środa, 3 sierpnia 2022

Dwoistość wakacji mych ;)

O rety rety toż to już sierpień mamy! Miałam Wam pokazać jak to przez kilka upalnych lipcowych dni leniwie siedziałam pod sosnami. A tu...bach i uliczne nasze...szczury, zafundowały mi prawie dwutygodniowy odwyk od internetu!

 

 

 Pod sosnami leniłam się przez 4 dni od 18 lipca, wróciłam do domu i zaraz następnego dnia do akcji wkroczyły te szczury i ukradły internetowy sygnał.

 

 A że taki był właśnie powód braku dostępu do sieci dowiedziałam się 2 sierpnia, kiedy to miałam wrócić do nałogu, bo infolinia zapewniła mnie że to wtedy zjawi się fachman i odda mi dostęp do sieci.

Zamiast się zjawić zadzwonił i oznajmił że interneta to dzisiaj jeszcze nie będzie, moje gniewne protesty skłoniły go do usprawiedliwienia się i tak to dowiedziałam się o tych szczurach które poprzegryzały przewody. Zrobiły to cichaczem i nie powiadomili ekipy naprawiaczy, a oni biedni nie mogli znaleźć przyczyny awarii. 

A ja, też bidna nerwowo ogryzałam paznokcie w oczekiwaniu na dostęp do mego uzależniacza ;)

 No ale w końcu jest relacja o sosnach

i okolicznościach towarzyszących :) 






A było to tak, w połowie lipca zadzwoniła do mnie bratowa hmmmm....z propozycją.

Otóż jest obstalowany domek w sułowskim ośrodku, a w domku tym 5 miejsc do spania, poszukiwane są osoby na 2 wolne miejsca, padło na mnie i na brata współmieszkańca mego. 

Heeeeee, w Sułowie, w ośrodku tym, byłam przez 3 dni w 20019 roku. Pięknie położony on, w Dolinie Baryczy. Domki stoją sobie pośród dorodnych drzew, tylko że...ich standard peerelowski jeszcze jest.

W czasach PRLu bywałam w ośrodkach położonych w tej okolicy, wtedy nie przeszkadzała mi zupełnie zgrzebność wypoczynku, jednakoż teraz jestem kilkadziesiąt lat starsza i po różnych takich zdrowotnych przejściach, w związku z tym jest mi potrzebna łazienka w bezpośrednim sąsiedztwie.

 

Dylemat więc miałam, a o moim wyjeździe zadecydowały...słoneczniki ;) 



 Jako że słonecznikowe pola robią na mnie wrażenie ogromne, wydłubałam z zakamarka jestestwa swego moją determinację, no i zabrałyśmy się z rodzinką!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 Bo jadąc do ośrodka przejeżdża się koło ogromnych słonecznikowych pól, a w tym roku pospieszyły się z kwitnieniem i zakwitły już na początku lipca! 
 




Jednakoż wczesne kwitnienie, susza i wysokie temperatury nie służą słonecznikom.

 

 Niektóre mizerniutkie takie jak na zdjęciu niżej.

 

A te które wyrosły, biedne, umęczone, nie mają siły podnosić kwitnących głów do słońca.



 

 

  

 Aby moja determinacja dzielnie trzymała mnie w pionie, a było mi to niezwykle potrzebne, na nasze powitanie przyleciały do nas dzięcioły  :)

Po przyjeździe siadłam ja sobie na krzesełku obok bardzo niestety prymitywnego naszego domku, aby dać telefoniczne instrukcje bratanicy, odnośnie obsługi naszego kota Myka...

 i wtedy przyleciał on, dzięcioł duży i przysiadł sobie na drzewie prawie na wyciągnięcie ręki.

Aparat oczywiście był w domku, zanim z nim wróciłam, ptak przeniósł się już na drzewo bardziej oddalone.

Jednak w tym ośrodku dzięciołów jest całkiem pokaźna ilość i miałam z takim jednym spotkanie prawie hmmm intymne ;)
Większość wypoczywającego luda ptakami nie interesowała się zupełnie, upał niemożebny gnał ich nad basen, a ja dziwaczka, która jakoś tak, nie nauczyłam się pływać, poszłam sobie w zaciszne wyludnione miejsce, przysiadłam na ławeczce, z aparatem fotograficznym oczywiście, wytężyłam słuch i wzrok i zobaczyłam!



 

Dzięcioły.








 

Nad głową mą fruwały sobie z drzewa na drzewo. 


 Aż w końcu jeden...



zleciał prawie do nóg mych ;)



I dlatego to, jaki jest dzięcioł duży, każdy może teraz dokładnie zobaczyć,
 

albowiem zaprezentował mi się z każdej strony :)




 

Nie mam niestety aparatu z teleobiektywem, bo mogłabym mu sfotografować każde piórko ;) 

 

A w tym oliwkowozielonym gąszczu udało mi się...

 wypatrzyć i sfotografować sójkę :)

 A gdzie to się działo? 

Ano w Sułowie.

 

 Zakładowy ośrodek wrocławskiego MPK  

położony jest pośród lasów w Dolinie Baryczy.

W dolinie tej oprócz rzeki jest także mnóstwo stawów.

Ośrodek do którego jedziemy znajduje się przy takiej małej wodzie, w dali widać jeden z jego domków.

A oto już jesteśmy na miejscu.


Kiedyś daaaaaawno temu było w tej okolicy takie swoiste peerelowskie zagłębie wypoczynkowe. Swoje zakładowe ośrodki miały wszystkie większe wrocławskie zakłady pracy.

Jednakoż jako zorganizowany ośrodek i do tego zakładowy ostał się tylko ten należący do MPK.

Po wyglądzie domków widać że powstawały w różnych okresach. Na zdjęciu niżej widać najnowsze, w nich już jest węzęł sanitarny.
 











 
 
Nasz domeczek w którym zamieszkiwaliśmy te kilka dni, pamięta prapoczątki tego miejsca. Ma on kąciczek kuchenny, 3 pojedyncze tapczaniki i jedną wersalkę, obszarowo to też właściwie pojedyncza ona jest, no ale do niej przypisane były dwa miejsca spalne ;). No i stolik się jeszcze mieści w tym lokum, a nam udało się wcisnąć dodatkowo turystyczne łóżeczko dziecięce.
Łóżeczko dziecięce z tegoż względu, że bratostwo moje robiło za ofiarnych dziadków przez te kilka dni. Zresztą nie tylko oni, albowiem cały ośrodek roił się od ofiarnych dziadków i ich wnuków. 
Wszak pełnia lata, ktoś dziećmi zająć się musi jak rodzice pracują ;) 
A ośrodek ten ma dla dzieci i ich heroicznych dziadków atrakcję numer jeden upalnego lata, jest to mianowicie basen!!!


 
 My w tym obszarowo niezwykle „wypasionym domku” dzieliliśmy miejsce z dwójeczką maluchów. 
 Dwójeczka maluchów w domku to pikuś w stosunku do różnego rodzaju rzeczy które należy dla nich zabrać na kilka dni ;) Dlatego to zdjęcia wnętrza lokum naszego nie będzie, no bo nie spodobały by się estetom ;)
 
Dzieci cudowne są, pracowałam z taką malizną przez lat 20. Należy jednak mieć dla nich cały ocean cierpliwości i właściwie prawie całodobową mobilność.
Oto braciszkowie dwaj na swoich wspaniałych maszynach.


 Duży lat 6
 
 
 
 mały 2 lata 
 

 Duży pokonywał motokrosowy chodniczek jak na młodego junaka przystało,
 

 a mały zapitalał za nim, przebierając nożynami.


Nożyny naszych maluchów niezwykle sprawne są, niestety o moich już tego nie można powiedzieć, zwalniało mnie to z obowiązku nadążaniem za nimi, no i ja tylko ciociobabcia, zresztą starsza o ładnych parę latek od rodzonych dziadków. To babcia i dziadek podążali za ruchliwymi maluchami.
 
Jednakoż to ja miałam cuś magicznego!



Mianowicie...aparat fotograficzny z...wysuwanym duuuuużym obiektywem.


A obiektyw ten...czarować potrafi, oj potrafi!
O dziadek siedzi sobie dość daleczko, a tu tuba obiektywu wysuwa się i robimy zdjęcie dziadkowego ucha ;)
 
 
 Rower stoi też daleczko, to my sobie obiektywem przybliżymy i zrobimy zdjęcie siodełka


szyszki też przybliżymy.


oraz inne rzeczy :)






 Przedmioty które znajdowały się hen daleko, obiektyw przybliżał tak całkiem bliziutko i robił im dokładne zdjęcia, które można było oglądać na wyświetlaczu.
Tak to zaliczaliśmy pierwsze lekcje optyki :)
 
A gdzież to dzieciaczki idą, gdzież?


 
A na basenik pszepaństwa 
 Lubisz dropsy?



 To chodź na boksy ;) To takie powiedzonko z okresu dziecięctwa mego. Dzieciaczki kreatywne są ;) 
 
 






Lato do siebie ma to, że...upalne bywa.

Dlatego to żar lał się z nieba, a ja siedziałam sobie pod sosnami, gapiłam się na nie, no i zdjęcia robiłam

A także odkrycia przyrodnicze. 


Odkryłam ze zdziwieniem, że na sosnach także rośnie...jemioła!

 Jest to dla mnie całkowita nowość, jakoś do tej pory nie zwróciłam na to uwagi.


Na chmurki też się gapiłam śmiszne takie ;)










Prawda że ze zdjęć moich sielskość wyziera?
Wyziera sobie, wyziera, tylko że na nich nie widać upierdliwości moich zdrowotnych, które przygaszają sielskość tą...
Dwoistość taka...
Ot życie ;)

A co do spartańskich warunków wypoczynku, to wyrosłam już z nich całkowicie!

Jeśli kiedykolwiek pojadę jeszcze do Sułowa to do tych domków z węzłem sanitarnym i będę się trzymać za to słowo ;)

Wakacyjne pozdrowienia ślę z...Wrocławia mego :)

42 komentarze:

  1. Ale mam szczęście! Trafiłam na świeżutki post! I to jaki fajny - ciekawy, kolorowy i słoneczny. :D
    Rzeczywiście, obfotografowałaś tego dzięcioła z każdej strony, więc przy okazji dowiedziałam się, że czarne piórko w białe groszki, które kiedyś znalazłam, z pewnością należy do dzięcioła.
    Strasznie fajna jest ta skręcona w spiralę chmurka, wygląda, jakby tam u góry formowała się trąba powietrzna.
    Marija, ja niby nie mam kłopotów ze zdrowiem, ale brak łazienki też bym źle zniosła, popsułoby mi to wypoczynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Ninko :)
      Z tym dzięciołem to miałam niezwykłą frajdę, że tak sobie żerował blisko mnie, na dodatek sądziłam że na ziemi żerują tylko dzięcioły zielone.
      W tym ośrodku jest bardzo ładnie i dbają o niego, odnowili basen, te wspólne łazienki też stawiają nowe domki na miejsca tych najstarszych. Dla ludzi którzy nie potrzebują luksusów to tam nie jest źle, no ja niestety to już nie wystarcza.
      Ta zakręcona chmurka nas żegnała jak odjeżdżaliśmy do domu, wygląda jak loczek albo ptak szykujący się do ataku :)

      Usuń
  2. mimo Twoich problemów wycisnęłaś z pobytu wszystko co się dało. więc mamy swietną relację, taką jaką i ja lubię, bo trza patrzeć i się wypatrzy jaki ten świat jest cudny.cc
    dzięcioły zrobiły Ci frajdę, rzeczywiście widać przyzwyczajone do ludzi, słoneczniki zmaltretowane suszą ale i tak zachwycają, chłopaczki urwisowate, miejsce fajne i życzę ci lepszych warunków na przyszłość byś dalej mogła podróżować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na szczęście upierdliwości nie stłumiły we mnie ciekawości świata, bo tak jak piszesz on cudny jest!
      W te słoneczniki to należałoby pojechać specjalnie na porządną sesję zdjęciową, ale do tego bardziej nadaje się bratanek niż jego ojciec, ma więcej cierpliwości ;)
      Jeśli chodzi o dzięcioły to jak byłam poprzednim razem to nie były one widoczne, a dużo chodziłam po ośrodku który był wtedy prawie pusty. A tym razem uwijały się wśród tłumów ludzi, bo ośrodek był pełny. Wygląda na to że jest ich teraz znacznie więcej i żerują nie tylko na dębach których w okolicy jest dużo i to wiekowych, na terenie ośrodka widywałam je najczęściej na sosnach.
      Dzięki za pochwałę relacji i życzenia:)

      Usuń
  3. https://norwegiairesztaświata.pl Nowy komentarz do posta „Swojski początek lata ;)” dodany przez:

    Witam serdecznie :) Bardzo ciekawa relacja. To prawda że cudze chwalimy a swego nie znamy ;) przekonałam się o tym będąc w zeszłym roku w kraju... w końcu poznałam go trochę i cieszę się bardzo :)
    Ten komentarz dotarł tylko na @

    OdpowiedzUsuń
  4. Marija, dobrze, ze pojechałaś i odpoczęłas choć pare dni od wielkiego miasta.
    Pola slonecznikowe przepiekne 😊
    Chciałabym zobaczyć na własne oczy i przeżyć ten podziw w realu 😊
    Serdeczności ❤️
    Orszulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Orszulko niezmiernie, że się odzywasz, mam nadzieję, że nie znikniesz znowu :)
      Co do słoneczników to w tym roku już za późno na montowanie wyprawy, bo jeśli jeszcze kwitną to pewnie jakieś ostatki. Jednak w przyszłym roku jakby zaplanować dostatecznie wcześnie, to pewnie dałoby się to zrobić.
      Mój bratanek jest świetny na takie okoliczności, a jeździ na taxi ośmioosobowym busikiem, może się więc zabrać sporo osób. Jak gdziekolwiek razem jedziemy to daje swój czas, jednakoż płacimy za benzynę, bo on na dorobku jeszcze jest :)
      Dowozi mnie tam gdzie sobie zażyczę, zatrzymuje się gdy coś mnie zainteresuje, oczywiście w zgodzie z przepisami, są miejsca gdzie zatrzymać się nie da.
      No i cierpliwie czeka, aż napstrykam się do woli ;)
      Tak że ten tego, mogłabyś podjechać do Wrocławia i załapać się na mego rodzinnego busa :)

      Usuń
    2. Marija, 2 tygodnie temu złamałam dość paskudnie nogę 🙈
      Teraz to ja się nigdzie nie wybiore, mam nadzieje, ze szybko dojdę do siebie i bede mogła chociaż wyjść z domu na spacer po mojej wsi, tak to jest jak taki narwaniec jak ja wszędzie się spieszy 🙈

      Usuń
    3. Ło kurna Orszulko! biedna ty :*
      Niech ci się szybko ta noga zrasta!!!
      No i skorzystaj z okazji i staraj się wypoczywać i nie zamartwiaj się.
      Do przyszłorocznych słoneczników noga powinna się zagoić i wtedy pomyślimy o wyprawie :)
      Dużo zdrowotnych mocy ślę!!!

      Usuń
    4. Dziekuje 💗

      Usuń
  5. Takie ośrodki z basenem to rzadkość. Jest blisko mnie podobny ośrodek, ale nie ma już zakładowych domków i świetlic, powstają rezydencje, ale wody w jeziorze ubywa, niestety przez kopalnię w Koninie.
    Okoliczności przyrody często rekompensują niedostatki kwater, choć pod namiotem czy w przyczepie już nie chciałabym mieszkać.
    Dzięcioły i słoneczniki pozowały modelowo, aż zapachniał mi ten las i rozgrzana plantacja:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Jotko co do rzadkości basenów, w Sułowie "w kupie" było kilkanaście różnych ośrodków, a basen tylko w tym MPK. No i teraz tylko on funkcjonuje jako ośrodek zamknięty, z reszty część została rozprzedana, ale mnóstwo niszczeje. Kiedyś ludziskom do odpoczynku wystarczał tylko las, a potem oczekiwali więcej i dlatego teren pustoszał, no i zakłady upadały a razem z nimi i ich ośrodki.
      To bardzo fajne miejsce, tak jak widać na zdjęciach, no ale mi na tym etapie na jakim jestem okoliczności przyrody wszystkiego nie zrekompensują, jednakoż nie wykluczam że coś się zmieni w tym względzie ;) Pracuję nad tym :)

      Usuń
  6. Znaczy sie, Marija, spedzilas kilka dni w...skansenie ;) ez pare lat temy bylismy na Kaszubach pare dni w osrodku - skansenie. Wszystko wydawalo sie byc z dykty, posilki byly PRLowskie jak i walowka na droge (petko kielbasy, cwiartka masla i pol bochenka chleba....), okolice wynagradzaly wiele - jak u Ciebie. Zal tych slonecznikow, bidoki...za to dzieciolki - cuda. W domu w PL, znaczy w ogrodzie - jest dochodzaca rodzina dzieciolow, ale boja sie nas. Znaczy do basenu ochlonac od upalu w ogole nie wchodzilas? Nozek nie moczylas? Chlopaczki bardzo fajne :)))). P.S. Tez mi ten las, rozgrzany sloncem, zapachnial. A to cudny zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na szczęście to był tylko taki skansen połowiczny, do takiego całkowitego to ja się całkowicie nie nadaję ;) Jeśli chodzi o wyszynk to od domku do domku chodziła sympatyczna pani która oferowała usługi gastronomiczne. Załapaliśmy się na pierogi, kupiliśmy od niej także jajka i świeżo zebrane jagody.
      Do basenu nie wchodziłam, bo dla mnie śliska powierzchnia to katastrofa, od zawsze miałam z tym problem, a teraz ze swoimi chwiejnymi stopami to się jeszcze nasiliło. W tym basenie jeden bok to schodki ułożone z kafelków, no a ja po schodach daje radę wejść tylko podciągając się na barierce, a tam takowej nie ma!
      Zgadzam się co do fajności chłopaczków, jednakoż niezwykle absorbujący są, jak to dzieciaki :)
      Te ośrodkowe dzięcioły ludźmi się w ogóle nie przejmowały, były całkowicie pewne sprawności swoich skrzydeł, albo braku zainteresowania otoczenia ;)
      A ten las wkoło to jak dla mnie jeden z większych atutów tego ośrodka!

      Usuń
  7. Jak Ty to ładnie ujęłaś: "ofiarni dziadkowie" !! Nie mylić z "szalonymi dziadkami", którzy nic a nic nie dają Wnukom odpocząć w wakacje...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż mój brat należy całkowicie do "dziadków ofiarnych", brakuje mu cierpliwości szczególnie do starszego wnuka, który jest "charakternym" chłopcem. No a bratu marzyło się że choć odrobinę odpocznie od kieratu codziennego, a wpadł w kierat dziecięcy ;) Do tej pory na dłuższe wyjazdy zabierali tylko jednego, dwójka ich pokonała :)

      Usuń
    2. Hahahahaha...Jesteś niesamowita !! Nasi po trzech tygodniach zaczęli się rozglądać za szkołą i przedszkolem w Zaścianku !! Trzeba było szybko bagaże pakować...;o)

      Usuń
  8. Dzięki przyrodzie były atrakcje. Ja też łatwiej organizuję czas pojedynczemu wnukowi czy wnuczce. Dwójka jednocześnie to większe wyzwanie. O spokoju nie ma mowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak przyroda uważnym nie robi zawodu :)
      Mój brat z żoną zabierali już obu chłopców razem ale na krótkie wypady. Ten wyjazd był znacznie dłuższy i trzeba było ogarnąć różne sytuacje, dlatego to wypocząć im się nie udało.

      Usuń
  9. Marijo, dla cierpliwych i uwaznych jest nagroda, u Ciebie objawiła się pod postacią dziecioła.
    No i co by tu nie mowić, lepszy taki urlop ( jesli chodzi o tzw.wygody), niż żaden😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze, dokladnie w tamixh okolicznosciach spedzalam wakacje w lasach mazurskich niedaleko Gizycka. Najgorszy byl ten drewniany wychodek, kazdy wolal leciec w las i krzaczki...

      Usuń
    2. Dora jeśli chodzi o warunki sanitarne to nie jest tak źle, są tam łazienki, tylko że zbiorowe. No i ja musiałam do nich dotrzeć po motokrosowym chodniczku także i po ciemku. A moje jelita są nieprzewidywalne i nieraz potrzebują natychmiastowego skorzystania z łazienki, tak że ten tego...
      Jak byłam młoda, bez zdrowotnych zawirowań, to żadne warunki wypoczynku nie były mi straszne, a pod namioty też jeździłam, jednakoż to się nie wrati!
      Dla mnie teraz bardzo ważny jest komfort psychiczny, jeszcze nie otrzepałam się po przejściach jakie przez ostatnie kilka lat zafundowało mi życie!

      Usuń
    3. Bardzo dobrze Cię rozumiem!

      Usuń
    4. Taaak życie rozpieszcza tylko wybrańców losu, ale jeśli takowi są to jest ich raczej niewiele.

      Usuń
  10. Jak popatrzyłam na domki, to przypomniał mi się ośrodek PKP w Niechorzu, koło Łeby. Jeździliśmy tam przez kilka lat z dziećmi, zawsze w czerwcu i też na początku sanitariaty były w osobnym budynku, powoli wydzielano, dobudowywano węzły sanitarne do każdego domu. Niestety, na początku lat dziwięćdziesiątych, gdy kolej dzieliła się na spółki sprzedano ośrodek i wiele innych za psie pieniądze, bo trzeba było obniżyć koszty.
    Zdjęcia dzięcioła udały Ci się fantastycznie, a sójkę miałam okazję widzieć w tym roku, wiosną, przy jednym z małych domków, jak byłam na spacerze z Gutkiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zachwyt dla dzięciołów :)
      W tym sułowskim ośrodku, wyburzyli kilka najstarszych domków i na ich miejsce postawili domki z nowoczesnym wyposażeniem. Aby się załapać na wypoczynek w tych nowych domkach należy zarezerwować miejsce z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Prawdopodobnie na wysokie ceny wypoczynku w tym roku, ośrodek jest pełniutki od początku sezonu. W poprzednich latach te najstarsze domki nie miały wzięcia.
      Sójki na terenie Dolnego Śląska występują o wiele rzadziej niż w Warszawie i jej okolicach, jak byłam u Opakowanej to przez 2 dni widziałam więcej sójek niż przez 50 lat we Wrocławiu :)

      Usuń
  11. Te domki i widoki wywołują nostalgiczny nastrój,jak i nazwa fundusz wczasów pracowniczych;) Ale nikt wówczas nie wybrzydzał, bili się o te wywczasy. Zdjęcia piękne,a widok dzięciołka wprawia w lepszy humor.
    Wnuczkowie mają radochę.Zdrówka Marija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Hanno :)
      Model wypoczynku od czasu PRLu, dla niektórych, nie zmienił się, koło jednej z toalet usytuowane były pojemniki na śmieci, dźwięk wyrzucanych, w sporych ilościach, szklanych butelek był bardzo wymowny ;)
      Mnie dzięciołek też sprawił wiele radochy :)

      Usuń
  12. Urokliwe miejsce i przepiękne fotografie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję :)
      Fotografowanie jest dla mnie odskocznią od upierdliwości bytu ;)

      Usuń
  13. Przesłodkie dzieciaczki. Dzięcioł niezwykle interesujący.... no i te wspaniałe pola słoneczników.
    Dobrze że jesteś wreszcie Mario....

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj, wyziera sielskość, wyziera:) Bardzo mi się podobają zdjęcia i cieszę się, że pojechałaś i odpoczywałaś w miłym towarzystwie. Dwa krasnale, które z Tobą tam były, są urocze. A te chmurki na niebie niczym janioły:)
    Buziaki*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fajnie że jesteś! Serdecznie dziękuję :)
      Te krasnale to tak jakby bliźniaki jednojajowe ino poród się w czasie rozciągnął :) Ten młodszy naśladuje we wszystkim starszego, a ten starszy młodszego ;)
      Towarzystwo fajne, okoliczności przyrody takoż, dlatego to warto było pojechać
      Tak. chmurki były zwiewne jak anioły.
      A jak tam twój wypoczynek i wojaże?
      Serdeczności ślę:*

      Usuń
  15. Dzięki za pozdrowienia, piękne te słoneczniki! :)) Również pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, słonecznikowe pola cudne są :) A w tej okolicy jest tych pól bardzo dużo!

      Usuń
  16. "cały ośrodek roił się od ofiarnych dziadków i ich wnuków" obśmiałam się! Ostatnio cieszyłam się, że z dzieci wyrosłam i zdałam sobie sprawę, że muszę się szybko cieszyć, zanim wejdę w fazę babciowania zapewne za lat kilka.
    Inna sprawa, że na miejscu ofiarnych dziadków też zaprosiłabym na wyjazd siłę fachową w Twojej osobie :) Twoja obecność przy dzieciakach, to jak wykupienie polisy na życie przed wyjazdem do dżungli :D Niby takie uśmiechnięte, milutkie te pyszczki, a czort wie co się ulęgnie pod pszeniczną czuprynką pacholąt.
    Ej, ale czegoś nie kumam. Przy dzięciole pisałaś, że nie masz teleobiektywu, a potem sprawdzałaś dziadkowi, czy uszy wymył. To jak to jest?
    Dzięki również za uświadomienie w późnym wieku, bo też pojęcia nie miałam, że jemioła może na sośnie, ale skoro w którymś arboretum (nie wiem czy nie w Kórniku) są gruszki na wierzbie, to w Sułowie może być jemioła na sośnie :D
    Tak, prawda to! Sielskość wyziera z każdego zdjęcia i ciepło się robi od słońca. Trzeba będzie wrócić tu zimą i się podogrzewać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa pod czuprynką pacholąt bywa nieprzewidująco ;) A ja ofiarną ciocią bywałam, jako ciociobabcia już nie mam takiego zapału jak kiedyś.
      A aparat fotograficzny mam zaś z dużym zoomem, ale to uniwersalny obiektyw, a do zdjęć ptaszków przydałby się profesjonalny teleobiektyw. Ino one nie dość że drogie to jeszcze ciężkie jak ciort!
      Jemioła na tych sosnach była bardzo wysoko, dlatego nie widziałam jej dokładnie, ale wydawała mi się jakby drobniejsza niż ta na drzewach liściastych.
      Do pogrzania się przy zdjęciach, jak najbardziej zapraszam!!!
      Dzięki serdeczne :)

      Usuń