W smutnym miejscu wylądował, w sklepie rzeczy odrzuconych, ktoś go po prostu już nie chciał. Istniała jednak taka szansa, że może ktoś go jeszcze zechce. Nie był brzydki, w kolorowe paseczki, a na jednym końcu miał aplikację z Kubusiem Puchatkiem. Dodatkowo ciepły był, potrafił tak miękko otulić szyję. A jednak już się komuś znudził. No trudno poczeka...szaliki potrafią czekać, czekają przecież na odpowiednie pory roku.
No i doczekał się, przyszła taka jedna i go kupiła, za jakieś kilka groszy. Nie wycenili go zbyt wysoko, a i tak jeszcze musiał czekać, aż jego cena spadnie do minimum i dopiero wtedy zjawiła się Ona. No ale kupiła właśnie jego, a miała wybór, kupiła go więc bo jej się podobał, no ale przecież ładny był, w kolorowe paseczki i ten Kubuś Puchatek na dodatek. Ta co go nabyła miała już swoje lata, a nawet i więcej, a przecież na jednym jego końcu ten żółciutki miś. Czy jest jakaś szansa, że będzie cieplutko otulał jej szyję, że będzie się mógł do niej przytulić...?
Zabrała go do domu, powiedziała, że trzeba go wyprać i wsadziła do pralki. Tak bardzo niepokoił się co z nim dalej będzie, że... sfilcował się, ale tylko odrobinę.
Wyciągnęła z pralki, wysuszyła i...odłożyła, a on czekał, ale przecież szaliki potrafią czekać.
W końcu doczekał się czegoś, tylko jakieś dziwne to było. Na dworze chłodno, powinna więc owinąć go sobie wkoło szyi, a ona, a ona, a ona...zaczęła go skręcać, tak strasznie ciasno jakoś...
Moje ładne frędzelki wyciągnęła jednak na wierzch, ale rety, rety, zaczęła mnie zszywać i guzików jakiś poprzyszywała. Potem powiedziała, że skończyła i kazała przejrzeć się w lustrze.
A tam, no gdzie Ja? Ładny szaliczek w paski z Kubusiem Puchatkiem na jednym końcu? Z lusterka patrzył na mnie cudak i nawet jakiś taki chyba nie za ładny. Ta moja buźka nie bardzo mi się podobała. Powiedziałem jej oczywiście o tym. Ona zaś na to abym nie marudził, ona nie ma czasu niczego poprawiać, bo liście z drzew zlatują jak opętane i jeszcze trocha, a będzie po złotej polskiej jesieni i że trzeba się spieszyć. Hmmm co ma wspólnego pospiech z moją buźką, do tej jakieś jesieni...
No to już się wyjaśniło, ona powiedziała mi dzisiaj, że brakowało jej odpowiedniego akcentu do jesiennych zdjęć i że właśnie ja jestem tym akcentem. I zabrała mnie na spacer do parku, a tam były kolorowe drzewa i rzeczywiście spadały z nich liście, a właściwie to z niektóre już całkiem spadły i leżały na ziemi. Ona się tym wszystkim zachwycała i robiła zdjęcia, zrobiła i robiła i robiła...I marudziła, że za długo mnie szyła, bo słońce jej przez to uciekło i że zdjęcia z tym słońcem to dopiero by było hohohoho.
Powiedzcie mi i co ja mam teraz robić? Rozkręcić się, czy zostać takim jakim mnie namotała. Popatrzyłem jeszcze raz do lustra i chyba właściwie nie wyglądam najgorzej, tylko czy teraz zechce mnie ktoś do siebie przytulić, cudaka takiego?
No okaże się!
A teraz popatrzcie na to jak wyglądam z tą złotą polską jesienią, tylko, że bez słońca niestety.
|
Tutaj mnie jeszcze nie ma, ale widać jak słońce ucieka. |
|
Słońce ucieka za kościół pod wezwaniem św Maurycego |
|
Tak to ja! Szaliczek w paseczki z aplikacją Kubusia Puchatka na jednym końcu. |
|
A to kawka, okazuje się, że już do Wrocławia przyleciały. Latem ich w mieście nie ma. |
|
Tam za mną to tą złotą polską jesień widzicie! Nawet fajna :) |
|
A słońce cały czas ucieka... ale czy na pewno ucieka, czy to te bezczelne chmury je przeganiają. |
|
Zobaczcie gdzie Ona mnie wsadziła, no gdzie wsadziła!!! A swoją drogą czy to za mną to też złota polska... |
|
Stokrotki tak ładnie jeszcze kwitną. |
|
Gdzie liść, a gdzie grzyb? |
|
O! O! O! Czary!!! |
|
To słońce, słońce, słońce!!! |
|
Słońca już nie ma, za to jest, tam w głębi, pomnik Juliusza Słowackiego. |
|
Umościłem się , na liściach platana, pomiędzy stopami wieszcza. |
|
Słońce gdzieś tam jest. |
|
Czy to na pewno mój czas? |
|
ja i kasztanowiec |
|
ja i dąb błotny a może czerwony |
|
Wśród serduszek miłorzębu to dopiero frajda!!! |
|
Na sumaku też fajnie się pobyczyć ;) |
|
Te platany zostały posadzone coś około 16 lat temu. |
|
Przesunięty czas szybciej przywołuje wieczór. |
|
Muzeum Narodowe ubrało się w purpurę |
|
Prawda ta jesień złota jest, jeszcze złota... |
|
Nadeszła magiczna pora latarni... |
|
Nawracamy się do dom. |
I jeszcze taka ciekawostka :)
Niedawno pojawiło się coś takiego, widziałam dzisiaj rowerzystę który robił z tego użytek :)
Lubię złoto polskiej jesieni, szkoda tylko, że ten mrok tak szybko zapada. Trzeba sobie jakoś ten czas mroku zagospodarować. Mam jeszcze kilka szalików do zamotania ;)
Dla zainteresowanych dodam, że szalikowe dziwadło powstało z całego jednego szalika, nic nie przycinałam, a doszyłam tylko guziki :)
Cudaku szalikowy, przytulam Cię moco:))) Pięknyś!!!
OdpowiedzUsuńMaria, masz świetne pomysły!
Z takim chłopakiem kolorowym jesień jest znośniejsza:)
Z podobnej stacji naprawy rowerów nawet czasami korzystam:)
Cudak szalikowy bardzo Ci dziękuje Kalipso :)))
UsuńJa też dziękuję za ciepłe słowa :)))
Co do tej stacji, to jako chodząca piechtką stacje takie są mi mało przydatne i może dlatego dopiero teraz zwróciłam na nie uwagę ;)
Miałam ochotę wczoraj uszyć zabawkę. Ale ochota mi przeszła jakoś. Może to i dobrze...:)))
UsuńBuźka:*
E szkoda, że Ci przeszła :( Może jeszcze dzisiaj przyjdzie, ta ochota, bardzo bym chciała, aby przyszła :)))
UsuńBuziaczek:*
No ,no niezły motaniec szalikowy. Za to zdjęcia piękne ... nawet pomimo braku słońca :)
OdpowiedzUsuńNo namotał się, namotał, znaczy się ja namotałam ;)
UsuńDziękuję za uznanie :)
Świetny pomysł. Moze dorobisz Panią Szalikową, żeby mu nie było smutno?
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne ja zawsze.
Ewo Pani Szalikowa pewnie też będzie, bo zalegają mi szaliczki, a na te ponure dni to taka mało wymagająca robota :)
Usuńale fajne masz pomysły! :) od razu ciekawszy spacer z tak barwnym towarzyszem :)
OdpowiedzUsuńBarwne towarzystwo urozmaica krajobraz :))
UsuńI nawet raczki masz, i uszka. Zostan juz taki zamotany i zakrecony. ;)
OdpowiedzUsuńPozytywnie zakręcony to fajna rzecz :)))
UsuńFajna z Ciebie babucha, szaliczku. No i Muzeum w purpurze mogłeś zobaczyć!
OdpowiedzUsuńMuzealny gmach sam w sobie imponujący, ale to jego żywe ubranko dodatkowo dodaje mu uroku, a już ta purpura to wymiata :)))
UsuńSzaliku, gdybyś został szlikiem byłbyś nikim, a tak jesteś gwiazdą i masz własną sesję zdjęciową...
OdpowiedzUsuńHehehehehe Mnemo dobrze mówisz, pierwotna moja kuncepcja była właśnie taka, ino jak zaczęłam pisać, to zniosło mnie w innym kierunku :)))
UsuńHrehre, a jak to się broniła, że pisać nie umi!
UsuńCały czas nie mogę wyjść z podziwu nad samą sobą Hanuś, że mnie od czasu do czasu zaszczyca jakaś namiastka weny hehehehehehe
UsuńAle fajny jesteś :) Doczekałeś się w końcu porządnego wyjścia :))
OdpowiedzUsuńU nas to słońce też uciekało, raz było, raz nie ... a kawki, cwaniurki, ciekawe, skąd przylatują. Bo u nas są chyba cały rok. Ale moze się mylę.
Szalicznik dziękuje ci Lidka :)))
UsuńMam wrażenie, że kawki kiedyś też były u nas cały rok, a teraz zjawiają się razem z tymi "zimowymi" gawronami, nie wiem dlaczego.
Spacery z Cudakiem są super!
OdpowiedzUsuńTak z Cudakiem cudownie się spaceruje, on wręczy wyciąga na łazęgi :)))
UsuńA to dopiero:) Stwórszalik z misiem:)Do twarzy mu w kolorowych liściach:)
OdpowiedzUsuńBo to Jesiennystwószalik i na dodatek złotojesienny :)))
UsuńPowstales szalikowy motancze dzieki wspanialej wyobrazni Twojej Pani, zrobila z ciebie jedyna na swiecie osobowosc, i tak sie swym dzielem ucieszyla,ze poszla pokazc go Wrockowi, dziwie sie jednak, ze nie posadzila Cie na tej latarni...ona jest zdolna do wszystkiego.
OdpowiedzUsuńMario wiesz ,ze w Portugalii myslalam o Tobie, na jednej plazy, zwanej Praia da Pedras Brancas morze wyrzuca niesamowite kamyczki, wszystkie tak wyszlifowane, ze tworza zupelnie plaskie owalne roznokolorowe formy, piekne!!! kilka przywiozlam...nic innego nie robilam tylko mialam oczy wbite w piasek...na pewnoe zrobilabys z tego wiele pieknych stworow.
Przeceniasz mnie Grażyno na latarnie bym jednak nie weszła :)))
UsuńTo bardzo miłe, że myślałaś o mnie na tej portugalskiej plaży!
Swego czasu przywoziłam kamienie z różnych polskich miejsc, nawet spore były te kamienie, ale kiedyś więcej jeździłam, no i miałam większą krzepę :)
Przystojniak z tego wielokolorowego Cudaczka i sprawdził się jako przewodnik po Wrocławiu :)
OdpowiedzUsuńFajnie że Ci się podoba Joanno :)
UsuńWygląda na to, że tworzę same włóczykije, bo inne moje stworachy też chcą ze mną latać po mieście :)
Kubuś wygląda na wielce zadowolonego, że siedzi na froncie takiego ślicznego Cudaka. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo zadowolony, zdaje sobie sprawę, że mogłam motać w odwrotnym kierunku, a wtedy niewątpliwie byłoby mu cieplutko w środku, ale ciasno, no i świat by go nie widział, ani on świata :)))
UsuńTakże pozdrawiam :)
Świetny pomysł taki Cudaczek to wspaniały przewodnik po mieście i na ten ciekawy spacer zaprosił Kubusia.Zdjęcia piękne nie spacerowałam po Wrocławiu ,a teraz myślę,że fajnie by było....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)))
Lubię chodzić po mieście z moimi dziwadłami, nadają one indywidualny charakter moim zdjęciom, taki swoisty znak wodny :)
UsuńWarto przyjechać do Wrocławia, miasto piękne i coraz bardziej zadbane :)
Ja też przesyłam serdeczne pozdrowienia :)
Bardzo pięknyś Cudaczku, a byłeś takim sobie szaliczkiem :) A na miłorzębie to ci najpiękniej, choć i liście platana też kolorem czarują. Obieżyświat z ciebie. Cieplutki jesteś, ogrzejesz Mariję na spacerach :)
OdpowiedzUsuńTak Ewo będziemy się grzać wzajemnie :)))
UsuńA dzisiaj sobie siądłam i mam już prawie skończonego następnego motacza szalikowego :)
Cudak ma nawet nóżki! Musi pozostać cudakiem! Lubię to dziecko w Tobie, Mario. :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to Gosiu :)
Usuń:)
UsuńNa listopadowe pluchy towarzystwo w sam raz...;o)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak Gordyjko :)
Usuń