Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyńptaki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyńptaki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 listopada 2016

Trochę lata jesienią, bo...

Jesień w tym roku mazgai się i mazgai, trudno zachwycać się różnorodnością barw poprzez zasłonę z deszczu. Na pluchę zaś bardzo trudno wychodzi się z domu. Co prawda lato w tym roku takie nadzwyczajne to znowu nie było, ale lato to lato, jak za oknem beznadzieja to fajnie jest wrócić do niego chociaż myślami.
Powróćmy więc na moment do lata :) Pokażę Wam dzisiaj Ogród Japoński, jeden z piękniejszych zakątków Wrocławia.
 Przedstawiam Wam także Czardynia, to jeden z moich dyniaków, nie przyciąga wzroku nadmiarem barw, ale mogę Was zapewnić, że ma piękną kolorową duszę, skąd to wiem, no przecież sama go zrobiłam :)
Do ogrodu  pewnej lipcowej niedzieli, wybrałam się właśnie z nim. Zabrałam małe licho ze sobą, aby trochę oswoiło się ze światem, zamierzałam bowiem wkrótce posłać go hen...
Widząc jaka ciekawska z niego najrzydziura, ucieszyłam się, że na pewno da sobie radę, gdzieś tam...



Zobaczcie tylko gdzie on wlazł! Przebojowe ptaszysko!





Porządny kawał kamienia i on Czardyń!
To w tej, widocznej w głębi, kamiennej latarni bawiło się w chowanego dyniowe dziwadło.


Ogród Japoński, położony w Parku Szczytnickim w rejonie Hali Ludowej przy ul. Mickiewicza, jest jednym z niewielu śladów po Wystawie Światowej z 1913 roku, jakie pozostały we Wrocławskim Parku Szczytnickim. Przygotowany i urządzony przez największego wówczas japonistę - entuzjastę, hrabiego Fritza von Hochberga, przy udziale japońskiego ogrodnika Mankichi Arai - był perłą wystawy. Po ekspozycji zabrano jednak liczne, wypożyczone na czas wystawy, detale (decydujące o japońskości założenia ogrodu).
W 1994 roku władze Wrocławia postanowiły zrewaloryzować Ogród Japoński. Po pomoc merytoryczną zwrócono się do Ambasady Japonii w Warszawie. Prośba spotkała się z żywym zainteresowaniem Ambasadora Japonii - Pan Nagao Hyodo.
Od 1996 r. rozpoczęto prace rewaloryzacyjne przy udziale specjalistów japońskich z miasta Nagoya (ogrodników, architektów aranżacji kamiennych, architektów ogrodów itd.). Dzięki obecności japońskich specjalistów wszystkie projekty i prace, do najdrobniejszych szczegółów, odpowiadają oryginalnej japońskiej sztuce ogrodowej. Każdy element zrewaloryzowanego ogrodu ma swoje miejsce i znaczenie - często niewidoczne dla Europejczyków.
Odbudowa z udziałem specjalistów z Japonii trwała trzy lata, jednak wrocławianie długo nie cieszyli się nowym miejscem. Dwa miesiące po otwarciu Ogród zniszczyła powódź, przepadło 70 proc. nowo nasadzonych roślin. Na kolejne otwarcie azjatyckiej enklawy czekać trzeba było do października 1999 r.  http://www.wroclaw.pl/ogrod-japonski-otwarcie-nowego-sezonu

Ogród, nawiązując do założeń historycznych z roku 1913, uzyskał jednocześnie wiele zupełnie nowych elementów nadających mu charakter rzeczywiście zgodny z zasadami japońskiej sztuki ogrodowej. Dawną kaskadę przebudowano na kaskadę „męską”, o szybko spadającej kurtynie wody. Wybudowano też drugą kaskadę „żeńską” wolno płynącą, o dwóch stopniach pośrednich. Woda z obu kaskad płynie do stawu o bardzo urozmaiconej linii brzegowej.  http://pik.wroclaw.pl/Ogrod-Japoski-m330.html




Do ogrodu prowadzi ozdobna brama główna i szeroka aleja kierująca zwiedzających do centralnej części i jednocześnie największej atrakcji ogrodu - pięknego, zwieńczonego ozdobnym dachem mostu spinającego dwa brzegi stawu. http://pik.wroclaw.pl/Ogrod-Japoski-m330.html

Wejście na most

Most zwieńczony ozdobnym dachem.




W stawie tym pływają karpie olbrzymy.
Ogród zyskał też, między innymi: nową wyspę, kamienne latarnie oraz dodatkowe ścieżki pozwalające zbliżyć się do stawu i podziwiać widoki z samego brzegu. 
http://pik.wroclaw.pl/Ogrod-Japoski-m330.html

Po prawej stronie wyspa z olbrzymią wierzbą.

Romantyczny łukowaty mostek

Można przycupnąć na pomoście i pokontemplować przyrodę, albo uciąć sobie pogawędkę :)


Na wysepce w głębi jedna z kamiennych ozdób.














 Zdjęcia powyższe nie pokazują całego ogrodu. Dzień był upalny, wszędzie masa ludzi, więc tak sennie snuliśmy się, przycupując tu i ówdzie.
 W Ogrodzie Japońskim bywam dość często, w związku z tym jego zdjęć mam całą masę i to z różnych pór roku. Te powyższe pokazuję, nie dlatego że są najładniejsze, bo nie są, brak słońca nie wyszedł im na dobre. Pokazuję je głównie dlatego, że jest na nich to dyniowe cudactwo :)
Dyńptak Czardyń jakiś czas temu wywędrował z mego domu na spotkanie z pewną moją koleżanką blogową, pech chciał, że niestety minęli się w drodze. Dyniowy cudak przycupnął więc w mieście Łodzi i czeka tam na nią. Fama niesie, że niedługo już się doczeka, trzymam kciuki aby przypadli sobie do gustu :)
A teraz tadam powiem Wam dlaczego to właśnie dzisiaj opowiadam o Czardyniu!!!
Tak się albowiem składa, że ta koleżanka blogowa, znaczy się Ania Pantera obchodzi dzisiaj okrągły jubileusz i to głównie dlatego właśnie w dzisiejszym dniu na mój blog razem z Czardyniem zawitało lato!!!!!

Powyższym postem przyłączam się do Panterowego Spisku, który trwa już kilka tygodni, a wymyśliła go.....
Nie, spoko, oczywiście, że nie napiszę kto hehehehe !!!
Dzisiaj Finał! Fanfary!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Składam Ci Aniu najserdeczniejsze życzenia!!!
Życie jakie jest każdy widzi, dwubiegunowe takie. Z jednej strony upierdliwe jak licho, a z drugiej olśniewająco piękne!!! Sztuka życia polega na tym, aby się w nim ustawić od tej urokliwej strony, a upierdliwość pozostawić w tle, jednak cały czas trzeba baczyć, aby nas nie zniosło w tym niepożądanym kierunku.
Aniu! Trzymanie steru życia na tym pożądanym kierunku łatwe nie jest ale idzie się tego nauczyć. Mówię z własnego doświadczenia, da się! :) Życzę Ci abyś znalazła ten kierunek! :)

I taka skromna grafika dla Ciebie :)))


Sto lat! Sto lat! Sto lat!

Kilka toastów za zdrowie Ani :)

Kto abstynent - jego strata, pijmy zdrowie Jubilata!

Pijąc wódkę, jedząc śledzie
będziem silni jak niedźwiedzie.

Zawsze jest okazja do picia! Dziś pijemy za urodziny Ani! Ani moje, ani Twoje!

Pod hasłem toasty z morałem, znalazłam coś takiego ;)

Jak wiadomo największym aktorem angielskim był Oliver. Pewnego razu wzywa Olivera Królowa angielska i mówi:
- Oliverze, mam taką królewską zachciankę i chcę spędzić pełną namiętności noc z Napoleonem! Oliver się odpowiednio ucharakteryzował. Królowa była zadowolona. Oliver dostał order. Po pewnym czasie Królowa znowu wzywa Olivera i mówi:
- Oliverze, tym razem chciałabym spędzić pełną namiętności noc z Szekspirem.
Oliver się odpowiednio ucharakteryzował. Królowa była zadowolona. Oliver dostał order. Po kilku takich zachciankach Królowa wzywa Olivera i mówi:
- Oliverze, mam już dość tych moich królewskich zachcianek. Tej nocy chciałabym się po prostu przespać z tobą!
Oliver cofnął się o krok i kłaniając się powiedział:
- Niestety, królowo, to jest niemożliwe, gdyż od urodzenia jestem impotentem.
Wypijmy za potęgę sztuki!

Pod tym linkiem jeszcze kilka ;)  http://toasty.com.pl/toasty/toasty-z-moralem-0



środa, 6 lipca 2016

Takie sobie ple ple ple o lecie ;)

 Lato wartko sobie już biegnie, częstując nas upałami, które nie sprzyjają memu jestestwu , dlatego też skwapliwe korzystając z tego, że wiaterek znacznie obniżył temperaturę, wybrałam się do Ogrodu Botanicznego zobaczyć jakim to kwieciem aktualnie chce nas zadziwić lato. Mieszczuch ze mnie i właściwie nie jest mi z tym źle, ale ciągnie mnie także w naturę, do zieloności, kwietności... Ogród Botaniczny to nie jest co prawda całkiem naturalna Natura, ale za to skumulowana ;)
Idem ja sobie poprzez tom skumulowaną Naturę, pogoda taka jak należy, to znaczy słoneczko od czasu do czasu przesłaniają chmurki i do tego wiaterek czuwa nad odpowiednią ciepłotą ;)
A lato akuratnie chwali się liliowcami :) W Kurniku ostatnio też cięgiem mówio o liliowcach, gumna własnego nie mam, więc wywalam gały na te wyhodowane cudzymi ręcami, a aparacik rozgrzewa się do czerwoności, utrwalając ich piękno!


Las liliowców 


















Taki nietypowy kolor (chyba).

Niedawno zdradziłam Wam moją słabość do fontann, a w Ogrodzie są dwie, więc pozachwycana liliowcami, tuptam do nich, aby zaspokoić swoją manię. Jedna z nich jak przystało na otoczenie podobna jest do kielicha kwiatu.

Tak to właśnie ona!

 Popatrzyłam na nią uważnie, ten kształt, taż to... liliowiec!
Porównajcie.

Jest fontanna, jaki cudowny widok, te krople rozbijające się o taflę wody, ale... coś jakby zaczynało zasłaniać mi jej widok.
Cóż to majak jakiś?

Jakiś majak?

Zaraz, zaraz majak, nie majak?

Nie! Coraz wyraźniej widać, że wiercą się jakieś...dwie pokraki?
Jakieś takie ptasie odnóża mają! 

Może więc ptaki? 

I coś na kształt dziobów mają,
Tak, ani chybi, to jednak ptaki! 

Stoją tak dziób w dziób, gadają o czymś?

Zaraz, zaraz, one coś kombinują!
-E! Co robicie?
-Macie zamiar wypić fontannę?!

-Ooooo! Kurcza! Mają moc?

-Tak! Tak! Tak! Mają moc!
-Widzicie, widzicie jak lśni! :)

To one, To one, dodają magii fontannom!

Fontanna gaśnie i...one też gasną...
Szkoda
Koniec fontannowego spektaklu!
-Idź Mary cha cha popatrzeć na roślinki wszak jesteś w Ogrodzie Botanicznym!
-Przecież liliowce widziałam!
-TYLKO Liliowce!
- No dobrze pójdę popatrzeć na ...lilie ;)


Są lilie!
Mała kępka, ale urokliwa.










No i...jeszcze jedna...lilia ;)

Piękne te lilie!!! Jednak liliowców jest więcej.Te lilie przypomniały mi o...fontannie, wszak kształtem też podobne do niej.
Ech pójdę sobie jeszcze na nią popatrzeć!
Zgupła kobita, no zgupła!
Zgłupła, nie zgupła, potryptałam do fontanny ;)

I oto znowu jest liliowaty wodotrysk!

O ho ho, przez środek jakby ukradkiem, przebiegała Tęcza!
Musi tu gdzieś plączą się te małe wyblakłe dziwadła...
No tak, oto są!

-Popatrz, popatrz, to ta sama co gapiła się na naszą fontannę z tamtej strony.
- Co ona namolna jakaś.
-Cały urok nam wypatrzy.
-E tam, zaraz cały urok wypatrzy, no trochę go sobie załaduje na zdjęcia i zabiorę ze sobą na "Słotne listopady" :)

-Słyszałeś, zabierze sobie na jakieś listopady.
-Przychodzą tacy...ludzie i biorą...
-I skąd brać siłę skąd?
-E dzielne z Was ptaszory, dacie radę, tak pięknie Wam to wychodzi!!!

- No dobra podładujmy jej jeszcze bardziej, niech ma i się gapi
 i pakuje na jakieś te no...zdieńcia czy coś...
-Byle nie za dużo!!!

-Prawdziwi cudotwórcy z Was, kochane ptaszęta!!!

-Popatrz na nią...zadowolona?
-Spróbowała by nie...
-Zobacz tym takim czarnym to ona chyba te zdieńcia robi.
-Robi i robi i robi i robi..... 

-Zobacz czy ona za dużo już tego uroku na te zdieńcia nie nabrała!

- Zobacz no, jakby marniała :(

-Powiedz jej, niech sobie już idzie! 

-Ty, ty jej powiedz!
-Spoko Ptaszulki, już idę, już idę :)
-Kochane z Was Cudaczki, napiszę o Was na blogu :)))

-Na BLOGU o nas napisze...
-Co to ten blooog, czy Ona nas nie przezywa?

-Przezywa nas...za tyle dobra, ech...

-Spoko, spoko Ptaszoraki, blog to takie coś, z którego dowie się o Was cały świat!


-Hehehehehehehehehehehe cały Świaaaaaaaaaaaat!
-Co Ona gada, co Ona gada!!!!!!!!!!!!
-Musi ma cuś z głową
-Chodźmy ja odprowadzić...
-Bo...może bidula pobłądzi...
-No i odprowadzili mnie Magicy Od Fontanny :)
Od Fontanny mnie odprowadzili hehehehehehe
Zaprowadzili mnie do...lilii..wodnych :)

-Popatrz, popatrz, tu też jest urok!
-No jest, macie rację jest :)
W końcu doprowadzili do liliowców.



A...potem zniknęli...
I...teraz nie wiem, spotkałam Magików Od Fontanny, czy to może kilka dni upałów poczyniło jakieś takie fiki-miki w mojej biednej głowie. Upały jak na razie odpuściły, może więc nie będzie ze mną najgorzej ;)
...ale swoja drogą warto ich było zobaczyć :))))