Całe swoje, dość długie już życie, spędziłam w dużym mieście, w którym, na moje szczęście, tkanka miejska miesza się z przyrodą. Takiemu współistnieniu sprzyja wszechobecna woda, jest kilka rzek, są kanały, stawy, bajorka i jest...fosa miejska.
I do tej wody mam najbliżej, bo właśnie nią kończy się moja ulica :)
Tam na końcu ulicy,
jest fosa miejska.
A otulona jest ona "zielenią",
Po prawej stronie to
fiołkowa skarpa :)
Na tej maleńkiej wysepce jeszcze niedawno rosła olbrzymia wierzba, pokonała ją wichura.
Pomimo mego miejskiego rodowodu, ta specyfika miejsca dawała mi możliwość ciągłego kontaktu z przyrodą. Jednakowoż im jestem starsza to tym bardziej doceniam sobie tą naszą śródmiejską zieleń. Lubię się napatrzeć na różne żyjątka które się pośród tej namiastki przyrody uwijają.
Mary cha cha żywemu nie przepuści,
jak się żywe napatoczy...
to przez obiektyw go przepuści ;)
Hehehehe to jest ci dopiero poezja wielkiego lotu, moja ;)
Jak się jest uważnym,
to w takim zwykłym miejscu, można wypatrzeć...
takie dziwy!!!
Tak pszepaństwa to żółw, najprawdziwszy!!!
Jak widać zmienił pozycję, a więc żywy ;)
W głębi na wysepce dostrzegłam cuś co przypominało kawałek starej opony, ale miało żółwi potencjał. Jak powiększyłam zdjęcie na komputerze okazało się, że przeczucie mnie nie myliło.
Po kilku dniach zauważyłam, że na wysepce żółwi jest więcej.
W głębi wysepki był także.
Skąd w fosie żółwie?
Ponoć nieodpowiedzialni ludzie pozbyli się w ten sposób swoich chwilowych pupili.
Z boku leżakują sobie żółwie, a pośrodku żeruje łabędź.
 |
żółwie widoczne z lewej strony |
Posilił się,
wraca więc
do swojej drugiej połowy :)
Piękne światło i cudne ptaki!
Trzeba się więc napatrzeć,
napatrzeć,
i oczywiście narobić zdjęć ;)
Kartę pamięci w aparacie wszak mam pojemną,
ba, bardzo pojemną ;)
Dobra, starczy na dziś tych łabędzi!!! ;)
To teraz trochu kaczuszek :)
Kaczuszka i wróbelek,
to teraz sam wróbelek :)
Szpak łaskawie zechciał mi po pozować, więc skorzystałam z tego bardzo skwapliwie :)
No i czyż ten szpaczek nie jest uroczy?
Ja uważam, że jest :)
A gdyby oświetliło go słońce byłby jeszcze urokliwszy.
On na pewno też tak uważa ;)
Łooo, a te na pozowanie nie miały ochoty, wiercipięty, musiałam się trochu nagimnastykować, aby upolować je pośród fiołków :)
Gapiłam się tak, gapiłam...
że taki jeden raczył mi pośpiewać kapinkę :)
Wronisko zaś nie było zadowolone z moich napatrzeń, najwyraźniej uważało, że to jej teren, a jakaś tam ludzia to natręt :)
Wyraźnie miała ochotę mnie pogonić,
ale ja jak mam ze sobą aparat, to niezwykle upierdliwa jestem ;)
Udawałam jednak, że na nią nie patrzę, a patrzyłam oczywiście, tak trochu ukradkiem :)
Wrony bystre są, ta nie dała się nabrać na mój ukradek.
Poszłam więc sobie dalej.
Oooo, popatrzcie kotka węchomanka, chciała się wkręcić w to zagłębienie.
Idąc wzdłuż fosy dochodzi się do Parku Słowackiego, a tam udało mi się uchwycić w obiektyw sikorki.
Bogatka.
Modraszki.
Tutaj zoom spisał się i widać ją dokładnie.
Ha!!! A tutaj taaaaaaki fuks :))))
I na dzisiaj to by było na tyle tych napatrzeń!!!
Oczywiście będą następne, wszak mamy wiosnę, jest na co patrzeć, a i wypatrzeć łatwo w taki czas :)