Do wyszarpania stóp z grząskiej rzeczywistości skłoniło mnie zaproszenie od blogowej koleżanki
Inkwizycji, w skrócie Inkwi.
To do niej właśnie jechaliśmy przez cały
poprzedni post :)
Mieszka sobie ona na Pogórzu Izerskim w wielkim domiszczu. Ona i jej życiowy partner Padre, kupili to domostwo kilka lat temu, hmmm w marnym stanie technicznym. A zrobili to dlatego, że znudziło im się mieszkanie w wygodach i zapragnęli większych wyznań, Siedem lat temu tak o tym wyzwaniu napisała na swoim blogu:
"Więc jeśli ktoś ma wątpliwości, czy damy sobie radę z remontem Domu, nawet jeśli to hardcore, niech uwierzy. Po prostu znudziło nam się mieszkanie w wygodach i szukamy większych wyzwań ;-))"
http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2013/08/znudzio-nam-sie.html
Jak widać na zdjęciu dom mały nie jest.
Na następnym zaś zdjęciu widać, że pracy w nim krocie a krocie, więc koleżance mojej i jej partnerowi będzie on jeszcze przez jakiś czas dostarczał atrakcji :)
Plany co do tego domu mają bardzo ciekawe, będą pokoje do wynajęcia, a także i muzeum.
A pokoje do wynajęcia już prawie gotowe :)
W otoczeniu domu jest taki cudny modrzew, bardzo lubię te drzewa.
W domu oprócz ludzi są także zwierzęta.
O na przykład takie oto cudowne psiurki!
Lukas rudy
Aura czarna
Zoja biała
Zojka kocha jeść!
Popatrzcie co wsuwa z wielkim apetytem :)
O ho ho będzie się jadło coś więcej niż spadłe z drzewa papierówki ;)
Do kupna tego akurat domu, gospodarzy skłoniło nie tylko wyzwanie związane z jego remontem.
Także piękna i ciekawa okolica wkoło niego.
O taki łooooooolbrzymi obiekt stoi o rzut beretem od domiszcza.
Ten budynek to stara, nieczynna już, kruszarnia i przesypownia bazaltu; widać ją ze wschodniej części działki.
Zwierzęta zaś...są nie tylko w domu.
Najwięcej jest ich na łące za domem.
I dochodzimy do tytułowego pytania.
Czy jeśli rogata to koza?
W poprzednim wpisie pokazałam zwierzaczka z rogami i niektóre moje czytelniczki myślały, że to koza.
A otóż i nie!
To jest...owca
Szara Rogata Wrzosówka Lüneburska.
Na zdjęciu poniżej wrzosówki rogate, prawda że te mniej przypominają kozy niż ta z mojego zdjęcia?
|
Zdjęcie "pożyczyłam" dla Was od Inkwi |
To są właśnie owieczki Inkwi, tak o nich pisze.
"Owieczki rogate
Nigdy nie myślałam o owcach. Miały być kozy, wymarzone. I będą... kiedyś. Jak się trochę bardziej ogarnę.
A owieczki są takie bezobsługowe ;-) Dlatego odważyłam się i oto - tydzień temu przyjechały!"
http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2014/05/owieczki-rogate.html
|
to zdjęcie "także pożyczyłam" sobie od Inkwizycji. |
Są piękne i każda inna. Jeszcze nieco nieśmiałe, nie dają się dotykać. Ale z każdym dniem pozwalają podejść bliżej.
To Szara Rogata Wrzosówka Lüneburska. Dziesięć rocznych panienek.
Pierwszy raz zobaczyłam je na blogu Rogatej Owcy. Wcześniej nie wiedziałam, że owieczki mogą mieć rogi. Pewnie nie tylko ja..."
http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2014/05/owieczki-rogate.html
Ja też kiedyś nie wiedziałam, że owce mogą mieć rogi, cała masa owiec rogów nie ma.
A dlaczego Inkwizycja ma rogate owce to ciekawa historia.
Oto właśnie taka:
"Dawno temu, pewna mała dziewczynka z warkoczykami tak cienkimi, jak mysie ogonki, często miewała kolorowe sny. Pewnej nocy śniła o wielkiej, kwitnącej łące, na której pasły się owce. Były kolorowe. Czarne, brązowe, szare, grafitowe i wszystkie miały rogi. Dziewczynka widziała do tej pory tylko białe owce, które żadnych rogów nie miały."
"Baranki, to co innego, ale owce z rogami? – dziwiła się babcia dziewczynki, której dziewczynka opowiedziała sen. Nikt, z kim dziewczynka rozmawiała o rogatych owcach ze snu, takich owiec nie widział. Rogate, kolorowe owce śniły się jeszcze dziewczynce nie raz. Wiedziała, że kiedyś je naprawdę zobaczy, inaczej by do niej nie przychodziły w snach.
Rogata Owca, takie pseudo nadała sobie inna moja blogowa koleżanka, to właśnie jej śniły się rogate owce.
Bardzo chciała mieć owce ze swoich snów, trochę trwało zanim je znalazła.
W końcu jej się to udało!
"-No to teraz ze sprzedaży „nici” – pan znowu zaczął.
-Dlaczego „nici”?
-Bo poszły.
-A nie mogłyby wrócić?
-Pewnie by mogły, ale nie wiem dokąd poszły.
Wierzcie, czy nie, rozmowa w tym stylu trwała jeszcze z kwadrans...
...Jak w końcu ustaliliśmy, w którym kierunku mogły pójść i postanowiliśmy ich szukać, musieliśmy czekać na żonę pasterza, bo tylko ona mogła je, sobie wiadomymi sposobami , namówić do powrotu i tylko jej samochodem mogliśmy jechać, bo ten samochód owce znały...
Żona pasterza wróciła, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. W drodze dowiedziałam się, że ich owce mają do dyspozycji 500 h parku krajobrazowego, nie mają żadnej zagrody, owczarni, żyją zupełnie, jak chcą i jest ich około 200. Ile dokładnie nie wiadomo, bo psy, lisy, jenoty etc. Raz w roku trzeba zrobić spis więc wtedy wiadomo ile ich jest na dzień spisu. Zimą jedzą siano zgromadzone w wielkiej wiacie.Piją wodę z rzeczki, bo nie zamarza do końca. Rodzą więc na mrozie, nie wiadomo gdzie. Najpierw byłam przerażona, potem pełna podziwu dla owiec, że dają radę. A potem je zobaczyłam. I wiedziałam już to, czego i Wy się teraz domyślacie. Tak, to były one, owce z moich snów. Ujrzałam piękne stado kolorowych owiec, rogatych, o długim runie. Wyglądały tak dostojnie i magicznie, że zaparło mi dech. To były moje owce. Jak najbardziej realne, z krwi i kości. I kilka z nich mogłam kupić. Jeśli uda się je namówić do powrotu.
http://rogataowca.blogspot.com/2012/04/veni-vidi.html
I takie to historyje z tymi rogatymi owcami :)
W dniu moich odwiedzin owieczki były po niedawnej wizycie owczego fryzjera, który pozbawił je obfitego runa, dlatego to "pożyczyłam" kilka zdjęć od koleżanki aby pokazać jak jej owce wyglądają w długim futerku, bardziej owieczkowato niż kozio :)
|
Zdjęcie Inkwizycji i jej komentarz.
"Wczoraj w nocy przyszli na świat: Abelard i Adalbert, synowie Adeli." |
|
Zdjęcie Inkwizycji i jej komentarz
"Brunhilda, matka-smoczyca, ze swoją parką. Mają 3 dni i dzisiaj pierwszy raz są na pastwisku." |
Tak wyglądają owieczki w śnieżną zimę
|
Zdjęcie Inkwi |
|
Zdjęcie Inkwizycji. |
A teraz kolej na moją opowieść o owieczkach rogatych mojej blogowej koleżanki Inkwizycji.
Widzicie tam za szopką?
To rozpoznanie, albowiem na terenie pokazali się OBCY, znaczy się ja i mój brat ;)
Można się tym obcym przyjrzeć.
ale spoufalanie się
to już przesada!
Hmm odwróciły się tylcem i...tyla!
Są tam na horyzoncie.
Mogę je sobie przyciągnąć trochę zoomem.
Ten rogaty zwierz
to męski przedstawiciel stada
Rupert, ma imponujące rogi prawda? :)
Koleżanka mnie poinformowała, że owieczki rogi mają mniejsze.
Myślałam, że jednak nie uda nam się napatrzeć się na owieczki z bliska, jednakoż pod wieczór już, rozegrało się na naszych oczach cudne widowisko!
Z szopki zaczęło dobiegać natarczywe pobekiwanie Dragonka, domagał się...kolacji :)
Wtedy to Padre zawołał, a one...
przybiegły :)
Dragonek żyje i
w dalszym ciągu
je jak smok ;)
Widać, że mu smakuje :)
Nawet bardzo smakuje ;)
- No wiecie!!! Tak mało???
Drago nakarmiony, popatrzymy sobie jeszcze na owieczki te rogate
i pora zbierać się do domu!
Uznałam, że skoro moja koleżanka tak bardzo lubi rogate owce to...
podaruję jej jeszcze jedną ;)
Nie tak dawno kupiłam pierwszy i jedyny amonit, a on tak łudząco przypomina...rogi, owcze rogi :)
Zrobiłam więc rogatą owieczkową broszkę w prezencie :)
Codzienność ma donośny głos, słyszę jak mię woła, nawracamy się więc doma.
Zbliża się wieczór, słońce nisko,
jego promienie oświetlają więc krajobraz takim ciepłym
złotym światłem.
W oddali widać jeszcze góry.
Zapatrzam się
i napatrzam
bo nie wiadomo kiedy znowu uda mi się wyrwać z grząskiej tej mej codzienności.
Popatrzcie!!! Obok nas pędzi samochód widmo!
Ciekawe kto w nim jedzie?
Zachód słońca, za naszymi plecami, wyczyniam więc jakieś łamańce, aby jednak zrobić mu zdjęcie ;)
Skręcamy i słońce przez moment zachodzi przed
nami :)
I oto już Wrocław!!!
Twoje zaproszenie Inkwi skłoniło mnie aby zebrać się w sobie i zorganizować sobie ten wyjazd, jestem Ci za o to ogromnie wdzięczna♥
I serdecznie dziękuję wraz z bratem, Tobie i Padre za gościnę i sympatyczne towarzystwo. Niech Wam się darzy w domu, zagrodzie i na owczych pastwiskach, a wasze plany niech się realizują bez przykrych niespodzianek!!!
Piękną wycieczkę odbyłaś. Inkwi i Padre muszą być wspaniałym ludźmi. Pamiętam ten sen Owieczki z jej bloga:)
OdpowiedzUsuń:*
Tak to była wspaniały wypad! A Inkwi i Padre to zakręceni pasjonaci, fajny kontakt mają z tym swoimi owieczkami :)
Usuń:*
Przeczytalam jednym tchem Twoja opowiesc, ladnie to opisalas i takie historie mnie bardzo biora! podziwiam ludzi, ktorym taki sposob na zycie sie wymarzyl i udaje sie go zrealizowac. Swietny i niezwykly wypad! bedziesz dlugo wspominac...
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za uznanie dla mojej relacji, starałam się :)
UsuńTak to godni podziwu ludzie, sam ten dom to ogromne wyzwanie, nie ogarnęłabym tego. Ja mam dosyć remontu kamienicy w której mieszkam, a trwa to niecały rok, a oni w pionierskich warunkach żyją już kilka lat.
Ta trąba, co owcy od kozy nie odróżnia, to ja! Co gorsza - ja przecież te wrzosówki Inkwi świetnie znam! Co prawda tylko z widzenia (na blogu), ale nawet niedawno komuś o nich opowiadałam, mając w pamięci ich fotkę w biegu w sadzie, z rozwianymi kędziorami. Szalenie sympatyczne zwierzątka! Zaglądałam też równolegle do Rogatej Owcy. W tamtym czasie miałam nawet sama taką wizję, żeby zamieszkać w jakiejś dziczy i hodować owce, bo to jedne z najbardziej bezobsługowych stworzeń, no i wydawały mi się takie urocze :)))). Wspaniałą miałaś wycieczkę!
OdpowiedzUsuńPS. broszka genialna!
UsuńJa jestem za wygodna, za leniwa i za mało odważna na takie wizje, no i ja jestem taki niebieski ptak co to nie orze ani nie sieje ;) Jednakoż podziwiam wszystkich pasjonatów, bo pasje nadają życiu niepowtarzalny smak, też mam swoje pasje tylko inne.
UsuńOwieczek bez obfitego runa jest w sobie znacznie mniej no i inaczej wyglądają, rogi wybijają się na pierwszy plan i wtedy zaczynają przypominać...kozy :)
Serdecznie dziękuję za uznanie dla broszki, jestem z niej zadowolona :)
Piękny pezent stworzyłaś, broszka przecudnej urody.
OdpowiedzUsuńOwieczki Inwizycji niezwykle sympatczne i ładniutkie, tak, to niezwykli ludzie, żeby się podjąć takiego wyzwania trzeba być pasjonatem wyzwań.
Serdecznie dziękuję za pochwałę dla broszki, dobrze, że kupiłam ten amonit :)
UsuńTak wyzwanie podjęli bardzo duże, ten dom był w bardzo kiepskim stanie technicznym, ale już widać że będzie pięknie!
Wspaniały wpis, Mario. Ty powinnaś zostać naszym blogowym kronikarzem, odwiedzać każdą z nas i opisywać, jak nas widzisz. Robisz to całą sobą i to jest najpiękniejsze a przede wszystkim szczere.
OdpowiedzUsuńInkwi i Pedro, to ludzie pełni pasji którzy spełniają swoje marzenia na które nigdy nie jest za późno i oni są tego przykładem.
Broszka którą zrobiłaś to niczym herb ich posiadłości - naprawdę zachwyca.
Serdeczności przesyłam:)
Hmmmmm Ataner czyżbyś sugerowała podróż do Ciebie do Hameryki? ;) Żartuję, bardzo mi miło że podoba Ci się mój sposób pokazywania blogowych znajomości, dziękuję :)
UsuńCo do broszki to Inkwi powiedziała, że będzie ją przypinała w celach reprezentacyjnych, na targach na przykład :)
Dziękuję za pozdrowienia, ja Ciebie także pozdrawiam :)
Przegapiłam wczoraj kontynuację wyprawy, dzisiaj czytało się wspaniale. Też czytałam bloga Inkwi, niestety nieregularnie, sama nie wiem dlaczego. Może wydało mi się zbyt odległe i nierealne, podziw dla Ludzi z pasją zawsze mam.
OdpowiedzUsuńPomysł z broszką świetny. Dobrze, że udało Ci się wyrwać, piękna odskocznia od codzienności.
No cóż ja bym się nie podjęła tego typu wyzwań, ale przecież pasje mogą być bardzo różne. A oni są bardzo dzielni z tym domiszczem, a zwierzęta kochają i to na każdym kroku widać.
UsuńBardzo dziękuję za pochwałę broszki, jestem z niej bardzo zadowolona :)
Wspaniała inicjatywa, nietuzinkowi ludzie, podziwiam szczerze, bo trzeba mieć sporo odwagi i wyobraźni by porwać się na coś takiego.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wam tej gościny, a owce sympatyczne, choć rogate:-)
Też uważam że trzeba sporo odwagi, mieć także dużą odporność psychiczną na przeciwności losu, bo chociażby taki remont przynosi liczne niespodzianki, często mało przyjemne. Zajmowanie się zwierzętami także obfituje w liczne niespodzianki.
UsuńOwieczki sympatyczne, jednakoż bywają pośród nich niepokorne :)
Bardzo lubię Twoje zdjęcia, one są z duszą! <3 Cudowna inicjatywa. Dom jest piękny, a po remoncie będzie budził zachwyt. Do tego jeszcze ta jego okolica i ich mieszkańcy tak uroczy. :) Życzę powodzenia, myślę, że stworzą tam prawdziwy raj. Ja lubię takie miejsca, kto wie, może kiedyś tam z kimś zawitam. :) Pozdrawia serdecznie, życzę bardzo radosnych dni. :)))
OdpowiedzUsuńCieszy mnie bardzo taka pozytywna ocena moich zdjęć, dziękuję :)
UsuńNa pewno stworzą tam ciekawy zakątek warty odwiedzin i spędzenia tam sympatycznych chwil.
Dziękuję za pozdrowienia i życzenia, wzajemnie :)
Och, Marijo! Jestem wzruszona... i zaszczycona Twoim sprawozdaniem... Jesteś pełnokrwistym reporterem! Tyle pięknych zdjęć, taki szczegółowy opis - prawdziwe kompendium wiedzy o naszych owieczkach (i o nas trochę też) i nawet rys historyczny - wszystko!
OdpowiedzUsuńA ponieważ zwlekałam z tym komentarzem aż do wieczora (chciałam mieć prawdziwie wolną głowę) to muszę Ci opowiedzieć o tym, co zaszło dzisiaj na pastwisku. Piesek sąsiadów, taki dokolankowy, wdarł się na pastwisko, rozgonił owce, zrobił się tumult, sąsiadka (tydzień przed porodem) krzyczała, owce zbiły się w przerażone gromadki, tymczasem... jeden baran postawił się pieskowi: Rupert! Stali tak naprzeciw siebie, gdy nadbiegłam i wydarłam się tak, że piesek spier*olił, a ja ochrypłam. Dzielny Rupert, on zawsze był taką ciamajdą, a tu dzisiaj został bohaterem stada <3
Szkoda, że nie mogłaś tego zrelacjonować, Marijo ;)
Jeszcze raz Ci dziękuję za tą opowieść, za BROSZKĘ! jest cudna! i za to, że byłaś :)
Miałam dostęp do informacji na twoim i Owieczki blogu więc wykorzystałam, cieszę się, że Ci się moja relacja podoba wszak ona o Was :)
UsuńNo to się dzisiaj działo, zdjęciowa relacja byłaby pełna napięcia :) Jednak dla wszystkich uczestników, ludzkich i zwierzęcych, musiała być bardzo stresująca. Małe pieski są często upierdliwie zajadłe. Rupert bohater, nagroda mu się jakaś należy :)
Taki wyjazd był mi bardzo potrzebny, a twoje zaproszenie pomogło mi się zmobilizować, jestem Ci za to wdzięczna :)
Wszystkie owieczki dostały nagrodę za stres, a Ruperta wygłaskałam i wymasowałam, bo cały dygotał :( Już nam te małepieski dwie owce zagryzły :(
UsuńJeszcze Cię nie raz zmotywuję, zobaczysz!
O kurna, to takie krwiożercze bestie myślałam że one tylko straszą. Wiejskie psy nie zawsze są dobrze karmione, a właściwie często źle karmione i pewnie dlatego takie zajadłe.
UsuńZa motywowanie z góry dziękuję :)
Wiesz, z moich obserwacji wynika, że te małe pieski są dużo lepiej traktowane. Duże siedzą w kojcach albo na łańcuchu, małe latają wolno. I dlatego mają możliwość zabawić się z owieczkami :(
OdpowiedzUsuńTo duży problem, bo nie ma się przed tym jak zabezpieczyć, pastwiska są duże, a taki mały agresor może nadejść z każdego kierunku. Takiemu stadu zagraża pewnie wiele innych niebezpieczeństw, ten nasz świat nie jest bezpieczny ani dla zwierząt, ani dla ludzi.
UsuńAleż to wszystko ciekawe.
OdpowiedzUsuńJestem pełna uznania dla Inkwizycji i Padre za ich działalność. Trzeba mieć dużo silnej woli żeby to co się zaplanowało tak dzielnie i konsekwentnie realizować.
Pozdrawiam Ciebie Mario, bohaterów Twojej opowieści a także wszystkie owieczki i inne zwierzęta jakie z nimi żyją...
Fajnie, że są ludzie nietuzinkowi dodają światu niepowtarzalnego kolorytu!
UsuńSerdecznie dziękuję za pozdrowienia Stokrotko, ja Ciebie także serdecznie pozdrawiam :)
Wiedzieć czego się chce od życia to sukces !! ;o)
OdpowiedzUsuńNa piękną wycieczkę nas zagrałaś Maryjanko...;o)
Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńNo, jestem zachwycona Twoim opisem, zdjęciami i wszystkim.
OdpowiedzUsuńFajnie, że miałaś odskocznię od codzienności. Broszka śliczna, a Inkwi prawdziwa pasjonatka, podziwiam.
Buziole.
Cieszę się, że Ci się podoba, serdecznie dziękuję :)
UsuńBuziole
Wprost genialny post! Gratulacje, bo nie dosyć, że informacje mnie osobiście nieznane, a ciekawe, to jeszcze bogata dokumentacja fotograficzna. Poza tym podajesz adresy dwóch innych blogów, które już trafiły do mojej kartoteki i zamierzam w najbliższym czasie wpaść z wizytą do ich autorek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy Iwono, że mój post tak bardzo Ci się spodobał, serdecznie dziękuję :)
UsuńInkwizycja i Czarna Owca już niezwykle rzadko publikują nowe posty na swoich blogach, ale po stokroć warto wejść w archiwa ich blogów.
Post przygotowany super, gratuluję :) Cieszę się, że udaje Ci się czasem wyrwać z codzienności i tak fajnie spędzić dzień :) Więcej wycieczek Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję Elu :)
UsuńMoja mama mawiała, chciała by dusza do raju, tylko grzechy nie pozwalają, to tak odnośnie częstszych wycieczek ;) Za życzenia bardzo dziękuję, a nuż się spełnią :)
Pozazdrościłam Ci tej wycieczki, bo moje stado skutecznie mnie blokuje. Piękny świat pokazałaś.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki Hanuś :)
UsuńJakieś zastępstwo przy stadku by Ci się przydało, bo od ciebie przecież to też nie jest bardzo daleko.
Widoki zaiste piękne :)
OdpowiedzUsuń