poniedziałek, 16 lipca 2018

Iść, iść, iść...to lubię, bardzo lubię!

Rok temu w poście o Taksdyniu napisałam:



Iść, iść, iść...to  lubię, bardzo lubię, niestety ostatnimi czasy mam coraz mniej czasu na takie fanaberie ;) No i moje nożyska zaczęły mi stawiać jakieś idiotyczne warunki.
-Nie będziemy chodzić tak daleko- mówiły
-Ta droga jest nierówna- mówiły
-Czy nie można by gdzieś usiąść i tak też mówiły...
Jednakowoż dostałam przecież od Was ten cudowny prezent i Asia dwa razy w tygodniu uskutecznia na mnie "rehabilitacyjne pieszczoty". W codziennym człapaniu odczuwam już, że moje nogi na nowo nabierają wigoru, uznałam więc, że trza by je wypróbować na dłuższych dystansach :)
Dlatego to pognało mnie w kierunku "zielonej" Odry, bo tak dawno już się tam nie szlajałam, a bardzo lubię te tereny ;)

Na szlaku do tych zieloności terenów  przy odrzańskich, gada do nas historia. 

Kościół św. Łazarza to gotycki kościół zbudowany w drugiej połowie XIV w. przez Zakon Rycerzy i Szpitalników św. Łazarza z Jerozolimy. Pierwsze wzmianki o kościele i szpitalu pochodzą z 1264 r. Znajdował się za ówczesną Bramą Oławską, w pobliżu osiedla walońskich tkaczy, przy drodze prowadzącej z Wrocławia na południowy wschód do Oławy. W pobliżu kościoła usytuowane było leprozorium dla mężczyzn. Patrona dla kościoła wybrano nieprzypadkowo, bowiem od imienia Łazarz wywodzi się słowo lazaret, włoskie lazarro oznacza trędowatego, a lazaretto to szpital zakaźny. Jednak już na początku XV w. pacjentami szpitala były nie tylko osoby trędowate. 
 http://www.szlakikulturowe.dolnyslask.pl/o-szlakach/szlak-historii-i-tradycji-wroclawia/opis-glownych-obiektow-na-szlaku/kosciol-sw-lazarza/


Na ul. Traugutta, w miejscu gdzie dobija do niej ul Puławskiego, stoi sobie kościółek św. Łazarza

Po lewej stronie byłe leprozorium dla mężczyzn, współcześnie to Dom Opieki.

Na drugim planie Kościół św. Trójcy przy klasztorze oo Bonifratrów.
Ulica Walońska, to znaczy że gdzieś tutaj żyli i tworzyli walońscy tkacze.
W XII w. swoją osadę założyli na tych terenach tkacze walońscy sprowadzeni przez księcia Bolesława Wysokiego z Arras we Francji. Oni też wznieśli kościół św. Maurycego, który długo, nie licząc małego kościoła św. Łazarza, pozostawał jedyną świątynią na tym terenie.
http://gajt.pl/new/index.php?page=przedmiescie-olawskie-we-wroclawiu



 Dochodzę do rzeki Oławy, a nad nią taka mostowa perełka!
Neobarokowy most Oławski (1882-1883) jest jedynym całkowicie kamiennym mostem we Wrocławiu. Do budowy przyczółków i filarów użyto granitu ze strzegomskich kamieniołomów. Łuki wypełnione zostały betonem, nawierzchnię pokryto granitową kostką, balustrady w stylu barokowych tralek wykonano z piaskowca sprowadzonego z kamieniołomów w Bolesławcu. Most trzy przęsłowy o długości 74 m nosił nazwę Mostu św. Maurycego.
 http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/8791,wroclaw-neobarokowy-most-olawski-(1882-1883).html











Na moście Oławskim zaczyna się ulica Na grobli.
Trakt Na Grobli już od XVIII wieku stanowił popularną trasę spacerową.

Widok w stronę ujścia rzeki Oławy.
W oddali centralnie widoczny most Grunwaldzki, nad rzeką Odrą.
Rzeka Oława ale Wrocławianie nazywają ją Oławka po pierwsze dla odróżnienia od nazwy miasta Oława, po drugie bo Oławkę po Odrze najbardziej kochają. Kiedyś jej wody zasilały fosę miejską i broniły miasta, teraz zasilają miejskie wodociągi. Do końca XIX w Wrocław zaopatrywał się w wodę z Odry.
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/8791,wroclaw-neobarokowy-most-olawski-(1882-1883).html

Mała biała plama na wodzie, obok topoli, to statek płynący już po Odrze.

A tak wygląda rzeka Oława po drugiej stronie mostu.
A tu taka współczesna ciekawostka.
Kolej gondolowa „Polinka” we Wrocławiu – całoroczna kolej gondolowa we Wrocławiu, kursująca nad Odrą pomiędzy głównym kampusem Politechniki Wrocławskiej naWybrzeżu Stanisława Wyspiańskiego, a Geocentrum przy ul. Na Grobli.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolej_gondolowa_%E2%80%9EPolinka%E2%80%9D_we_Wroc%C5%82awiu


Na zdjęciu nie widać wagoników Polinki

W połowie XIX wieku wzdłuż ulicy zaczęto budować obiekty zakładów wodociągowych: powstała wieża wodna (tzw. wieża ciśnień Na Grobli). Zakłady wodociągowe działają tu do dziś, ale ulica z racji swej lokalizacji nadal pełni w pewnym stopniu funkcje rekreacyjne: znajdują się tu pola campingowe i przystanie wioślarskie, m.in. zlokalizowany w miejscu dawnej kawiarni „Zedlitz” Harcerski Ośrodek Wodny „Rancho”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ulica_Na_Grobli_we_Wroc%C5%82awiu


Po prawej stronie widać fragment zabytkowego zbiornika na czystą wodę.
Po lewej zabudowania należące do zabytkowej wieży ciśnień.
W zabytkowym zbiorniku czystej wody powstało Hydropolis.


Hydropolis zostało otwarte w grudniu 2015 roku. To jedyny taki obiekt w Polsce i jeden z nielicznych na świecie – wystawa znajduje się w zabytkowym, XIX-wiecznym podziemnym zbiorniku wody czystej o powierzchni 4000 m².
Zbiornik pełnił swą pierwotną funkcję do 2011 roku, kiedy to został wyłączony z użytku. Po przeprowadzeniu niezbędnych remontów i rewitalizacji, budowlę przekształcono w Centrum Edukacji Ekologicznej Hydropolis.
Obiekt znajduje się na liście zabytków.
https://hydropolis.pl/o-hydropolis/






40-metrowa, neogotycka Wieża Ciśnień ”Na Grobli”, należąca do wrocławskich wodociągów, jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków przemysłowych Wrocławia. To także jedyny tego typu obiekt w Europie, w którym zdołano „ukryć” wszystkie maszyny parowe oraz zbiornik. Oryginalna konstrukcja wieży przez długie dziesięciolecia stanowiła główny element pierwszego centralnego wodociągu miejskiego we Wrocławiu.
Budynek oddano do użytku 1 sierpnia 1871 roku, a jego budowa pochłonęła kwotę 976 tys. talarów (około 2,9 mln marek niemieckich).
Jeszcze kilka lat temu wnętrza Wieży Ciśnień „Na Grobli” służyły jako scena teatru Ad Spectatores. Kręcono tu także m.in. sceny do filmu Avalon oraz film reklamowy czeskiego browaru. Niestety, na co dzień budynek ten nie jest udostępniany zwiedzającym. 
http://skarbykultury.pl/historia-kultura-sztuka/wroclaw/architektura-wroclawia/178-wieza-cisnien-na-grobli-jedyna-taka-w-europie



Łapiemy chwilowy oddech od historii dla takiego bardzo współczesnego motylka ;)


Hotel Wodnik ma już także swoje lata, znaczy się kupę lat.


Poniższy obiekt także. Nie udało mi się znaleźć historii tego obiektu. Natomiast z dzieciństwa pamiętam, że był tu ośrodek harcerski i schronisko młodzieżowe. Potem dluuuuuuuuuugie lata wgryzał się w to to ząb czasu. Obiekt ten odbudowano kilka lat temu, tak na oko to nie cały jest zagospodarowany, część pomieszczeń zajmuje Ośrodek Grotowskiego.


Rzucam okiem za siebie, bo zamierzam zejść z historycznego traktu.


Doszłam albowiem do pieszej przeprawy przez Odrę.


Jak widać niedzielna aktywność Wrocławian imponująca, więc lody dla ochłody to bardzo trafiona rzecz ;)


A tu już widać kładkę Zwierzyniecką.


Pod kładką Srebrzy się Odra, najmilsza ma rzeka



Na srebrzystej rzece wakacyjny ruch.




Widać nadodrzańskie zieloności do których dążyłam :)


Zielono jest po obu stronach wodnej wstęgi.


Po prawej stronie kładki, gdzieś tam w tle widać miejskość.


Bardzo lubię obserwować te różne pływajątka :)




Przybliżyłam zoomem miejskość.




Jak spojrzymy zaś w prawą stronę, miejskości nie widać.


No i stoję na rozdrożu...


Po lewej stronie gdy minie się tereny ogrodu zoologicznego, zacznie się znowu miejskość.


Obok tego domiszcza znajduje się tylne wejście do zoo i stąd nazwa kładki, bo prowadzi do zwierzątek ;)


Wybieram skręt w lewo, bo ciągnie mnie zieloność!


Kładka, po niedawnym remoncie, dostała rozbudowany zjazd.




Ścieżka na wale przeciwpowodziowym, po lewej stronie, za ogrodzeniem znajduje się ogród zoologiczny.


Po prawej zaś nadodrzańskie zieloności.




Na wale rosną pomnikowe dęby.






No urwał się worek z rowerzystami jadą i jadą i jadą i jadą.
Rzucam okiem na pelikany w zoo i pozostawiam ścieżkę na wale rowerowym ludkom


i schodzę w nadodrzańską zieloność...


I tak sobie szłam,


kroczyłam,


stąpałam,


lazłam,


dyrdałam,


przebierałam nogami,


tuptałam,


tarabaniłam się,


truchtałam,


telepałam się,


dreptałam,


człapałam,


toczyłam się,




turlałam się,


wlekłam się,


A chmury też się wlokły ale po niebie


i gazowy rurociąg schwytał je w swoją sieć.



















I tak to dotarłam do


małej zatoczki


wodniacko zagospodarowanej przez harcerzy.








Podążałam dalej,


a nogi me były coraz cięższe,


dlatego to zaczęłam drobić,


człapać,
ale, ale, widać już cel mojej wędrówki.


Znaczy się ja widzę, bo wiem gdzie znajduje się cel który sobie wyznaczyłam.


Większość rowerzystów pędzących po wale, nie ma pojęcia, że coś ciekawego, to do czego dążę, znajduje się przy tej ścieżce.


Pośród zarośli i drzew ukrył się zabytkowy krzyż.


Intryguje mnie dlaczego stoi w takim nietypowym miejscu. W miejscu do których dociera woda w trakcie dużych powodzi. I ani mu blisko do wału, ani do rzeki.






Dotarłam do mojego ulubionego miejsca nad Odrą, tutaj wał jest bardzo oddalony od rzeki, a przyroda taka bardzo mi miła.




Ech te drożynki...




Moje nogi mówią jednak DOŚĆ!!!
Już nas dostatecznie sponiewierałaś!
E wy moje nogi a pamiętacie, że jeszcze kilka lat temu dawaliśmy radę wrócić z powrotem do domu.
Dzisiaj też wrócimy...tylko że tramwajem- powiedziały moje nogi- a po tych ścieżynkach połazikujesz sobie inną razą ;)


Cóż mi było robić, powlekłam się w miejskość, jednakowoż przez park na Biskupinie.


W parkach zaś są... ławki ;)
Moje nogi były niezwykle zadowolone, że z jednej skorzystałam ;)
Należało jednak jeszcze dotrzeć do tramwaju...


powłócząc nogami,
ciężko krocząc
człapiąc i kuśtykając

dobrnęłam do tego tramwaju...;)



Mapy Google dają możliwość pomiaru odległości, wymierzyłam moją trasę i wyszło mi około 6 kilometrów, a wydawało mi się, że to koło 8...ale te 2 doliczyłam sobie w ramach wdrapania się na moje 3 piętro ;)

Gdyby nie Pies W Swetrze nie trafiłabym do Asi rehabilitantki i moje nogi w dalszym ciągu robiłyby mi wbrew. Dlatego to jeden z moich Okularników powiedział, że on musi polecieć do takiego fajnego Piesa i poleciał, a właściwie to pojechał :)))

Początkowo był taki.

A tu zaszła zmiana:)
Ostatnio zaczęłam wykorzystywać także okularowe zauszniki, a może nauszniki ;)
A do mnie przyjechał z Psem Bez Swetra, wszak mamy lato, fajowski dzwoneczek i konfitura własnej piesiej roboty :)))




Jeszcze raz dziękujemy moim darczyńcom,
Ja i moje NOGI :)))


28 komentarzy:

  1. Ech, te nogi rozbiegane, roztańczone:) Niech biegają dalej, niech noszą Cię kilometry całe, a Ty rób zdjęcia i pisz o Wrocławiu, jego peryferiach i nie tylko.
    Most robi wrażenie. Ptaszor dla Piesa też:)
    Piękny dzwoneczek dostałaś.
    Podoba mi się też zieloność.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stukrotne dzięki Kalipso:*
      Obie z Asią bardzo się staramy, aby te moje nogi wróciły do dawnej formy :)

      Usuń
  2. Marija, zyj ze swoimi nogami w zgodzie, dopieszczaj je ciagle, bo jak sie zbiesza i nie beda chcialy Cie nosic, to kto nam bedzie takie piekne relacje ze spacerow zamieszczal? Sie pytam.
    A swoja droga zmowilysmy sie chyba z dzisiejszymi wodnymi postami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, napisałam odpowiedź i co się z nią stało????????????
      Dzięki Aniu :)
      Woda to taki letnio wakacyjny temat, więc akurat na czasie :) Nie tylko my piszemy o niej, Grażyna pokazała Wisłę, Lidka Wartę...

      Usuń
  3. Uwielbiam odkrywać z Tobą uroki Wrocławia. Dbaj o nogi, niech Cię niosą w piękne zakątki Twojego miasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle mnie to cieszy Ewo, że tak bardzo lubisz moje gadki o Wrocławiu! :) Opracowując te miejskie posty poszerzam swoje wiadomości o moim mieście.

      Usuń
  4. No popatrz, ja we Wrocławiu mieszkam i nawet na Grobli na konie chodziła i kładkę znam, ale jakoś tak od drugiej strony i nie wiem którędy do niej doszłaś. Muszę obadać trasę. Może znajdę ten krzyż. Bo nie wiem czemu, zawsze startuję od strony Zoo i przechodzę przez kładkę i tak kawałek się kręcę nad woda, do koni i z powrotem.
    A nigdy nie byłam w okolicy Hydropolis jeszcze. Ani w nim samym. Dziękuję za ten wspaniały spacer. Niechaj nogi Cię noszą jak najmilej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten odcinek Odry który pokazałam w poście poznaje od dzieciństwa to znaczy 60 lat, rodzice dużo z nami chodzili po terenach przy Odrze i Oławie i weszło mi w krew ;)
      Krzyż stoi na wysokości ulicy Orłowskiego, jak wysiądzie się na przedostatnim przystanku przed pętlą na Biskupinie, należy pójść tą ulicą i dojść do parku, przeciąć park, dojść do schodków na wał, po drugiej stronie ścieżki na wale też są schodki i z tego miejsca widać ścieżkę prowadzącą do Krzyża, sam krzyż z tego miejsca nie jest widoczny. Łatwiej znaleźć go gdy drzewa nie mają liści. Ja znalazłam go kilkanaście lat temu zupełnie przypadkowo. Nawet nie wszyscy mieszkańcy Biskupina wiedzą o jego istnieniu.
      Ja wchodzę na pokazane na zdjęciach tereny od strony pl. Wróblewskiego, przy estakadzie na pl. Społecznym, tam właśnie zaczyna się ta krótka ul. Walońska.
      Sympatycznych poszukiwań życzę :)))

      Usuń
  5. 1. Ja jeszcze okularnika nie zaprezentowałam, bo najpierw muszę okno przetrzeć do zdjęcia :) Ale DZIĘKUJĘ, bo Okularnik cieszy :)
    2. Jak Luna-malutka też niby ganiałam po tych dróżkach, a z Tobą to jakbym inne miasto zwiedzała! Super po prostu!
    3. 6 km? Słownie SZEŚĆ KILOMETRÓW? Uff. Zdaje się, że mus mi się na rehabilitację zapisać, bo po siedzeniu za biurkiem zadyszki dostaję na samą myśl!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sześć kilometrów to kiedyś dla mnie był pryszcz, dochodziłam do wyspy Opatowickiej i wracałam z powrotem ;)
      Niedługo masz urlop Piesie, więc możesz potrenować, u siebie też masz na pewno urokliwe tereny do treningów, "mój Wrocław" jak chcesz mogę Ci pokazać :)))

      Usuń
  6. Och, to były też moje okolice przez kawałek mojego wrocławskiego czasu! Gdzieniegdzie bywałam co dzień [mieszkałam na Czackiego, no i dalej za zoo też było miło na Wittigowie ;)], ale zawsze od przyglądania się wrocławskim cudom ważniejsze były rózne moje młode sprawy ;) Dziś z przyjemnością i rozrzewnieniem idę krok w krok za twoimi nogami. Dziękuję!
    I chodźcie nadal, icoraz lżej!
    Galia Anonimia
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galio bardzo mnie cieszy Twoje towarzystwo na wrocławskich spacerach :)
      Co do chodzenia, to mam w sobie jakieś takie szwędackie licho które wygania mnie z domu, tylko że od jakiegoś czasu czas mi się skurczył ;)

      Usuń
  7. Piękny spacer, piękne zdjęcia, ale najbardziej cieszą mnie Twoje nuszki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Hanuś :)
      Echhhh, a jak mnie cieszą te moje nuszki!!! :)))

      Usuń
  8. PS. Przy 0kazji porządków znalazłam trochę różnych okularów. Możesz je ująć w biznes planie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli dziala!!! calkiem piekny kawalek drogi, piekny widokowo i piekny kilometrowo. Oby tak dalej !!! a my bedziemy ogladac Twoje relacje, a jakze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działa coraz lepiej, jednakowoż idealnie to jeszcze nie jest, ale idzie ku lepszemu :)
      Cieszę się, że mi kibicujecie i zaglądacie i komentujecie!!!
      :)

      Usuń
  10. Mnie też cieszy to, że rehabilitacja działa i możesz znów powędrować kilka kilometrów :))
    Super :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale sie na zielonosci napatrzylam! Tez lubie chodzic, ale ja tyle jeszcze nie ujde, moje mozliwosci koncza sie na dwoch kilometrach :) Moze, moze, za jakis czas…….
    Pozdrawiam cie serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę więcej Basiu, obie damy radę, bo kto jak nie MY!!! :)))
      Odzdrawiam jak najserdeczniej! :)

      Usuń
  12. Jeszcze kilka takich postów i po Wrocku będę śmigać jak Autochton...;o) Sześć kilosów mówisz ?? To z Ciebie niezłe Śmigadełko !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochlebiasz mi, ale prawda jest taka, że ja znam bardzo wybiórczo Wrocław, są takie miejsca w mieście w których nigdy nie byłam, co prawda znam te ciekawsze zakątki ;)

      Usuń
  13. byłam przekonana, że zostawiałam komentarz a tu niespodzianka :( cieszę się, że forma Ci wraca, tak trzymać! i podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podziw Elu, ale nie wiem czy zasługuję ;)
      Forma wraca, ale do ideału to jeszcze daleko, a może mam za duże wymagania?

      Usuń
  14. Dzięki za wskazówkę, jak dotrzeć do krzyża:) jasne, że go nie widziałam, ja się takich chaszczy boję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu byłam dobrym piechurem i lubiłam się włóczyć, wędrowałam więc między innymi po obu stronach Odry i także po polderach poniżej wałów. No i kilkanaście lat temu wczesną wiosną, jak drzewa jeszcze były bezlistne, wypatrzyłam ten krzyż. Szukałam na jego temat informacji w internecie, ale nic nie znalazłam. Nic na jego temat nie wiedziała także moja koleżanka, która całe życie mieszka na Tramwajowej. Trochę na temat krzyża powiedziała mi jej szkolna koleżanka, która w dzieciństwie mieszkała na Malczewskiego przy odrzańskim wale. No więc w okolicach krzyża były okopy i liczne pozostałości po walkach wojennych. Dlatego to przyszło mi do głowy, że krzyż w takim nietypowym miejscu mogli postawić Niemcy, dla uczczenia poległych tam rodaków.

      Usuń