Hehehehehe uwolniłam...w końcu, te...skrzydła!!! Uffffff!
"Hodowla skrzydeł"
Taki tytuł wykluł się we mnie najpierwszy!
Jakieś 10 lat temu kupiłam... no skrzydła właśnie...na wyprzedaży ;)
W jednym ze sklepów z dekoracyjnymi "bówico" napatoczyłam się na przecenione skrzydełka, można je było do czegoś przyczepić bo miały wyprofilowane w odpowiedni sposób blaszki.
Przecena była że ho ho ho ho ho ho, bo z kilkunastu złotych na jeden złocisz za parę.
No więc jakżebym mogła nie kupić?!?!?!
Kupiłam,
Leżały także, zamki błyskawiczne, eklerami zwane.
Mama była krawcową, więc się je gromadziło, aby były "jak znalazł" ;)
I ramka...też leżała, drewniana, reprodukcja początkowo w niej była.
Jako że nie przepadam za reprodukcjami to usunęłam ją, obiłam ramę blachą i zrobiłam w niej kompozycję z zegarków. Po kilku latach zegarkową kompozycję przeniosłam do innej ramy, no a ta obita blachą rama...leżała sobie.
Wszystkie te rzeczy które wymieniłam zaczęły mi się układać w jedną całość jak zobaczyłam blachę wydobytą spod pieca kaflowego, który został rozebrany w trakcie remontu naszej kamienicy.
Rdzawe wżery stworzyły niezwykle ciekawą fakturę, idealną na tło, poprosiłam więc brata aby mi przyciął blachę do wymiarów ramki.
Blachę i ramkę położyłam w takim miejscu aby nie przeszkadzając właziła jednak w oczy...
było to w roku 2020.
No i tak sobie to to...leżało, jedno tu, drugie tam ;)
Chęć aby to w końcu razem sklecić, naszła mnie jakiś miesiąc temu.
Naszła mnie chęć i zaraz potem wykluła mi się i kuncepcja ;)
To te eklery mi ją podsunęły, służą wszak one do zamknięcia albo...otwarcia.
A jak się je otworzy to można coś...uwolnić.
No i w mojej pracy eklery uwalniają skrzydła!!!
Moje recyklingowe dzieło ma więc tytuł podwójny.
HODOWLA SKRZYDEŁ. SKRZYDŁA UWOLNIONE.
I napiszę nieskromnie, że jestem z niego zadowolona! ;)
A zawiesiłam to moje dzieło, w przedpokoju na drzwiach starej drewnianej szafy, dość mocno podniszczonej.
Patrzcie ino, wpasowało się w tą szafę idealnie! :)
A teraz pozwolę sobie na kilka swoich refleksji na temat skrzydeł ;)
Skrzydła, ileż osób nie wierzy, że je ma, a przecież są one w każdym z nas!
Tylko w jednych tkwią pod samą skórą, w innych zaś ukrywają się głęboko .
Te nasze wewnętrze skrzydła bardzo pomocne są, nie tylko do rzeczy wielkich, do znacznie mniejszych także, a nawet i do banalnych!
Chociażby mogą nas wznosić ponad codzienne troski i rutynę, ubarwiać nam życie, osładzać jego trudy, wszak bajką nasz los nie jest...
Ze skrzydłami bywa różnie, są tacy którzy swoje odkrywają bardzo wcześnie i uwalniają je z siebie z niezwykłą łatwością.
Innym, jeśli nawet wiedzą że je mają, duży problem stanowi ich uwalnianie.
Na dodatek skrzydła niezwykle kapryśne bywają, nieraz zaprą się w sobie i nie mają ochoty wznieść nas ponad...
A bywa i tak że uwalnianie swoich skrzydeł uważamy za fanaberie, albo ci co są wkoło nas ściągają nas na ziemię.
Niedawno na Facebooku podziwialiśmy czerwone pawie, albowiem koleżanka na swoim profilu udostępniła filmik który pokazywał te ptaki.
Nieprawdziwe mi się one wydały, jak piękna iluzja. A Internet poinformował mnie że natura nie stworzyła pawi o czerwonym ubarwieniu. Bardziej dociekliwa koleżanka pogrzebała głębiej i okazało się, że czerwone pawie jednak istnieją, tylko że stworzył je człowiek, bo naturalny paw wydał mu się za mało piękny.
Pod pawim filmikiem ciekawie rozwinęły się komentarze, przytoczę je tutaj bo wysnuła się z tego fajna refleksja :)
Koleżanka w odpowiedzi na mój komentarz że czerwone pawie nie istnieją napisała
-nie przyjmuję do wiadomości! Są takie piękne..
Odpowiedziałam jej
-Bo iluzje są piękne i jeśli nas zachwycają to się nimi zachwycajmy Dlatego tak lubię piękne światło, bo ubarwia największą szarość
Kontynuowałam w następnym komentarzu
- Zachwyca mnie świetlna iluzja, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko iluzja
Następny mój komentarz brzmiał tak
- I nie będę jeździć po świecie w poszukiwanie czerwonych pawi, tylko pójdę do naszego zoo i zapoluję na odpowiednie światło
A koleżanka opowiedziała tak
-"Szukając czerwonych pawi" - niezły tytuł na książkę
"Szukanie czerwonych pawi"
Dla każdego może to być co innego, jednakoż uważam, że bardzo pomocne w tych poszukiwaniach są nasze wewnętrze skrzydła! :)
Dla mnie "czerwone pawie" to świetlne iluzje które zmieniają zgrzebną rzeczywistość w bajkową opowieść.
Taką bajkową zdjęciową opowieść wyczarowałam sobie i pokazuję Wam, na jednym z największych wrocławskich węzłów komunikacyjnych.
Ukończyłam następnego muszlaka, aby mu zrobić sesyję zdjęciową, wsiadłam z nim w tramwaj na przystanku opodal mojej kamienicy i wysiadłam 2 przystanki dalej. Miałam ruszyć w jednym z kilku kierunków, a każdy z nich zaprowadziłby mnie w ciekawe zielone miejsce.
Rozejrzałam się jednak wkoło...hmmm ta szeroka perspektywa i to słońce tak już nisko, ofiarujące jak najbardziej pożądane światło....hmmm...hmmm...
I postanowiłam!
Nigdzie człapać nie będę, sesyję zrobię tutaj!!!
Postawiłam więc muszlaka na barierce i zaczęłam fotografować.
Z jednej strony w tle gmach poczty głównej.
Z drugiej strony Most Grunwaldzki.
Uffff dobrze, że nikt oprócz mnie tego nie zauważył, bo może by mi jakowyś mandacik kazali zapłacić ;)
Słońce się uśmiecha to na ziemię spływa prawdziwa baśń...
Tramwaj akurat podjechał, mus wracać do zwyczajności ;)
Jeśli jeszcze nie odkryliście swoich skrzydeł, to zajrzyjcie wnikliwie w jestestwa swoje!!! :)PS
Serdeczne dzięki Kornelio-Joasiu za inspirację! :)
Jedno i drugie wyszło wspaniale, twoja kreatywność zawsze mnie zadziwia, bo mówią, że wszystko już było, ale ci, co mówią nie znali ciebie!
OdpowiedzUsuńDobre światło miałaś do zdjęć i obiektyw fajny!
A na tej szafie podoba mi się tez walizka:-)
jotka
Serdecznie dziękuję, moja kreatywność jest dla mnie źródłem nieustannej satysfakcji :) Potrzebne mi to, pomaga mi to w zmaganiu się z codziennością.
UsuńTa walizka z szafy ma chyba coś z 70 lat, to opakowanie do maszyny do szycia, a była własnością siostry mojego ojca. Szafa jest w tym samym wieku, więc pasują do siebie ;)
Toż to Sowiak, a nie Muszlak. Ładnie napisalaś o skrzydłach. Twoje skrzydła fantazji i twórczości mają się świetnie, ku radosci nas wszystkich tu zagladających.
OdpowiedzUsuńOn dwóch imion jest sowiak muszlak ;)
UsuńSerdeczne dzięki, na szczęście mają się dobrze :)
To ja, Hana, nie loguje mnie.
OdpowiedzUsuńMuszlak wygląda, jakby miał odlecieć.
Skrzydła są cudowne i - jak sama piszesz - mają w sobie tyle obietnic!
Takie gotowe skrzydlate blaszki kupiłabym i wagon cały - toż to nieskończona ilość możliwości!
Muszlak tak właśnie miał wyglądać jakby miał zaraz odlecieć, skoro to dostrzegłaś to znaczy że mi się udało i to mnie cieszy :)
UsuńDzięki za podziw!
Znaczy się jakbym się gdzieś napatoczyła na jakieś blaszane skrzydła to kupię dla cię :) A może w necie trzeba poszperać?
He Hanuś wpisałam w wyszukiwarkę metalowe skrzydła i ukazał się bogaty wybór, w różnej wielkości i różnej cenie.
UsuńFakt, Pan Muszlak jest bardzo dynamiczny oraz radosny.
UsuńDzięki Agniecha :)
UsuńWłaśnie kończę jeszcze jednego odlotowego muszlaka i pora na zmianę tematu ;)
Jestem zachwycona! Wszystkim!! Twoimi pracami, Twoimi słowami i zdjęciami. Dla mnie też Muszlak wzbija się do lotu. I tak fajnie przekrzywia łepek, jakby mówił: tylko popatrz, co zaraz zrobię. Dogoń mnie! ❤
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za zachwyty i interpretację!
UsuńTen rodzaj muszli ma w sobie ruch, tylko trzeba go z nich wydobyć :)
Tak mi te skrzydła z dziełami Hasiora się kojarzą. Są cudne! A i Muszlak zacny:)
OdpowiedzUsuńMasz talent do znajdowania czerwonych pawi. Buziaki*
O jak fajnie, że zajrzałaś :)
UsuńA za tego Hasiora najmocniej dziękuję!!!
Znajdowanie wkoło siebie czerwonych pawi potrzebne mi jak tlen...
Buziole:*
Masz Wylęgarnię Aniołów !! ;o) Cudne te Twoje pomysły...;o)
OdpowiedzUsuńWylęgarnia aniołów, można to i tak nazwać ;)
UsuńSerdeczne dzięki! :)
Ależ cudne to wszystko Mario!!!
OdpowiedzUsuńJesteś prawdziwą Czarodziejką:-)
Stokrotka
Serdecznie dziękuję Stokrotko za piękne słowa i uznanie! :)
Usuń