Owoce, każdy z nas wie co to takiego. Zajadamy się nimi z wielkim smakiem. Jednak powszechnie wiadomo, że nie cały owoc nadaje się do zjedzenia. Bo natenprzykład taka pestka przeważnie jadalna nie jest. Pestki więc jako rzeczy niepotrzebne, najczęściej lądują w koszu na śmieci.
Jednakowoż warto tym pestkom dokładnie się przyjrzeć, bo one urodziwe bywają!
Pewnie nikogo nie zdziwi, że ja nie wyrzucam pestek ;) No dobra niektóre wyrzucam, ale nie wszystkie.
Albowiem robię im selekcję i te które mają urodowy potencjał lądują w moich przydasiach. Na te pestki to jestem taka pazerna, że przygarniam także cudze ;)
Tak się składa, że ja nie jadam awokado, nie wiem czy można zakwalifikować go jako owoc, ale jego pestka, szczególnie po wyschnięciu ma niezwykły potencjał. Awokado jada rodzina mojej koleżanki, więc uwalniam ich od przymusu wyrzucania tych pestek. Znacznie rzadziej niestety jadają oni owoce mango, dlaczego niestety, albowiem pestki mango są niezwykłej urody. Trochę kłopotliwe jest to, że pestka niełatwo odchodzi od miąższu i trzeba ją starannie oczyścić, ale warto zadać sobie ten trud!!!
Jakie możliwości kryją się w mangowej pestce widać na zdjęciu niżej.
Prawda, że sympatyczny strachor wyszedł? :)
Korpus dziwadła zrobiłam z pestki mango właśnie! Pyszczek zaś zrobiony jest też z pestki, to w środku płaskich brzoskwiń tkwi takie cudo :) Oczy to malutkie żołędzie, uszy zaś to łuski pistacji.
Strachora tego zrobiłam kilka lat temu, nie ma on porządnej sesji zdjęciowej i już mu takiej nie zrobię, albowiem wylicytowała go
Kalipso przy okazji akcji
Orszulki.
Prawda, że warto dać szansę rzeczom niepotrzebnym? :)
No i już wiecie dlaczego w tytule jest mowa o pestkowcach :)
Tak o pestkowcach, bo zrobiłam następne!
Tak się złożyło, że całkiem niedawno dostałam od koleżanki pestkowy zapasik, pośród kilkunastu pestek awokado były trzy pestki mango.
Mangowe pestki rzadko są takie mocno kosmate, dwie z tych dostanych ostatnio takie właśnie były.
Zanęcona ich urodą, położyłam je na biurku, a one...kusiły, kusiły, kusiły...
I wykusiły takie oto zwierzaczki! :)
Hehehehehehehe przystojne co? ;)
Pewnie niektórych zastanawia, po co tracić czas na tworzenie takiego ni to ni sio. Ten czas można by przecież poświęcić na jakąś piękną i na dodatek wiekopomną pracę.
Hmmmm...dlaczego?
Właśnie dlatego, że te pestki tak kusiły!!!
Taki pestkowiec to tak jak
czaplik wyzwanie dla wyobraźni.
Z tym wyzwaniem i wyobraźnią to trochę tak, że jak mam już serdecznie dosyć tej przyziemnej prozy życia, co to drze japę, to przysiadam przy biurku i się szwendam po zakamarkach wyobraźni mej ;)
Przypatrzmy się co wspomogło moją wyobraźnię.
Jako już napisałam miałam dwie fajowsko kosmate pestki mango, miałam także świeże pestki awokado, które są jasne i miękkie.
Nacięłam taką miękką pestkę awokado i wcisnęłam w to nacięcie, pestkę mango. Takim to sposobem otrzymałam tułów i łepek zwierzaczka, podobnie zrobiłam z drugim. Odłożyłam na jakiś czas, a w tym czasie schły sobie pestki awokado, po wyschnięciu są bardzo ciemne i twarde.
Wiadoma rzecz, że zwierzaczki muszą mieć nogi.
Hmmm...z czego?
Chyba wszyscy moi czytelnicy znają moje
okularniki, ba wielu z Was obdarowało mnie swoimi okularami.
A okulary współczesne, coby miały jak trzymać się na naszych nosach, muszą chwycić się naszych uszu, robią to za pomocą zauszników. Ponieważ te zauszniki są bardzo fajne, to oczywiście szkoda mi je wrzucić po prostu do kosza.. Przeczuwałam, że wcześniej czy później uda mi się wykorzystać ich potencjał.
I oto są nóżki dla pestkowców!!! Prawda, że pasują? :) Ogonki też z nauszników.
Wpierw skończony był pestkowiec żubropodobny, dlatego to on dostąpił przyjemności jesiennego spaceru ze mną ;)
Chodźcie z nami po jeszcze trochę jesiennych kolorów, bo niedługo już ich nie będzie...
Idziemy sobie obok wrocławskiej fosy.
Po lewej stronie ulica Podwale, po prawej zaś Wzgórze Partyzantów.
Zabawa głębią ostrości.
Woda zaś jak to woda, niezwykle fotogeniczna jest.
Za pestkowcem majaczy kościół pw św. Marii Magdaleny.
Doszliśmy do rynku, a tam wypatrzyłam takie fajne cuś!!!
Zwierciadła baloników.
W których w niezwykły sposób odbijał się Rynek!!!
Przyjrzyjcie się uważnie tym odbiciom, bo one magiczne są!!! ;)
W Rynku zatrzymaliśmy się dłużej na fontannową sesyjkę :)
Bo woda jak napisałam wyżej, niezwykle fotogeniczna jest!
No to jeszcze jedna woda, w fontannie chłopca z łabędziem, w parku Staromiejskim
A woda? Niezwykle fotogeniczna jest, rzecz to oczywista :) Przynajmniej dla mnie ;)
Jeśli zaś wzbogaci się ją o takie psychodeliczne kolorki...
To już pełny odlot!!!
Karuzela...życia?
Bo w kalendarzu mamy już listopad!!!!
Niech nam...lekki będzie :)))
Przyglądajcie się rzeczom niepotrzebnym, bo one takie często są tylko z pozoru, a pozory wiadoma rzecz, mylą :)