Ach och, a cóż to???
Dowiecie się na pewno,
ino później ;)
Dzieckiem będąc, gdy w listopadzie zaczynał padać śnieg, moja mama śpiewała:
Hej na białym,
hej na koniu
św. Marcin jedzie już!
Śnieżek prószy się powoli
zapowiada zimę już!
Zbieraj drwa zbieraj drwa
nasza zima długo trwa!
Zbieraj drwa, zbieraj drwa,
nasza zima długo trwa!
Św. Marcina świętuje 11 listopada i dawno, dawnoooo bywało że około tej daty zaczynały się regularne opady śniegu.
Jednakoż już od dość dawna listopadowe śniegi we Wrocławiu jeśli bywały to raczej symboliczne.
A tu w tym roku...
ta dam!
W listopadzie...
śnieżek zaczął prószyć się i to raczej nie powoli!!!
Co prawda nie w Marcina przybył ten śnieżny biały koń, tylko 24 listopada
Jednak jak już zaczęło prószyć
nie mogło przestać
we dnie też sypało...
prószyło
sypało
na trochę dawało spokój z tym prószeniem
Nie poprzestał na listopadzie zahaczył także o grudzień.
I tak to zasypało wszystko na biało, jak to śpiewał kiedyś Rosiewicz.
I to tak porządnie zasypało.
A dlatego to, że od zawsze niepewnie się czułam na śliskich powierzchniach, miałam jednak sprawniejsze nogi i to sprzyjało pokonywaniu lęków.
Nogi mam coraz słabsze a lęki przed śliskim to wykorzystują i wyłażą ze mnie gdy tylko nadarzy się taka okazja ;)
Przez okno śnieżna zima wygląda malowniczo i bezpiecznie, można sobie poeksperymentować fotograficznie ;)
Trafiła mi się też taka ptasia gratka :)
Hmmmmm jak się, połowicznie dość, jednakoż hibernuje, to można z pozycji łóżkowo horyzontalnej dostrzec księżyc i...
i jest zabawa hehehehehe
hehe cóż to nie wymyśli człek któremu niechcemisię ;)
Wykorzystałam do nich tylko swoje zdjęcia, bez cyfrowych przekształceń, noooo w tym pierwszym ciutkę zmieniłam kolorki ;)
Jesienna zima już się skończyła, temperatury poczłapały powyżej zera, pada dalej, ale to jest deszcz.
Chmurzyska wiszą niziutko, prawie na wyciągnięcie ręki, ażeby zauważyć zaokienny dzień trzeba niezwykle dokładnie się przyjrzeć.
Niechcemisię siadło mi na karku, ciężkie one jak ciort, na dodatek szepce do ucha:
-Ty Mary cha cha dobrze wiesz że późną jesienią, żadna robota nie może być pilna ;)
-Siednij sobie kochaniutka przy biureczku i pokombinuj z Wtórniakami!
Siadam więc i kombinuję hehehehe
Tym razem napatoczyły się wtórniakowo elektroniczne telewizyjne lampy od Ninki, blogowej koleżanki :)
Przysłała mi je ona kilka lat temu, męczącą podróż odbyły, wszak z Olsztyna do Wrocławia kawał drogi, musiały więc sobie poleżeć ;)
Hmmmm co to dołożyć do tych lamp?...
W szperaninie wypłynęły żaróweczki!
Do tego jeszcze laboratoryjne szkiełka
Najdłużej szukałam pomysłu na czym by osadzić dziwolągi.
No i cóż wyszperałam?????
Ano taaaaak!
Bezpieczniki do sieci elektrycznej, tatulo zgromadził ich sporawo ;) A w nowoczesnej instalacji są już bezużyteczne.
Powstawały więc równocześnie 4
Lampusy!
Tak jakby kosmicznie mi wyszły :)
Bo te Lampusy to takie mini organizery, zrobiłam je tak, że można w nie cuś wetknąć ;)
Przeszło mi to, jednakoż ta butelczyna w kształcie choinki niedawno mnie skusiła ;)
Przyozdobiłam ją co nieco,
Jakoś tak mam, że ciągnie mnie do nadawania takim seryjnym ozdobom swojego rysu ;)
Poniżej aniołek w różnym oświetleniu