Pszepaństwa oto On, mój dyniak najnowszy.
Ooodyń on!
Dlaczego tak nazwałam to moje nowe dyniowe dziwadło?
Otóż ze zdumienia...że cuś takiego mi się wykluło ;)
Bo on akurat taki, wyszedł mi właściwie przypadkiem :)
Tworząc dyniaki zawsze improwizuję, jednak w trakcie tworzenia Ooodynia pod rękę wchodziły mi materiały które zdecydowały o ostatecznym jego wyglądzie :)
Jak lęgnie się taki dyniak? :)
W dyniakach zawsze wpierw powstaje głowa.
Przy pomocy cieniutkiej skórki i kleju przekształciłam ogonek dyńki w pyszczek. Klej służy mi nie tylko do przyklejania, nadbudowuję nim także detale, zrobiłam tak także z oczami, przykleiłam koraliki, a potem wymodelowałam wkoło klejem. Uszy to skórka także wymodelowana klejem.
Jak już mam głowę, zaczynam przemyśliwać jak będzie wyglądać reszta. Zazwyczaj mam różne koncepcje i zanim podejmę jakąś decyzję zaczęty dyniak musi sobie poleżeć ;)
Najbardziej odpowiedzialnym i skomplikowanym etapem pracy jest wykonanie nóg, to właściwie praca konstrukcyjna, albowiem chcę aby moje dyniaki samodzielnie stały.
Jak już wyklarowała mi się nożna koncepcja, wybrałam jeszcze jedną odpowiednią dyńkę przecięłam na pół i zrobiłam z niej stopy. Podkleiłam je czerwoną skórką, która mi się właśnie nawinęła ;)
A potem jest bardzo żmudny i skomplikowany proces przytwierdzania do tułowiowej dyni nóg i modelowania ich. Robię to zrywami bo muszę pokonywać zniecierpliwienie i irytację ;)
W końcu ufff, dyniakowy tułów stoi na nogach i to stoi stabilnie!!!
I paczta jaki zgrabny tyłeczek mu wymodelowałam! ;)
W końcu nadeszła kolej na montaż głowy, co także proste nie było.
Dyniak już prawie gotowy, jednakoż musi sobie trochę odstać, bo w głowie mej wykluwają się koncepcje jego kończyn górnych ;)
Skoro ta czerwona skórka jest pod ręką to robię z niej dłonie, ale rączentowe kuncepcje w dalszym ciągu się jeszcze lęgną ;)
He, ręce także już są!
Teraz muszę dyniaka pomalować, a nie jest to mój ulubiony etap tworzenia, albowiem do farb podchodzę z dużą rezerwą. Tak już mam że wolę tworzyć przestrzennie niż malować.
No cóż...po zmontowaniu cudaka wylazło z niego jakieś takie licho czy cuś, chyba nawet jakiś diablik w nim chichotał :)
Stoi sobie w ostatniej już jesiennej zieleni i gra na badylu dylu, dylu.
Niby diablik ale paczta, wcale niestraszny on!
Bym nawet rzekła że sympatyczny :)
Ot takie szelmowskie diablikowate licho ;)
Dylu, dylu na badylu,
Firli, firli, plum, plum
Fiku-miku na patyku,
Trarararara, bum, bum, bum!
Myko obwąchał i też stwierdził, że Ooodyń sympatyczny i na pewno absolutnie niegroźny.
Człap, człap, człap człapie do nas listopad, już mało wiele a będzie, przywlecze ze sobą króciutkie szare dni i wtedy takie diablikowe szelmowskie licho ze swoim dylu dylu na badylu na pewno rozweseli duszę :)
Najpiękniejszy Oooodyń jakiego w życiu widziałam !! ;o)
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za zachwyt Gordyjko :)
UsuńTo żadne dziwadło, tylko bardzo sympatyczny dyniowiec!
OdpowiedzUsuńZnam Twój kunszt, ale ten jest niebywale sympatyczny i dopracowany, taki niby anioł, niby diablę, wszystko w nim jest wesołe:-)
Moje uznanie!
Serdecznie dziękuję i bardzo się cieszę się Jotko, że tak fajnie go odbierasz :)
UsuńCzarcik jak się patrzy😀
OdpowiedzUsuńHehehehe Dora, dzięki :)
UsuńNiezły ten stworek, taki jakby elf z Irlandii. Może da szczęście?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Serdecznie dziękuję, może rzeczywiście przyniesie szczęście :)
UsuńBardzo mi się Oodyń spodobał. Tak bardzo, że napisałam o nim wierszyk :D
OdpowiedzUsuńNa drewnianym fleciku,
na suszonym patyku,
gra Oodyń melodyjkę skoczną.
Zaraz człeka rozśmieszy,
zaraz dusza się cieszy,
i do rytmu serce bije mocno.
I choć szare, niezmienne
dni nadchodzą jesienne,
ta melodia nam serca ogrzewa;
nagle wszystko radośnie
śpiewa o przyszłej wiośnie,
suche liście i deszcze, i drzewa.
Zima stoi u proga -
- jeszcze daleka droga
do wesołych śpiewanek ptaszęcych,
lecz Oodyń wciąż skocznie
gra (ni chwili nie spocznie!),
by złe smutki przestały nas dręczyć.
Właśnie zauważyłam, że zjadłam mu jedno "o" w imieniu! Bo to Ooodyń, a nie Oodyń! Ale, jeśli się zgodzisz, to niech tak zostanie, bo bały wierszyk trzeba by przerobić, żeby rytmicznie pasowało.
UsuńCały, nie bały, oczywiście :)
UsuńŚliczny wierszyk Ninko, niezmiernie się z niego cieszę i serdecznie za niego dziękujemy ja i Oodyń♥♥♥
UsuńOoooo, co za cudny stworek :)) A kolekcję dyniek masz niezłą, Marija :)
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki Lidka za zachwyt :)
UsuńTaaa kolekcja sporo, starczy jeszcze na wiele dyniaków ;)
Jest Ooodyń ..diablikowaty ale ma jakby skrzedełka, taki troche więc aniolkowaty ten diablik i kuż jest wierszyk, proszę można napisać książeczke dla dzieci o dyniakach...byłaby niezwykła. Chyba jeszcze raz Ci powiem! jestes genialna.
OdpowiedzUsuńGenialna, brzmi cudnie i tak miło łaskocze w jestestwie, serdecznie ci dziękuję Grażyno :)
UsuńBajka pewnie byłaby niezwykła tylko nie ma kto jej napisać, ale wierszyk Ninki też piękny!
Niesamowita jesteś Maryś! Ooodyń jest śliczny :) A z czego mu nogi zrobiłaś? Bo takie ma solidne udka. No i jesiennie pięknie się prezentuje.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że w pudełku z dyniami leży sobie i czeka ptak kiwi? Na zdjęciu doskonale go widać ;)
Serdeczne dzięki za pochwały dla Ooodynia :)
UsuńChciałam aby udka były solidne, dlatego to sięgnęłam po czapisko com to je kiedyś z lumpeksu przywlokła. Z bardzo grubej wełny ono było, sfilcowane, a więc sztywne jak koci ogon, no i akuratnie nadało się na udka. Jak się przyjrzysz to widać ścieg, okleiłam je jeszcze skórą ;)
Kiwi zoczyłaś hmmmm dzięki za sugestię :)
W życiu bym nie wpadła na to, że ponętne udka są dziergane!
UsuńKiwi, no jak nie, jak tak! Zdjęcia skrzynek z półproduktem twórczym - trzecie od góry lub drugie od dołu patrząc, po lewej u góry kiwi jak żywe!
Ano jest :)
UsuńTen dyniowy diabełek pocieszny i być może komuś rozweseli duszę, ale ja czartów zawsze się bałam. Uściski.
OdpowiedzUsuńOoodyń Iwono nie ma w sobie nic z diabolicznego czarta, wszak sama napisałaś że pocieszny on, no bo on właśnie jest takim pociesznym małym lichem i na pewno nie zrobi nikomu krzywdy :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Przesympatyczny, kapitalny OOOOOdyń. Ależ masz wyobraźnię, no podziwiam:) I dzięki, za omówienie etapów tworzenia. Zawsze byłam ciekawa, jak sobie radzisz z różnymi częściami i detalami dyńków.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję Jaskółko za podziw dla Ooodynia :)
UsuńCo do opisów, to są dla mnie dużym wyzwaniem, bo ja nie przepadam za pisaniem i dlatego lakonicznie wypowiadam się na temat powstawania moich cudaków.
Zakochałam się w tym uroczym OOOdynie:-))
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy Stokrotko że zrobił na tobie aż takie wrażenie :)
Usuń