piątek, 15 grudnia 2023

Hej na białym, hej na koniu św. Marcin jedzie już...a z nim Lampusy ;)

 Ach och, a cóż to???
Dowiecie się na pewno, 
ino później ;)

Dzieckiem będąc, gdy w listopadzie zaczynał padać śnieg, moja mama śpiewała:

Hej na białym,
hej na koniu
św. Marcin jedzie już!
Śnieżek prószy się powoli
zapowiada zimę już!

Zbieraj drwa zbieraj drwa
nasza zima długo trwa!
Zbieraj drwa, zbieraj drwa,
nasza zima długo trwa!


Św. Marcina świętuje 11 listopada i dawno, dawnoooo bywało że około tej daty zaczynały się regularne opady śniegu.
Jednakoż już od dość dawna listopadowe śniegi we Wrocławiu jeśli bywały to raczej symboliczne.

A tu w tym roku...
ta dam!
W listopadzie...
śnieżek zaczął prószyć się i to raczej nie powoli!!!


Co prawda nie w Marcina przybył ten śnieżny biały koń, tylko 24 listopada


Jednak jak już zaczęło prószyć


nie mogło przestać




w długie wieczory listopadowe prószyło


w nocy sypało...


we dnie też sypało...


prószyło


sypało


na trochę dawało spokój z tym prószeniem




a kilka razy to nawet słonku udało się rozepchać śnieżne chmurzyska






bardzo szybko jednak śniegowi zaczynało się nudzić u góry
 

spadał więc sobie w dalszym ciągu na ziemię

Nie poprzestał na listopadzie zahaczył także o grudzień.


I tak to zasypało wszystko na biało, jak to śpiewał kiedyś Rosiewicz.
I to tak porządnie zasypało.


Hmmm jak widać na powyższych zdjęciach, oglądałam te śnieżne poczynania głównie przez okna.
A dlatego to, że od zawsze niepewnie się czułam na śliskich powierzchniach, miałam jednak sprawniejsze nogi i to sprzyjało pokonywaniu lęków.
Nogi mam coraz słabsze a lęki przed śliskim to wykorzystują i wyłażą ze mnie gdy tylko nadarzy się taka okazja ;)

Przez okno śnieżna zima wygląda malowniczo i bezpiecznie, można sobie poeksperymentować fotograficznie ;)



Trafiła mi się też taka ptasia gratka :)



Pomimo że moja kamienica nie znajduje się nad samą wodą, to jednak wody wkoło jest dużo, jak to we Wrocławiu ;) Woda blisko a nad nią dużo mew, które jak temperatury zaczynają zbliżać się do 0 na wyżerkę przylatują na nasze podwórka. Nie podoba się to zasiedziałym u nas wronom i bardzo często można obserwować na niebie mewo-wronie przepychanki.


A pewnego dnia, z samego rana, przepychanki przeniosły się pod moje okno!!! :)







 

Hmmmmm jak się, połowicznie dość, jednakoż hibernuje, to można z pozycji łóżkowo horyzontalnej dostrzec księżyc i...


i w tej to horyzontalnej pozycji, urządzić sobie ptaszorowe polowanko na ten księżyc właśnie!


Ptaszysko naokienne 


księżyc zaokienny


manipulowanie wyciągniętym rękoma
i jest zabawa hehehehehe 
hehe cóż to nie wymyśli człek któremu niechcemisię ;)


Ot takie pikselowe figielki okołoświąteczne :)


Wykorzystałam do nich tylko swoje zdjęcia, bez cyfrowych przekształceń, noooo w tym pierwszym ciutkę zmieniłam kolorki ;)


Jesienna zima już się skończyła, temperatury poczłapały powyżej zera, pada dalej, ale to jest deszcz.
Chmurzyska wiszą niziutko, prawie na wyciągnięcie ręki, ażeby zauważyć zaokienny dzień trzeba niezwykle dokładnie się przyjrzeć.

Niechcemisię siadło mi na karku, ciężkie one jak ciort, na dodatek szepce do ucha:
-Ty Mary cha cha dobrze wiesz że późną jesienią, żadna robota nie może być pilna ;)
-Siednij sobie kochaniutka przy biureczku i pokombinuj z Wtórniakami!

Siadam więc i kombinuję hehehehe

Tym razem napatoczyły się wtórniakowo elektroniczne telewizyjne lampy od Ninki, blogowej koleżanki :)

Przysłała mi je ona kilka lat temu, męczącą podróż odbyły, wszak z Olsztyna do Wrocławia kawał drogi, musiały więc sobie poleżeć ;)

Hmmmm co to dołożyć do tych lamp?...
W szperaninie wypłynęły żaróweczki!

Do tego jeszcze laboratoryjne szkiełka

Najdłużej szukałam pomysłu na czym by osadzić dziwolągi.
No i cóż wyszperałam?????
Ano taaaaak!
Bezpieczniki do sieci elektrycznej, tatulo zgromadził ich sporawo ;) A w nowoczesnej instalacji są już bezużyteczne.


Ninka przysłała 4 lampy, wiedziałam że jak ich wszystkich od razu nie przerobię, to znowu będą sobie leżeć ;)
Powstawały więc równocześnie 4 
Lampusy!


Tak jakby kosmicznie mi wyszły :)






Te kwiateczki co to je dzierżą Lampusy to...długopisy :)
Bo te Lampusy to takie mini organizery, zrobiłam je tak, że można w nie cuś wetknąć ;)


Kiedyś byłam polowaczką zakupową, znaczy się polowałam na okazjonalne ciekawostki, aby je oczywiście kupić ;)
Przeszło mi to, jednakoż ta butelczyna w kształcie choinki niedawno mnie skusiła ;)
Przyozdobiłam ją co nieco,


Zwieńczyłam ją aniołkiem (podrasowałam ciutkę taką masową słomianą ozdóbkę).
Jakoś tak mam, że ciągnie mnie do nadawania takim seryjnym ozdobom swojego rysu ;)

Poniżej aniołek w różnym oświetleniu
 
Może letko czupurny jednak anielski


Hmmmm tutaj jakby mniej anielski...

Pozdrawiam Was serdecznie i świątecznie i cieplusie myśli ślę!!!