Celem, jaki stawiał sobie Adam Chętnik było pokazanie typowego "drewnianego osiedla puszczańskiego" na tle miejscowej przyrody. Brak odpowiedniego terenu z konieczności zminiaturyzował te zamierzenia. Efektem są mini ogródki, zagonki, kępki drzew i krzewów oraz nienaturalne skupienie obiektów.http://www.skansenkurpiowski.republika.pl/
Skansen jest malowniczo położony na skarpie nad Narwią.




Tu kupujemy bilety na zwiedzanie skansenu.

Schodzimy skarpą w dół.


















Spichlerz z Kadzidła, 1915 r. (kopia)

Spichlerz z Dylewa Starego, przełom XVIII/XIX w.


Wiatrak paltrak z Plewek, ok. 1920 r.


Ten kolorowy most, widoczny w głębi, zupełnie nie pasuje do zabytkowej zabudowy skansenu.

Młyn wodny z Dobregolasu, II poł. XIX 
Wnętrze młynu.

Kuźnia z Zalasu, koniec XVIII w.



Obróbka bursztynu na kołowrotku.









Wnętrze bliskie mojej młodości.




Altana widokowa
Wspinamy się na skarpę do wyjścia.

Po zwiedzeniu skansenu wracamy do samochdu.
Skansen obejrzany, po dotarciu do Ostrołęki, jeszcze ostatnie pogaduszki, zupa ogórkowa na obiad i czas zbierać się do drogi do Warszawy. Grażyna zabiera mnie do swojego mieszkania, to następny etap mojej łazęgi i to będzie następny odcinek mojej relacji. Nasze gadulstwo uniemożliwiało mi robienie zdjęć z naszego pobytu razem, no trzeba się będzie bez nich obejść :)
Żal opuszczać wspaniały Kalipsodom
Jedzie ze mną piękny ceramiczny ptaszek wykonany przez Kalipso, będzie mi teraz zawsze przypominał wspaniały czas spędzony z Nią i jej rodziną :)))



Opowieść o naszych przegadanych relacjach z Grażyną, nastąpi, mam nadzieję, wkrótce :)))