czwartek, 17 maja 2018

Jadę na wycieczkę... a dokąd?


Wiosna w tym roku szaleje, w zawrotnym tempie zmienia swe kwieciste suknie, tak że trudno im się wszystkim dokładnie  przyjrzeć, aż żal, że nie daje nam czasu na powolne smakowanie tego piękna.
Starałam się tropić poczynania tej nieobliczalnej tegorocznej wiosny we wrocławskich parkach, ale...tak mi się już bardzo chciało pojechać gdzieś poza mój grajdołek. Ino, ze ostatnio moja rzeczywistość skrzeczy dość upierdliwie. Jednakowoż okazało się, że...jednak dało się rozciągnąć wagary i w czasie i w przestrzeni :)

No i takoż to...Jedziemy na wycieczkę...a dokąd?
Wyprawę organizował mąż koleżanki i jak się okazało tylko on jeden znał szczegółowy plan podróży ;)
Co prawda dowiedziałam się od koleżanki, że obieramy kierunek Żary, bo w tamtej okolicy są ciekawe tereny po kopalniane, tylko, że to była niepełna informacja...

Niedziela, pogoda piękna...i korek na drodze, ale nic to kontemplujemy majowy krajobraz, który zdominowany jest przez kwitnące akacje. Po obu stronach drogi biało, zadziwia nas mnogość tych drzew i obfitość ich kwitnienia.


Biało od akacji i od rumianków, a właściwie od margerytek, a może od złocieni, albo jastrunów?
Jak zwał tak zwał, najważniejsze, że ich piękno i ilość, zachwyca :)




Po pewnym czasie przydrożna okolica  zmienia barwy z białych na żółte.


Nie, to nie rzepak będę pokazywać...


ale kwitnące żarnowce miotlaste.




Jak ja lubię ich kwitnienie!!!
Jednak nie widuję ich zbyt często, bo w okolicach Wrocławia  nie rosną ot tak sobie.




Jedziemy jedziemy, korek się skończył, przyspieszyliśmy.
W pewnym momencie ze zdziwieniem odkryłyśmy cuś takiego...


Ej no!!!
A gdzież my jesteśmy??????????????


Dokąd to zmierzamy??????????????
Jakoś mało swojskie te napisy!!!


Czyżby to była...


Tak! Przejechaliśmy właśnie Nysę Łużycką i jesteśmy na terenie Niemiec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W samochodzie konsternacja.
Zgromadzone panie, trzy sztuki, jeszcze nie dowierzają, a dwie na widok celnika uświadamiają sobie, że no, no że...nie mają przy sobie żadnego dokumentu tożsamości.
Tak właśnie, nie zabrałam ze sobą dowodu, chociaż miałam taką pokusę...


 Jako że jesteśmy na terenie Unii Europejskiej, to tymczasem, nikt nas o dokumenty nie pyta, no chyba że coś przeskrobiemy ;)




W końcu organizator wycieczki uświadomił nas jaką to atrakcję chciał nam pokazać ;)
A jest to Park Rododendronów!
Gablenz to niewielka miejscowość we wschodnich Niemczech, położona na terenie Wspólnoty administracyjnej Mużaków (Verwaltungsgemeinschaft Bad Muskau), w pobliżu polskiej granicy. Jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych jest tu usytuowany w zachodniej części miasteczka (dzielnica Kromlau) niezwykle malowniczy Park Rododendronów (Rhododendronpark Kromlau). Placówka ta założona została w 1844 roku przez właściciela ziemskiego Friedricha Hermanna Rötschke. To właśnie on jako pierwszy wpadł na pomysł zasadzenia pierwszych egzotycznych krzewów w tym także i drzew. Pod koniec XIX wieku z inicjatywy hrabiego Egloffstein Arkitten park powiększy został o plantację rododendronów, azalii i różaneczników). Dziś krzewy te znajdują się tu niemal wszędzie, tworząc rozległe malownicze kolorowe dywany.
http://navtur.pl/place/show/4294,park-rododendronow-kromlau


Jesteśmy w Parku rododendronów na terenie Niemiec i musimy na gwałt znaleźć...toaletę ;)
Udajemy się więc na poszukiwania, mijając po drodze Dom Kawalerski (Kavalierhaus) w stylu dworku szwajcarskiego.



Te figurki to chyba cztery pory roku
Błądzimy wkoło pałacyku Kromlau zbudowanego w 1860 roku przez Friedricha Hermanna Rötschke.




Ufff, no to najwyższa pora na rododendrony!!!
Park położony jest przy drodze, więc nie można do niego nie trafić. Wstęp do parku jest bezpłatny, natomiast zapłacić trzeba za parking.


A oto i rododendrony!!!
Żółte co prawda już przekwitają, ale i tak pachną oszałamiająco!!!


Nasz przewodnik jednak na razie  ignoruje te efektowne rośliny i prowadzi nas nad jeziorko Rakotz (Rakocz), po dotarciu zaś stwierdza rozczarowany, że jeziorko...wyparowało, a jak był tu 3 lata temu to niecka była pełna wody.


Pomimo że wody w jeziorku pozostało niewiele, to główna atrakcja tego miejsca, niezwykły łukowaty most, pozostał!!!
Most powstał w 1860 roku. Budował go przez prawie 10 lat właściciel ziemski Friedrich Hermann Rötschke. Do budowy wykorzystał polne kamienie i słupy bazaltowe przywiezione z terenu Szwajcarii Saksońskiej i Czech. Most ma 35 m długości i spina brzegi niewielkiego jeziorka Rakotz. Niestety, nie można po nim spacerować.
http://fotowycieczki.blogspot.com/2016/05/most-rakotz-w-kromlau.html


 Most często  zwany jest Diabelskim Mostem (Teufelsbrücke)


Płotek uniemożliwiający wejście na łuk mostu taki mało estetyczny, ale to miasto utrzymuje park i dobrowolne datki, więc to pewnie nie są oszołamiające fundusze.









Szkoda, że nie czujecie zapachu tych żółtych różaneczników, jest wszechobecny!

Z tego punktu, to taki trochę przygnębiający widok,

po zbliżeniu się do lustra wody jest znacznie ciekawiej.


Bazaltowe słupy zwane przez miejscowych organami.

Jak to dobrze, że wody jednak trochę w jeziorku pozostało, bo można zobaczyć efekt  dla którego wybudowano diabelski mostek.


A został on zbudowany tak, aby wraz ze swym odbiciem tworzyć koło!


Piękne zdjęcia pokazujące jak wyglądało to miejsce, gdy jeziorko było pełne wody, znalazłam na tym blogu:
http://fotowycieczki.blogspot.com/2016/05/most-rakotz-w-kromlau.html


Brak wody nie przeszkadza tym skalnym formom, nadal są malownicze.





Herkules stoi sobie i patrzy z wysokości na diabelski most.
Te schody kiedyś były małą przystanią...
Zobaczyliśmy Diabelski Most, teraz pora na rododendrony :)




Ten mosteczek nie jest tak kunsztownie zbudowany jak ten diabelski, ale i tak pełen uroku.




Po wysokości rododendronowych krzewów widać, że mają dużo lat.












Do parku prowadzi ścieżka rowerowa, dlatego bardzo dużo w nim rowerzystów.





















Zauroczył mnie ten iglak.





Taka urokliwa "wysepka".



Taki fajny putto z trąbką,

a tu jakaś bidula się do niego przykleiła ;)

Jak widać, amatorów rododendronów jest jak mrówków ;)
Opuszczamy rododendrony dla innej atrakcji!


Ta atrakcja to geopark.
Około 340 000 lat temu lądolód posuwał się od Skandynawii na południe. Lodowiec Mużakowski wypływał z niego spiętrzając pod ciężarem wysokiego na kilkaset metrów lądolodu pierwotnie poziomo zalegające warstwy podłoża do głębokości 300m, pofałdował je i tym samym wysunął węgiel brunatny, iły i piaski szklarskie z głębi na powierzchnię ziemi. Cechą charakterystyczną Łuku Mużakowa jest występowanie licznych równolegle ułożonych gizerów (zapadlisk), które powstawały w wyniku procesu wietrzenia pokładów węgla na powierzchni Ziemi. Na przemian występują suche, piaszczyste wzniesienia i podmokłe, bagniste obniżenia terenu. Historyczne górnictwo węgla brunatnego pozostawiło po sobie liczne niewielkie zbiorniki wodne nadające kraobrazowi nowy urokliwy charakter. Zróżnicowanie krajobrazu polodowcowego oraz geologiczne odsłonięcia są naturalnymi przesłankami utworzenia Geoparku.
http://wrotalubuskie.eu/PL/obiekt_turystyczny/szczegoly/524/237/Geopark_Luk_Muzakowa/

Łuk Mużakowa, jest unikalną w skali Europy Środkowej strukturą geologiczną uformowaną w wyniku działalności lądolodu. Na szczególne uznanie zasługuje jej kształt, wielkość i stan zachowania, doskonale widoczne z większej wysokości, np. z kosmosu. Łuk zauważalny jest również na mapach topograficznych i cyfrowych modelach rzeźby terenu. Rozciąga się on w kształcie otwartej ku północy podkowy, od miejscowości Tuplice, Trzebiel i Łęknica po stronie polskiej oraz Weißwasser, Dőbern po stronie niemieckiej. Dolina rzeki Nysy Łużyckiej przecina Łuk Mużakowa w jego środkowej części, stanowiąc jednocześnie granicę między Brandenburgią oraz Saksonią w Niemczech a województwem lubuskim w Polsce. Całkowita powierzchnia łuku, jako formy morfologicznej, wynosi 170 km2, z czego w Polsce znajduje się 75 km2. Rozpiętość ramion łuku nie przekracza 20 km.
(tekst: J. Koźma)
http://wrotalubuskie.eu/PL/obiekt_turystyczny/szczegoly/524/237/Geopark_Luk_Muzakowa/


Ten geopark różni się bardzo od parku rododendronów, ale tam coś w środku mnie mówi mi, że to takie cuś, to właśnie moje miejsce...


Docieramy nad tą wodę, a mnie aże zatchało  z zachwytu!!!








Ech jaka magiczna ta skrząca się woda "Afryki", przyciągała wzrok jak magnes.


















Brunatno czerwony kolor wody pochodzi od znajdujących się w niej związków żelaza.











Jaszczurka zakręciła nam się pomiędzy nogami.










Okazało się, że czas nam się bardzo skurczył, dlatego nie poszliśmy odkrywać pozostałe jeziorka.
Moje koleżeństwo wdrapało się na wieżę, ja pozostałam przyziemna ;)




Pokontemplowałam sobie las, bo akurat w tym momencie mojego życia lasu pragnęłam najbardziej!!! :)










Wagary czas kończyć, trzeba wracać do domu...
Zabrała się z nami taka oto autostopowiczka ;)


Nie wszyscy jednak żywią sympatię do mrówek, no i wyproszono ją z pojazdu ;)


Podsumowując nasz wypad to właściwie wdepnęliśmy na chwilkę na niezwykle ciekawy teren!
Zarówno Parkowi Rododendronów Kromlau, jak i Geoparkowi Łuku Mużakowa powinno się poświęcić znacznie więcej czasu. A jest tam jeszcze do zobaczenia Park Mużakowski .
Park Mużakowski, inaczej Park Muskau, która to nazwa jest jego nazwą historyczną, został założony w 1. połowie XIX w. Twórcą parku – pomysłodawcą i autorem koncepcji – był pruski arystokrata, właściciel lokalnych dóbr, książę Hermann von Pückler-Muskau. Od 1992 r. park jest zarządzany przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. To jedno z najrozleglejszych historycznych założeń parkowych w Europie, w którym zrealizowany został program kompozycyjny krajobrazowego parku angielskiego, należy do najwybitniejszych osiągnięć europejskiej sztuki ogrodowej.
https://www.park-muzakowski.pl/park/

W oddali widoczna jest wieża Nowego Zamku w Parku Mużakowskim.

Może jeszcze kiedyś uda mi  się tam dotrzeć :)

Serdecznie dziękuję memu koleżeństwu :)))


30 komentarzy:

  1. Piękna wycieczka, niespodzianka, wspaniałe widoki, miałaś nie byle jaką frajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wycieczka była piękna i zupełnie niespodziewana, koleżanka zadzwoniła z propozycją w sobotę wieczorkiem :)

      Usuń
  2. Zaraz polecialam sprawdzic, jak to daleko ode mnie, ale niestety na jednodniowy wypad calkiem za daleko, 440 km. Nie na nasz wiek osiem godzin jazdy i caly dzien zwiedzania. A szkoda bardzo, bo jest tam zachwycajaco pieknie. Ten diabelski most widywalam wczesniej na wielu zdjeciach, ale do glowy mi nie przyszlo, ze to wlasnie tam sie znajduje. No i bez wody traci on bardzo na atrakcyjnosci, ciekawe, co sie stalo, czy tylko "wyschla", czy tez jest inna przyczyna jej zanikania.
    Szczesciara z Ciebie, ze moglas sobie to poogladac i choc tak pozwolic nam uczestniczyc w Waszej wycieczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Wrocławia też nie jest tak całkiem blisko, a po za tym tam jest tyle atrakcji, że najlepiej by było wybrać się co najmniej na weekend.
      Próbowałam znaleźć w necie przyczynę wyschnięcia jeziorka, ale nic nie znalazłam, najlepiej by było porozmawiać z lokalsami na ten temat.

      Usuń
  3. No to miałaś na prawdę wspaniałą wycieczkę. I jak widzę to nawet pogoda dopisała. Już słyszę to narzekanie mężczyzn, że te baby to mają nie wiem co w głowach żeby dokumentów nie zabrać. No ja bym się nie wybrała bez dowodu na taki wypad. Jestem do niego mocno przyzwyczajona.
    A tego mostu zazdraszczam. Chociaż fakt, szkoda że mało wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda była wyśmienita na taki wypad :)
      Jeśli chodzi o dokumenty to mam takie głupie przeświadczenie, że je zgubię i dlatego niechętnie noszę je przy sobie jeśli nie są mi koniecznie potrzebne. Kolega nie marudził w tem względzie ;)
      Luno warto się wybrać w tamtą okolicę :)

      Usuń
    2. Sprawdziłam, że to na prawdę niedaleko i chętnie zapoluję w przyszłym roku na te rododendrony albo jesień.

      Usuń
    3. Jesienią tam na pewno też jest pięknie, bo wkoło lasy i grzyby w nich także :)

      Usuń
  4. Slonce musialo byc mocne.. po swietle to widac. Takie niespodzianki to ja bym tez lubila, nawet bardzo. A teraz to udokumentowalas wiec bedzie co powspominac. Pozdrawiam serdecznie Mario!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano trafiają się czasem fajne niespodzianki :)
      Słońce grzało dość mocno, ale temperaturę obniżał wiatr, tak że było w sam raz do chodzenia.
      Stukrotne dzięki za pozdrowienia, ja ciebie także serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  5. To Wam kolega niespodziankę sprawił :)))
    Rododendrony rododendrami, ale ta skrząca się woda :)))) Tez by mi się podobała :) A w Nowych Czaplach, mąż mój chłopięciem będąc, przebywał na koloniach. A potem w te okolice do woja trafił :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te Czaple, żeśmy przejeżdżali. Ja jeździłam na kolonie w okolice Bolesławca, a to też prawie ten kierunek, a wojskowych poligonów to tam dostatek wielki :)
      A ta woda tak się skrzyła jakby była pełna brylantów, no cudna :) Koleżanka powątpiewała czy wyjdzie to na zdjęciach, no i wyszło ;)

      Usuń
  6. Fajnie jest mieć takie koleżeństwo. Piękna wycieczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleżeństwo doceniam, bardzo mi się przydał ten zastrzyk pozytywnych emocji i pięknych doznań :)

      Usuń
  7. Wspaniała wycieczka! Most mnie zachwycił. I ta skrząca się woda... Dobrze, że się wyrwałaś i spotkałaś się z lasem:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze by było aby wróciła woda do jeziorka Rakocz, bo Diabelski most bez niej zubożony jest.
      Skrząca woda radowała duszę, a spotkanie z lasem doładowało mi akumulatory :)

      Usuń
  8. Dziekuje za wycieczke, ciekawa byla i pieknie udokumentowana :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam takich ludzi którzy robią coś spontanicznie, a do takowych niewątpilwie zalicza się pan który was wywiózł w to piękne miejsce.
    Chociaż, on to raczej wszystko przygotował wcześniej:))
    Mario, piekny opis i dokumentacja fotograficzna. Fajnie, że masz takich przyjaciół i te akumulatry doładowane w naturalny sposób są najważniejsze.

    Dziękuję, że podzieliłaś się z nami tym urokliwym miejscem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stukrotne dzięki Ataner za uznanie :)
      Mąż koleżanki, był tam kiedyś przejazdem, pogoda była wtedy kiepska, a on zapalony fotograf i marzyły mu się lepsze zdjęcia, więc urządził emerytkom wycieczkę jako pretekst ;)

      Usuń
  10. Na terenie UE obowiązuje, jako dokument, nasz polski Dowód Osobisty, którego posiadanie przy sobie jest obowiązkowe również w Polsce.
    Gdy w Niemczech musiałam potwierdzić swą tożsamość, to urzędniczka łączyła się z europejskim systemem ewidencji, by tam skontrolować autentyczność mojego dowodu osobistego. Paszport okazywałam tylko w biurze meldunkowym, gdy się meldowałam.
    Miałaś naprawdę piękną wycieczkę, czego niezbitym dowodem są Twoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Anabell, tak wycieczka była super :)
      Jak rok temu leciałam do Dortmundu to miałam ze sobą dowód osobisty. Gdybym wiedziała że w trakcie tego wypadu zahaczymy o Niemcy, to też bym go wzięła, pomimo to że nie bardzo miałam go gdzie schować, tak abym się nie obawiała, że mi wypadnie.

      Usuń
  11. Ale się znowu nachodziłam !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Bywały znaczne dłuższe dystanse ;) Ino że to...już chyba pieśń przeszłości :(

      Usuń
  12. fajnie, że znajomi pamiętali o Tobie i mogłaś się wyrwać na cały dzień :) piękne zdjęcia, te z wodą niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Elu :)
      Bardzo fajnie, że pamiętali :)
      Ta woda niesamowicie się skrzyła i udało mi się to utrwalić na zdjęciach :)

      Usuń
  13. Cześć witam cię bardzo serdecznie w ten piękny majowy dzień a raczej poranek hahaha fantastycznie mi się czytało twojego posta i super mi się oglądało zdjęcia gdzieniegdzie widzę fiolety ulubione kolory mojej przyjaciółki Dziękuję że mogłam z tobą odbyć tą podróż Chodź na fotografii a więc pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę przyjemnego dnia Tobie i twoim bliskim


    💁 odnowionaja.blogspot.com

    Zapraszam Cię serdecznie na bloga swej Przyjaciółki Agnieszki , która chwyta piękne chwile w swój obiektyw , ale również pisze życiowe przesłania z serca dla drugiego człowieka .

    Pozdrawiam serdecznie Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny, pozdrowienia i miły komentarz :)

      Usuń
  14. Piękna i ciekawa wycieczka niespodziankowa - przepiękne zdjęcia. Telefonem trudno takie zrobić, od razu widać, że to aparat fotograficzny. ja ostatnio nie przepadam za niespodziankami, bo najczęściej nie należą do tych miłych, a raczej do denerwujących mówiąc najdelikatniej. Ale taka niespodzianka jest super:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cel podróży nie byłby dla nas niespodzianką, gdyby koleżanka była bardziej dociekliwa, bo mąż mówił jej, że jedziemy do dwóch miejsc, a ona zarejestrowała w swej pamięci tylko Geopark ;) A miłe niespodzianki są oczywiście super :))))
      Aparaty w telefonach komórkowych mają coraz lepsze matryce, więc i jakość zdjęć wykonana nimi jest coraz lepsza. Z moimi zdjęciami jest zaś tak, że ja bardzo często wykorzystuję maksymalny zoom, a mam 30 krotny w swym aparacie, daje mi to ciekawe efekty w tle. Żadna komórka takiego zoomu nie ma, dlatego ma mniejsze możliwości.

      Usuń