sobota, 20 kwietnia 2019

Dzwonkowa Wielkanoc :)

Kwiaty są jak wiersze, to poezja ziemi,
zakochana jestem w niej po same uszy,
napisane barwą, zawsze w tle zieleni,
dostarczają zmysłom najpiękniejszych wzruszeń.

Każda kwietna fraza zapachem odurza,
roznoszonym wiatrem najsilniej wieczorem,
w lotnych aromatach myśli swe zanurzam,
niezależnie w jaką zakwitają porę.

Kwiaty są muzyką, więc ucha nadstawiam,
dźwięczą w metaforach dodając im znaczeń,
coraz inną muzę co dzień z nich wyławiam
i dopóki żyję, nie umiem inaczej... :)

http://ewairena.blogspot.com/2011/07/kwiaty-sa-poezja.html
















Kwiaty mają barwę, zapach i kształt, a kształty te są bardzo różnorodne. Dla mnie kwiatuszki w kształcie dzwonków niezwykle dźwięczne są, bo ja jestem maniaczka...dzwonkowa ;)
Tak, jako żem Mania, mam trochę tych mań, także manię dzwonkową, znaczy się zbieram dzwonki ;)
Z maniami jest trochę tak, że właściwie nie wiadomo dlaczego je mamy, po prostu są i jeśli jest nam dobrze z nimi, to niech są :)
Moja mania dzwonkowa, cały czas zwiększa swoją liczebność, dlatego pomimo to że trzy lata temu chwaliłam się już Maniodzwonkami, to naszła mnie ochota aby je znowu pokazać :)

Na świecie wiosna i dlatego ten post zaczęłam kwiatowo, a jako przystawkę pokażę dzwonki kwietno-wiosenne.















I jak smakowała Wam przystawka, macie apetyt na więcej?
Taka ze mnie przewrotna Mania, że zamiast jaj i bab na Wielkanocnym stole zaserwuje moje dzwonki :)
Mogę Was zapewnić, że nie są tuczące ;)


Zapraszam więc na dzwonkową ucztę!


Oto one, moje din-donki!
Jak widać sypiam pod dzwonkami :)




A ze snu budzą mnie takie dzwonkowe zapiewajła  :)


To wschodzące słoneczne promienie zaczynają na nich grać,




bo moje okno wychodzi na wschód.


I właśnie takie, oświetlone tymi wschodzącymi słonecznymi promieniami, moje dzwonki podobają mi się najbardziej!






A jak popatrzę na nie gdy zasypiam i kiedy się budzę, to widzę, że mają serca i dusze...i może dlatego tak je lubię...?




















Moja przygoda z dzwonkami zaczęła się ponad 40 lat temu na Cepeliadzie od tego oto dzwoneczka.


A ten owczy, kupiłam w Zakopanem kilka lat później.


Tego wielgiego blaszanego dzyndzoła kupiłam sobie na któreś tam urodziny, za piniądze mojej rodziny ;)


Wiewiórę kupiłam kilka lat temu, bo mnie zachwyciła :)


Uchhh,  urzekająco wschodzące słońce gra na mych dzyndzołach!


Metalowe chyba lubię najbardziej.




A te kowalskie, to już w ogóle, moje ulubione :)






Tego czerwonego przywiozłam kilka lat temu z Zakopanego.


Ten malowany, przepięknie dźwięczy, podobnież ma domieszkę srebra, wykonany został w białoruskim monasterze.




Ten z lewej strony wybrzmiewa najpiękniej!


Ten zauroczył mnie całkiem niedawno.


Moja mania ma się bardzo dobrze także dzięki koleżankom blogowym :)






Koniec uczty, pora na Wielkanocny spacer!
Ach, zapomniałabym, jeszcze wielkanocne jajeczko :)))




Dużo uśmiechów życzę Wam w tą Wielkanoc!!! :)