Ooooo...okrągło :)
Pomimo różnych wątpliwości najszło mnie i nie popuściło. Właściwie impulsem była Kalipso oglądająca album z moimi zdjęciami, powiedziała przy tym, że mogłabym pokazać te fotki na blogu. Pomyślałam sobie, że właściwie to może...tak...
No i jak dojście do wieku emerytalnego jakoś tak kujnęło mnie w jestestwo , chociaż się tego po sobie nie spodziewałam bo do tej pory żadne jubileusze mnie nie ruszały, to zdecydowałam się na:
INWENTARYZACJĘ MOICH 60 LAT!!!
I pokazanie jej na blogu, bo skoro już mam bloga, to czemu nie? Może nie tylko mnie przyda się na coś ta moja inwentaryzacja :)
Czas tworzy nas. Czas morzy nas.
Nic w tym dziwnego-bo czas ma czas.
Jan Sztaudynger
Czas ma czas, ja z każdym dniem mam go coraz mniej, trzeba się zatem obejrzeć za siebie...
Dyniak Mójdyń ciekawie zerka na albumy z migawkami z mojego życia zarejestrowanymi na papierze.
Nie śpieszyło mi się na świat, przesiedziałam u mamy w brzuchu jeszcze dodatkowe trzy tygodnie. Jak już się zdecydowałam na opuszczenie tego przytulnego miejsca, to pierwsze słowa jakie usłyszałam od rodzicielki brzmiały: jaka brzydka !!!
No cóż, wody płodowe przez te dodatkowe tygodnie napoczęły mój naskórek, jednak wygładziłam się po jakimś czasie i okazało się, że z moją urodą nie jest aż tak źle ;)
Jak widać na zdjęciu, początkowo chyba jednak żałowałam, że wylazłam z tego brzucha ;)
Tutaj razem ze starszym bratem. |
Nawet taki wielgi kukardowy motyl na włosach nie był wstanie mnie rozchmurzyć. Bardzo wcześnie zaczęłam wypracowywać, swoją zmarszczkę pomiędzy brwiami ;) |
Moda na misiowe paltociki była powszechna. |
Szaro niebieska sukieneczka z niby bolerkiem, z kołnierzykiem obszytym pętelkami, a uszyta przez moją mamę. |
Tak spędzaliśmy niedzielny czas latem. |
Misiu ten sam, tylko ja trochę większa. Kiedyś ubrania były "z zapasem" |
Tutaj widać, mniej więcej, jakie długie miałam włosy. |
Na pierwszym zdjęciu z tatą, na drugim z chrzestnym. |
Mój malutki, no cóż braciszek, a nie siostrzyczka, często wolał już męskie towarzystwo naszych braci, ale na kolanka dalej przychodził do siostry. |
Co bym chciała w życiu robić?
A bo ja wiem!
Według wychowawcy moje zdolności plastyczne nie są na tyle wybitne aby pójść do liceum plastycznego.
Bardzo dobra jestem z fizyki, próbuje więc dostać się do technikum elektronicznego, ale mi się nie udaje.
Magdalena Samozwaniec kiedyś napisała:
Dziewczyna to piec, w którym powoli piecze się BABA.
Dziewczyną będąc oczywiście nie wierzyłam w żadną BABĘ.
Ostatnia kolonia po skończeniu 8 klasy. |
Mama i ja |
No i teraz, uważajcie na płyny coby się nie zakrztusić ;)
Napiszę Wam jaki był pierwszy wyuczony przeze mnie zawód, a co tam, napiszę!!! ;)
Otóż mam dyplom BETONIARZA-ZBROJARZA!!!
Jednak to nie tak miało być, miał być stolarz, no ale w dniu rozpoczęcia roku szkolnego okazało się, że betoniarka ( tak to nazwał jeden z moich kolegów)
"Betoniarka" w wakacje pojechała już nie na kolonie, ale na obóz WĘDROWNY!!!
I to był strzał w dziesiątkę mojego życia :)
Odkryłam dla siebie wędrowanie i góry!!!
Nawet to błocko dodawało górom kolorytu :) |
Dwa tygodnie łazęgi po Beskidzie Sądeckim. Cudowny czas!!! |
W następnym roku obóz trochę rozczarował, bo zamiast wędrowania, nasze opiekunki woziły nas pekaesami. |
Ze szkolnym towarzystwem, włóczyłam się po dolnośląskich górach. |
Robiliśmy także wypady pod namioty. |
...znaczy się na pewno! to dostałam dowód osobisty...
Moja klasa na kilka dni przed egzaminami maturalnymi. |
I znowu na pewno wiedziałam, że przerzucanie papierków w biurze śmiertelnie by mnie nudziło, zaś do pracy na budowie nie miam odpowiedniego charakteru.
No i fuksło mi się i trafiłam co prawda do biura, ale bardzo specyficznego. Pracowali w nim urbaniści, wspaniali ludzie, część z nich była także artystami. Artystyczne fluidy fruwały w powietrzu, no i ja także zaczęłam odkrywać w sobie artystkę!
Wycieczka szkoleniowa w Biurze Planowania Przestrzennego. Jak widać w autobusie też tańczyć można ;) |
Skończyłam Studium Wychowania Przedszkolnego i zaczęłam pracę w przedszkolu.
Bal maskowy w przedszkolu. Fiu-bździu miałam w głowie, a na głowie uszytą przez siebie czapeczkę misia. |
Na weselu jednego z braci tańczę z tatą mojej mamy. Jak widać dziadek był niezwykle eleganckim mężczyzną, także i na co dzień :) |
Ostatnia sukienka uszyta dla mnie przez moją mamę. No i w ogóle moja ostatnia sukienka ;) |
Zaczęłam produkować sweterki dla siebie. |
Moje najstarsze bratanice. |
Ja, Ania i jej młodsza córka Ewa. |
Przez trzy miesiące, w trakcie pobytu w Hamm w Niemczech, przemieszczałam się na rowerze. |
Hmm...tyle dobra i to na dodatek bez kolejek, a w Polsce tylko ten ocet... |
Miałam okres dziergania sobie sweterków. Ten pelerynka przeciwdeszczowa to takie "oswajanie zgniłego zachodu" ;) |
Ech piękną być!!! No i ta BABA może tak szybko się we mnie nie upiecze ;) |
Dąb Bażyńskiego w Kadynach |
Malowałam także bluzeczki. Urlop na Mazurach. , |
Ciemno było wokół mnie, przez kilka lat...
Paradoksalnie to utrata pracy pomogła mi wygramolić się na powierzchnię. Rozwiązali przedszkole w którym pracowałam, należało poszukać innego. Praca w tym innym była bardzo dużym wyzwaniem. Wyzwań jeszcze wtedy nie lubiłam, ale byłam niezwykle ambitna i obowiązkowa, więc okazało się, że daje radę, a nawet jestem w czołówce i narzucam tempo. I to było właśnie to co dało mi kopa, pozytywnego i potężnego kopa i nawet wyrosło mi cuś na kształt skrzydeł ;)
Fragment mojego pokoju. Zrobiona przeze mnie plecionka ze sznurka. Zza pieca wystają 'moje" maski z gąbki. |
Maksymilianpark w Hamm |
Tu także w Hamm |
Krasnoludek czy Cuś ;) Bardzo podobały mi się niemieckie ogródki przydomowe. |
Trzymam na rękach naszego piesa Darka. |
Hamm. W ogrodzie koleżanki mojej koleżanki. Christel była plastyczką prowadzącą warsztaty z rzeźby. Pracownię miała w swoim ogrodzie. |
W tym to ogrodzie miała mnóstwo swoich rzeźb. |
Z czasem mój stosunek do szkolnictwa był coraz bardziej niechętny, a na dodatek los zaczął mi kłaść zdrowotne kłody pod nogi...
I nastąpiła kilkuletnia zdrowotna czarna seria.
Zaczęło się od upadku w trakcie szkolenia zawodowego i uszkodzenia wiązadeł barkowych. Pięć tygodni w gipsowym pancerzu, potem dodatkowo kilka tygodni rekonwalescencji, wytrąciło mnie z rytmu pracy i jeszcze bardziej zniechęciło do nauczycielskiego kieratu.
Choroba zawodowa orzeczona w trakcie urlopu zdrowotnego uniemożliwiła mi powrót do pracy nauczyciela i tak skończyła się moja kariera w tym zawodzie!!!
W trakcie urlopu zdrowotnego, pojechałam do sanatorium kurować mój głos. Wybrzeże morskie w okolicach Świnoujścia. |
Zdrowotne perypetie, oskrobały mnie ze wszelkiego tłuszczyku ;) |
Do głosu doszedł mój szwankujący od lat woreczek żółciowy, zapalił się trzeba go było usunąć!
A zaraz potem przyszło to najgorsze!!!
NOWOTWÓR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przez szereg dni wałęsając się po mieście, krzyczała we mnie ta diagnoza,...
...jak to, to miałby być już mój koniec...
...nie chcę... nie zgadzam się...
...CHCĘ ŻYĆ...
Snując się tak, dotarło do mnie, że przecież ten rak wcale nie musi pozbawić mnie życia, tyle ludzi przecież daje radę gadzinie, więc ja też:
DAM RADĘ!!!!!!!!!!!!!!
No więc leczenie, radioterapia...
Po radioterapii opinia fachowców, że raczek powinien polec!
Córka mojej niemieckiej koleżanki właśnie wychodziła za mąż, pojechałam więc weselić się do Niemiec.
Plecenie weselnego wieńca i przygotowywanie kwietnej dekoracji pod okiem florystki. |
W takim uroczym kościółku odbywał się ślub. |
Radioterapia i hormony...
Hormony, jak to mają w zwyczaju, rozdęły mnie!!! |
ŻYŁAM!!!
A na dodatek okazało się, że ekstremalne przeżycia związane z chorobą nowotworową wyzwoliły we mnie to co do tej pory ledwie się tliło.
Okazało się, że mam w sobie olbrzymią SIŁĘ.
I zaczęłam z tej siły czerpać, bo żyć wcale nie było łatwiej niż poprzednio, tylko ja wiedziałam, że przed trudnościami nie muszę uciekać w ciemność i kryć się po dołach...
Lasy w Oksie, rodzinnej wsi mojej mamy. |
Wystawa dinozaurów w Wytwórni Filmów Fabularnych. |
Arboretum leśne w okolicach Sycowa. |
Nasz ogród botaniczny. Wisi na mnie wydziergane przeze mnie torebiszcze. |
Wesele drugiej córki mojej niemieckiej koleżanki. |
Wiszącą na mnie torebusię uszyłam sobie z...kamizelki. Przód kamizelki złożyłam na pół, zeszyłam boki i dół, w podcięcie podpachowe wszyłam zamek i doszyłam pasek. |
Jak widać jedziemy samochodem i właśnie zarzuciło nas na zakręcie ;) |
Święto Dyni!!!
Gdyby nie ono nie byłoby moich Dyniaków :)))
Prorocze zdjęcie!!! |
Mama i ja w pobliżu kamienicy w której mieszkamy. |
A ja się śmieję,śmieję całym gardłem.
Jestem szczęśliwy, choć wolno tak mało,
No bo prócz szczęścia cóż mi pozostało? J.Sztaudynger.
Jak widać ufnie i z uśmiechem patrzymy w przyszłość. Czyżby mi rogi wyrosły, czy cuś? ;) Park w Leśnicy. |
Lubię drzewa!
Park w Leśnicy.
|
Dolina Kościeliska. Dzięki znajomości blogowej dotarłam w tatrzańskie doliny :) |
Jedno z moich dość licznych spotkań z koleżankami blogowymi :) |
XII Festiwal Dyni, pierwszy raz prezentuję swoje Dyniaki. |
XIII Festiwal Dyni druga raz prezentuję swoje Dyniaki. |
XIV Festiwal Dyni i trzecia prezentacja moich Dyniaków. |
Maksymilianpark w Hamm |
Łatwiej mi z nią żyć :)
BABĘ można przerobić na "ironiczny torcik" |
Piecze się ta BABA w dziewczynie, piecze, aż w końcu wychodzi z tego...
PIERNIK!!! ;)
Gdy człowiek w lustrze twarz swą bada,
Częstokroć chciałby krzyknąć: "Biada!" Lecz w końcu się obraca tyłem I mówi: - Nic się nie zmieniłem.
J.Sztaudynger
|
Nie potrafię wyrzucać zegarków, tak jak i okularów ;) Kiedyś stworzyłam sobie z nich cuś takiego. "Igraszki czasu", tak to nazwałam :) |
Przydał mi się ten przegląd. Chyba za rzadko oglądam się za siebie...
Jak widać los nieraz mi dokopał, pomimo, że złorzeczyłam i wygrażałam mu pięściami, to właściwie teraz nie mam do niego żalu. Nie gdybię, zaakceptowałam wszystko co mi się w życiu wydarzyło, nic nie chciałabym w nim zmienić. Potrzebne mi było wszystko czego w życiu doświadczyłam, ba posunęłam się nawet do tego, że negatywy przenicowałam na pozytywy ;)
I tak to przyglądnąwszy się temu co minęło zamierzam aktywnie kontynuować życie i odnajdywać w nim jak najwięcej radości :))
Ela Elaja wraz ze swoją siostrą Gosią Maszową, blogowe koleżanki, zrobiły mi taką wzruszającą piękną niespodziankę!!!
Mójdyń też jest zachwycony!!! :))) |
PS
Nie jestem aż taką bohaterką, aby zupełnie nie przejmować się tym co czas zrobił z tej gładkiej i wysmukłej dziewczyny jaką byłam, tylko przecież i tak nie mam innego wyjścia jak to zaakceptować. Aktualnie pracuję nad tym ;)
Każda zmarszczka ma historię swą,
Każda rzeźbiona uśmiechem albo łzą. J.Sztaudynger