wtorek, 22 marca 2022

Papierowe wariacje moje a także i wiosna :)

Do swojej twórczej działalności wykorzystywałam niezwykle różnorodny materiał, między innymi bawiłam się także papierem. Mianowicie gdy pracowałam w przedszkolu bardzo często wykorzystywałam pakowy papier i prozaiczną bibułę karbowaną .
Wykonywałam z tych materiałów dekoracje i pomoce dydaktyczne potrzebne mi do pracy z dziećmi. A ponieważ od zawsze wolałam przestrzenną działalność plastyczną dlatego to formowałam i drapowałam różne takie prawdziwe albo wymyślone stwory, między innymi były jaskółki, bocian, wiewiórka no i dziwolągi takie jak na zdjęciach niżej zamieszczonych. 
Niestety fotografika mnie w tym okresie nie pociągała zupełnie, dlatego tylko te mam uwiecznione na zdjęciach.

Oto dwa wiosenne stworachy, duże one były.
Ten pierwszy zajmował cały kąt sali przedszkolnej. 
Przedszkolne ściany miały taką bardzo przydatną właściwość, że były wykonane w jakieś miękkiej płyty w którą dało się wbijać pineski i szpilki, co skwapliwie, jak to widać na zdjęciu, wykorzystywałam do dekoracyjnych celów. Dyrektorce zależało na efektownym wyglądzie placówki, więc nie protestowała co do dziurawienia ścian ;)


Drugi wiosenny dziwoląg trochę mniejszy, ale też słusznych rozmiarów :)


I jeszcze takie bibułowe stwory upięte na ścianie w dziecięcej szatni. Zdjęcia niestety niewyraźne, ale jednakoż są i coś niecoś na nich widać ;)


Zbliżenia na których widać datę.



W okresie tym, który pokazuje data na zdjęciach, prowadziłam autorskie zajęcia na kursie teatralnym dla nauczycieli w ośrodku doskonalenia tychże. Zapoznawałam z dość prostym sposobem wykonania kukiełki teatralnej.

Na zdjęciach poniżej dwie wykonane przeze mnie kukiełki pokazowe, piesek i niedźwiadek.
Karbowana bibuła nie miała i chyba w dalszym ciągu nie ma opinii szlachetnego materiału, uważa się ją za  materiał tandetny i nietrwały. Mnie ta opinia zupełnie nie przeszkadzała, a jak widać na zamieszczonych zdjęciach można z tej pogardzanej bibuły wykonać fajowskie rzeczy :)

 
Przy opracowywaniu kukieł przyjęłam zasadę aby nie używać kleju, dlatego to elementy postaci łączone są za pomocą szpileczek. Dlaczego bez kleju? Ponieważ nie lubię się "babrać" ;) no i klej może odbarwiać bibułę.
Co do szpileczek to można by mieć obawy o bezpieczeństwo dzieci, jednak kukły nie były przeznaczone do dziecięcych zabaw ale jako pomoce dydaktyczne, jeśli maluchy brały je do rąk to tylko pod dozorem dorosłych.
 

W pierw ze zmiętych gazet uformowałam owalne bryły

Następnie z prostokątnych kawałków bibuły, marszcząc nadawałam jej zaplanowany kształt, wspomagając się włóczką.


 W 2000 roku tak się stało, że odeszłam z nauczycielskiego zawodu, a odchodząc porozdawałam koleżankom swoje papierowe twory tworzone dla dzieci, pozostawiłam sobie tylko te dwie widoczne wyżej kukiełki, które dzielnie znoszą działanie czasu :)

Przed rokiem 2000 nabyć można było bibuły w podstawowych kolorach i z takich tworzyłam, jednakoż jakieś 10 lat później w sklepie papierniczym natknęłam się na bibuły zupełnie odlotowe! Oczywiście zanabyłam po rolce z każdego rodzaju, bo przecież mogą się przydać ;)

Przed którymiś tam świętami Wielkanocnymi użyłam tych niecodziennych bibuł do zrobienia parki sympatycznych zajączków :)

Pani Zajączkowa.

 

 I pan Zajączek.

 

 Muszę zaznaczyć że państwo Zajączkowstwo to figurki niewielkie, a wspominam o tym dlatego, że...

Te moje papierowe wariacje były wstępem do...

 Tak jakby...zając...czy cuś???

Tak pszepaństwa!!!

To jest zając! 

Rozmiarów jak na zająca sporych, kilkanaście razy większych od państwa Zajączkowstwa  ;) Myk nasz kocurzasty przysiadł się aby pokazać proporcje ;)

 

 Dla kogo i po co taki zając?

Ano dla...przedszkolnych dzieci :) 

Nie, ja nie wróciłam do pracy w przedszkolu, jednak w przedszkolu pracuje przyjaciółka mojej bratowej, no i to ona zgłosiła zapotrzebowanie na duuużego zająca.

 Ponieważ nie lubię szyć na maszynie, a mając w pamięci te pokazane zajączki wielkanocne, postanowiłam zrobić go z papieru.

 Jak postanowiłam tak i zrobiłam :)

  A dlatego że zając miał być taki duuuży i stabilnie stojący to okazało się, że to było duuuuuuuuuże wyzwanie!

Obawiałam się, że do takiej wielkości postaci bibuła okaże się za słaba i wykonana z niej figura byłaby mało trwała.

Dlatego to zrobiłam kukłę zająca z papieru pakowego.

Papier zaś formowałam tak jak i bibułę, marszcząc.


Na szczegółowych zdjęciach widać jaki jest efekt marszczenia grubego pakowego papieru.

Papier formowałam na owalnych bryłach wykonanych ze zmiętych gazet, są takie dwie w głowie i brzuchu. Nogi zaś wycięłam z grubej tektury i to na nich uformowałam papier.


Do uatrakcyjnienia zaś zającowego wyglądu użyłam fikuśnej bibuły, którą mam w sporym zapasie, bo niewiele z niej zrobiłam. Właśnie to zamierzałam niedawno ją oddać, ale stało się tak że do oddania nie doszło, no i  przydała się zajączkowi ;)


Ze względu na wielkość, wykonanie zająca było czasochłonne, ale to łączenie poszczególnych elementów jego okazało się  upierdliwe. A dlatego to, że te łączenia musiały być bardzo trwałe, albowiem mam w sobie geny niezwykle solidnej roboty, po rodzicielach moich te geny ;) Aby sobie zadanie ułatwić wspomogłam się szpileczkami i taśmą klejącą.

Papierowa wstęga kamufluje montażowe detale i zdobi oczywiście :)

I jeszcze trzeba było się uporać ze staniem zająca.

Przykleiłam go więc do prostokątnej podstawy z tektury.

Trawka i kwiatki pomagają solidnie trzymać się podłoża zajączkowym stopiskom.

  A teraz stoi sobie zajączysko na oknie moim i czeka aby pojechać do dzieci :)

 Zając jeszcze trochę poczeka na dzieci i Wielkanoc, a tymczasem myśmy doczekali się

WIOSNY!!! :)

 

Tak to ona wygląda w centrum Wrocławia.
W Parku Juliusza Słowackiego.






 

 

 

 Na Podwalu nad fosą miejską.

Lepiężniki różowe.






 

 W dalszym ciągu Podwale ale trochę dalej od wody ;)





A na koniec wiosennej prezentacji

szykująca się do kwitnienia magnolia :)



I jeszcze moja grafika z przesłaniem...

Cieszmy się wiosną bez wyrzutów sumienia, niech nam da siłę która jest nam bardzo potrzebna!